Wiesławie, zdecydowana większość Twojej argumentacji jest prawidłowa merytorycznie (emocjonalnego i pisarskiego stylu nie oceniam, bo i mój styl nie wszystkim się podoba), poprawię tylko jeden mały szczególik
wiesz przeciez że jak mózg obumrze to nie ma opcji zeby potem funkcjonował mam rację?
Teologia ŚJ rozwiązała ten problem, nauczając, że Jehowa odtworzy dokładnie takie same ciało, taki sam umysł i tę samą pamięć którą człowiek miał przed śmiercią, dlatego wg ich nauki "JEST opcja zeby potem funkcjonował ".
drugi problem, to nieporozumienia wokół kwestii zmartwychwstania. Dla katolika zmartwychwstanie to ponowne połączenie duszy i ciała (tym razem chwalebnego). Dla świadka Jehowy zmartwychwstanie to ponowne odtworzenie człowieka o tym samym wyglądzie, umyśle, pamięci, genach, itd. Porównują je do odbudowania budynku z innych cegieł ale wg tego samego planu architektonicznego. Z tego powodu ŚJ mówi że istnienie duszy "zaprzeczałoby" zmartwychwstaniu, bo skoro człowiek cały czas żyje, to nie jest martwy, a jak nie jest martwy to nie może wstać z martwych. A katolik mówi że bez duszy nie ma zmartwychwstania bo nie miałoby co połączyć się z ciałem. Zanim sie nie pozna poglądów drugiej strony, narażamy się na dryfowanie z argumentami w kierunku niezrozumiałym dla drugiej strony.
BTW: poruszamy się wokół tematyki na tyle abstrakcyjnej, że trudno mówić, co jest bardziej logiczne, nielogiczne, prawdopodobne czy nieprawdopodobne.
Henrykowi wydaje się nieprawdopodobne czy nielogiczne, aby dusza przebywająca w niebie (która akurat nie przebywała wtedy w niebie, a w przedsionku, ale to nieistotne) miała schodzić na ziemie na pogawędkę z Jezusem. Mnie wydaje się nielogiczne, aby Stwórca miał wzbudzić Eliasza na chwilę, a po miłej pogawędce z Jezusem ponownie go zabić. Są to jednak nasze odczucia i chyba nie mamy obiektywnego miernika do ocenienia co byłoby bardziej logiczne i sensowne.
Jednak mimo tych trudności, łatwiejsze i mniej kłopotliwe jest przyjście na spotkanie z Jezusem przez duszę nieśmiertelną która żyje i (mówiąc kolokwialnie) nie ma co robić, bo setki lat czeka w poczekalni, niż wzbudzanie kogoś z martwych tylko po to, aby sobie z nim pogadać i po chwili go uśmiercić.
Oprócz kwestii "góra Tabor a nieśmiertelność duszy" interesuje mnie także druga kwestia "po co to zdarzenie zostało opisane?" czyli
"co ten tragment mówi nam o roli Jezusa w zamierzeniu Bożym?".
Ciekaw jestem jak na to pogrubione pytanie odpowiadają świadkowie Jehowy i inne grupy wywodzące się od Russella...
Użytkownik Sebastian Andryszczak edytował ten post 2007-07-10, godz. 23:30