Skocz do zawartości


Colargol

Rejestracja: 2007-03-01
Poza forum Ostatnio: 2011-01-15, 22:11

Moje tematy

Biblijne wskrzeszenia - czyżby podmiany ciał?

2008-05-17, godz. 19:58

Takie spojrzenie na zagadnienie nasunęło mi się w związku z tym, że na rozwój bioorganizmów istnieje jedynie sposób programowego samobudowanania się jego, od najmniejszej pierwszej komórki, wraz z całym kompletem hromosomów. Zakładam też, że pierwszy człowiek Adam i Ewa, też byli uczynieni tą metodą, a później osadzeni w Edenie. To czy Bóg pierwszy rozwój zarodkowy przeprowadzał na Ziemi, czy poza Ziemią, ew w swoim świecie duchowym o innej materii, a następnie transformował "produkt" na Ziemię to pozostawiłbym poza dyskusją. Skupiłbym się na tym, że rozwój bioorganizmu inną metodą jest logicznie zbyt utrudniony, a nawet niemożliwy w współczesnym pojmowaniu. Plan nabudowywania się tkanek aż do gotowego produktu a zawarty w DNA jest rzeczywiście dopracowanym kompleksowym przez Boga projektem.
Dziś powszechnie też wiadomo, że komórki neuronowe, nie są w stanie długo pozostać sprawne bez podtrzymania obiegu substancji odżywczych do nich. Gdy ulegną w normalnej temperaturze obumarciu, szybko w kilka minut stają się już niezdatne do przywrócenia im normalnego funkcjonowania. Śmierć człowieka spowodowana jest właściwie trwałym uszkodzeniem mózgu. Dzieje się to b. szybko z chwilą np ustania krążenia krwi.
Jedyną powszechną alternatywą stosowaną w domyśle przez wielu ludzi, na zrozumienie biblijnych uzdrowień, a szczególnie powrotów z śmierci jest to, że Chrystus z pomocą aniołów dokonał czegoś naprawczego i spektakularnego w tkankach ludzkich, co spowodowało przywrócenie życia, ze stanu śmierci.
Ja natomiast skłoniłbym się do wyrażania innej hipotezy. Uważałbym ten zabieg naprawiania obumarłych tkanek neuronowych raczej za rzecz niemożliwą, natomiast w świetle działających innych zjawisk związanych z transformacjami telepotracyjnymi o których też "donosi" Biblia, mogłyby tu manifestować się inne metody.
Może przypomnijmy sobie o tych teleportacjach. Pojawiał się i znikał np Jezus Chrystus (Jn 20:19 i 20:26 oraz w Łk 24:31 i 24:36,37) Teleportował się też Filip (Dz 8:39,40). Przybywali "skądś" np aniołowie zapewne się teleportowali. Zaskakiwali np Daniela swoim przybyciem. Współcześnie też spotykamy się z doniesieniami o takich rzeczach. Bliskie spotkania III-go stopnia i zwązane z tym "dziury czasowe". Pojawienia się po powrotach z takich spotkań w innych miejscach.

Bóg dysponując więc tą technologią, mógł np zaplanawać parę epizodów uzdrowczych w ramach programowego przyjścia Chrystusa i odpowiednio wcześniej wychodować z boskich archiwów odpowiednio zamierzone osóby i to te, które potem będą zastępować np Łazarza, córkę Jaira, syna wdowy, Dorkas, Eutychusa i choćby np samego też Jezusa i to nawet w dwóch wersjach jako podobny i niepodobny, bo tak wynika z doniesień ewangielicznych. Raz go rozpoznawali, a raz nie. A dla Tomasza np exstra wersja z bliznami.
W stosownym czasie wystarczy przy pomocy służb anielskich pokierować wydarzeniami, oraz posłużyć się apostołami, którzy dostawali "głosy" z dziedziny niebiańskiej co mają robić w danym momencie. "Duch im podpowiadał" - jak mówi Biblia. Oficjalnie widoczni więc uzdrowicele odgrywali "epizody teatralne" dla ludzi i dla potomnych, a cała technologia wyprodukowania d...likatów, wyposażenia ich w pamięć trwałą tamtych podmienianych ludzi pozostała więc niezauważona. Po prostu Bogu musiało na tym zależeć, aby tego nie objaśniać aż tak szczegółowo, jak to się rzeczy mają.
Równie dobrze takie metody mogły być stosowane do samych też uzdrowień. Najbardziej typowe tu można by podać przywrócenie wzroku ślepemu od urodzenia poprzez oblepienie ich najpierw błotem.(Jana 9:1-41) Podmiana mogłaby być np zrobiona w momencie gdy delikwent był na drodze do sadzawki, gdzie miał obmyć te błotne zasłony. Jeden gość "wyteleportowany w kosmos", a następca klonowy z świadomością tamtego i z sprawnym wzrokiem, oraz systemem mózgowym współpracującym z zdrowymi oczami osadzony został w jego miejsce. Nalepiono by mu też błoto na zdrowe oczy, ale świadomość miałby tamtego co "odleciał w kosmos". Nad sadzawką Syloe zmywa sobie błoto, ale nie domyśli się tego, że teraz to będzie inny egzemplarz nie tylko oczu, ale i całego jego organizmu. Jezus nawet tu wyraził dobitne słowa, które są w zgodzie z taka interpretacją:
"Ani ten człowiek nie zgrzeszył, ani jego rodzice, lecz stało się to (tu w kontekście że był ślepy od urodzenia), żeby na nim jawnie się dokonały dzieła boże"
Po prostu w związku z tym ślepcem, na parę lat wcześniej Bóg zadbał o wychodowanie d...likata tej osoby, już oczywiście widzącej, aby w odpowiednim czasie jawnie dokonać tego spektakularnego epizodu.
Nie wnikam w szczegóły gdzie egzystował ten człowiek następca. Mógł być wytworzony technologią Adamową i egzystować gdzieś inkognito w świecie, a potem zateleportowany i podmieniona została na nim pamięć długotrwała tamtego ślepego od urodzenia.

Zastanawiałem się też, co by to mogła być za przyczyna, aby Bóg miał to tak skrywać, gdyby tak miały się właśnie te rzeczy. Pomyślmy, jak to by Chrystus objaśniał, że Jehowa uczynił następnego Łazarza parę lat temu, a teraz będzie on na miejsce tego co umarł. No i przyprowadziłby go do tych co byli pogrążeni w smutku po jego utracie. Jak miałby znów przekonywać ludzi, że to co ten nowy Łazarz wie to dokładnie to co wiedział tamten. Ileż to musieliby się jego znajomi konfrontować z nim aby się do tego przekonać? Trochę by im to zajęło czasu. Nie byłoby to więc takie wymowne i przekonywujące dla postronnych.
A jak trudno do nauki o takim życiu wiecznym byłoby przekonać faryzeuszy i saduceuszy, to pomyślmy tylko ile drwiących zarzutów stawiano by przy takich przywracaniach do życia, gdzie przyprowadzano by drugą identyczną osobę i twierdzono, że teraz ta jest tą samą osobą, tylko zmartwychwstałą.
To że wygląd się zgadza, to jeszcze o niczym nie świadczy gadaliby faryzeusze. Przecież to mogą być bliźniaki! Jak można publicznie udowodnić, że ich myśli i pamięć własna jest identyczna? To przecież jest niemożliwe, aby wówczas przekonać w jakiś sposób ludzi do nauki o zmartwychwstaniu, opowiadając o klonowaniach i wkładaniach engramów.
Choćby nawet Jehowa użył sakramentalnych zjawisk z wizualnie manifestującą się wymianą ludzi zmarłych na żywych nie przekonywałooby to już tak mocno do tego, że wraz z ta wymianą ciała występuje też wymiana świadomości. Nie byłoby to więc mocno przekonywującą lekcją. Lepiej więc było logicznie skrywać fakt wymiany ciała. Łatwiej jest przyjąć fakt że to będzie tak samo myśląca osoba, jeśli podniesie się ciało które zmarło, a nie to co wstąpiło zamiennie w miejsce tamtego co zeszło.
Co o tym myślicie? Wszyscy tu piszący indywidualiści religijni, filozofowie i Ś.J?

Dary Ducha Świętego: inna koncepcja

2008-04-24, godz. 19:20

Duch Święty czy dary ducha świętego to nic innego jak włożona nowa wiedza, dołożona do pamięci trwałej człowieka. Z definicji słowa duch, jest to pojęcie czegoś niewidzialnego co przyczynia się do wywoływania efektu tu "działanie człowieka". Czyli konkretnie działanie człowieka, oparte na własnych zasobach pamięciowych i osobistych decyzjach.
A że święty, to oznacza szczególny. Z definicji słowa święty, ma to być coś na szczególne specjalne zadania. Tu rozumieć należałoby, że również dlatego np. święty, bo ta część pamięci długotrwałej nadana została w nietypowy sposób przez zewnętrzne dołożenie, a nie zgromadzona przez proces nauczania. Więc np w sposób szczególny inny niż normalnie.
Pierwsi chrześcijanie otrzymali dzięki boskiej technologii doładowanie swoich pamięci trwałych, co określane było w pismach jako osiągnięcie daru Ducha Świętego. Sami też przez nakładanie rąk rozprzestrzeniali tę właściwość na innych. Nakładanie rąk w zasadzie nic nie robiło, ale za tym "szyldem" kryła się niewidzialna anielska współpraca, uruchamiająca przedsięwzięcie wzbogacenia pamięci trwałej delikwenta. Duch Święty, czyli dodatkowe informacje w postaci engramów do mózgu, mogły dotyczyć różnych spraw. Nie chodzi tylko o ekspesowe nauczenie języków obcych, ale również o nabycie wiedzy, która odsłaniała tyle wiedzy o boskich sprawach, ile Bóg chciał nadać wybranym ludziom. Przykładem jest tu Paweł, który w mig posiadł tyle wiedzy, że zaczął zadziwiać tych co go znali poprzednio.

Przypuszczalna budowa raju.

2007-11-06, godz. 02:02

Poznawszy ogólne zamierzenie Boga co do ludzi i ziemi możnaby wysnuć już teraz wizję jak by to mogło wyglądać to budowanie Nowej Ziemi.
Otóż można brać wiele aspektów życia na ziemi i rozważać przeróżne sprawy. Zaprowadzać może to nas do ciekawych wniosków. Można nawet snuć różne przypuszczenia, ale zawsze warto to korygować i odnosić do tego, jak by to Bóg właściwie rozwiązał. Trochę go znamy więc możnaby takie rozważania przeprowadzić.
Na początek rzucę parę głównych spraw wokó których możnaby wyłowić cały scenariusz zmian na ziemi w Nowym Świecie.
1. Co z mnogością języków.
2. Co z przemysłem.
3. Czy Bóg poda nam nowe lepsze rozwiązania techniczne, czy też sami to będziemy odkrywać.
4. Ja wyglądałaby praca w społeczeństwie wyspecjalizowanym.
5. Co z pożyciem seksualnym. Co dalej z małżeństwami w świetle zatrzymanej rozrodczości.
Może na początek wystarczy napewno jeszcze nasuną mi się dalsze tematy.

1-sza, 2-ga, .... n-ta śmierć?

2007-03-03, godz. 23:24

Co myślicie? Jak będzie w Raju na Ziemi gdy ktoś ulegnie śmiertelnemu wypadkowi? Wiadomo że chorób ma nie być, jakieś tam złamanie ręki, albo skaleczenie zagoi się, ale co z np poważnym upadkiem z wysokości, albo z totalnym zmasakrowaniem np jakimś urządzeniem przy pracy, albo śmiercią przy wybuchu jakiegoś gazu w urządzeniu itp.) Czy Jehowa będzie wzbudzał ponownie do życia w takich przypadkach?