Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika mihau

Odnotowano 285 pozycji dodanych przez mihau (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-01-15 )



Sort by                Order  

#120809 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-17, godz. 13:41 w Ogólne

Może i nie znają dobrze całej teologii, lecz mają tę przewagę nad wieloma teologami, że znają Boga w działaniu i doświadczają tego.


No właśnie, teologia ma wymiar teoretyczny - tak samo jak badanie pism. Oczywiście czytanie i dowiadywanie się tego i owego może być inspiracją. Jeśli jednak podchodzisz do tego ze złych pobudek, to cała sprawa obraca się przeciwko tobie.
Jakie to złe pobudki? Te dobre są oparte na miłości czyli budzą w nas pozytuwne uczucia. Te złe są oparte na strachu. Przykłady: bo przyjdzie Armagedon, wielki ucisk, obawy utraty wiary.
Jeśli boisz się utracic wiarę to znaczy że powinieneś pozwolić sobie jak najszybciej ją utracić gdyż nie tylko jest bezużyteczna ale jeszcze jest twoim więzieniem. To tak jak z napięciem. Uspokojenie przychodzi wtedy, kiedy puscisz napięcie. Nie możesztego zyskać kurczowo trzymając.


Kiedy jadąc samochodem przekroczysz dozwoloną prędkość i złapie cię na tym policja, czy też będziesz prowadził dysputy na temat koncepcji państwa, ustroju, panującego prawa, czy po prostu poniesiesz konsekwencje swojego wyboru szybkiej jazdy? A może zaczniesz krzyczeć, że to tyrania, że to ograniczanie twojej wolności itp. rzeczy?
Ja wcale nie mam ochoty dyskutować o koncepcji Boga, jedynie zwracam uwagę na bzdurę jaką jest nazywanie Boga tyranem przy założeniu, że ta osoba która tak czyni wie dlaczego Bóg jest nazywany Bogiem. A dyskutowanie o koncepcjach Boga należałoby zacząć od zdefiniowania pojęć jakimi chce się posługiwać w dyskusji chociażby z tego względu, aby nie pisać długich postów których i tak druga strona nie rozumie nie znając używanych pojęć.


No własnie, właśnie dlatego piszę, że tak zwane "poznawanie Boga" poprzez definiowanie i dyskusję pojęć prowadzi do tego o czym pisałem - do straty czasu i iluzorycznym poczuciu, że się jest lepszym, wybranym, ze się zna Boga, i że inni to go nie znają, tylko co najwyżej halycynują. Po prostu nie potrzebujemy Boga. Tak samo jek nie potrzebujemy się obawiać, że go stracimy. No, chyba że się całkowicie zafiksujemy na Biblii i na biblijnych lub nie biblijnych koncepcjach.



#120802 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-17, godz. 13:14 w Ogólne

Możemy postrzegać nasze życie jako duchowe w swej istocie. Podział na swieckie i duchowe jest sztuczny.
Zwykła prosta czynność może mieć wymiar duchowy i niepowtarzalny.
Interesuje nas to co duchowe, to co rzeczywiste, to co prawdziwe. Duchowe, a to nie znaczy religijne.
Zdajemy sobie sprawę, że koncepcje to... koncepcje. Mapy, obrazy rzeczywistości.
Jednak idąc przez życie zawsze idziemy z Bogiem i nawet jak o tym nie myślimy. Znaczy możemy, ale po co? Po prostu jesteśmy częscią procesu zwanego życiem i częścią czegoś głębszego. Nie próbujemy tego definiować bo wpadamy w kłótnie o słowa - zwłaszcza gdy nie daj Boże, staramy się nasze jedyne i słuszne poglądy sprzedawać innym. Oczywiście możemy, ale jeszcze moglibyśmy uwierzyć w to co wymysliliśmy. To i tak nie ma znaczenia.
Oczywiście w życiu musimy posługiwać się jakimiś poglądami - gdyż musimy nadawać sobie jakiś kierunek zależnie od tego, co sobie wybierzemy, co preferujemy. Poglądami niekoniecznie co do Boga, ale co do innych spraw. Jednak traktujemy to z dystansem. Dzięki temu samego siebie traktujemy z dystansem. Pogląd to pogląd, a nie jakaś jedyna i niepowtarzalna prawda. Dowód? Masz jakiś pogląd i twój bliźni ma inny pogląd. Zatem oboje musicie się mylić - choć w jakimś sensie oboje możecie mieć rację. Możliwe wreszcie, że pogublilście się w semantyce i nazywając to samo nieco inaczej nie możecie dojść do porozumienia. To wszystko koncepcje, a nie prawda. Do której dążymy bezwysiłkowo, sorry, w której żyjemy bezwysiłkowo, radośnie i fajnie, nie zawracając sobie głowy d...erelami. Czyli wniosek taki, że własne przekonania i prawdy traktujemy z dystansem. Kryterium jest takie, z czym mi się lepiej żyje? Co mnie czyni szczęśliwszym? Jeśli czuję głębokie szczęście i wolność - bynajmniej nie wynikające z zabijania ludzi jak tego chcą ci, którzy twierdzą że np. potrzebujemy specjalnego prawa aby się nie zabijać (10 przykazań).
Wolność polega na tym, że możemy się rozwijać, pogłębiać swoją wrażliwość, realizować cele, czerpać satysfakcję z życia w taki sposób w jaki chcemy, gdyż w ten sposób realizujemy najlepszą wizję samego siebie i czynimy świat i życie innych również lepszym. Jest to oczywiście jak najbardziej zgodne z wolą Bożą - abyśmy byli szczęśliwi i nie potrzebujemy do tego celu stosować. Nie przeszkadzamy Bogu, sobie i innym. Po prostu jesteśmy, żyjemy, jesteśmy wdzięczni za to co mamy i radość i chęć życia sobą, tym co robimy, tym jak żyjemy.



#120794 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-17, godz. 12:38 w Ogólne

I w ten sposób - jak dowodzi historia ludzkośći - sami komplikujemy sobie życie. Bo nie możemy poprzestać na małym ;)
Mamy jakiś tam osobisty kontakt z Bogiem. A może i tego nie odczuwamy, ale... boimy się tego i owego, chcemy to lub tamto, wreszcie wszyscy dookała w coś oczywiście wierzą, no to zaczynamy wierzyć i my. Zaczynamy wierzyć - ale nie doświadczać, nie przyżywać.
Czyli tą naturalną - albo i nie - więź z Absolutem, z Bogiem, ubieramy jak choinkę - do pierwotnego drzewka dodajemy bombki, świeczki, ozdóbki danej koncepcji - rozmaite wariacje na temat tego kim Bóg jest, co Bóg lubi, czego Bóg nie lubi, i czego Bóg chce. A potem spędzamy niesamowite ilości czasu i energii na debatach z ludzmi którzy jakościowo są tacy sami jak my tylko ubrali swoją choinkę w inną koncepcję. Nie, nie, nie - mówimy im. To jest złe drzewka przybranko. Tu, w Biblii jest opisane ( a dokładniej według naszej koncepcji zinterpretowane) jak należy ubierać tę choinkę! Znaczy, np jak należy oddawać cześć Bogu. Więc, nie widzimy lasu spoza drzew, i jak już pisałem Czesławie, zadajemy sobie złe pytania. To trochę ja z tym, że o gustach się nie dyskutuje. Jednak jesteśmy w niewoli przekonań i w niewoli przyzwyczajeń. Choć oczywiście mamy 'dobre' intencje. Chcemy wzmocnić swą wiarę, być wierni, zasłużyć. A zawodzimy na całej linii bez świadomości o tym. A jak pojawiają się nam jakieś wątpliwości to się modlimy o wzmocnienie naszej wiary. Obawiamy się podszeptów Szatana, walczymy z sobą i z własnym sumieniem, uciszamy własne wątpliwości. A prawda ma wyswobadzać a nie zniewalać, czyż nie?



#120789 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-17, godz. 12:12 w Ogólne

Raczej powiedziałbym, że ten wybór pomiędzy taką czy inną koncepcją Boga odzwierciedla stopien naszego zniewolenia. Ponieważ nie wybieramy Boga tylko koncepcję. Koncepcję Boga, ale wciąż tylko koncepcję. A więc nasze wyobrażenia oparte na takich czy innych słowach, rzecz narzuconą lub nauczaną w spadku po kimś innym. Sami do tego nie doszliśmy. To się nam nie objawiło. Po prostu doszliśmy do takiego wniosku - z takich czy innych względów, że tak trzeba, że jest to słuszne uwierzyć akurat w tą koncepcję. Możliwe, że z inną się nie spotkaliśmy. A więc staramy się zrealizować otrzymany przepis na spotkanie z boskością - choć częściej jednak chcemy sobie wyjednać łaski w tym świecie lub w przyszłym, i staramy się wierzyć, trzymać, być wiernym koncepcji - nie Bogu. I im bardziej staramy się tego trzymać, tym bardziej tego nie mamy i tym bardziej Bóg i przeżycie duchowe stają się dla nas obce. Bo my wiemy lepiej kim jest Bóg. Potrafimy go nazwać określić - w końcu mamy swoją koncepcję. W którą usilnie wierzymy, gdyż boimy się ją utracić. Koncepcję, nie Boga.



#120786 Homoseksualizm w zborze

Napisano przez mihau on 2009-06-17, godz. 11:58 w Seksualność

Raz mi starsi podczas komitetu powiedzieli - mojego komitetu, że nawet gdyby któś dwadzieścia lat temu popełnił wykroczenie, choćby ze swoją przyszłą żoną, to w momencie gdyby sprawa wyszła na jaw, to nawet po dwudziestu latach mieliby komitet. No co prawda może nie zostaliby wykluczeni - gdyby okazali skruchę. Jednak przy braku skruchy...



#120781 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-17, godz. 11:42 w Ogólne

O to właśnie chodzi w tym że mamy poglądy a więc to co sobie wyobrażamy i co komunikujemy za pomocą słów i myśli- mamy poglądy - z tym że okazuje się, że tak naprawdę to poglądy mają nas. Stajemy się ich niewolnikami i nie potrafimy wyjść poza daną płaszczyznę myślenia. Z Biblią to tak jak z młotkiem. Jeżeli jedynem narzędziem w twym ręku jest młotek, to każdy problem wydaje się być gwożdziem. I tak uderzamy się czasem wiele razy to tych samych paluchach. Chyba że jakoś losy życia i nasze doświadczenia nas skorygują.



#120778 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-17, godz. 10:51 w Ogólne

Nie idzmy aż tak daleko :)
Zatrzymajmy się na: Co ja proponuję? pamiętając cały czas o tym, że ja też nie mam racji. :)
Otóż wbrew pozororom nie jestem za pozbyciem się doświadczania Boga.
Nie jestem za pozbyciem się przeżyć duchowych.
Z tym że problem nie polega na doświadczaniu Boga/ boskości / czegoś większego od nas.
Problem polega na tym, że próbujemy nim zawładnąć. Że chcemy mieć, posiadać Boga i boimy się go stracić.
Co jest śmieszne, gdyż nie możemy go stracić (czyż pismo nie mówi że w nim poruszamy się i jesteśmy?) i nie możemy go posiąść i nie możemy go zrozumieć - chyba że w przebłysku, w drobnych chwilach jak to się mówi, łaski, i nie jest to doznanie na gruncie rozumu, jest to bardziej odczucie intuicyjne.
W takich chwilach dotykamy naszej - a może Boskiej,rzeczywistości - duchowej rzeczywistości.
Potem wracamy do codzienności, i tak jak indywidualnie i zbiorowo potrafimy, staramy się - zgodnie ze słowami Pisma - i ten kawałek ziemskiego doświadczenia uczynic sobie poddanym.
To w jaki sposób to robimy odzwierciedla dany czas historyczny i treści kulturowe którymi nasiąkliśmy.
Oczywiście nakaz czynienia ziemi sobie poddaną oznacza próbę wprowadzenia naszego ludzkiego porządku, ingerencji w świat przyrody. Ale dokonujemy również, metaforycznie mówiąc, ingerencji w świat ducha. W rzeczywistość powiedzmy sobie Boską. Która jednak, he, he, nie jest w taki sposób osiągalna. W rezultacie tworzymy ułudy i złudzenia.
A to w postaci dogmatów, prawd wiary i tak dalej. W jaki sposób? Osobiste doświadczenie duchowe, doświadczenie Boga powiedzmy, które - staramy się uczynić sobie poddanym. Powodem jest nasze ego - a to strach przed smiercią, potrzeba oparcia w czymś lub w kimś, potrzeby społeczne, gdyż z natury jesteśmy poniekąd istotami stadnymi, i tak dalej. Jak to czynimy? Przy pomocy słów. Słowa nie są rzeczywistością. Słowa są pojęciami, naszymi wyobrażeniami na temat rzeczywistości. Każdy ma zresztą swoje wyobrażenia i jeśli dwoje ludzi powie samochód, to najprawdobodobniej każdy z nich nieco inaczej sobie ten swój wymyślony samochód wyobraża.
Tak czy owak, próbujemy nazwać - a przez to uczynić sobie poddanym dane zjawisko, dostępnym nam. Czyż nie pamiętacie, że to co nie ma imienia, nie istnieje? ;)
Problem polega na tym, że mapa nie jest rzeczywistością. Nasze mapy rzeczywistości - najrozmaitsze: wiary, ideologie, filozofie, religie, swięte pisma i tak dalej - wszystkie one nie są rzeczywistością tylko jej takim czy innym wyobrazeniem. W rezultacie pragnąc zdobyć Boga na własność - i odebrać prawa do niego innym - zwykle tylko dlatego że są od nas trochę inni, mają nieco inne zwyczaje - to w rezultacie kończymy z ręką w nocniku.
Wydaje nam się że posiedliśmy Boga - a jednak nie jesteśmy wolni. Jesteśmy zniewoleni. Zaczarowani. Zamknięci w ramach jakiejś jednej koncepcji. Na przykład, przepraszam za określenie - zrobieni w Biblię. Zamiast otworzyć się na Boga, zamykamy się na niego w ramach swych własnych, wąskich koncepcji. Zamykamy się w ramach stworzonych wyobrażen. Które być może niektóre powstały w wyniku autentycznych duchowych doświadczeń. Ale te doświadczenia są udziałem wszystkich ludzi na całym swiecie, gdyż Bóg nikogo nie wyróznia i każdy może go na swój sposób doświadczać nawet w zwykłej codzienności i niekoniecznie robiąc z tego wielkie halo. Jednak będąc pod wpływem religijnych sztywnych koncepcji nie dajemy sobie na to szansy, gdyż 'my wiemy lepiej' gdzie jest Bóg. Jesteśmy uwiedzeni przez słowa, jesteśmy uwiedzeni przez własną logikę. Wyobrażamy sobie że znamy Boga ale swymi uczynkami temu przeczymy.
Proszę sobie powtórzyć podstawowe punkty.



#120724 Black Red White - sukces ŚJ

Napisano przez mihau on 2009-06-16, godz. 18:34 w Nowości z kraju i zagranicy

W ogóle nie rozumiem tego wątku. Co to ma do rzeczy? A to już 8 strona tego tematu.



#120718 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-16, godz. 17:31 w Ogólne

Czesiek, wydaje mi się, że to nie jest tak jak myślisz w tym kontekście.
Napisałeś, że nazwanie Boga tyranem jest głupotą ponieważ "tyranem może być osoba która zdobyła pełnię władzy wbrew prawu, i sprawuje ją dla dobra społeczeństwa lub ze szkodą dla społeczeństwa, czyli może być dobrym lub złym władcą.
Bóg jako stwórca ma wszelkie prawo do swojego stworzenia"

Otóż wydaje mi się (zakładając że w ten sposób scharakteryzowana postać Boga, jako Stwórcy i Prawodawcy istnieje), to dając on ludziom prawo wolności wyboru pozbył się on tym samym swego prawa co do nich - co do ludzi. Jak teraz może ich karać za dokonywane wybory, na które sam im pozwolił?
W myśl tego, Bóg oczywiście i jak najbardziej jest Tyranem, gdyż gwałci prawo które sam nadał, karząc ludzi za dokonywanie 'nie tego co trzeba' wyboru.


Nikt nie odpowiada, a więc sam skomentuję, dopóki jeszcze się tu udzielam.
Rzecz pierwsza.
Jeśli nie można sensownie rozwiązać danej sprawy, to znaczy zwykle, że mamy błędne założenia i stawiamy sobie błędne pytania. Przykładem jest tytułowe pytanie tego tematu.
Co należy zrobić? Zmienić założenia, zmienić ogląd, znaleźć szerszą perspektywę, dojrzeć daną kwestię w szerszej perspektywie. Nie chodzi tu o znalezienie za i przeciw - chodzi o porzucenie myślenia albo - albo i znalezienia takiego sposobu widzenia problemu, żeby... na przykład zniknął.
W gruncie rzeczy trzeba zmienić nastawienie.
Ludzie przestają być Katolikami, przestają być Świadkami. Ale nic jakościowo się nie zmienia w dziedzinie ich wyobrażeń religijnych. Przesuwają się poziomo, po tej samej płaszczyźnie tych samych gatunkowo problemów.
Trzeba dokonać zmiany pionowej w myśleniu, wejść szczebel wyżej, albo zrobić krok do tyłu, aby dostrzec las spomiędzy drzew. Inaczej błąkamy się, potykamy się o pytania typu czy Bóg jest okrutny albo czy Biblia pochodzi od Boga, albo czy istnieje Bóg, albo czy świadkowie są jedyną prawdziwą religią.
A to wszystko to po prostu przykłady tego, jak często w życiu zadajemy sobie błędne pytania.
W wyniku tego np. albo całkowicie odrzucamy wiarę, całkowicie dajemy się jej uwieść, ograniczamy nasze horyzonty i przez co zawsze czynimy nasze życie uboższym.
A właśnie, czy ktoś kiedyś próbował np. jednocześnie wierzyć i nie wierzyć w Boga? :) Uznawać Biblię ale jej jednocześnie nie uznawać?
Nie, to też chyba złe pytanie.
Ale skąd się bierze ta skłonność do posiadania racji, do przekonania, że się wie i wierzy najlepiej i skąd to przekonanie, że dla Boga to istotne kto z was ma rację? Choć prawda jest taka, że żadne z Was nie ma racji.
I oczywiście, jednocześnie, w jakimś tam wąskim sensie, wszyscy macie jakąś tam rację. W pewnym sensie.



#120712 Homoseksualizm w zborze

Napisano przez mihau on 2009-06-16, godz. 16:22 w Seksualność

Zajmij się sobą i własnym życiem, a nie tym jak komuś zaszkodzić.
I zastanów się nad swoim tchórzostwem i brakiem zasad etycznych.
Jeszcze rozumiem, gdyby coś takiego powiedział Świadek, albo przedstawiciel jakiejś innej, wstecznej, zmanipulowanej i sfanatyzowanej grupy, sekty, Młodzieży Wszechpolskiej, ale ty?!



#120709 Homoseksualizm w zborze

Napisano przez mihau on 2009-06-16, godz. 16:03 w Seksualność

Jak wczoraj wspomniałem odwiedziłem to forum po blisko trzyletniej przerwie, trochę z ciekawości, jak sprawy się mają. I przyznam, że jestem lekko rozczarowany, chociaż nie miałem zbyt wysokich oczekiwań. Właśnie wykasowałem to czym jestem lekko rozczarowany, aby nie być oceniającym gdyż każdy w sumie żyje tak jak potrafi najlepiej.

Co ciebie, poruszony, inicjatorze tego tematu, to twój przypadek jednak ruszę, gdyż to co piszesz, jest niesmaczne.
Jakie są twoje intencje? Co chcesz osiągnąć i z jakich powodów?
Jak rozumiem, sam nie utożsamiając się z wierzeniami Świadków, chcesz złożyć anonimowy donos na członka własnej rodziny i przypuszczalnie zrujnować lub utrudnić mu życie. Sam przy tym pozostając w cieniu.
Myślę, że twoja postawa jest bardziej niemoralna niż postawa tego na kogo chcesz donieść i że poszanowanie cudzego życia i cudzej prywatności jest ci obce.



#120680 Żyjąc rok zgodnie z Bibią

Napisano przez mihau on 2009-06-16, godz. 11:02 w Ogólne

Tak, TED jest naprawdę świetne i lubię te krótkie przemówienia oglądać, jednak oglądam zwykle po angielsku; nie sądziłem że skecz Julii Sweeney został już przetłumaczony.
No to mała próbka ewolucjonizmu w kontekście: uroczy, seksowny, słodki:
http://www.ted.com/t...weet_funny.html



#120603 Byli Świadkowie Jehowy - obecnie ateiści

Napisano przez mihau on 2009-06-15, godz. 17:24 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Tak, dostałem przed chwilą wiadomość od moderatora, że system automatycznie kropkuje popularne wulgaryzmy. Czyżby czas zacząć używać wulgaryzmów tych niepopularnych? ;) Tylko tak sobie żartuję... psia.kość! ;)
Uświadomiłem sobie, że minęły trzy lata od moich ostatnich - sprzed trzech lat - komentarzy. I coś wydaje mi się, że tym razem też za długo nie zabawię gdyż mam inne sprawy. I też nie chcę się oglądać do tyłu, tylko orkę uprawiać do przodu. ;) Ponieważ jednak poświęciłem świadkom kawałek mojego młodego życia, więc czemu nie, jak ktoś chce, to mogę się spotkać czy porozmawiać, na pewno znajdą się wspólne tematy. Nie mam problemów w rozmawianiu i z ex i ze świadkami. Choć do tej pory właściwie nie spotkałem żadnych exów. Trochę to dziwne, bo kiedy odwiedzam moje rodzinne miasto Kraków - na co dzień przebywam w UK - to jakoś mam wrażenie że ci pojedyńczy świadkowie których widuję od czasu do czasu - wliczając w to moją rodzinę, nie mają obecnie problemu z rozmawianiem ze mną i nawet sami tego chcą. Inna sprawa że już od dawna nie myślę o sobie w kategoriach 'wykluczony', poza tym jestem świadomy, że to ja mam dużo do zaoferowania w rozmowie - gdy ktoś tego chce. Wykluczenie? - ich problem. Generalnie jednak, w ciągu tych minionych lat sporadycznie raz czy dwa zdarzyło się abym gdzieś trafił przypadkiem na głoszących głosicieli czy po prostu na swiadków i nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Widocznie już się wyleczyłem. Może to po prostu świat jest taki duży? W przeciwieństwie do swiatka świadków? :)



#120597 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-15, godz. 16:48 w Ogólne

Czesiek, wydaje mi się, że to nie jest tak jak myślisz w tym kontekście.
Napisałeś, że nazwanie Boga tyranem jest głupotą ponieważ "tyranem może być osoba która zdobyła pełnię władzy wbrew prawu, i sprawuje ją dla dobra społeczeństwa lub ze szkodą dla społeczeństwa, czyli może być dobrym lub złym władcą.
Bóg jako stwórca ma wszelkie prawo do swojego stworzenia"

Otóż wydaje mi się (zakładając że w ten sposób scharakteryzowana postać Boga, jako Stwórcy i Prawodawcy istnieje), to dając on ludziom prawo wolności wyboru pozbył się on tym samym swego prawa co do nich - co do ludzi. Jak teraz może ich karać za dokonywane wybory, na które sam im pozwolił?
W myśl tego, Bóg oczywiście i jak najbardziej jest Tyranem, gdyż gwałci prawo które sam nadał, karząc ludzi za dokonywanie 'nie tego co trzeba' wyboru.



#120595 Byli Świadkowie Jehowy - obecnie ateiści

Napisano przez mihau on 2009-06-15, godz. 16:28 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Cieszę się, że się odłączyłam, że była to moja decyzja, że ruszyłam wtedy pełną parą naprzód. Nie wyobrażam sobie zostać wykopana z sekty i błagać o powrót :/ Dla mnie to najgorsza z możliwych opcji.


No to full szacun.
Spalenie za sobą mostów powoduje automatycznie, że - jak mówił Jezus, "nie oglądamy się za sobą" podczas orki.
Jednak absolutnie nie oceniam tych, którzy się na taki drastyczny krok nie decydują. To bardzo osobista decyzja.

:D Och, byłem pewien, że napisałem pełnymi czterema literami słowo du... hm, pupy, ale widzę, że moderator już mi to środkowe literki wykropkował. Cóż za godny uwagi profesjonalizm!



#120590 Byli Świadkowie Jehowy - obecnie ateiści

Napisano przez mihau on 2009-06-15, godz. 15:56 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

To kwestia wyboru.
Problem w tym, że nie zawsze jest to wybór uświadomiony.
To kwestia rozdzwięku.
Problem w tym, że istnieje rozdźwięk pomiędzy tym co myślimy, że chcemy, a tym, co chcemy, i tym, co mówimy sobie i innym, że chcemy.
Bardzo możliwe, że najlepsze dla nas byłoby to czego nie chcemy, albo to czego nawet nie jesteśmy w stanie sobie pomyśleć.
To kwestia umiejętności wchodzenia w takie role - i takie postawy! - które są korzystne dla nas.
To kwestia zatem świadomego skupiania uwagi na tym na czym chcemy się skupiać, a nie bezwolnego i bezrefleksyjnego - a więc transowego - przyswajania wątpliwych treści. Jeśli mamy wątpliwości - a więc strach - a jest on współcześnie raczej złym doradcą, to najczęściej boimy się tego czego nie znamy. Przełamać się, wyjść z utartych nawyków działania nie jest łatwo - ale trzeba. Dlatego wykluczenie uważam za dobrą rzecz. Jeśli zostałeś wykluczony, to dostałeś pomoc, bodzieć i szansę do zmiany. Jeśli jednak uważasz, że zabrali ci cukierek, i że fajnie ci było na tym ideologicznym, biblijnym poziomie mentalnym (bo innego poziomu nie poznałeś) i chcesz tam wrócić, albo chcesz tylko znaleść tego samego poziomu namiastkę lub jego substytut, to mówiąc kolokwialnie dajesz d...y i nie rozwijasz się, nie wychodzisz poza poza to, co jest ci znane. Nadal jesteś niewolnikiem. Co wtedy robisz? Przyłączasz się, albo uprawiasz antydziałalność, albo znajdujesz sobie inną grupę religijną do której się dołączasz. To co robisz nie ma znaczenia, gdyż nadal poruszasz się po tej samej płaszczyżnie w tym samym poziomie.
Nie mówię, że jest to złe - chyba że sam tak myślisz. Możesz swe chęci tłumaczyć chęcią pomagania albo uchronienia innych, albo że Bóg tego chce (jakby czegoś od ciebie on potrzebował), nieważne, nie potrafisz znaleźć innego celu w życiu i twe życie nadal jest przez taką czy inną ideologię religijną określane. Jęśli w to nie wierzysz, to jeszcze gorzej, gdyż męczysz się, grasz, udajesz, a to powoduje, że czujesz, że oniżyłeś swoje standardy, że żyjesz w niezgodzie z samym sobą że twoje życie tak naprawdę definiuje strach co zrobią i co pomyślą sobie inni.
Oczywiście, jeśli przestaniesz się liczyć z ich zdaniem musisz liczyć się z konsekwencjami. Dlatego odpowiedzialność za siebie oznacza, że to ty podejmujesz decyzje za siebie i ponosisz ich konsekwencje. Nie ma co obwiniać innych czy nawet organizacji. Obwiniając i zrzucając uwagę na innych pozbawiasz samego siebie tej ważnej cechy jaką jest odpowiedzialność za samego siebie.
Co o tym myślicie?



#120585 Byli Świadkowie Jehowy - obecnie ateiści

Napisano przez mihau on 2009-06-15, godz. 14:50 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Widzicie, większość problemów które ludzie mają w kontekście wiary, przekonań i poglądów polega na tym, że to nie ludzie mają poglądy, tylko poglądy mają ludzi.
A ponieważ ludzie odczuwają opory przed zmianą i mają skłonność do obracania się wokół tego co jest im znane - (a ile to już lat po odejściu od Organizacji wciąż jeszcze sprawami organizacji żyjesz?) to dlatego choć niby odeszli, to sercem i umysłem są wciąż w temacie. Co ich ogranicza i definiuje.
Nazwiesz się ateistą, wierzącym takim i owakim - to wszystko są etykietki, słowa które cię definiują a więc ograniczają.
Zabawne, ale to przemyślenie przyszło do mnie w poczekalni gabinetu dentystycznego kiedy przeglądałem tzw. kobiecą prasę. Był tam wywiad z jakąś aktorką która stwierdziła, że ona zawsze unika szufladkowania, gdyż to ogranicza.
Definiując się jako wierzący/niewierzący, Świadek/ex Świadek, katolik/protestant, nie wiem, mechanik/księgowy itd coś uwypuklasz i czemuś zaprzeczasz. Zaczynasz postrzegać się w danym kontekście. Dokonujesz zróżnicowania - jest to potrzebne dla twego ego. Dodasz do tego jeszcze inne słowa np dobry, mocny, silny, słaby, itd i już jeszcze bardziej wchodzisz w daną rolę i przyjmując na siebie dane specyfikacje, mówiąc po prostu samoprogramując się na określone postrzeganie samego siebie.



#120533 Żyjąc rok zgodnie z Bibią

Napisano przez mihau on 2009-06-15, godz. 02:45 w Ogólne

Hej, mały prezencik dla forumowiczów :)
Arnold Jacobs opowiada o swoim eksperymencie życia przez rok zgodnie ze WSZYSTKIMI zasadami Biblii. Do jakich doszedł wniosków i czego się nauczył? Jest też wzmianka o Świadkach Jehowy, a całość aż skrzy humorem. Polecam.

http://www.ted.com/t...biblically.html



#120527 Pomoc dla byłych ŚJ

Napisano przez mihau on 2009-06-15, godz. 00:17 w Grupa Wsparcia

hej, byłaM, pomoc to dobra rzecz, ale jeśli jakiejś specjalistycznej pomocy nie możesz znaleźć to i tak jesteś w stanie pomóc samej sobie. Założenie jest takie, że jeśli coś Cię spotyka/spotkało, to jesteś jak najbardziej w stanie poradzić sobie z daną sytuacją.
Co bym zasugerował, to wygadanie się komuś. W gruncie rzeczy chodzi tylko o to, aby ktoś wysłuchał. Można bezpiecznie zadzwonić pod jakiś telefon zaufania. Jeśli są dobrze wyszkoleni, to wysłuchają bez podawania rozwiązań i porad, natomiast przez to, że wysłuchają, i przez odpowiednio zadawane pytania sprawią, że sama dojdziesz do swoich wewnętrznych zasobów, dasz ujście emocjonalnemu napięciu - wygadasz się, i zaczniesz dostrzegać sprawę w lepszych barwach. Chodzi o to, aby przejść z pozycji ofiary na pozycję kogoś odpowiedzialnego za swój własny stan wewnętrzny.
Polecam także zaglądać na blog Zenforest gdzie jest mnóstwo interesujących materiałów które mogą w rozmaity sposób pomóc i to nie tylko w samej depresji ale także w innych sprawach związanych ze sferą ducha. http://zenforest.wordpress.com/
Pozdrawiam



#120526 CZY BÓG JEST OKRUTNY?

Napisano przez mihau on 2009-06-14, godz. 23:59 w Ogólne

Hej, trudno mi się wypowiadać na temat okrucieństwa Boga, jednak okrucieństwo w Biblii, a zatem biblijnego Boga, to fakt. Co najmniej jest fakt literacki odzwierciedlający tło historycznej zmiany od plemiennej mentalności koczowników do osiadłego i teokratycznego narodu wybranego.
Właśnie niedawno czytałem bardzo ciekawą interpretację postaci Mojżesza (a z punktu widzenia osoby religijnej w kntekście Biblii - postaci biblijnego Boga) w książce Stefana Opary pt. "Tyrania złudzeń. Studia z filozofii polityki".
Na marginesie, książka bardzo ciekawa, sam początek nieco nużący i uczelniany, ale potem jest ciekawa jazda na temat właśnie Mojżesza oraz (osobno) mentalności Polaków.
W skrócie, Mojżesz to gość, który niezależnie od jego korzeni etnicznych był kulturowo egipcjaninem możliwe że pod wpływem monoteistycznych idei Echnatona http://pl.wikipedia.org/wiki/Echnaton
Jego egipskie korzenie tłumaczą jego problemy językow i dlaczego potrzebował Aarona jako tłumacza.
Dalej, w ineresującym nas temacie jest opis brutalnej konsekwencji z jaką Mojżesz działał mając na celu podbój Kaananu przy pomocy grupy szczepów przekształconych pod jego ręką w karną, zmilitaryzowaną siłę.
Autor podaje interesujące przykłady w jaki sposób Mojżesz radził sobie z opozycją wewnętrzną przy pomocy teokratycznego terroru, mordów i czystek (Korach, Abiram i wielu innych, zmuszanie do zabijania członków własnej rodziny) i brutalnej ingerencji we wszystkie sfery życia grupy (prawo Mojżeszowe - kary śmierci za nieprzestrzeganie sabatu, itd.)
Także ciekawa interpretacja dotycząca samych podbojów i radzenia sobie z innymi niewygodnymi ludzmi (np. tajemnicze zgony np. defetystycznych wywiadowców).
A wszystko to w imię i z powołaniem się na Boga. No to jeśli istnieje Bóg Biblii to jest on za to odpowiedzialny.



#120521 Uchwycić ten nieuchwytny moment

Napisano przez mihau on 2009-06-14, godz. 22:57 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

O już z powrotem na starych śmieciach z moim starym awatarkiem z Japonii - zdjęcie zrobione na wyspie Miyajima.
Zauważyliście, jakich tu mamy miłych i uczynnych moderatorów zawsze z ręką na pulsie? Dzięki, jb. :)



#62214 ZABAWA

Napisano przez mihau on 2007-05-08, godz. 07:58 w Humor

Niestety nie mam takich informacji, a szkoda.......

Osoba pode mną cieszy się życiem każdego dnia.


Naturalnie, ze tak.

Osoba pode mną lubi platki owsiane.



#62199 Sytuacje z życia i zamykanie ust SJ

Napisano przez mihau on 2007-05-07, godz. 21:55 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

A dlaczego chcesz niszczyc wiare cioci?
Czlowiek z reguly wierzy w to, w co chce wierzyc.
Rzadko sie zdarza, aby ktos kogos przekonal podczas teologicznej dyskusji - no, SJ udaje sie to niekiedy, ale czesto chodzi o wypelnienie jakiejs pustki w zyciu, a nie o prawde.
Statystycznie ciocia ma wieksze szanse przekonac Cie do SJ niz ty ciocie do... jakiejs innej opcji.
Odnosnie pytania, nic sobie specjalnego nie przypominam.
Acha, podczas wymiany biblijnych argumentow pamietaj, ze Biblia, czy prawda jest mieczem obosiecznym.
Mam na mysli to, ze znajdzie ona droge do czulych miejsc zarowno katolika jak i swiadka.
Roznica jest taka, ze statystycznie swiadek jest lepiej przygotowany do dyskusji.



#48264 Wizje świętych

Napisano przez mihau on 2007-01-04, godz. 15:21 w Ogólne

Rozmaite objawienia to element wystepujacy w kazdej kulturze. W podejsciu integralnym zaproponowanym przez Kena Wilbera, psychoterapia i duchowosc lacza sie, duchowosc jest naturalnym przedluzeniem psychoterapii. Obie te sfery doswiadczen ludzkich mozna podzielic na rozmaite poziomy. Co wiecej, czlowiek moze znajdowac sie na pewnym poziomie rozwoju, a jednak moze miewac doswiadczenia z innych, wyzszych poziomow - np podczas snu, lub doswiadczajac tzw doswiadczen szczytowych. Doswiadczenia te nastepnie sa przekazywane innym za pomoca dostepnego aparatu pojeciowego jakim dysponuje dana osoba (czyli przede wszystkim kontekst kulturowy). Dlatego np. rozmaite przezycia mistyczne sa co do sedna takie same (niezaleznie od religii), jednak rozne jesli chodzi o forme. Ponadto rowniez, jak dowodzi Ken Wilber, daja sie uszeregowac, a rozwoj polega na przechodzeniu z jednego etapu na nastepny, przy czym, aby nastapilo przejscie, konieczne jest, aby zmiany nabraly charakteru stalego (swiadome narzedzie ku temu stanowi medytacja). I tak mamy obszary:

1) Czuciowo-ruchowy; 2) Emocjonalno-seksualny; 3) Magiczny; 4) Mityczny; 5) Racjonalny; 6) Wizja-logika (centaur) – brama do fazy transpersonalnej.
7) Nadpsychiczny (niski-subtelny) – początek transpersonalnych, ponadindywidualnych, duchowych obszarów. Doswiadczanie zjawisk paranormalnych (doświadczenie wyjścia z ciała, widzenie aury, jasnowidzenie, psychokinezę i inne tego rodzaju doświadczenia i zdolności). Jaźń przekracza cały psychofizyczny organizm z jego racjonalną myślą i percepcją zmysłową. Często występuje tutaj doznanie silnej mistycznej jedności z całym grubym obszarem – obszarem natury, Gają, Duszą Świata. Dom mistycyzmu natury.
8) Subtelny (wysoki-subtelny) – obszar religijnej intuicji i inspiracji, oświecających doświadczeń, ekstatycznych uczuć, wizji archetypowych bogów i bogiń, przewodników i aniołów. Najbardziej charakterystyczne dla tego obszaru duchowego są wizje archetypowych niebiańskich istot ucieleśniających cechy, które stanowią część naszej najgłębszej istoty. Kontemplując te istoty budzimy te same cechy w swojej świadomości. Poziom subtelny to dom mistycyzmu bóstwa.
9) Przyczynowy (niski-przyczynowy) – na tym obszarze jednostka nie postrzega już archetypowych bóstw, lecz niejako cofa się do siebie. Odkrywa, że liczni bogowie świata subtelnego emanują z jednego Boga. Mistyk wypełniony jest tutaj błogością, mądrością i współczuciem, oraz jednoczy się z Bogiem. Nasza własna Jaźń ukazana jest tu jako ów najwyższy Bóg. Świadomość przekształca się, uzyskując wyższe utożsamienie z tą Promiennością.
Przyczynowy (wysoki-przyczynowy) – wnikając głębiej w istotę Jaźni mistyk odkrywa bezforemność. Na tym poziomie następuje tak pełne przekroczenie wszystkich przejawionych form, że nie muszą się już one pojawiać lub powstawać w świadomości. Jest to całkowita transcendencja i wyzwolenie w Bezforemną Świadomość. Poza Świadomością Jako Taką nie ma tu żadnego „ja”, Boga, podmiotów ani przedmiotów. Źródło Świadka. Dom mistycyzmu bezforemnego.
10) Niedualny – wewnętrzna podróż nie dobiegła jeszcze końca. Po tych niezwykle wzniosłych i subtelnych stanach świadomości następuje wielki odwrót. Na wszystkich etapach, aż do tego punktu mistyk niejako wycofuje się coraz głębiej w siebie, póki świadomość nie osiągnie Podstawy Istnienia, która okazuje się podstawą wszystkiego. Świadomość rusza teraz ponownie na zewnątrz, ku światłu, ponieważ mistyk już wie, że wszystko, co istnieje zawsze było tą Podstawą. Stan niedualny nie jest zatem stanem poza innymi stanami, nie jest to szczególny stan, lecz raczej takość wszystkich stanów. Oto najwyższy stan Oświecenia, zwany również sahadźa samadhi („spontaniczne oświecenie”), stan turija – ostateczna Jedność, w której wszystkie rzeczy i zdarzenia pozostając całkowicie odrębne i różne, są tylko Jednym (Visser, str. 109).

Co ciekawe, na kazdym z tych etapow cos moze pojsc nie tak, gdyz gdziekolwiek następuje rozwój, tam istnieje również możliwość rozwoju patologicznego, nie tylko w obszarze personalnym, ale również w obszarze transpersonalnym.
Na każdym etapie czy poziomie ja staje w obliczu różnych zadań.
Rozwój ja zależy od tego, jak sobie z nimi poradzi.
By rozwój mógł postępować, ja musi opuścić niższy etap, przestać się z nim utożsamiać, po to, by zrobić miejsce dla nowego, wyższego etapu.
Innymi słowy, musi odciąć się od niższego etapu, utożsamić z wyższym, a potem zintegrować wyższy etap z niższym.
W tym sensie duchowosc jest postrzegana jako rodzaj terapii.

Poziom nadpsychiczny jest pierwszym etapem praktyki duchowej, zwanym również Ścieżką Joginów. Pierwsze doświadczenia duchowe, będące rezultatem medytacji lub pojawiające się spontanicznie, mogą prowadzić do „inflacji” ego ponieważ dana osoba nie panuje nad duchową siłą i uważa siebie za kogoś niezwykle ważnego. Może też być niezrównoważona ponieważ ciało i dusza nie są w wystarczającym stopniu zintegrowane. Może ponadto żywić przekonanie, że duchowości i codziennego życia nie da się połączyć. Jako remedium zaleca się tutaj zharmonizowanie życie wewnętrznego z życiem zewnętrznym, wprowadzenie medytacji do codziennego życia i wzmacnianie dobrego zdrowia fizycznego i psychicznego.

Poziom subtelny to środkowy etap praktyki duchowej, zwany również Ścieżką Świętych. Dana osoba doświadcza Jaźni jako czegoś ponad lub poza sobą, a następnie uczy się utożsamiać z nią. Może jednak wzbraniać się przed Światłem i lgnąć do swojej osobowości, albo może nadmiernie zatopić się w Świetle i utknąć na tym poziomie (zwane jest to również kompleksem Wisznu). Należy unikać obu tych zakłóceń równowagi. Zaleca się tutaj kontynuowanie praktyki medytacji aż pojawi się stabilność.

Poziom przyczynowy to zaawansowany poziom praktyki duchowej, zwany również Ścieżką Mędrców. Patologia na tym poziomie wyraża się na dwa różne sposoby: dana osoba nadal lgnie do pojęcia odrębnej Jaźni (niezdolność odróżnienia) lub zatapia się w Pustce i nie powraca (niezdolność do integracji). Taka osoba musi zrozumieć, że nie trzeba uciekać od Formy, żeby móc doświadczyć Pustki. Jeśli tego dokona, ujrzy Formę jako wyraz Pustki.
Stad tez prawdziwe ja jest nazywane Swiadkiem.

Na dowolnym etapie lub poziomie rozwoju człowiek ma dostęp do pełnego spektrum świadomości. Nawet zwyczajny stan śnienia daje nam pewien rodzaj dostępu do stanów duszy, a stan głębokiego snu, będąc obszarem całkowitej bezforemności daje nam pewien rodzaj dostępu do przyczynowego Ducha. Istnieją również tak zwane doświadczenia szczytowe, w których na jawie można doświadczyć przez krótki czas naturalnych stanów świadomości nadpsychicznej, subtelnej, przyczynowej lub niedualnej. Jednak aby mogło dojść do trwałego rozwoju, te czasowe stany muszą stać się trwałymi cechami. Stany medytacyjne dochodzą do tych wyższych obszarów świadomie i na dłuższy czas.

na podst i/lub przekopiowane z http://www.wilber.pl...religijnosc.htm



#46965 JAK POZNAĆ PRAWDĘ

Napisano przez mihau on 2006-12-26, godz. 19:05 w Oceń forum

Idea niemożliwa do spełnienia ale świetna jak o cel determinujący konstruktywną rozmowę i poznawanie nowych argumentów.
Ale gdybyśmy mieli zacząć to trzeba by było zrobic z naszego umysłu coś w rodzaju "tabula rasa". Chcecie rozmawiać o interpretacji Biblii, ale najpierw by trzeba zacząc czy jest ona prawda. Chcecie rozmawiać o naturze Boga, ale czy on istnieje? Zeby rozmawaic o prawdzie najpierw trzeba przestać sobie wmawiac ze coś nią jest bo my tak chcemy. Np boimy się śmierci (podśwadomie) i faktu całkowitego naszego unicestwienia po śmierci więc wmawiamy sobie że istnieje dusza nieśmiertelna.
Albo chcemu robic co nbam się podoba więc wmawiamy sobie że Boga i odpowiedzialności za czyny posmierci nie ma...
W psychologii jest zasada że ludzie łatwiej zapamietuja i przyjmują do wiadomosci argumenty które są zgodne z ich światopoglądem a inne odrzucają...

Pomyślcie np dlaczego nigdy nie dojdziecie do consensu w sprawie Trójcy...
Czy ktoś z was pomyslał że moze dlatego nie mozecie się przekonac bo żadna ze stron nie ma w rękach dowodu swojej racji. Jeśli nie ma dowodu to i nie moze udowodnić że ma racje. Troche to łopatologiczne ale trudne do uświadomienia sobie...
A moze w kwestii Trójcy istnieje inne rozwiązanie które nikomu nie przyszło do głowy... A te o które walczycie sa fałszywe...

Ciezko ustalić prawdę nie znając wszystkich danych... To jak narysowanie mapy świata przez jakiegoś starozytnego naukowca. Nie mając wiedzy o odkryciach geograficznych, albo nie mając do dyspozycji satelity, nigdy nie dojdzie do prawdy, czego by nie narysował zawsze się pomyli, chocby nie wiadomo jakim był mózgiem... ;)

Kiedyś 99,9999999999% ludzi uważało że ziemia jest płaska. Ale czy to była prawda...? Prawdy nie da się ustalic przez głosowanie...


I nad tym postem Krisa warto pomyslec, chocby z uwagi na to, ile niejeden nas wklada lub wkladal energii w udowadnianie innym i sobie swojej prawdy.