Sebastianie.
przede wszystkim trzeba sobie powiedzieć, czy gdyby zdarzyło mnie się zobaczyć któregoś z wspólbraci podczas popełnienia poważnego grzechu i to nie związanego ze mną, to czy powinienem udzielać mu rad nie mając do tego odpowiednich kwalifikacji ? starsi w zborach są mianowani do tego, aby właściwie przewodzić "w stadzie" i to do nich należy również zajmowanie się przypadkami "ciężkich naruszeń"
dla przykładu kradzież. jeżeli wiemy, że kradzież jest przestępstwem i jest na to kodeks karny, to nie powinniśmy się dopuszczać takowej.
dlaczego nawet w prawie świeckim nie stosuje się zasady: ukradłem, ale oddałem i okazałem skruchę więc nic się nie stało. otóż nie ! popełniłeś czyn, a z nim wiążą się konsekwencje. nieważne dostaniesz wyrok, grzywne czy cokolwiek. postepowanie się odbędzie i ma to jak najbardziej prewencyjny charakter. winowajca byc może zrozumie w pełni czyn, którego się dopuścił, a inni będą mieli świadomość, że jakiś kodeks obowiązuje i za jego nieprzestrzeganie ponosi się konsekwencje.
na tym forum np. wystepują osoby, które jeszcze "formalnie" są ŚJ, ale "doktrynalnie" poza. czy twoim zdaniem upomnienie takiej osoby w "cztery oczy" przyniesie jakikolwiek rezultat. jestem przekonany, że nie.
zatem w moim przekonaniu "donoszenie" jak to nazwałeś nie jest złe. nie do mnie bowiem należy korygowanie współwyznawcy szczególnie w przypadku kiedy nie jestem stroną, nie mówiąc juz o tym, że mogli dopuścić się poważnego wykroczenia. mogłoby się zresztą okazać, że ty widziałeś jeden taki przypadek u swojego brata duchowego, a on mógł taki proceder uprawiać juz od dawna. wtedy najprawdopodobniej jakakolwiek rada nie wniosła by juz nic. być może tylko winny zląkłby się i dołożył starań, aby już nie zostać przyłapanym.
zwróć uwagę, że Jezus podał konkretny przykład kiedy problem leży między dwojgiem współbraci, gdzie jedno drugiemu wyrządziło krzywdę. poszkodowany moze nawet kilkukrotnie spróbować, aby sytuacja uległa poprawieniu. dopiero gdy nie odnosi to rezultatu można skorzystać z pomocy starszych. ale tak jak wspomniałem, tu sprawa dotyczy dwoch braci. i to jestem przekonany, że tylko w kwestiach "lżejszego kalibru"
poza tym nawet mnie się teraz nasunęło w prawie karnym bycie świadkiem przestępstwa i zatajenie tego faktu chyba też wiąże się z konsekwencjami. czyż nie ?
Macieju
Pan Jezus ustanowił pewną drogę postępowania w społeczności. I jeśli ktoś tej drogi nie przestrzega, to jest tak samo winny jak osoba dopuszczająca się innego grzechu, łamie nakaz Pana Jezusa.
Poza tym, każdy grzech osoby wierzącej jest skierowany nie tylko przeciwko konkretnej osobie (np. tej okradzionej), ale przede wszystkim przeciwko Bogu a także przeciwko społeczności w której jest (można by tu podać przykład z pod Aj lub spis ludności przez Dawida). Stąd widząc grzeszącego brata, jeśli nawet nie przeciw tobie, masz obowiązek go upomnieć, że źle czyni.
Dodatkowo zawsze zastanawiam się, dlaczego niektórzy zawczasu oceniają sytuację i twierdzą, że pewne działania nie mają sensu. "upominanie nie ma sensu, nic nie pomoże" A skąd wiesz, że nie ma dopóki nie spróbujesz? I obojętnie jakiego by to grzechu nie dotyczyło, najpierw masz to sam załatwić, a potem z braćmi, a kiedy to nie stosuje to przed Zborem.
A tak na marginesie, to czego boi się CK, że nie pozwala stawić grzesznika przed Zborem celem napomnienia go?