Skocz do zawartości


Gonzalo

Rejestracja: 2005-03-07
Poza forum Ostatnio: 2011-02-16, 19:32

Moje tematy

Zasady egzegezy wg ŚJ

2011-02-01, godz. 21:12

Punktem wyjścia dla tego tematu jest post Belszaccara z dyskusji z Janem Lewandowskim na temat zasadności modlenia się do Jezusa. Jednak sam przedmiot tamtej dyskusji jest dla mnie tylko tłem do pokazania charakterystycznych dla ŚJ sposobów traktowania Pisma oraz jego egzegezy.

Belszaccar7 pisze:

… sprawdzając ten fragment [mowa o J 14,12-14] okazuje się że w niektórych mss gr. nie ma tego wyrazu greckiego (mou) - 'mnie'. […]
Zatem jeżeli nie jest to jednoznaczne, wobec tego nie może to być dowodem samym w sobie jako takim na poparcie tej tezy 'poprosicie mnie'.

Dziwi mnie taki sposób myślenia u osoby wierzącej. Skoro Słowo Boże może brzmieć ‘tak’, a może i ‘siak’, a jedno z tych brzmień prowadzi do poważnego wypaczenia prawdziwej wiary, to ktoś, kto naraża wierzących na takie niebezpieczeństwo winien jest karygodnego zaniedbania. A tak się składa, że tym kimś jest Opatrzność (w tym wypadku raczej: Opaczność) Boża.
(Dla ŚJ to jednak żadna trudność. Jeżeli bowiem Zły zdołał usunąć z NT Tetragram, to kto nam zagwarantuje, że nie powstawiał tam zaimków, czy nawet całych ‘szatańskich wersetów’?)
Moim zdaniem, aby uniknąć zarzucania Bogu niedbalstwa, obydwie wersje mss należy uznać za wiążące.

Jedne teksty greckie podają tak, z kolei drugie inaczej, więc nie wiadomo po prostu i wówczas następnie w pierwszej kolejności decyduje tu zazwyczaj bezpośredni kontekst, potem inne miejsca traktujące o tym samym , a gdy i to nie pomoże to ostatecznie treść całej Biblii. No tak to się niestety dzieje gdy powstają tego typu trudności.

Myślę, że błędność tego rozumowania bierze się z pomieszania zasad egzegezy z krytyką tekstu. W egzegezie rzeczywiście jest tak, że werset niejasny tłumaczymy kontekstem bliższym, dalszym bądź analogią. Nie ma to jednak przełożenia na ustalanie brzmienia tekstu pierwotnego!
Z podobnym zjawiskiem faworyzowania egzegezy kosztem wierności przekładu mamy do czynienia w sytuacji, gdy jakiś werset jest wieloznaczny, ale jedno z tych znaczeń jest „nieortodoksyjne”. Wówczas PNŚ tłumaczy tak, aby ta wieloznaczność oryginału była niewidoczna dla czytelnika.

...pomocny okazuje się inny fragment z ew. Jana czy Mateusza, kiedy Jezus mówił 'o świątyni ciała swego, że ją sam wzniesie po zburzeniu'. Ale czy rzeczywiście po swojej śmierci sam ją wzniósł? No tak, bo tak pisze ktoś powie:
'Zburzcie tę świątynię, a ja w trzy dni ją wzniosę' (Jn 2:19).
'mam moc ją zburzyć i odbudować bo taki nakaz dostałem od Ojca'
I wielu w tym momencie podchwytuje tylko ten jeden fragment i tak uważa, natomiast prawda staje się już całkiem inna i klarowna, gdy się przeczyta werset z Dz 2r gdzie czytamy że: 'tego Jezusa zmartwychwzbudził Bóg' (Dz 2. 32).

Kolejny charakterystyczny przykład egzegezy ŚJ. Co zrobić z wersetem expressis verbis nieakceptowalnym? Znaleźć inny, który by go unieważnił! A jak to uzasadnić? Tak zwanym ‘kontekstem całej Biblii’!
Moim zdaniem, nie mamy tu wcale do czynienia z synchronizowaniem rozbieżnych wersetów, ale z dekretowaniem wyższości jednych nad drugimi. A mówiąc wprost: ze zwalczaniem jednych innymi. W omawianym przypadku Belszaccar7 nawet nie metaforyzuje wypowiedzi Jezusa. Jest ona „niejasna” i jako taka nieważna. Po prostu.

Innym typowym dla ŚJ sposobem argumentowania jest w zacytowanym fragmencie: „nie musi [to] koniecznie oznaczać, że…”. W praktyce wygląda to tak, że ŚJ najpierw wskazuje na wieloznaczność dyskutowanego wersetu, a już po kilku zdaniach uznaje za oczywiste, że jest to jedynie słuszna egzegeza.

(Anty)Katolicyzm

2006-12-11, godz. 11:43

Mam propozycję, aby stworzyć dział ‘(Anty)Katolicyzm’.
Wiem, że nie jest to forum o katolikach, ale biorąc pod uwagę rolę KK w ŚJ-owej wizji świata, to wydaje mi się to uzasadnione.
Ile jeszcze tematów zostanie rozwalonych pod tytułem ‘a niech mi katolicy udowodnią…’? Przecież to jakiś obłęd! Antykatolicyzm jest co najmniej drugą (jeśli nie pierwszą) naturą ŚJ. To jest fenomen sam w sobie.

"Greckie fantazje o kilku bogach"

2006-11-22, godz. 20:45

... koleiny platonskich rozmyslan i greckich fantazji... greckie fantazje o kilku bogach...

Czy mógłbyś rozwinąć te hasła?

Modalizm, tryteizm, homouzyjność

2006-11-21, godz. 17:40

Modalizm – pogląd, że Ojciec, Syn oraz Duch są tylko sposobami (=modusami) przejawiania się jedynego Boga tak, jak lód, ciecz i para są różnymi wersjami tej samej H2o.

Tryteizm – pogląd, że Ojciec, Syn oraz Duch są trzema różnymi, ale równymi Bogami.

Damianityzm – pogląd, że Ojciec, Syn oraz Duch razem składają się na jednego Boga.

Homouzyjność
'Homo' znaczy 'ten sam', a 'uzija' (taka jest wymowa greckiego 'ousia') to 'substancja', czyli każdy byt, konkret. Tak więc 'homouzyjność' to 'toż-samość', czyli identyczność numeryczna (a nie tylko jakościowa).
Termin jest w swojej etymologii bardzo modalistyczny i dlatego jeszcze przed Niceą został potępiony. Atanazy go wyegzorcyzmował i do niego wrócił.

Osoba
Jest terminem w dogmacie bardzo mylącym (co nie dziwi, bo pochodzi sprzed boecjańskiej definicji ‘osoby’, którą uznajemy za oczywistą). Oznacza to bardzo wąskie coś, dzięki czemu toż-sami ze sobą Ojciec, Syn i Duch mimo wszystko różnią się między sobą. Dziś nazwalibyśmy to raczej ‘jaźnią’ i to w bardzo wąskim rozumieniu tego słowa.

Hipostaza
Jest w dogmacie synonimem ‘osoby’. Brzmi z kolei bardzo modalistycznie, bo oznacza mniej więcej ‘konkretyzację pojęcia ogólnego’ (można by np. powiedzieć, że lód jest hipostazą H2o).

Byt, istota, natura
W dogmacie są synonimami oznaczającymi ‘ten sam byt’, chociaż w rozumieniu potocznym się różnią. Szczególnie często w dyskusjach (trynit)ariańskich poprzez naturę rozumie się nie ‘byt’, ale zestaw cech decydujących o przynależności gatunkowej. Nie jest to oczywiście błąd, ale trzeba mieć świadomość zmiany znaczenia tego pojęcia.

Komentarze, poprawki mile widziane.

System kastowy ŚJ

2006-11-09, godz. 21:14

Niech mi ktoś pomoże to zrozumieć: ile jest w strukturze teokratycznej klas i o jakich cechach-zadaniach?

Najpierw jest górna część klasy niewolnika, czyli kanał łączności z Niebiosami, potem niższa część klasy niewolnika, następnie ambitniejsza część drugich owiec (starsi itp., czyli ci, którzy w kwestiach sumienia wybierają opcje doskonalsze) a na samym dole mniej ambitna część drugich owiec. Tak?

No dobrze, a czy starszy wywodzący się z drugich owiec może przewodzić komuś z klasy niewolnika, który nie ma żadnego stanowiska?
A jeśli niewolnik został wybrany właśnie do zawiadywania czeladzią, to czy starszym może być druga owca?