Skocz do zawartości


kasia0303

Rejestracja: 2008-09-17
Poza forum Ostatnio: 2008-11-11, 23:07

Moje posty

W temacie: Walka z byłym

2008-11-11, godz. 23:05

I jeszcze jedno.

Czy uważasz że dla dziecka lepiej jest żyć w rozbitej rodzinie? Dorośli którzy wychowywali się w rozbitych rodzinach mają zdecydowanie częściej problemy psychiczne w dorosłym życiu niż dzieci wychowywane w pełnych rodzinach, a ponadto nie potrafią nawiązać trwałych związków.

Marku , w tym przypadku jest zupełnie odwrotnie. On wychowywał się w pełnej rodzinie , mama była z tatą po to żeby dzieci miały ojca. Nie szkodzi, że często w ich domu była przemoc, kłótnie. Doprowadziło to do tego, że teraz w zyciu dorosłym on ma problemy ze sobą. Czy teraz mam zrobić to samo co jego mama? być z nim aby dziecko było w rodzinie pełnej i pozwolić aby moja córka " siadła" psychicznie ? bo wtedy gdy pił miałam nadzieję na zmianę, teraz gdy widzę jego fanatyzm wiem, że nic nie poradzę. Oczywiście ŚJ których poznałam gdy byłam z nim na zebraniu odwracają głowę gdy mnie widzą na mieście czy w sklepie a jeden nawet gdy szedł naprzeciw mnie i mnie dojrzał gwałtownie skręcił i przeszedł na drugą stronę ulicy. No tak, jestem najgorszą jędzą. Chyba nie warto być dobrym i chcieć pomagać innym. Pozdrawiam

W temacie: Walka z byłym

2008-11-11, godz. 22:33

Witam wszystkich .
.

Jak dobrze zrozumiałem to żyłaś w konkubinacie z menelem który pił, zdradzał i nie dbał o ciebie siebie i o dziecko. Jakiś czas temu ten mężczyzna dorósł do obowiązków ojca i męża i chciał abyście byli przykładną rodziną tzn. (nie pije, dba o rodzinę, nie chodzi na dziwki itd.) ale tobie to nie odpowiada. To co będziesz teraz szukać innego menela dla którego ważniejsi będą koledzy, wódka itp. Bo z tego co piszesz nie chcesz żyć z człowiekiem który zajmuje się dzieckiem, dba o dom i rodzinę.

odeszła od niego nie wtedy kiedy ją bił, pił itd. tylko wtedy gdy zaczął się zmieniać na lepsze.


No cóż drogi Marku, po pierwsze nigdy mnie nie bił ( nie wiem skąd to wziąłeś). Po drugie : czy uważasz, że facet który mówi dziecku 4 letniemu o tym, że MA KOCHAC BOGA BARDZIEJ NIZ MAMUSIĘ i rzeczy typu : jak umrzemy to tylko tatuś będzie żył wiecznie , Ty nie - dorósł do obowiązków ojca? Gdy widzi, że dziecko płacze, pyta mnie czy ją nie zostawię dla Boga / - to jest normalne, że ciągle jej powtarza takie głupoty? owszem, zgadzam się - byłam z nim gdy był na pierwszy rzut oka gorszy ale tylko dlatego, że chciałam mu pomóc. Jest człowiekiem bardzo dobrze wykształconym, na wysokim stanowisku, inteligentnym - byłam pewna, że otrząśnie się i zmieni swoje postępowanie. Ja pochodzę z rodziny gdzie była miłość, bliskośc natomiast jego ojciec pił, bił itp. Godne podziwu jest to że z takiej rodziny ten chłopak bardzo wysoko zaszedł. Namawiałam go na wizyty u psychiatry czy psychologa - nie będąc lekarzem wiedziałam, że doznał krzywdy w dzieciństwie , nie miał wzorca rodziny i teraz sobie po prostu nie radzi. Najnormalniej w świecie chciałam mu pomóc, aby stał się dobrym ojcem i partnerem więc nie pisz mi że gustuję w jakichś menelach. To, że przestał chodzić na piwo było dla mnie ogromną radością . Ale teraz nie wiem co było lepsze - człowiek "rozrywkowy "czy fanatyk religijny. To co on gadał dziecku spowodowało to, że dziecko zaczęło się moczyć i zrobiła sie bardzo nerwowa. I rodziną wcale nie zaczął się zupełnie zajmować - gdy był w domu siedział pogrążony w Strażnicach, poza tym w dni kiedy wtedy były wyjscia na piwo teraz były wyjścia na zebrania więc i tak nadal byłam sama w domu. Mimo tego nadal próbowałam mu tłumaczyc ,że wciąz nie postępuje dobrze. Wtedy mnie wygonił bo stwierdził, że nie akceptuję jego religii. Nie jesteśmy razem juz pół roku. Sprawa w sądzie się odbyła, ma widzenia 2 razy w tygodniu i co druga sobota w mojej obecności. Jest mi go żal bo został sam - tylko ze swoim zborem. Przyznał mi rację, że nie potrafił rozgraniczyć wiary i rodziny , chce żebym wróciła- ale jest już za póżno. Moje dziecko przestało być nerwowe, ja tez powoli dochodzę do siebie. Dziękuję wszystkim za cenne informacje gdy weszłam tu po raz pierwszy. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

W temacie: Walka z byłym

2008-09-21, godz. 22:56

Świadkiem to on jeszcze nie jest i nie wiadomo czy wogóle będzie. ja osobiście wątpię. Wygląda mi to na słłomiany zapał, który może szybko się wypalić, a przedstawiono go tu jako przedstawiciela tej religii.


Hhhhhmmm. wydaje mi się, że jest już Świadkiem. Codziennie od jakiegos miesiąca jest widywany w garniturze pod swoim domem, zawsze czeka na niego kobieta. Nie wiem czy dobrze myślę, ale czy to znaczy, że już chodzi po domach? to może i mnie odwiedzi ;) rodzice by go ładnie "przywitali". Szkoda mi go ogromnie... Jak facet dorosły, bardzo dobrze wykształcony może tak dać się zmanipulować? Jak może dla wiary zniszczyć rodzinę? Rozmawiałam z kolegą, który nigdy nie był świadkiem, natomiast jego tato jest. Na moje stwierdzenie , że ten Bóg Jehowa jest bardzo okrutny i jakże zła jest ta religia odpowiedział: Ta religia i ten Bóg są dobrzy, to tylko ludzie doprowadzili do tego, że nazywamy ją sektą. Może i ma rację...
Prawnik powiedział, że jeśli chodzi o chęć zabierania dziecka na spotkania świadków to mamy wygraną w kieszeni. Czekam tylko na termin rozprawy...
Cieszę sie, że jest takie forum. Dzięki temu dowiedziałam się wielu rzeczy o których nie miałam pojęcia. Pozdrawiam i dziękuję

W temacie: Walka z byłym

2008-09-18, godz. 22:48

Jestem Wam wszystkim wdzięczna za zainteresowanie moim problemem, to budujące.
Najgorsze jest to, że to wszystko co piszecie czyli : że robi dziecku krzywdę itp ,tłumaczę jemu, natomiast on uważa, że jest odwrotnie. Ja krzywdzę dziecko bo nie pozwalam chodzić z nim na spotkania. Uważa, że już za dziecko wybrałam chrzcząc je. A przecież nawet jeśli będzie chciała być w innej religii gdy dorośnie, to jej nie przeszkodzi w niczym. Byłam z nim kiedyś 3 razy na zebraniu , nie dlatego że mnie to interesowało tylko dlatego, że żyłam z nim i uznałam, że "korona" mi z głowy nie spadnie. Podczas zebrania wyszłam do toalety i na korytarzu obcy mi pan zaproponował rozmowę. Zgodziłam się. Dosłownie zaatakował mnie - że może jednak skuszę się aby głębiej poznać tą religię bo co będzie czuł mój partner gdy przyjdzie armagedon, on będzie żył wiecznie a ja umrę i będzie na to patrzył. Paranoja. Mówił to z przerażeniem w oczach.

Dlaczego po prostu nie da mi spokoju? rozstaliśmy się, niech żyje swoim życiem a ja swoim. Zawsze powtarzał mi i kłócił się ze mną, że świadkowie nie zmuszają dzieci. To niech da naszemu dziecku możliwość wyboru jak dorośnie. Dlaczego chce teraz "lepić" 4 letnie nieświadome dziecko? Mam nadzieję, że trafię na normalnego sędziego lub sędzinę i skończy się to raz na zawsze. Dziękuję Wam jeszcze raz i gorąco wszystkich pozdrawiam.

W temacie: Walka z byłym

2008-09-18, godz. 11:40

Dziękuję Wam za te miłe słowa. Jutro idę do adwokata. Co do podania krwi pytałam kiedyś jego siostrę czy gdyby jej dzieci potrzebowały zgodziłaby się. Odpowiedziała że nigdy by na to nie zezwoliła, umarłyby i taka byłaby wola Jehowy. Włosy mi staneły na głowie z przerażenia. Więc wziąwszy pod uwagę jaki ogromny wpływ ma siostra na mojego byłego, on również nie zezwoliłby na to. Na szczęście nie jest moim mężem i nie musiałabym go pytac o zgodę. Jestem wstrząśnięta tym wszystkim co tu przeczytałam o świadkach. Daję rękę uciąć, że to pod ich namową wyrzucił nas z domu. Powiedział, że beze mnie i naszej córki może żyć natomiast bez Boga już nie. Gdy spytałam dlaczego to wszystko mi robił (zdrady, pijaństwo) odpowiedział, że ogarnęły go żądze za to, ze nie jest świadkiem. Siostra wciągała go powoli i w końcu mu się udało. Namówiłam go na wizytę u psychiatry jak jeszcze z nim byłam w kwietniu. Lekarz stwierdził, że powinien iść na terapię i ta religia wciąga go w doły. Ciągle mówił o armagedonie, był przygnębiony. Jest strasznie słaby psychicznie. Zadzwoniłam do jego siostry prosząc o pomoc, że rozpada sie nasz związek, żeby na razie go nie wciągała tylko namówiła na terapię a ona do mnie, że to ja mam problem z zaakceptowaniem tej religii i ona bedzie go wciągać tym bardziej bo tylko to mu pomoże. Stwierdziłam, że nie mam co walczyć z wiatrakami i nie wygram. Na drugi dzień po przyjściu z zebrania po prostu kazał mi się wyprowadzić. Jest mi z tym ciężko, chciałabym mieć normalną rodzinę i aby moje dziecko miało normalnego ojca ale niestety nie da się, nie z nim. Ta religia jest dla mnie sektą. Mam nadzieję, że kiedyś się otrząśnie i zrozumie ale będzie już za póżno. Teraz już nie chcę z nim być i mam spokojne sumienie, że zrobiłam wszystko aby to ratować - przegrałam. Mam jednak nadzieję, że szczęście się kiedyś do mnie uśmiechnie. Przede mną jeszcze walka w sądzie. Będę walczyć jak lwica:) Pozdrawiam Was serdecznie