Batalia toczy się o to, jaką decyzję podejmie syn i to jego decyzja jest rozstrzygająca i dla sądu i dla rodziców.
Dokładnie, to jest sedno sprawy i to spędze Kerk sen z oczu.
Ona nie ma przecież zamiaru syna do niczego zmuszać. Chłopak sam wybiera. I jest rozdarty. Ma już rozum i widzi, że matka kocha go ponad wszystko i jest dobrą, odpwiedzialną osobą, a ojciec to kawał drania, do tego jego nowa rodzina chłopca praktycznie nie akceptuje.
Problem w tym, że silna organizacja ŚJ, z którą jest związany, wywiera na niego naciski, wykorzystując słabe punkty w jego psychice i systemie wartości (które sama wytworzyła w procesie indoktrynacji!). Manipuluje nim. Sugeruje, że matka nie może być dobra, skoro jest odstępcą. To jest, jak dla mnie, istota "sektowości" tej organizacji.
Po takiej rozmowie ze starszyzną chłopak wraca podłamany, płacze i nawet nie wyobrażam sobie co się dzieje w jego głowie. Cierpi, a przyczyną tych cierpień są m.in. działania sekty.
A matka i wiele i jednak tak niewiele może zrobić - nie może organizacji krytykować, bo to odwrtony efekt. Może tylko okazywać mu miłość i przyjaźń. Ale (na dzień dzisiejszy) to paradoksalnie poglębia jego rozdarcie - bo miałby chłopak łatwiejszą decyzję, gdyby to matka była jednostą złą i zdemoralizowaną, a nie ojciec. Wszystko by się zgadzało z naukami sekty. Ale w rzeczywistości jest odwrotnie, co się w chyba jeszcze w głowie biednej, młodej ofiary sekty nie mieści.
Sorry, dla mnie to nie jest religia. Nawet abstrahując od ich tendencyjnych przekrętów w interpretacji Piśma Świętego (z perfidnymi przekłamaniami w tłumaczeniu) - to jest sekta, która indoktrynuje, manipuluje i krzywdzi ludzi - psychicznie, duchowo, a także w wymierze rodzinnym. A robi to w bardzo sprytny, przemyślany, długofalowy sposób. Powinni tego zabronić.
latet
Użytkownik latet edytował ten post 2006-12-06, godz. 14:57