- nienawidza i gardzą odstępcami
- do swiatusów też mają stosunek pogardliwy.
Nie wiem skąd taki wniosek. To juz odstępcy nie mozna powiedzieć, ze do kitu są jego argumenty, bo się obraża, że dyskryminacja? Chcesz, żebym zajadów ze śmiechu dostał?
- nie mają elementarnego wykształcenia (bo jednak przeciętny Kowalski wie ,że przekład jest tylko z języków orginalnych na nasz)
Szybko wyciągasz wnioski w temacie całej społeczności. Przy okazji, miło się dowiedzieć, ze gardzisz ludzmi słabiej wykształconymi. A intelektem i wykształceniem nade mną raczej nie górujesz.
Tak azariaszu, dziękuje tym swierdzeniem udowodniłes ze SJ to:
- wydaje opinie bez znajomości faktów niczym bezmózgie tępaki, które powtarzają tylko mysle ze Strażnicy, ze skoro napisał to odstępca to żenada
Znam fakty, nie martw się.... w tych listach do zborów jest to samo od lat:
Część I,
czyli:
znacie mnie wszyscy"Witajcie drodzy bracia, służę Jehowie razem z Wami od X(wielu zazwyczaj) lat" potem następuje wymienianie zasług (byłem: nadzorcą strefy, starszym lub przynajmniej nosiłem mikrofony na zebraniach;) ) Poza tym z wieloma z Was się przyjaźniłem itd... (Tutaj zawsze się wzruszam). Następuje tu płynne przejście do części następnej zazwyczaj sformułowane w stylu: skoro byłem tak fantastyczny, to zobaczcie jak ważne musiały być informacje, które skloniły mnie do zmiany zdania w kwestii organizacji. Część ta jest też czasem wzbogacona o historię poznania Prawdy przez delikwenta.
Część II,
czyli:
Jehowa jest fajny, ale...No własnie. Tutaj nasz bohater podkreśla, jak to zawsze starał się spełniać wolę Jehowy i kładzie duży nacisk na swoje przywiązanie do zasad biblijnych. Wie, ze bez tej części nie ma szans u potencjalncyh czytelników. I w tej swojej całej miłości do Jehowy zaczyna zauważać, ze "Towarzystwo" (Ci źli) nie naucza tego, co jest w Biblii. "Tak, tak, było to dla mnie wielkim szokiem. Starałem się na początku obalać te zarzuty" - tłumaczy nam jaśnie oświecony ex-braciszek. Ale w koncu "argumenty" przeważyły - "nie mogłem dłużej głosić nakazów ludzkich" - mowi nam autor, podkreślając tysiąckrotny raz, że nadal kocha Jehowę i to z miłości do Boga musi odejść od złej organizacji. Czasami mamy tu opis stopniowego odchodzenia: rezygnacja z niektórych punktów ("bo sumienie mi nie pozwalało"), z głoszenia ("bo nie chciałem okłamywać ludzi"), w koncu odłączenie (z ciężkim sercem oczywiście). Wnioski: Jehowa jest super (ale "Towarzystwo" przypisuje mu ustanawianie głupich zakazów), bracia w zborze, tzn. adresaci są super (ale są oszukiwani przez "Towarzystwo"), a Organizacja jest do bani.
Część III,
czyli:
błędy "Towarzystwa"O ile pierwsza część mnie irytuje (to misterne, tak bardzo zazwyczaj nieudane budowanie nastroju), druga cieszy (no bo jakże "podstępne" jest to budowanie kontrastu między "dobrym Jehową" i "złą organizacją"), to przy trzeciej można zasnąć, bo tam są odświeżane wciąż te same banały. Mamy więc:
-Przekład Nowego Świata jako największe fałszerstwo XX wieku (zazwyczaj poparte najbardziej nieudolną argumentacją)
-kwestia krwi - bo jakżeby inaczej? A przy okazji, mozna na uczuciach zagrać...
-rok 607 - no patrzcie, ze tez dopiero przed odejściem się zaczynają historii uczyć....
-zmiany doktrynalne - kto by pomyślał, prawda?
-ONZ i NGO - czyli, ostatnio, hit sezonu
-1975 - bo nie mają litości dla znudzonego czytelnika...
oraz wiele, wiele innych "oryginalnych" i "zaskakujących"
przepisanych przemyślanych wniosków
I pytanie retoryczne, do wszystkich: Czy jestem nieobiektywny, jeśli nie czytam wszystkiego, co jakiś ex-świadek nabazgrze na wczorajszej gazecie podczas posiedzenia w WC? Nie musicie odpowiadać. Znam już odpowiedź.