Nie jest tak źle wśród ŚJ-wy. Ja się wśród nich świetnie bawię, nawet pijam od czasu do czasu wódeczkę ze starszym zboru.
ŚJ-wy których znam bawią się mniej więcej jak inni ludzie ze "świata" z tym, że przestrzegają określonych zasad, które są wg mnie dobre. Każde wpadanie w skrajność jest złe i tutaj pojawia się problem, gdy ktos próbuje ingerować w Twoje prywatne życie.
Problemem jest to, że mówi się wszystkim iż w "świecie" ludzie nie robią nic innego tylko pracują, a później albo piją wódkę i zażywają narkotyki, albo zdradzają małżonków/partnerów.
Jak ktoś mówi, ze tak nie robi to znajdzie się coś innego: żyje bez ślubu, obchodzi pogańskie święta, chodzi na wybory, do kocioła, ma obrazy lub krzyżyk, przeklina, pali papierosy, nosi długie/krótkie włosy, lub brodę, etc.
Prawda jest taka, że inni ludzie pracują (jak wszyscy), po pracy robią zakupy, w zależności od tego czy praktykują jakąś religię - uczęszczają na zebrania (jak zwał tak zwał) ileś tam razy w tygodniu. Rozmawiają lub nie z małżonkiem, oglądają telewizję lub kożystają z innych rozrywek w zależności od tego co lubią, lub jakie mają potrzeby (mi oglądanie telewizji nie wystarcza, a wolę uprawiać sport). W zależności od okazji lub możliwości spotykają się w większych grupach (urodziny, imieniny, parapetówka, chrzciny, weekendowa imprezka, sylwek, etc) tańczą, piją alkohol, etc.
Świadkowie Jehowy robią to samo, tylko czują się lepsi bo:
- mają więcej zebrań i uważają, że przez to lepiej znają Biblię i zamierzenie Boga. Niestety w większości nie różnią sie niczym od ludzi uczęszczających do kościoła, którzy po powrocie do domu wracają do spraw codzsiennych,
- głoszą - ileś tam godzin w miesiącu.
- kożystają ze zdrowiej rozrywki (pojęcie zdrowa omawialiśmy w innym wątku)
- nie obchodzą "pogańskich" świąt.
Tylko, że odsetek naprawdę poświęcających się Bogu (pionierzy i misjonarze) jest relatywnie mały jak na wielką organizację Bożą, która zwiastuje orędzie na Ziemi.
Oni (ten odsetek pionierów i misjonarzy) angażują się w coś - całym swoim życiem realizują ideę w którą wierzą.
Czy nie ma takich ludzi w "świecie"?
Jednak zarzutem ŚJ-wy w stosunku do nich jest to, że WTS mówi co jest wartościowe, a co nie.
Tak więc ilu ŚJ-wy jest naprawdę świadomych swojej potrzeby duchowej? Czym różnią się od parafian, których chętnie opluwają? W kazdej religii są ludzie którzy się jej bardziej poświęcają, oraz szeregowi wyznawcy. ŚJ-wy nie odbiegają od tej reguły.
Jak już słusznie zauważyliście, żeby wykazać tą "różnicę" między ludem Bożym a "światem" trzeba odpowiednio podkolorować "raj duchowy" i rozmyć barwy realiów.
Dlaczego sporo ludzi którzy zostają ŚJ-wy wywodzi się z jakieś patologii? Bo im łatwiej uwierzyć, że wtedy było źle, a teraz jest dobrze. Jednak często ludziom pomaga inny motywator, którym nie zawsze jest religia - ale o tym w Strażnicy nie przeczytamy.
Użytkownik Padre Antonio edytował ten post 2006-11-09, godz. 12:45
"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson