Jeżeli przedstawiciel mediów lub prawnik reprezentujący oskarżonego skontaktuje się ze starszymi, to starsi nie powinni przekazywać żadnych informacji dotyczących sprawy czy potwierdzać faktu komitetu sądowniczego.
Czyżby zachęta do kłamstwa? W sumie mogą też milczeć albo powiedzieć, że nie mogą udzielać informacji na ten temat.
Dalej mowa o towarzyszącej temu poufności, co (jak się tam wyjaśnia) może być ułatwieniem dla tych, którzy szukają pomocy starszych – dzięki poufności nie muszą się obawiać, że ich słowa zostaną później ujawnione.
A co w odniesieniu do tych którzy nie szukają pomocy starszych i wbrew ich woli są zapraszani na komitet i na nim osądzani? Czy ktoś kto sam zgłosiłby się o pomoc do starszych wystąpiłby na drogę sądową? Znowu widać standardowy schemat - muszą tak odpowiedzieć, aby ukryć ważne szczegóły sprawy i własne niegodziwe intencje. Fachowo się to nazywa utrudnianiem śledztwa i jest to karalne.
W sprawach sądowniczych, gdzie oskarżony grozi samobójstwem, najlepszym dla komitetu będzie zawieszenie przesłuchania, by skoncentrować się na pomocy takiej osobie w odzyskaniu równowagi.
To chyba nowość, bo wcześniej nie oglądano się na jakiekolwiek efekty uboczne komitetu. Szkoda, że nie dodano do tego matek których zgrzeszyły zachodząc w nieślubną ciążę a traumatyczne przeżycia związane z komitetem mogą stanowić zagrożenie dla życia dziecka (np. poronienie).
Jednocześnie starsi mają zapewnić taką osobę (zważywszy na jej stan – najlepiej dzień czy dwa dni później), że komitet pragnie udzielić jej pomocy.
Nie, komitet nie pragnie jej udzielić pomocy. Pragnie przywołać ją do porządku albo wykluczyć. Mogliby nazywać rzeczy po imieniu zamiast mydlić oczy współwyznawcom tą swoją "pomocą". Na moim komitecie też zapewniano mnie, że nie chcą mnie wykluczać, że jestem ich kochanym bratem itp. Co za bzdury. Gdyby rzeczywiście chcieli mi pomóc to by szukali innych rozwiązań lub zostawiliby tę sprawę w rękach Boga.
Inne wskazówki dotyczą pisemnego zaproszenia na komitet sądowniczy – takie zaproszenie można skierować, jeżeli nie uda się przekazać zaproszenia ustnie. W kontekście tej sprawy zaznaczono, by poufnych informacji nie pozostawiać na automatycznej sekretarce, poczcie głosowej czy nie kierować przez e-mail.
Czyli już nie muszą łazić przez pół roku czy rok za oskarżonym. Wystarczy, że wyślą list. Efekt? Oszczędność paliwa, czasu, nerwów. Niemy list wykona swoje zadanie w sposób zwięzły i stanowczy. Jeśli oczywiście oskarżony go odbierze. W tym przypadku nasuwają się pytania:
- czy list powinien być wysłany jako przesyłka polecona?
- czy starsi z KS mają obowiązek w jakiś sposób sprawdzać czy list został odebrany przez oskarżonego?
Są to ważne pytania gdyż samo wysłanie listu do oskarżonego nie oznacza, że został on przez niego odebrany. A może nie zostać odebrany. Oskarżony może przebywać poza domem lub jakiś czas być w delegacji, list może odebrać ktoś z jego rodziny i go wyrzucić, może zmienić miejsce zamieszkania, list może zostać zgubiony przez pocztę. Może się zdarzyć cokolwiek, co sprawi, że oskarżony nie odbierze listu. Biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty, zasada wysyłania listu do oskarżonego nie ma racji bytu. Ułatwia natomiast starszym wykluczenie kogoś bez powiadamiania o komitecie (wykluczenie zaoczne) - myślą: "no tak, wysyłaliśmy listy i się nie odezwał więc wykluczamy". Tymczasem oskarżony mógł w ogóle tych listów nie odebrać.
Kiedyś jeden starszy porównał wykluczenie do kamieniowania w Izraelu i tak jak z wielkim bólem i rozpaczą musieli delikwenta ukamieniowac,tak samo starsi również czynią to z wiekim bólem i rozpaczą.Ładne mi porównanie,bo przecież Żydzi zazwyczaj czynili to z fanatyzmem i nienawiścią,bo tak ich uczyła Tora,także miałem dowód czarno na białym,że nie podchodzili do komitetów odpowiedzialnie i z miłosierdziem.
Zgadza się. Ten starszy to chyba jest jakiś niepoważny, takie bzdury gadać.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-10-20, godz. 07:11