Moje podawane fragmenty z różnych miejsc, mają na celu jedno; podporządkować jednej, jedynej prawdzie, jaką jest możliwość śmierci całej istoty. Całej, to znaczy; ciała, duszy, ducha wraz z wszystkimi innymi nie wspomnianymi cechami. Tak więc jeżeli "skakanie" po Biblii ma na celu uniknięcie sprzeczności, to mamy do czynienia z dążeniem prawidłowej egzegezy. Takie przykłady mamy w Biblii. Oto pytam się, czy nazwał byś apostoła Pawła, skoczkiem w negatywnym znaczeniu, który, co rusz skacze po różnych pisarzach, jak m.in.: Mojżesza, Izajasza, Dawida, Ozeasza, Eliasza oraz inne nie wymienione z imienia miejsca (Rzymian rozdz. 9-11)?
Dlatego obiecuje i zapewniam Ci 'piotrz', że wystarczy jedno stwierdzenie biblijne potwierdzające śmiertelność wszystkiego na niebie i ziemi, tak w przeszłości, jak i w przyszłości, między śmiercią a zmartwychwstaniem, prócz:
Widzę tu kilka poważnych problemów. Zacznę od ostatniego zdania cytatu
1) Tym samym zdaje się atakował mnie, o ile dobrze pamiętam (jeśli nie to przepraszam) pan Lewandowski w jakimś innym wątku, że jak jest jeden wers, który nie pasuje do 100 innych to te 100 innych trzeba dopasować do tego jednego. Zamiast rozszerzyć horyzonty, myślenie, obszary itd.. WIdać taka już świadkowa doktrynologia. Obiecanki i zapewnienia w tej dziedzinie są bezwartościowe, bo samo założenie całkowicie błędne. NIe pamiętam w jakim temacie to było, tam się wypowiadałem dość obficie i pokazywałem, że sprzeczności mogą być pozorne i można je uzgodnić zmianą perspektywy.
Moje podawane fragmenty z różnych miejsc, mają na celu jedno; podporządkować jednej, jedynej prawdzie, jaką jest możliwość śmierci całej istoty.
2) Tutaj mamy więc poważny problem metodologiczny (tzn. doboru właściwej metody dowodzenia), który właśnie pokazuje skąd się bierze błąd. Bo jeśli założy się z góry, że coś (cokolwiek by to było) jest 'jedną jedyną prawdą' i wszystko podporządkowuje, aby tą 'prawdę' dowieść to może się okazać, że się dowiedzie kłamstwa, bo to nie mat-fiz, gdzie sprawy są znacznie bardziej weryfikowalne niż w przypadku 'filozofowania' o życiu. Oznacza to po prostu, że nie szukamy w Biblii prawdy, a jedynie potwierdzenia własnej prawdy, czyli Góralskiej Prawdy. Naciąganie (nawet na tzwanego Hama) wszystkiego do jednego wersu jest całkowice błędną metodą i nie ma nic wspólnego z "prawidłową egzegezą".
...jaką jest możliwość śmierci całej istoty. Całej, to znaczy; ciała, duszy, ducha wraz z wszystkimi innymi nie wspomnianymi cechami.
....
1Tym 6:16 bp
Tylko On jeden jest nieśmiertelny
i mieszka w niedostępnej światłości, nikt z ludzi Go nie widział i widzieć nie może. Jemu cześć i moc wiekuista. Amen.
Zatem jeśli nie będziesz uwzględniał powyższej prawdy (podświetlonej), to ja już nie będę odpowiadał, a jedynie umieszczę te motto w swej sygnaturze i będzie świecić za każdym otwarciem mego postu.
3) Ależ możesz sobie to umieścić nawet na czole, plecach i gdzie Ci się tylko podoba. Oczywiście, że uwzględniam, ale zupełnie inaczej niż Ty i jak zwykle piszę te same teksty, na które nie odpowiadacie, tylko w kółko to samo jest mielone, ale, jak napisał Paweł, pisać do Was jedno i to samo nie nudzi mi się.
Śmierć śmierci nierówna. Dlatego wiczne istnieni, trwanie nie oznacza nieśmiertelności, a niesmiertelność Boga ma zupełnie inny wymiar/znaczenie. Więc od początku, choć to przecież bardzo proste:
śmierć ciała oznacza zakończenie wszelkich funkcji biologicznych, wszelkiej łączności ze światem materialnym,
śmierć ducha oznacza całkowity bądź brak jakichkolwiek funkcji duchowych, wszelkiej łączności/relacji z Bogiem, który jedynie ma nieśmiertelność, której udziela ludziom wszczepionym w Krzew Winny, dlatego jeśli Chrystus nie jest Bogiem, to nie w ogóle nie ma życia wiecznego dla ludzi (a wiemy przecież, że jest !!! "....A tak na zawsze już będziemy z Panem"). Zostawmy teraz świętych ST, żeby nie komplikować opisu. Człowiek martwy duchowo może mieć żywe ciało ("umarli grzebią umarłych"... "wdowa, która prowadzi rozwiązłe życie, już za życia umarła").
Jak i działa to w drugą stronę tzn., za życia można mieć żywot wieczny (duchową nieśmiertelność): "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto
słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz
przeszedł ze śmierci do żywota". "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam,
kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny". (Już TERAZ ma żywego ducha w sobie.) - inaczej mówiąc jego duch ożył przez usprawiedliwienie.
"DUCH JEST ŻYWY PRZEZ USPRAWIEDLIWIENIE", a duch nieusprawiedliwiony jest martwy, ale jest trwa. O ile umarłe ciało rozkłada się, martwy duch (tzn. niesprawiedliwy, nie przyłączony do Boga) nie rozpada się, bo nie może, jak byt duchowy nie może. Podobnie jak anioły czy demony. Nieskończone trwanie czegokolwiek nie oznacza nieśmiertelności - coś, co jest martwe nie może przecież umrzeć. To tak, jakbyś powiedział, że kamienie są nieśmiertelne, one po prostu trwają, duchy nieusprawiedliwione krwią JEzusa i nie zasilone nieśmiertelnością Jezusa-Boga, trwają, ale są martwe.
Funkcjonowanie duszy nie zmienia się ani w przypadku martwego ciała, ani martwego ducha. Czymkolwiek jest dusza to sama w sobie, bez ducha lub ciała, nie jest ani żywa, ani martwa. Dlatego śmierć ciała i śmierć ducha to dwa różne rodzaje śmierci.
Ponieważ Bóg jest duchem to duchowe funkcje są fundamentalne, pierwszorzędne, dlatego Paweł mówi o śmierci wierzących jako o śnie, choć wymiennie mówi o tych, "którzy umarli w Chrystusie". 1Tes. 4:14-16, Najpierw mówi 2 raz "zasnęli", a potem wyjaśnia, że chodzi o to, że "umarli w Chrystusie" - umarły ich ciałą, lecz duchem i duszą są z Panem, aż do Jego ponownego przyjścią i o tym, że "błogosławieni,któryz mają udział w pierwszym zmartwychwstaniu, nad nimi śmierć druga nie ma mocy". Choćby tutaj widać wyraźnie inny wymiar 'śmierci'. Ten sam wyraz zastosowany do ciała i ducha ma inne znaczenie: ciało po smierci rozpada się, a martwych duch istnieje, ale jest martwy -nie spełnia duchowych funkcji w sensie więzi z Bogiem, który ma niesmiertelność/żywot wieczny, bo z innymi martwymi duchami, demonami, kontaktuje się świetnie.