Nadal jednak nie rozumiem pewnych rzeczy. Większość osób negujących bóstwo Jezusa twierdzi,że jest On aniołem (potężnym stworzeniem duchowym). Moim zdaniem nie jest to pogląd zgodny z Pismem Św.Wydaje mi się,że wystarczająco wyraźnie zostało ukazane to, iż nie jest jednym z aniołów.A skoro nie jest nim to kim?
Można zacząć od tego - co rozumiemy pod pojęciem 'anioł'. Jeśli 'anioł' to po prostu nazwa istoty duchowej, która miała swój początek, to tak - Jezus jest aniołem. Samo jednak słowo anioł (
angelos) znaczy posłaniec - i to prawda, że Jezus jest większy od wszystkich aniołów. On nie jest tylko 'duchem na posyłki' (Hebr 1:7), ale Bóg powierzył mu władzę nad wszystkim (1 Kor 15:27). Nie rozumiem dlaczego, ktoś kto jest stworzeniem, staje się nagle
tylko stworzeniem. Przecież jest on Pierworodnym, Bóg dał mu wszystko. Bóg ustanowił go naszym Panem, Władcą. Więc w określonym rozumieniu on jest naszym Bogiem (bogiem). Hebr 1:3 mówi, że jest 'dokładnym obrazem samej istoty Boga'. Ja jako antytrynitarianin nie odmawiam Jezusowi jego bóstwa. Po prostu nie uważam, że jest tym samym Bogiem co jego Ojciec, uważam, że jest Bogiem (bogiem) w pełni odrębnym od swojego Ojca, a wszystko co mój Pan posiada otrzymał z kolei od swojego Boga.
Czy ogrom miłości do ludzi polega na poświęceniu jednego ze swoich stworzeń?Ta sprawa nie daje mi spokoju.Przepraszam,ale nie widzę tu miłości.Wydaje mi się,że miłość "na miarę" Boga polega na czymś zupełnie innym. Czyż największym, dowodem miłości nie byłoby poświęcenie samego siebie za innych?
Ciekawe pytania Swiatlo, nie wiem jednak czy sama trynitarna koncepcja Boga rozwiazuje ten problem. Czy można mówić o bezgranicznej miłości
Ojca jeśli to nie Ojciec, ale
Syn oddał swoje życie? Czy można mówić o bezgranicznej miłości Boga Syna, jeśli wskrzesił on sam siebie z martwych? W jakim sensie umarł, jesli żył aby móc dokonać wskrzeszenia? Czy na krzyżu umarł Bóg czy człowiek?
Instynktownie może nam się wydawać, że większa miłość musi istnieć wtedy, kiedy oddajemy własne życie, a nie kogoś kogo bardzo kochamy. Ale niekoniecznie tak musi być - szczególnie jeśli rozpatrujemy sytuacje z innej formy życia - Bóg nie jest człowiekiem, trwa wiecznie. Jeśli poświęca najcenniejszą dla niego rzecz - dlaczego nie miałaby to być najwyższa forma miłości?
Bóg poświęcił kogoś kogo nieskończenie kochał, komu dał życie, któremu zamierzał 'dać wszystko'. Nie czynił tego wbrew swojemu Synowi, bo ten dobrowolnie przyszedł na ziemię i też z miłości do ludzi oddał swoje życie (Ap 1:5-6; Prz 8:31).
No i przede wszystkim taka jest definicja miłości Boga do ludzi w Biblii. Miłość Boga nie objawiła się przez to, że On oddał
swoje życie, ale tym że oddał swojego Syna. To nie jest wymysł antytrynitarian - Jana 3:16 - „
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne." Bóg nie oddał siebie, lecz swojego Syna. To jest dowodem Jego miłości - i jeśli tak mówi Biblia, to to mi wystarczy. Nie będę kwestionował miłości Boga na tej podstawie (a jeśli byłbym trynitarianinem, to nie kwestionowałbym miłości pozostałych "Osób" Trójcy, które nie oddały swojego życia).
Pozdrawiam