[Drastyczne] Więźniowie przyjęli chrzest
#61
Napisano 2008-08-12, godz. 07:29
skan listu
#62
Napisano 2008-10-12, godz. 13:07
Pisze wiersze, gra w szachy, wprowadza dane biblioteczne do komputera, pisze dzieło o tatuażach i symbolach obowiązujących "za kratami”. Skazany za zamordowanie czterech osób. Jak sam stwierdził, dokonał również "chyba 500 kradzieży z włamaniami".
Obecnie odsiaduje swój wyrok, ale stara się o warunkowe zwolnienie. Nie czuje się zabójcą. Zabójcą jest człowiek, który planuje zbrodnię. Zbiera do niej sprzęt, ma plac, chce zabić dla zysku. Ja niczego nie planowałem – mówi w wywiadzie.
Szczegóły na Brooklynie: link
#63
Napisano 2008-10-12, godz. 16:59
Widzę odstępców i wstręt mnie ogarnia, bo mowy Twojej nie strzegą. Psalm 119:158 B.T.
#64
Napisano 2008-10-12, godz. 19:15
Szkoda jednak, że zamiast uznać swoją winę usprawiedliwa się.
#65
Napisano 2008-10-12, godz. 19:31
#66
Napisano 2008-10-13, godz. 12:38
Myślę podobnie Sebastianie.jeśli ten pan nie chce już kraść i zabijać to wspaniale.
Szkoda jednak, że zamiast uznać swoją winę usprawiedliwa się.
Ciekawe, czy spełnik warunek przebaczenia, czyli naprawienie krzywd..."Codziennie się modli i wierzy, że Bóg mu przebaczył wysłanie czterech kolegów na tamten świat."
Interesuje się rodzinami zamordowanych?
Okradzionym zwrócił "fanty"?
Fajnie, że ma dobre samopoczucie...i nic do zarzucenia sobie."Bóg mówi: nieważne, jakim byłeś dawniej łotrem, ale ważne to, jakim jesteś dobrym człowiekiem teraz i w przyszłości."
#67
Napisano 2008-10-15, godz. 23:12
Chrzest za murami aresztu
Agnieszka Domanowska2007-10-14, ostatnia aktualizacja 2007-10-14 19:17
(...)
- Kiedyś byłem katolikiem. Ale ta wiara do mnie nie trafiała. Teraz jest inaczej. Mam Biblię, czytam ją i staram się realizować jej przesłania - wyznaje Andrzej Augulewicz, skazany na 28 lat za okrutne zabójstwo. (...)
--
źródło: Gazeta Wyborcza Białystok, link
Tutaj mamy, jak się zdaje, kontynuację historii wspomnianego wyżej więźnia:
Zabójca Andrzej A. chce mieć w celi komputer. Może wtedy poczuje, że traktują go po ludzku. Rozgotowana grochówka, źle doprawiony bigos.
Takie rzeczy bolą skazańca, który żąda 100 tysięcy złotych odszkodowania za "nieludzkie traktowanie” w Areszcie Śledczym przy ul. Kopernika. 10 tysięcy za każdy miesiąc pobytu w białostockiej celi.
Zabił w 1988 roku. Awantura na przystanku. Wyciągnął nóż. Przesiedział 20 lat. Niedawno złożył do I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Białymstoku pozew o odszkodowanie. Jeśli wygra, Skarb Państwa zapłaci mu 100 tysięcy złotych.
- A tak w ogóle, to lepiej, żebyście napisali o moim chrzcie na Świadka Jehowy - Andrzej A. wyjmuje kartkę, z którą przyszedł na widzenie. - Chrzest był w areszcie, 14 października.
Artykuł na ten temat: "Pan więzień"
#69
Napisano 2009-02-22, godz. 01:29
#71
Napisano 2009-09-14, godz. 14:19
Więcej na jego temat:
Daily Mail ujawnia również, że 33-letni Steven Barker to sadystyczny neonazista, który oprócz zamęczenia małego Petera i zgwałcenia 2-letniej dziewczynki, jest też podejrzewany o seksualne przestępstwa wobec innych dzieci oraz o torturowanie własnej babci.
Detektywi odkryli, że prawdopodobnie za młodu mężczyzna znęcał się nad własnym bratem. Jeden z prowadzących sprawę detektywów, który mógł zapoznać się z przeszłością "opiekuna" Petera opisał go w sądzie jako "zafascynowanego bólem sadystę".
źródła: link1, link2, forum JWD
#74
Napisano 2010-02-04, godz. 19:08
Za kratami Bóg mi wybaczył
Joanna Krężelewska
Dokładnie to będzie piętnaście lat i dwa tygodnie – mówi Piotr Jakubowski. – Kiedyś liczyłem dni. Tak jak w wojsku żołnierze odcinają sobie dni z kalendarza, ja odcinałem miesiące. Ale już nie liczę dokładnie. Zwariowałbym. Lata mi szybciej mijają niż dni – tłumaczy.
Myśleli: idiota, symulant
Został skazany za morderstwo. Usłyszał najsurowszy wyrok – dożywocie. Potem sąd zmienił orzeczenie. Został "ćwiarusem”. W slangu więziennym tak nazywa się osadzonych na 25 lat. Do nich ma się tu wielki szacunek. Ale kiedy Piotr się nawrócił, współosadzeni uznali, że zwariował.
– Wzięli mnie za idiotę, a funkcjonariusze pomyśleli, że symuluję – mówi. Teraz siedzi w koszalińskim więzieniu zwanym "Młynem”. Ubrany w odświętny garnitur. Chwilę po naszym spotkaniu czeka go najważniejsze wydarzenie w życiu – przyjmie chrzest. Zaraz przejdzie do drugiego budynku. W łaźni ktoś napełnia już basen, bo świadkowie Jehowy przyjmują chrzest przez zanurzenie się w wodzie.
– Miałem do czynienia ze świadkami jeszcze jako nastolatek – wspomina Piotr Jakubowski. – Tato prowadził zakład rzemieślniczy i jego wspólnikiem był właśnie człowiek tego wyznania.
Piotr, już jako dorosły mężczyzna, wyprowadził się do Niemiec. Tam szukał kontaktu z wiarą. Wziął udział w kongresie świadków Jehowy na stadionie w Stuttgarcie.
– Na tym samym, na którym za czasów Kazimierza Górskiego Polska zdobyła trzecie miejsce w mistrzostwach świata w piłce nożnej. Ale ja wtedy nie miałem zapału. Byłem bandytą – mówi.
Po równi pochyłej
Na drogę przestępczości wkroczył w latach 80. Do Berlina Zachodniego jeździł z papierosami, a wracał z muzyką, której Polacy łaknęli.
– Modern Talking i CC Catch – wylicza. – Do dziś mogę opowiedzieć wszystko o Modern Talking, a przy piosence "Jump in my car” CC Catch stałem się mężczyzną. Oglądałem teledyski, chciałem mieć takie ciuchy i cadillaca. I tak się zaczęło. Od niewinnej kontrabandy. Potem już samo się potoczyło. Kradzieże, gangi, mafie, przestępstwa z górnej półki. Broń i narkotyki...
O morderstwie, za które został skazany na 25 lat więzienia, nie chce mówić.
Za kratami się go bali. Od początku.
– Bo przez osiem lat siedziałem jako niebezpieczny więzień, chodziłem ubrany na czerwono – tłumaczy. – Do celi przychodziło po mnie nie dwóch funkcjonariuszy, tylko siedmiu lub ośmiu. A i tak, albo ja ich lałem, albo oni mnie...
Skąd ta agresja? – Zawsze robiłem to, co chciałem. Zwiedziłem trzy kontynenty. Zresztą nieraz byłem w różnych więzieniach. Miesiąc, dwa, trzy. Tam gdzieś się coś ukradło, tam gdzieś jakiś szmugiel. Ale nigdy nikogo nie pytałem o zdanie i robiłem, co chciałem. W więzieniu tak nie było, więc była agresja.
Siłę dało mi Pismo
Zmiana, po której koledzy uznali go za wariata, nastąpiła, kiedy za kraty przyszli świadkowie Jehowy.
– A ja, czytając z nimi wersety Biblii, czułem bliskość Boga. Zmieniłem się. Naprawdę. Dostaję takiego pozytywnego powera, kiedy czytam Pismo – twierdzi więzień.
Nawrócenie wydaje się być nieprawdopodobne. Trudno przecież uwierzyć, że przestępca zmienia się tak nagle i za kratami staje się dobrym człowiekiem. A może to więzienie, odizolowanie, kara ma jednak taki wpływ na człowieka?
– Nie. Przeżyłem wiele w więzieniach, nie tylko w Polsce, ale w Turcji, Czechach i Niemczech, że gdybym bał się krat, już bym się nie podniósł. Ale zrobiłem to. Nastąpiła zmiana – twierdzi Piotr.
Jest też przekonany, że Bóg mu wybaczył:
– Gdyby tak nie było, dziś nie byłoby tego dnia. Nie byłoby chrztu – tłumaczy. – Ja krzywdziłem ludzi. Nie mam na myśli przestępstwa, za które odbywam karę, bo nie sztuką jest zabić człowieka. Można nacisnąć spust, nóż wsadzić. To nie jest trudne. Ja najbardziej skrzywdziłem moich rodziców. Karę ponoszę ja tutaj, ale ponieśli ją też mama z ojcem.
Skoro Bóg wybaczył, to czy ludzie też potrafią mu wybaczyć? Ci, których skrzywdził?
– Nie wiem. Ale myślę o tym. Niektórzy osadzeni mówią, że nie ma sumienia. To nieprawda. Jeżeli 25 lat temu coś komuś ukradłem, pamiętam to. Tego się nie da zapomnieć. To męczy – wyznaje.
A może nawrócenie wcale nie jest cudem? Może to efekt resocjalizacji za kratami? – Nie ma resocjalizacji – odpowiada Piotr. – To wymysł tych z Wiejskiej. I ludzi po prawie. Jeśli ktoś chce, to się poprawi. Jeśli nie, trzech psychologów może złote góry obiecywać, a człowiek się nie poprawi.
Chce wyjść, żeby wrócić
– W więzieniu ludzie mają więcej czasu na myślenie, ale nawrócenie to dopiero pierwszy krok – tłumaczy Krzysztof Kierzkowski, starszy zboru świadków Jehowy. – Najtrudniejsza, ale i najważniejsza jest nauka życia na wolności. Życia zgodnie z zasadami wiary. I niewracanie na drogę przestępczości.
Piotr twierdzi, że chce się poprawić. Nie żyje tylko wiarą. Za kratami został aktorem i dziennikarzem. Kilka tygodni temu wygrał ogólnopolski konkurs na najlepszą audycję radiową. W jego celi pojawiła się dzięki temu wieża stereo. Bardziej jednak cieszy go, kiedy może stanąć na scenie. Dzięki pomysłom więziennego "kaowca” osadzeni wystawiają spektakle.
– Polubiłem to! – mówi Piotr. – Teraz mamy próby do "Na pełnym morzu” na podstawie Mrożka. Gram osobę, która ma być zjedzona na tratwie na pełnym morzu. Wcześniej grałem króla. Z trzech sztuk wychowawca zrobił jedną, bo niektóre sceny trzeba było powycinać. W więzieniu nikt nie chce zagrać kobiety...
Więzień walczy o wcześniejsze zwolnienie. Dwa razy jego wniosek odrzucono. Jednak dokładnie wie, co będzie robił po opuszczeniu więzienia.
– Wiem, że potrzebują mnie właśnie tu – twierdzi. – Chciałbym bardzo pojechać do Nadarzyna, do głównej siedziby świadków Jehowy. Mogą mnie oni przygotować do misji na terenie Polski. W Nowym Jorku mogą mnie przygotować do misji na świecie. Ale mam dość wojaży. Chcę wracać do więzienia i nauczać.
--
źródło
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych