

Dyskusje Świadków Jehowy z odstępcami
#61
Napisano 2006-11-14, godz. 10:30

Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#62
Napisano 2006-11-14, godz. 11:15
.(Maciej @ 2006-11-08 19:13) index.php?act=findpost&pid=40384index.php?act=findpost&pid=40384
ale czy nie było tak zawsze, że ŚJ mógł podjąć decyzję, zostać wykluczony, a potem "nawrócić się" i dalej pozostawać w społeczności
Macieju,
a czy uważasz za SPRAWIEDLIWE, aby w ten sposób skwitować wykluczenie za "błędne" nauki, które z czasem okazały się tymi właściwymi? Czy wtedy tez wystarczy stwierdzić, że delikwent w sumie zawsze "może się nawrócić"? I czy ma sens używanie tutaj zwrotu "nawrócenie"? Czy warto, aby ktoś przeprosił tak wykluczonego? Czy takie przeprosiny mają miejsce? Czy ktos tak potraktowany ma podstawy, aby w przyszłości spodziewać się w analogicznej sytuacji innej reakcji ze strony organizacji?
Jak myślisz?
#63
Napisano 2006-11-14, godz. 11:34
ależ bracie_jaraczu. wybielanie chamskich zachowań ? pozwoliłem sobie na dokonanie pewnego porównania. jeżeli w tzw. normalnym świecie mają miejsce tysiące sytuacji, w których ludzie nie odzywają się do siebie z różnych powodów, a wśród ŚJ ma to ścisły związek z wyznawaną przez nich religią (nawet jeśli te procedury są zbyt drastyczne), to nie wydaje mi się, żeby w tym konkretnym przypadku byli oni jakimś ewenementem na tle ogólnej społeczności. poza tym co to ma do rzeczy wybielanie chamskich zachowań. jeżeli wiesz, że ŚJ ma zakaz kontaktowania się z wykluczonym lub "juz nie świadkiem" to powinieneś uszanować jego zachowanie ze względu na religię nawet jeżeli wydaję się Tobie to zupełnie bezsensowne i narzucone odgórnie. dla mnie np. procesja z grającą orkiestrą podczas święta Bożego Ciała i utrudnień w ruchu pojazdów, również jest denerwująca, ale chociaż tego nie pochwalam znajduję zrozumienie w danym momencie i jakoś sobie z tym radzę.Wrócę do mojego przykładu z odrąbywaniem rąk: jeśli ktoś zaczai się na mnie z siekierą i odrabię mi rękę albo amputują mi ją w szpitalu z powodów zdrowotnych, to wynik też chyba będzie podobny, nieprawdaż? Macieju, uprawiasz karygodną demagogię, która ma na celu wybielanie pospolicie chamskich zachowań propagowanych przez SJ. Może powinieneś zostać politykiem...?
#64
Napisano 2006-11-14, godz. 11:38
#65
Napisano 2006-11-14, godz. 11:46
To, co napisałeś Macieju jest zaprzeczeniem tego, czym świadkowie najbardziej się chlubią, czyli miłością do bliźniego - skoro robią to, co ogólna społeczność i zasłaniają się przy tym religią.ależ bracie_jaraczu. wybielanie chamskich zachowań ? pozwoliłem sobie na dokonanie pewnego porównania. jeżeli w tzw. normalnym świecie mają miejsce tysiące sytuacji, w których ludzie nie odzywają się do siebie z różnych powodów, a wśród ŚJ ma to ścisły związek z wyznawaną przez nich religią (nawet jeśli te procedury są zbyt drastyczne), to nie wydaje mi się, żeby w tym konkretnym przypadku byli oni jakimś ewenementem na tle ogólnej społeczności.
Cóż w dziejach ludzkości to właśnie religia wywoływała podziały wśród ludzi i świadkowie również się w tym nie wyróżniają.
W kontekscie tego Pan Jezus przepowiedział, że "nieprzyjaciółmi człowieka będą jego domownicy". Szkoda tylko, że właśnie religii, która uważa, że jest prawdziwa, przyszło spełniać te słowa.

#66
Napisano 2006-11-14, godz. 11:55
Magdo. ten cytat z mojej strony był ściśle związany z zagadniniem dotyczącym transfuzji. miałem na mysli sytuację, w której ktoś, kto nie jest w stanie zaakceptować stanowiska organizacji mógłby podjąć jakąś decyzję, a następnie po wykluczeniu zostać po jakimś czasie przyjęty z powrotem. osobiście nie wydaje mi się żebym w taki sposób postąpił. poza tym tak się zastanawiam: jeżeli ktoś nie przyjmuje transfuzji zgodnie ze swoimi przekonaniami religijnymi i zdarza się, że albo on sam, albo ktoś inny umiera, to być może z punktu widzenia Bożego taka postawa stawia go w oczach Stwórcy wysoko i dostąpi on swej nagrody, bez względu na to co nia będzie. tyle tylko, że trochę szybciej zejdzie z tego świata i będzie to przykre dla jego bliskich. ale w końcu gdzieś "tam" jest o niebo lepiej niż tu na ziemskim padole. i bliscy mimo tak bolesnej straty będą mogli zrozumieć, że jemu jest juz znacznie lepiej.Macieju,
a czy uważasz za SPRAWIEDLIWE, aby w ten sposób skwitować wykluczenie za "błędne" nauki, które z czasem okazały się tymi właściwymi? Czy wtedy tez wystarczy stwierdzić, że delikwent w sumie zawsze "może się nawrócić"? I czy ma sens używanie tutaj zwrotu "nawrócenie"? Czy warto, aby ktoś przeprosił tak wykluczonego? Czy takie przeprosiny mają miejsce? Czy ktos tak potraktowany ma podstawy, aby w przyszłości spodziewać się w analogicznej sytuacji innej reakcji ze strony organizacji?
Jak myślisz?
nie wiem co należy rozumieć poprzez pojęcie "błędnych nauk, które okazały się z czasem tymi właściwymi"
jeżeli znowu chodzi o krew, to w zasadzie kwestia pozostała klarowna: dalej nie jest dozwolona transfuzja. owszem poprzez rozwój medycyny, pojawiły się nowe możliwości, gdzie dopuszczalnym jest przyjmowanie niektórych składników lub korzystanie z metod leczenia, które wcześniej nie były znane.
albo np. służba wojskowa. jeszcze niedawno delikwent, ktory odmawiał trafiał do więzienia, albo stawał się poborowym i zostawał wykluczonym (nie mam pewności, bo nie znam tak dobrze tego zagadnienia). dzisiaj juz raczej istnieje szereg możliwości alternatywnych. czy to oznacza, że jeżeli kiedyś ktoś "pękł" i został wykluczony, a teraz zminiły się przepisy, to winą należy obarczyć organizację ?
#67
Napisano 2006-11-14, godz. 12:11
Padre podam Tobie przykład na tzw. własnej d... (skórze). od prawie roku nie odwiedzam swojego brata i jego rodziny. tylko dlatego, że coś tam jego żonie się ubzdurało i tyle. nikt nie wie o co chodzi, mój brat już nie podejmuje dialogu w mojej sprawie i na razie.... ten stan rzeczy trwa. ani to patologia, ani choroba. ot tak jest kobieta zrobiona. a, że brat pod pantoflem to się nie wychyli. zatem Towarzystwo ma w tym względzie pewne zalecenia. to jak stosuje się do nich szeregowy głosiciel, to już inna kwestia. jak już powiedziałem wcześniej, jeżeli jest dopuszczalny kontakt w obrębie rodziny, chociaż ograniczony, a ktoś ostentacyjnie zrywa wszelkie możliwe relacje (mam na myśli ŚJ, ktorego jakiś bliski przestał byc formalnie głosicielem), to takie coś jest dla mnie chore i nie znajduję zrozumienia. niemniej jednak nie mogę mieć pretensji, bo wcześniej zostałem zapoznany z tymi zasadami i mam świadomość co się wydarzy, jeżeli jako ochrzczony głosiciel zostanę wykluczony. to jest właśnie ta zasadnicza różnica. nie sztuką jest się do nich czyli świadków "zapisać" z nastawieniem, że "jakoś to będzie", ale z pełną swiadomością jakie są reguły gry. bo potem najprościej jest opowiadać jaką to nam krzywdę wyrządzono.Maciej - dziwnie postrzegasz chore sytuacje rodzinne. Psycholog i socjolog powie Ci, że takie sytuacje mają miejsce, powie Ci dlaczego ta się dzieje ale nikt nie powie, że to normalne czy zdrowe.
nie wiem np. czy muzułmanka zastanawia się nad pewnymi zagadniniami dotyczącymi jej relacji z mężem w oparciu o swoją religię. ona po prostu przyjmuje do wiadomości jakiś stan rzeczy i tyle. "bo tak ma być".
u nas niestety tak się składa, że dość chętnie podpisujemy się pod jakimiś zobowiązaniami czasem nawet bez dokładnej analizy, a potem jak się sypnie to mówimy: "no tak napisane małym drukiem nie zauważyłem". tacy właśnie jesteśmy
#68
Napisano 2006-11-14, godz. 12:20
gwiazdko, a cóż ja piszę ? odpowiadam jaraczowi, że w codziennym życiu są tysiące sytuacji, w której bliscy krewni nie utrzymują ze sobą rodzinnych stosunków, ale jego zdaniem, to organizacja zasługuje na potępienie, że ludzie będący w jej szeregach tak się zachowują. pan Jezus powiedział, że "nieprz...", ale w kontekście o ile dobrze pamiętam "ze względu na moje imię...". i tu nie widzę żadnego związku. juz bardziej w sytuacji, w której ktoś poznaje ŚJ, czasem nawet diametralnie zminia swoje postępowanie i wtedy "rodzina" zaczyna stawać okoniem. wielokrotnie czytałem wypowiedzi w stylu: "moja żona, mąż została wciągnięta przez sektę. pomóżcie!!!" albo: "odkąd mój stary się do nich zapisał, przestał mnie bić, pić wódę. juz lepeiej by było, gdyby było jak dawniej".To, co napisałeś Macieju jest zaprzeczeniem tego, czym świadkowie najbardziej się chlubią, czyli miłością do bliźniego - skoro robią to, co ogólna społeczność i zasłaniają się przy tym religią.
Cóż w dziejach ludzkości to właśnie religia wywoływała podziały wśród ludzi i świadkowie również się w tym nie wyróżniają.
W kontekscie tego Pan Jezus przepowiedział, że "nieprzyjaciółmi człowieka będą jego domownicy". Szkoda tylko, że właśnie religii, która uważa, że jest prawdziwa, przyszło spełniać te słowa.
#69
Napisano 2006-11-14, godz. 12:59
Kiedys przyjęcie hemoglobiny było wykroczeniem przecie bożemu prawu - dziś już nie jest.
Ktoś, kto kiedyś przyjął hemoglobinę wbrew oficjalnemu stanowisku CK, był najprawdopodobniej wykluczony ze społeczności ŚJ. Stał się odstepcą skazanym na społeczny ostracyzm, w tym na ostracyzm rodzinny, o którym właśnie mowa.
Za jakiś czas światło się zmieniło i za przyjęcie hemoglobiny nie ma już sankcji.... no właśnie, jak z perspektywy czasu ocenić podstawę do takiego wykluczenia? Czy ktoś taki był rzeczywiście odstępcą? Jeśli tak, to chyba nie od prawa biblijnego, co do którego CK później otrzymało "lepsze rozumienie", bo przeciez w takich kategoriach jest postrzegane nowe światło.
I wychodzi na to, że ten wykluczony miał lepsze rozeznanie niż CK, a jedynym przewinieniem było "wyjście przed szereg". Czy wobec kogos takiego również mógłbys powiedzieć, że właściwie to przecież "zawsze może wrócić"? I nie ma sprawy? Kogo obarczyć winą za koszty, jakie poniósł tak wykluczony? Sam jest sobie winien, czy jednak dostrzegasz tu też winę organizacji? Czy organizacja, starsi powinni taka osobę przeprosić?
#70
Napisano 2006-11-14, godz. 13:00
ależ bracie_jaraczu. wybielanie chamskich zachowań ? pozwoliłem sobie na dokonanie pewnego porównania. jeżeli w tzw. normalnym świecie mają miejsce tysiące sytuacji, w których ludzie nie odzywają się do siebie z różnych powodów, a wśród ŚJ ma to ścisły związek z wyznawaną przez nich religią (nawet jeśli te procedury są zbyt drastyczne), to nie wydaje mi się, żeby w tym konkretnym przypadku byli oni jakimś ewenementem na tle ogólnej społeczności. poza tym co to ma do rzeczy wybielanie chamskich zachowań. jeżeli wiesz, że ŚJ ma zakaz kontaktowania się z wykluczonym lub "juz nie świadkiem" to powinieneś uszanować jego zachowanie ze względu na religię nawet jeżeli wydaję się Tobie to zupełnie bezsensowne i narzucone odgórnie. dla mnie np. procesja z grającą orkiestrą podczas święta Bożego Ciała i utrudnień w ruchu pojazdów, również jest denerwująca, ale chociaż tego nie pochwalam znajduję zrozumienie w danym momencie i jakoś sobie z tym radzę.
I dalej brniesz w tę swoją demagogię. Żałosne. Rozum w końcu to, o czym napiszę dużymi literami: W ŻADNEJ NORMALNEJ SPOŁECZNOŚCI NIKT NIE MA PRAWA NAKAZYWAĆ ZRYWANIA KONTAKTÓW Z KIMKOLWIEK, a zwłaszcza z własną rodziną. To zwyczajne, pospolite chamstwo. I nie wiem, kogo bardziej bardziej żałować - ograniczonych półgłówków, którzy produkują takie zakazy czy "niewolników niewolnika", którzy są do nich pokornie stosują...? Przyznaj to wreszcie, że to choroba, patologia, a nie NORMALNY STAN. I co teraz napiszesz? Że wszędzie zdarzają się patologie? Nie interesuje mnie "wszędzie", tylko SJ. Czy innym jest ZAKAZ KONTAKTÓW (potrafię to zrozumieć, zawsze sam unikałem sytuacji, które mogłyby sprawić kłopot świadkom), a czym innym ZANIECHANIE ZASAD KULTURY, jak na przykład pozdrownienie na ulicy. A ignorowanie członków własnej rodziny uważam za ZANIECHANIE MIŁOSCI BLIŹNIEGO. I nie ma nic do rzeczy fakt, że niektórzy SAMI Z NIEJ REZYGNUJĄ. To inna sprawa.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#71
Napisano 2006-11-14, godz. 13:09
Padre podam Tobie przykład na tzw. własnej d... (skórze). od prawie roku nie odwiedzam swojego brata i jego rodziny. tylko dlatego, że coś tam jego żonie się ubzdurało i tyle. nikt nie wie o co chodzi, mój brat już nie podejmuje dialogu w mojej sprawie i na razie.... ten stan rzeczy trwa. ani to patologia, ani choroba. ot tak jest kobieta zrobiona.
Nie Maciej - to jest patologia. Zgadzasz się, żeby w rodzinie były takie niedomówienia? To znaczy, że ani Tobie, ani jej nie zależy na zmianie stanu rzeczy i już. To wcale nie usprawiedliwia takiego stanu rzeczy i takie relacje nie stanąsię przez to normalne. Bo to normalne nie jest.
a, że brat pod pantoflem to się nie wychyli. zatem Towarzystwo ma w tym względzie pewne zalecenia. to jak stosuje się do nich szeregowy głosiciel, to już inna kwestia.
Dlatego tak cenne jest normalne partnerstwo w małżeństwie, bo jak zaczynamy mówić o dominacji z którejś strony to prowadzi to niestety do patologii. Wtedy któraś ze strony nie będzie miała prawa do swojego zdania. Ale jak słusznie zauważyłeś rady i nakazy swoją droga, a życie swoją.
jak już powiedziałem wcześniej, jeżeli jest dopuszczalny kontakt w obrębie rodziny, chociaż ograniczony, a ktoś ostentacyjnie zrywa wszelkie możliwe relacje (mam na myśli ŚJ, ktorego jakiś bliski przestał byc formalnie głosicielem), to takie coś jest dla mnie chore i nie znajduję zrozumienia.
Zgadzam się z Tobą.
niemniej jednak nie mogę mieć pretensji, bo wcześniej zostałem zapoznany z tymi zasadami i mam świadomość co się wydarzy, jeżeli jako ochrzczony głosiciel zostanę wykluczony. to jest właśnie ta zasadnicza różnica. nie sztuką jest się do nich czyli świadków "zapisać" z nastawieniem, że "jakoś to będzie", ale z pełną swiadomością jakie są reguły gry. bo potem najprościej jest opowiadać jaką to nam krzywdę wyrządzono.
"Reguły gry" - trafnie ujęte. Poniekąd masz rację, ale podczas "studiowania" biblii nie znasz wszystkich szczegółów bo o nich dowiadujesz się kiedyś tam na zebraniu albo jak trafisz odpowiednią Strażnicę.
nie wiem np. czy muzułmanka zastanawia się nad pewnymi zagadniniami dotyczącymi jej relacji z mężem w oparciu o swoją religię. ona po prostu przyjmuje do wiadomości jakiś stan rzeczy i tyle. "bo tak ma być".
A co ma piernik do wiatraka? Przecież ŚJ-wy szczyca się tym, iż do każdego aspektu swojej wiary podchodzą z wnikliwością. W konsekwencji wychodzi jak u tej muzułmanki o której piszesz. Jednak chyba mało iweszo muzułamanach i ich świadomości religijnej.
u nas niestety tak się składa, że dość chętnie podpisujemy się pod jakimiś zobowiązaniami czasem nawet bez dokładnej analizy, a potem jak się sypnie to mówimy: "no tak napisane małym drukiem nie zauważyłem". tacy właśnie jesteśmy
Ja tam czytam każdą umowę. Nawet klauzulę na rachunku z pralni i jak mi nie odpowiada to zmieniam usługodawcę. Poza tym nie lubię cwaniaczków zamieszczających zapisy abuzywne w swoich umowach. ŚJ-wy mają takie zapisy w odniesieniu do Bibilii.
#72
Napisano 2006-11-14, godz. 13:30
Macieju, świadkowie w swoim zachowaniu niczym się nie różnią właśnie od tych wypowiedzi, które przytoczyłeś. Jak na ironię tak samo traktują swoich byłych wiernych, jak osoby, które nieraz przeżywają trudności w rodzinie, związane z przystąpieniem do organizacji. Należy spojrzeć prawdzie w oczy, że mentalność jest ta sama. To tak jak z belką w oku, wytyka się chętnie innym, samemu będąc nie w porządku.gwiazdko, a cóż ja piszę ? odpowiadam jaraczowi, że w codziennym życiu są tysiące sytuacji, w której bliscy krewni nie utrzymują ze sobą rodzinnych stosunków, ale jego zdaniem, to organizacja zasługuje na potępienie, że ludzie będący w jej szeregach tak się zachowują. pan Jezus powiedział, że "nieprz...", ale w kontekście o ile dobrze pamiętam "ze względu na moje imię...". i tu nie widzę żadnego związku. juz bardziej w sytuacji, w której ktoś poznaje ŚJ, czasem nawet diametralnie zminia swoje postępowanie i wtedy "rodzina" zaczyna stawać okoniem. wielokrotnie czytałem wypowiedzi w stylu: "moja żona, mąż została wciągnięta przez sektę. pomóżcie!!!" albo: "odkąd mój stary się do nich zapisał, przestał mnie bić, pić wódę. juz lepeiej by było, gdyby było jak dawniej".
W kwestii podanych słów Jezusa, związek istnieje i to duży. Bo za to, że ktoś staje w obronie Jezusa i prawdy, jaką objawił, która nijak się ma z wypaczonymi naukami TS - ze względu na Jego imię, wyklucza się kogoś ze zboru, nadaje odpowiednią łatkę i zabrania wszelkich kontaktów z taką osobą. Odbywa się to w stosunku do osób, które Prawa Boże stawiają wyżej niż ludzkie. I w uwagi na brak merytorycznych argumentów i żeby czasem inni nie zaczęli podważać nauk TS, procedura traktowania wykluczonych i odłączonych wygląda tak a nie inaczej, wbrew prawu miłości bliźniego.
#73
Napisano 2006-11-14, godz. 14:16
Bracia moi, jeśli kto spośród was zboczy od prawdy, a ktoś go nawróci, niech wie, że ten, kto nawróci grzesznika z błędnej drogi jego, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów.
(Jak. 5:19-20 BW)
Macieju, jak śJ może kogokolwiek z wykluczonych lub odstępców nawrócić z błędnej drogi, jak nakazano mu nie utrzymywać żadnych kontaktów z taką osobą, a nawet nie wie co było powodem odejścia takiej osoby, bo nikt go o tym nie poinformuje, a nie zapyta się osoby wykluczonej lub odstępcy.
Poza tym, czy ten przykład z Biblii czasami nie pokazuje, że polityka CK w sprawie osób wykluczonych lub tych co same odeszły jest niewłaściwa?
#74
Napisano 2006-11-14, godz. 14:29
A ja jestem ciekawy jak śJ mogą przyczynić się do realizacji takiego Biblijnego przykładu w swoim życiu:
Macieju, jak śJ może kogokolwiek z wykluczonych lub odstępców nawrócić z błędnej drogi, jak nakazano mu nie utrzymywać żadnych kontaktów z taką osobą, a nawet nie wie co było powodem odejścia takiej osoby, bo nikt go o tym nie poinformuje, a nie zapyta się osoby wykluczonej lub odstępcy.
Poza tym, czy ten przykład z Biblii czasami nie pokazuje, że polityka CK w sprawie osób wykluczonych lub tych co same odeszły jest niewłaściwa?
Wtedy do delikwenta wysyła się pluton specjalny strasznych, którzy są zaprawieni w bojach


Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#75
Napisano 2006-11-14, godz. 14:57
powiem tak: z definicji jaką ja znam wykluczenie jest ostatnim elementem jaki może się zdarzyć w stosunku do głosiciela, który uparcie obstaje przy swojej drodze. odstawmy na razie dewagacje na temat tego czy delikwent rację ma czy też nie. jeżeli obwiniony w dalszym ciągu nie jest gotów do zmiany swojego postepowania lub nastawienia zostaje wykluczony. zakładam, że w normalnym trybie postepowania, to co sie dzieje przed wykluczeniem ma na celu "nawrócenie grzesznika z błędnej drogi jego". jeśli nie chce, sorry Jerry... do widzenia.A ja jestem ciekawy jak śJ mogą przyczynić się do realizacji takiego Biblijnego przykładu w swoim życiu:
Macieju, jak śJ może kogokolwiek z wykluczonych lub odstępców nawrócić z błędnej drogi, jak nakazano mu nie utrzymywać żadnych kontaktów z taką osobą, a nawet nie wie co było powodem odejścia takiej osoby, bo nikt go o tym nie poinformuje, a nie zapyta się osoby wykluczonej lub odstępcy.
Poza tym, czy ten przykład z Biblii czasami nie pokazuje, że polityka CK w sprawie osób wykluczonych lub tych co same odeszły jest niewłaściwa?
o ile sobie przypominam w NT można znaleźć przykłady osób, ktore zostały "wydalone". dlatego też nie chcę się wdawać w kolejne dysputy słusznie czy niesłusznie. wiem, że ludzie są tylko ludźmi. mam świadomość, że niektórym starszym może brakować stosownych kwalifikacji do podejmowania tak ważnych decyzji. niemniej jednak, z całym szacunkiem, grupa wykluczonych głosicieli będąca aktywnym czynnikiem na forum stanowi dla mnie zbyt mały odsetek, aby można go było określić autorytatywnym w odniesieniu do ogółu.
#76
Napisano 2006-11-14, godz. 15:19
rzeczywiście, jest to jakaś niekonsekwencja ze strony aktywnych ŚJ...
Mnie za to dziwi niekonsekwencja ze strony pewnych "odstępców". Niektórzy najpierw piszą o izolacji i ostracyzmie i jakie to jest złe (i ja przychylam się do tego poglądu, że jest to złe), a potem te same osoby narzekają, gdy jakiś SJ przełamie się i zechce rozmawiać z odstępcami (i to kulturalnie).
Podobnie zresztą dziwi mnie, kiedy pewne osoby mają za złe SJ, że głoszą, a jak ich nie mogą spotkać na ulicy to też jest niedobrze; kiedy wykłady są nudne to źle, a jak ktoś zdobywa się na odrobinę oryginalnosci to też niedobrze (pamiętny przykład ze sznurkiem) itp.
#77
Napisano 2006-11-14, godz. 17:42
Dlatego uwaga Ewy mnie akurat nie dotyczy, mimo że była napisana pod cytatem z mojej wypowiedzi.
#78
Napisano 2006-11-14, godz. 20:36
Jak by tak owa była w śród śJ to moi 'przyjaciele' odwiedzili by mnie chociaz raz w ciągu 3 miesięcy niechodzenia na zebrania, nieprawdaż??
1 Tym 5:8(NW) "Doprawdy, jeśli ktoś nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, ten wiary się zaparł i jest gorszy niż człowiek bez wiary"
Niesądzicie że ciekawy werset? A może on nie dotyczy odstępców? Ale skoro odstępca jest synem bądż żoną to czyż zerwanie kontaktów jest nie na miejscu? Chyba że WTS zapomniał dać notki że niedotyczy to wykluczonych.
#79
Napisano 2006-11-14, godz. 20:40
Obawiam sie,ze z cala pewnoscia zapomnieli.Ale gdzie jest miłość która ma być znakiem rozpoznawczym prawdziwych chrześcijan??
Jak by tak owa była w śród śJ to moi 'przyjaciele' odwiedzili by mnie chociaz raz w ciągu 3 miesięcy niechodzenia na zebrania, nieprawdaż??
1 Tym 5:8(NW) "Doprawdy, jeśli ktoś nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, ten wiary się zaparł i jest gorszy niż człowiek bez wiary"
Niesądzicie że ciekawy werset? A może on nie dotyczy odstępców? Ale skoro odstępca jest synem bądż żoną to czyż zerwanie kontaktów jest nie na miejscu? Chyba że WTS zapomniał dać notki że niedotyczy to wykluczonych.
#80
Napisano 2006-11-14, godz. 20:54
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych