Pozdrawiam serdecznie wszystkich braci, oraz tych pozostałych- również tych krytycznych dyskutantów.
Można być gejem i ŚJ- sam jestem tego przykladem. Nie warto sie pieścić ze sobą i narzekać jakie to nasze życie jest smutne, a my - tacy biedni- no bo chciałoby się coś, czego nie można... Pewnie że się chce- ale w życiu zawsze trzeba wybierać. Albo- albo. Nawet heteryk wybiera żone (lub: kolega- kolege), i powinien pozostać jej wierny, tak jest również z zasadami moralnymi. Nikt w zborze nie jest "na siłe". Nikogo nie zamyka się w dyby- coby nie uciekł. Największym problemem może być poczucie samotności "w tłumie". Czasem trudno znaleźć prawdziwych przyjaciół, którzy zrozumieją i wesprzą gdy jest źle. Ale WARTO poszukać takich. Czasem to zajmuje LATA- tak jak mi zajęło. Latami wstydziłem się siebie, teraz mam w zborze nawet heteryckich kumpli którzy o mnie wiedzą, i nie tylko że nadal mnie lubią i wspierają, to i pożartujemy często razem (w odpowiedni sposó
z siebie nawzajem. Wesoło jest.
Jakoś nie przypominam sobie żeby wałkowano temat nienawisci do gejow. Owszem- ci starsi wiekiem ludzie mają skłonność do przesadyzmu, ale to sie dzieje nie tylko w "Jasnie Oświeconej".
Wszędzie można spotkać "intelektualne młotki" i "klamki"...
Apel do wszystkich przygnębionych młodych, i tych pozostałych, którzy czują się zagubieni, do wszystkich którzy cierpią w milczeniu, bo wstydzą się porozmawiać o problemie, nie potrafią siebie zaakceptować w zborze--- nie cierp w milczeniu. Nie odchodż od zboru w milczeniu. Nie rób tego zanim nie wykorzystasz wszystkich środków, żeby w zborze poczuć się lepiej- przez znalezienie przyjaciół i wsparcia do walki. To NAPRAWDE nie jest takie straszne- powiedziec o wszystkim komuś KTO CIĘ KOCHA i zna od lat- trzeba tylko wybrać czas i miejsce. A warto się zwierzyć. Ja powiedziałem starszym, powiedziałem wybranym przyjaciołom- korona mi z głowy nie spadła, większość z nich nie potrafi się wczuć do dzisiaj (wczuć się do końca) w to co przechodzę i czuję- ale są mi bliźsi niż wcześniej, i zawsze zainteresowani moim powodzeniem w życiu. Nie warto odchodzić od zboru BEZ SŁOWA. To tak jakbyś bardziej ufał ludziom z zewnątrz, tym którzy dopiero co pojawili się w Twoim życiu, niż tym, których ZNASZ OD LAT (często tak jest). Dlaczego tym których znamy od lat nie warto byłoby ZAUFAĆ??? Tu przecież chodzi o BARDZO POWAŻNĄ sprawę- można powiedzieć że gardłową- dlatego NIE ZADOWALAJ sie półśrodkami.
Dużo by pisać. Jak chcesz konstruktywnie pogadac i dowiedziec sie czegos wiecej (jak trwać, jak zaakceptować siebie, jak sobie pomóc) to napisz:
[email protected]
Odpowiem na wszystkie konstruktywne, szczere maile.
Każdy ma prawo wybory drogi. Ja tam nie potępiam ani jednych, ani nie reklamuję innej drogi.
Nie przeszkadzają mi osobiście ani tzw. "odstepcy" (uklon w strone "Forum" ;-) :-), ani ci tzw. wrogowie- każdy ma niezbywalne prawo do swojego punktu widzenia, ma prawo mnie nie lubić- co wcale nie oznacza że wbije mi nóż w plecy- podobnie ja nikomu noża w plecy nie wbijam, nawet jesli go nie lubię. Potrafię uśmiechnąć się na ulicy do każdego, i pomóc każdemu.
Mnie tam w zborze jest dobrze, nawet jeżeli jestem gejem. Kropka.
Robson
tak nawiasem mówiąc--- czasem najwięcej mają do powiedzenia na dany temat Ci, którzy na ten temat zupełnie nie mają pojęcia, ani personalnych doświadczeń...
ale... tak to w życiu zwykle bywa.... hehe.
Pozdro
Użytkownik friendforhelps edytował ten post 2008-10-09, godz. 15:45