osobiście uważam, że jest to wpływ autorytetu na podświadomość, potęga sugestii
jest to kwestia WIARY danej jednostki
wpływ autosugestii na psychikę człowieka
To co w takim razie jest cudem? Cud nie musi być nadprzyrodzony (vide: narodziny Jana Chrzciciela). Uzdrowienia paralityka z NT też można tłumaczyć podświadomością, autosugestią itp. i będzie to prawda. Uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok też odbyło się dzięki jej wierze. Dlatego wszystkie te zdania, które napisałeś są prawdziwe. Ale uwierz, że przy tym wszystkim Bóg był obecny. To Bóg tak to z'organizował, że autorytet JP2 zadziałał tak na chłopaka, że wyszedł z depresji. Cudom nie muszą towarzyszyć fajerwerki, ale i tak dzieją się za sprawą Boga.
Zgadzam się cudom nie muszą towarzyszyć fajerwerki, a nawet chyba nie powinny. Zresztą cuda dzieją się każdego dnia. Największym z tych cudów z całą pewnością jest poczęcie człowieka. To niesamowite, że z maleńkiej komórki powstają tak piękne istotny jak my ludzie.
Jeśli jednak chodzi o cuda nowotestamentowe, czy też te starotestamentowe (Mojżesz) to wyróźniają się one nadnaturalnością. Rozdzieleniu morza przez Mojżesza nie można nadać wymiaru jedynie wiary, czy autosugestii. Potrzebna była moc Boża, aby tego dokonać. Podobnie ze wskrzeszeniem Łazarza.
Uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok też odbyło się dzięki jej wierze. Dlatego wszystkie te zdania, które napisałeś są prawdziwe. Ale uwierz, że przy tym wszystkim Bóg był obecny. To Bóg tak to z'organizował, że autorytet JP2 zadziałał tak na chłopaka, że wyszedł z depresji.
Nie zaprzeczam, że Bóg to tak zorganizował, że JPII uleczył tego chłopca, ponieważ niezbadane są ścieszki Pana, a jego drogi nie są naszymi drogami.
Jednak dla ciebie jako katolika każdy cud będzie pochodził od Boga. I zresztą dziwne by było gdybyś tak nie twierdził. Ale co w takim razie powiedzieć o cudach opisanych przez joginów? Np. w książce Max Freedom Longa "Magia cudów" oraz Yoganandy "Autobiografia Jogina" również jest opisanych wiele cudów. Między innymi takie jak lewitacja, latanie, znikanie, wskrzeszanie umarłych. I co o tym sądzić? To są cuda? Tu też zadziałała moc Boża? czy może szatana? czy raczej to schizofrenia? a może coś innego?
Widziałeś kiedyś kogoś kto sobie lewituje, fruwa, czy znika? Ja nie, ale są ludzie którzy wierzą w takie rzeczy. Czy wierzysz w takie rzeczy? Nie wiem. Ja tobie nie zabraniam, ani żadnemu innemu człowiekowi. Ale wiem jedno. Ważniejsze od wiary w cuda i w natchnienie ludzi jest wiara w Pana Jezusa i w jego ofiarę. A wierzyć w Pana Jezusa to żyć, strać się żyć według mierników, które on wyznaczył.
Pismo mówi nie każdej NATCHNIONEJ wypowiedzi wierzcie. Ty uwierzysz każdej katolickiej, ponieważ jesteś katolikiem i z całego serca będziesz przekonany, że wydarzyło się gdzieś zmartwychwstanie przy udziale Matki Boskiej (o ile dobrze zrozumiałem). Ja katolikiem nie jestem, a osobą która próbuje mieć jak najlepsze stosunki z Bogiem, dlatego też mam bardzo duży dystans do cudów czy to katolickich, hinduskich, czy buddyjskich.
Poczekam na "Pana aż przyjdzie i objawi wszystko".
Ej, nie możesz zakładać własnego, jedoosobowego Kościoła. Jezus zostawił apostołów w wieczerniku na WSPÓLNEJ modlitwie, a przecież każdy mógł się modlić w swoim własnym domku.
I tak i nie. Apostoł Paweł pisał o sumieniu. O "trenowaniu" własnego sumienia oraz wsłuchiwaniu się w nie. Mi moje sumienie na dziś czas nie pozwala na przyłączenie się do żadnej religii, ponieważ w każdej widzę więcej filozofii niż miłości do bliźniego. Ci którzy nie kochają bliźniego swego, którego widzą nie mogą mówić, że kochają Boga, którego nie widzą, prawda?
Historia sług Bożych pokazuje, że byli oni niejednokrotnie osamotnieni, jak np. Eliasz. Historia pierwszych chrześcijan, czy nawet współczesna historia misjonarzy pokazuje, że niejedokrotnie byli oni zmuszani do samotności, poprzez np. uwięzienie. Dlatego podkreślam bardzo ważne jest wyrobienie sobie bardzo dobrej społeczności z Bogiem ponieważ w więzieniu w jakimś ustroju totalitarnym nikt nie pozwoli chrześcijaninowi na odprawianie mszy, zebrania, czy pójść do spowiedzi, choćby nawet do psychologa, aby uspokoić myśli.
Haael myślę, że w miarę wyraźnie wypowiedziałem swoje zdanie. Nie jest moim celem przekonanie ciebie do moich poglądów. Każdy powinien żyć w zgodzie z własnym sumieniem, a reszta spraw, czy tego chcemy czy nie wyjaśni się podczas Sądu Ostatecznego.
pzdr.