Jeszcze coś ciekawego znalazłam odnośnie praw autorskich, a mianowicie art. 5 ustawy mówi, że przepisy te "stosuje się do utworów, których twórca lub współtwórca jest obywatelem polskim lub (...) które są chronione na podstawie umów międzynarodowych, w zakresie, w jakim ich ochrona wynika z tych umów".
Ponieważ tu ewidentnie mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem, stosowanie przepisów ustawy będzie zależeć od tego, czy Polska ma podpisane jakieś umowy w tym zakresie z USA (ale podejrzewam, że ma).
ewa, on 2008-01-13 23:54, said:
Dyskutowaliście tu również, czy udostępnienie tego programu osobom pozostającym w stosunku towarzyskim (w tym przypadku forumowiczom) jest naruszeniem praw autorskich, czy nie. Moim zdaniem jest to trochę naciągana koncepcja, że forumowicze to osoby pozostające w stosunku towarzyskim, ale kto wie, może sąd łyknąłby to.
Edit: niezależnie, czy forumowicze mogą być uznani za osoby pozostające w stosunku towarzyskim to i tak rozpowszechnianie im oprogramowania przy pomocy netu jest zakazane. Art. 23 ust. 2 został znowelizowany i obecnie brzmi on tak:
"Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie
z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego".
Moim zdaniem chodzi tu o to, że można komuś użyczyć płytkę, ale rozpowszechniać jej w necie, choćby tylko znajomym, już nie.
Ale to i tak wszystko tylko teoretyzowanie, ponieważ punkt 7 umowy licencyjnej mówi:
Quote
INNE POSTANOWIENIA. Niniejsza Umowa podlega prawu stanu Nowy Jork (USA), bez względu na inne przepisy o prawie właściwym dla tego stosunku prawnego. Wszelkie prawne roszczenia będą podlegać jurysdykcji sądu stanowego lub sądów federalnych w stanie Nowy Jork (USA).
Wcześniej pisałam, że stosunki wynikające z zobowiązań są poddane prawu wybranemu przez strony, a jeśli strony nie dokonały wyboru - prawu państwa, w którym umowa została zawarta.
W tym przypadku, jak widać, wybór jednak został dokonany i polskie przepisy nie mają tu nic do rzeczy

A to oznacza, że Iszbin chyba miał rację i ewentualny pozew powinien trafić do sądu amerykańskiego i to jeszcze w stanie Nowy Jork.
Pozdrawiam