Pismo nie mówi o Jeszui tylko jako o naszym bracie i nie jest to związek krwi lecz analogia.
Trochę dziwacznie mi to brzmi. Nie jest to związek krwi (aczkolwiek może być, gdyż wszyscy pochodzimy od tych samych rodziców i braterstwo nie musi się wiązać z tymi najbliższymi więzami krwi - Mt 23,8;Dz7,26; 1 Kor 6,5), ale w końcu mamy wspólnego Ojca (oczywiście innego rodzaju ojcostwo jest to w stosunku do nas i do Jezusa, ale jednak wspólne ojcostwo jest). Dlatego chyba nieporozumienie ze słowem "analogia".
Pismo mówi o Jeszui także jako o naszym Oblubieńcy i Mężu. Czy mam rozumieć z tego, że mam ożenić się ze swoim Bratem?
Jezus jest oblubieńcem kościoła, co miało służyć ukazaniu analogii wzajemnej miłości. Tymczasem w tym przypadku dyskutowaliśmy o Hbr 11, a ja wykazywałem przede wszystkim to, że nie masz mocnych podstaw do tego, aby wykazać takiej ojcowskiej relacji pomiędzy Jezusem, a nami. I tylko tyle. Możliwość zawsze będzie jakaś, ale przy braku mocnych podstaw, to będzie raczej niewiele warta dla kogoś, kto swoją naukę buduje wyłącznie w oparciu o Biblię. Po raz kolejny pokazałem następny punkt Twojej nauki opartej tylko na przypuszczeniu nie mającym mocnych podstaw i nic więcej. A niestety w Przypadku Jezusa nie znalazłem zaimków dzierżawczych wskazujących na to, że jesteśmy Jego dziećmi i/lub On jest naszym Ojcem.
Tak więc Mesjasz z pewnej perspektywy bycia współdziedzicem razem z nami Bożego Królestwa jest naszym Bratem, ale pod względem jego pierwszeństwa i roli nauczyciela i mistrza możemy mówić o nim jako o ojcu.
Ta. Była o tym mowa wyżej.
Czyli jednak jest ojcem, a przed chwilą twierdziłeś, że nie może bo jest naszym Bratem, jak to więc jest?
Trochę się dziwię, że nie zrozumiałeś. Dwaj bracia: Stefan i Franek. Stefan jest ojcem Kazika, a Franek ojcem Józka. Zarówno Stefan jak i franek są ojcami, ale Stefan jest bratem Franka (jakiegoś jego), ale nie jest jego ojcem, mimo iż Stefan ojcem jest. W tym przykładzie pokazałem, że jak ktoś jest ojcem, to nie musi byc dla nas ojcem. Dalej już nie kontynuuję tematu, bo nie ma po co.
Ja też nie bawię się w wynajdowanie antonimów. Pokazuję tylko prosty kontekst całego rozdziału. W Adamie ludzie umierają w Mesjaszu są ożywieni (i masz tu swoje zoopoieo).
Arturze, odwracasz kota ogonem. W tamtym przykładzie mi chodziło o coś innego. Jest różnica pomiędzy kontekstem całego rozdziału, a wymową danego zdania z tego fragmentu. Nie uważasz? Oczywiście pisze tam w kontekście, że w Adamie umieramy, ale to nie oznacza, że każde zdanie o tym pisze. W tym przytoczonym wersecie mowa jest o tym, że "Adam stał się osobą żyjącą", a nie, że "w Adamie wszyscy umieramy". I jest to skontrastowane do tego, że Jezus stał się Duchem ożywiającym. Ja tylko chciałem pokazać, że nie zawsze Paweł bawił się w takie precyzyjne antonimy, a co Ty żeś z tego zrobił?!? Włosy się jeżą! Ja chciałem pokazać, że nie zawsze w takich kontrastach mamy antonimy, co ukazał ten fragment (była tam jedynie gra słów).
Z Adama mamy śmiertelne, cielesne ciało. Z Mesjasza zmartwychwstałego mamy nieśmiertelne, duchowe ciało.
W tym kierunku idzie analogia i cała myśl fragmentu. Kiedy więc jest mowa o człowieku z nieba odnosi się to nie do wcielenia, o czym ten fragment wogóle nie mówi, ale do zmartwychwstania. Paweł uzywa tego samego obrazu w swoim drugim liscie. Pisze tam:
"pragnąc przyoblec się w domostwo nasze, które jest z nieba"
Tu się nie zgodzę. Św. Paweł posługuje się tym stwierdzeniem jako aksjomatem, co stanowi wstęp do analogii: Pierwszy człowiek wziął się z ziemi, a drugi wziął się z nieba. ten pierwszy człowiek jest skażony, więc nasz pierwszy (ziemski) człowiek znajduje się w swoim skażonym ciele. Drugi człowiek dla odmiany wziął się z nieba, co jest symbolem nieskazitelności, więc nasze uwielbione ciało będzie również nieskażone. Spójrzmy na najbliższy kontekst:
1 Kor. 15:47-49
47. Pierwszy człowiek jest z prochu ziemi, ziemski; drugi człowiek jest z nieba.
48. Jaki był ziemski człowiek, tacy są i ziemscy ludzie; jaki jest niebieski człowiek, tacy są i niebiescy.
Tutaj po tym Pawłowym aksjomacie mamy typową Pawłową analogię. Jacy są ziemscy ludzie, taki jest ziemski człowiek. Ziemia jest symbolem skażoności i takie jest nasze ziemskie ciało - skażone. Jacy są niebiescy ludzie (Chrystus), takie będzie nasze przyszłe ciało - nieskażone, gdyż taki jest niebieski człowiek.
49. Przeto jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak będziemy też nosili obraz niebieskiego człowieka.
(BW)
Werset 47 wyraźnie nawiązuje do pochodzenia tych dwóch kontrastów - Jezusa i Adama i używa to jako coś oczywistego, co stanowi wstęp do tejże analogii.
Tak jak pierwszy człowiek wziął sie z prochu ziemi , tak drugi człowiek po zmartwychwstaniu jest w duchowym, nieśmiertelnym ciele w jakim i my w przyszłości będziemy:
Widzisz... Pierwszą część zdania "Tak jak pierwszy człowiek wziął sie z prochu ziemi" potraktowałeś sobie dosłownie, a przy drugiej części zdania "drugi człowiek wziął się z nieba" postawiłeś sobie znak równości z tym zdaniem: "tak drugi człowiek po zmartwychwstaniu jest w duchowym, nieśmiertelnym ciele w jakim i my w przyszłości będziemy". Czy uważasz, że są one synonimiczne? To jest coś, co się nazywa życzeniową interpretacją. Przerobiłeś sobie to, co Ci nie pasowało jak tylko sobie chciałeś. W ten sposób każde pojedyncze zdanie przerobisz sobie na dowolny aspekt danego kontekstu.
"który przemieni znikome ciało nasze w postać podobną do uwielbionego ciała swego" Fil
To jest to, co pisał wcześniej Janek:
A co do J 6,61-62 to pewnie zaraz wymyśli, że "był" w tym tekście oznacza "był nim na ziemi", bo gdzieś tam wcześniej (może nawet kilka rozdziałów wcześniej, co to za problem) o tym była mowa. Dostawi też pewnie za jakimś anglosasem "he" po "był" w tym wersie i gotowe.
To jest mój ostatni wpis przed moim urlopem. Następny dopiero po 14, albo po 20 sierpnia. Sam nie wiem. Do zobaczenia.
Pozdrawiam