Napisano 2006-05-29, godz. 07:02
I o to chodzi. Nawet nie o samą niewymierność pojęcia "prześladowania", co o jego subiektywne odczuwanie (jako stanu).
Jednak wcale nie musi być tak, że znoszenie prześladowań (faktycznych lub urojonych) jest świadectwem słusznego postępowania. Możliwa jest sytuacja, w której większość ma rację i dlatego "prześladuje" przedstawiciel mniejszości, chcą im wskazać słuszną drogę.
Jedno natomiast jest pewne - skoro istnieją prześladowania, jest powód do refleksji, skąd bierze się taki stan rzeczy. Dlaczego SJ uważają, że są prześladowani przez KK? Dlaczego odstępcy mogą mniemać, że prześladują ich SJ? Czy nie jest przypadkiem tak, że fanatycznie oddani sprawia, zapatrzeni w ludzkie poglądy (nie Boskie) budujemy sobie grunt, na którym rosną "prześladowcy?".
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"