- Forum Watchtower
- → Przeglądanie profilu: Tematy: kasia0303
kasia0303
Rejestracja: 2008-09-17Poza forum Ostatnio: 2008-11-11, 23:07
Community Stats
- Grupa: Członkowie
- Całość postów: 6
- Odwiedzin: 734
- Tytuł użytkownika: Początkujący (1-50)
- Wiek: Wiek nie został ustalony
- Data urodzenia: Data urodzin nie została podana
-
Płeć
Nie podano
User Tools
Moje tematy
Walka z byłym
2008-09-17, godz. 22:26
Na początek witam wszystkich serdecznie:) Od dłuższego czasu czytam to forum i wiele się dowiedziałam nowych rzeczy. Jednak problem mam nadal, może ktos był w podobnej sytuacji? Postaram się zwiężle. Byłam z facetem ponad 5 lat ; mamy 4 letnią córeczkę. Na szczęście ślubu nie mamy. Od początku ważniejsze były dla niego spotkania z kolegami. Praktycznie nie było tygodnia żeby nie był na piwie, zdarzało się że i 3 razy w tygodniu. Wracał o której chciał. Ja prosiłam, tłumaczyłam, krzyczałam, błagałam - on uważał, że ma ochotę wyjść i wyjdzie. Dzieckiem się praktycznie wogóle nie zajmował. Ja siedziałam po nocach gdy mała była chora, często on wtedy był w knajpie. Ani razu nie przeczytał jej bajki, nie uśpił, nie bawił się, nie chodził na spacery. Wszędzie ja sama . Dziecko kompletnie nie miało z nim żadnej więzi, zawsze tylko mama mama, nawet na godzinę nie chciała z nim zostać bo on nie umiał się nią zająć. Mało tego, wiem, że mnie zdradził nie raz. Nie pytajcie dlaczego z nim byłam. Miłość, wiara że się zmieni......nie wiem sama. Już gdy zaszłam w ciążę powiedział, że na chrzest nie przyjdzie, że on nie uznaje. (jego siostra jest świadkiem Jehowy). Byłam w szoku, ale ok, jakoś to poszło. Chrzest był bez niego. Dziwiło mnie to, że uznawał sobie ich niektóre zasady: święta, urodziny, imieniny itd wszystko na nie, natomiast pił, kłamał, zdradzał. Tak naprawdę sam nie wiedział w co wierzy. Nie mogłam mieć choinki w domu bo dom jest jego, nigdy nie uczestniczył w urodzinach moich i dziecka i tym podobnych imprezach. Wszędzie chodziłam sama. W styczniu tego roku zaczął chodzić na zebrania, przestał chodzic po knajpach. Cud !!! Tylko, że nie wiem co było lepsze. W lutym zaczął dziecku opowiadać głupoty, że Boga trzeba bardziej kochac niż rodziców. Mała płakała i pytała czy ją nie zostawię. Zaczął ją zabierać sporadycznie na spacery ale w sumie dalej się rodziną nie zajmował. Gdy był w domu zamykał się w pokoju i czytał Straznice po kilka godzin. Dalej się nie bawił z dzieckiem. Gdy po gadaniu głupot córce zrobił mi awanturę, że chce ją zabrać na zebranie - odeszłam. Po dwóch miesiącach rozmów i jego błagań o mój powrót- dałam szansę. Moim warunkiem było to, że zachowuje się normalnie i daje mi i dziecku spokój z zebraniami natomiast sam może sobie być świadkiem. Zgodził się, znów zamieszkaliśmy razem. W tym czasie podałam o alimenty i poszłam na ugodę. Po 2 tygodniach postawił mi warunek: albo z nim biorę ślub albo to koniec bo on chce się ochrzcić a nie może żyć w nieformalnym związku. Na nic moje tłumaczenia, nic nie docierało do niego. Po jakimś czasie gdy wrócił z pracy do domu spytał co tu jeszcze robię. Więc spakowałam siebie i dziecko i wróciłam znów do rodziców. Dziecko na wejściu spytało moją mamę dlaczego tatuś nas wygonił. Jestem u nich od 3 miesięcy. Nagle teraz po 4 latach przypomniał sobie o córce. bierze dziecko na spacer czy basen kiedy chce, nigdy nie robiłam mu problemów. Dzwonił czasem i już za 30 minut mógł przyjechac po małą. Gdy pytała zawsze mówiłam, że ja i on się kłóciliśmy i nie możemy razem mieszkać natomiast ją bardzo kocha. Miesiąc temu zaczął opowiadać dziecku, że to moja wina. Mała coraz częściej gadała o Bogu, pytała czasem takie rzeczy , że byłam w szoku. Mówiła że tatuś jej opowiada. Wzięłam go na stanowczą rozmowę. Zaznaczę, że ja do Kościoła nie biegam chociaż jestem wierzącą katoliczką i nie ciągam tam dziecka. Nastraszyłam go trochę i jakiś czas było ok. Nadal nie utrudniałam mu kontaktów z dzieckiem, brał ją kiedy chciał. Tydzień temu w sobotę powiedział, że bierze dziecko na działkę, dałam mu ją na pół dnia. Okazało się , że wziął ją na spotkanie świadków na świezym powietrzu. Wściekłam się. W tygodniu dałam mu dziecko 2 razy na godzinę koło mojego domu , w sobotę zabroniłam. Powiedziałam, że dam mu na spacer, a na spotkania żeby ją ciągał nie życzę sobie. Dzisiaj podał sprawę do sądu ( bo nie pozwoliłam jej iść na spotkanie świadków) o uregulowanie widzeń z dzieckiem. Zaśmiałam mu się w twarz i powiedziałam, że się tylko ośmieszy bo brał dziecko kiedy miał ochotę. Wierzcie mi, nie mam już sił. Chciałam z nim w zgodzie ale się nie da. Ma mózg tak wyprany, że nic nie dociera do niego. Jak z takim człowiekiem rozmawiać? Boję się, że sąd nie uwzględni mojej prośby aby widzenia były w mojej obecności, bo teraz juz dziecka samego mu nie dam. Czy od razu brać adwokata? I niech mi jeszcze powie ktoś, że ta religia jest dobra. Religia która pozwala na rozpad rodziny. Pozdrawiam
- Forum Watchtower
- → Przeglądanie profilu: Tematy: kasia0303
- Privacy Policy
- Regulamin ·