Skocz do zawartości


Zdjęcie

Stało się!


  • Please log in to reply
126 replies to this topic

#81 Melchizedek

Melchizedek

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 70 Postów

Napisano 2007-11-22, godz. 12:01

Doris


NAwet nie wiesz jak przykro mi czytac twoje posty. Moze dlateog ze dalej jestem z ta osoba i zaczyna sie pod gorke. Oczywisice zdajemy sobie z tego sprawe ze latwo nie jest. NA razie wspolnie czytamy Biblie....dyskutujemy na biezaco, klocimy sie ale nigdyn ie krzyczymy na siebie. Chcialem Ci tylko poweidziec ze bardzo mi przykro ze twoj zwiazek stoi na takie krawedzi. Gdzies po drodze oboje sie zatracacie. Jako SJ moge CI powiedziec ze zachowanie twojego meza to wstyd i hanba. Terror psychiczny czy fizyczny jest NIEDOPUSZCZALNY w zwiazku. Za takie zachowanie twoj maz powienien miec komitet sadowniczy i to jak najszybciej.

Zaufalas mu jako kobieta, zaufalas ze sie Toba zaopiekuje, ze bedziesz sie czula przy nim bezpieczna, ze bedzie sie o Ciebie troszczyl, wiec masz prawo byc na niego zla i rozgoryczona. Ale z tego co piszesz wynika ze oboje macie MOCNE/TWARDE charaktery a w takim zwiazku zawsze bedzie dochodzilo do spiec - po prostu. WIerze ze wspolna szczera modlitwa, wiele moglaby zmienic...choc nie tylko ona.

Jednoczesnie sam stoje przed podobntm dylematem. Jestem z osoba ktora nie jest SJ i nie chce byc. JA to szanuje i naprawde nie chce jej do ncizego zmuszac. Nie jestem slepy zapatrzony w SJ. Wiem jakie bledy poplenilismy w proporctwach, ich interpretacji jak czasami wychodzilismy przed orkiestre. WIem ze zdarzaja sie rozni SJ jedni lepsi i drudzy gorsi. Wierze jednak, ze to co czynimy jest wazne, nawet jesli jest to wysmiewane przez innych.

Jak postapic. Moja dziewczyna coraz czesciej w zartach pyta o pierscione zareczynowy, a ja sie waham. Boje sie czy czasem po zderzeniu sie z brutlana rzeczywistosica dnia codziennego, te wszystkie piekne chwile po prostu nie wyparuja. I co zostanie? WIeczne klotnie? W kazdym zwiazku sa klotnie, i w kazdym sa spiecia...kwestia jak czesto? TO sa trudne decyzje a Twoj post dal mi wiele do myslenia.

Doris - WALCZCIE! wydaje mi sie ze po prstu sie na siebie zamkneliscie po prostu...Eby wyciagnac rke do drugiej osoby, czesto wymaga to MEGA pokory... z jego i twojej strony.

Bede sie modlil za was :)

Pozdrawiam serdecznie
" Jeżeli tylko w tym zyciu pokładamy nadzieję w Chrystusie, to ze wszystkich ludzi jesteśmy najbardziej politowania godni" 1 Koryntian 15:19

#82 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-11-22, godz. 13:13

Melchizedeku, nie chcę cię stresować, ale jeśli dziewczyna "w żartach" pyta o zaręczyny, to sytuacja może być niewesoła.
Nie wiem, czy tak jest w Twoim wypadku, ale wiele kobiet oczekuje od partnera życiowego decyzji o ślubie, a kiedy ona nie następuje, pojawia się u nich frustracja. A ponieważ wiele kobiet ciągłym zawracaniem głowy "ożeń się ze mną, ożeń się ze mną, ożeń się ze mną, no wreszcie ożeń się ze mną!" zraziło sobie partnerów, dlatego kobieta kobiecie szeptem z ust do ust podaje poradę, aby mówić o tym w sposób najdelikatniejszy z możliwych, aby nie zrazić sobie mężczyzny. Dlatego jeśli ona "pyta coraz częściej" to jest prawdopodobne, że w dziewczynie narasta stan niepewności i zaniepokojenia.

#83 Adelfos

Adelfos

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2574 Postów
  • Gadu-Gadu:8433368
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Nietutejszy

Napisano 2007-11-22, godz. 13:24

Podziel się ze mną proszę. Mój @ : [email protected]

Prezentacja w załączniku :)
Dołączona grafika

#84 Nilrem0

Nilrem0

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 454 Postów
  • Lokalizacja:KIELCE

Napisano 2007-11-22, godz. 13:33

...Moja dziewczyna coraz czesciej w zartach pyta o pierscione zareczynowy...


W żartach to mogłoby to być tylko wtedy gdybyście byli niezwiązanie ze sobą emocjonalnie. W przeciwnym przypadku nie ma żartów ;)
To w co wierzysz nie jest prawdą, jest tylko tym w co wierzysz a umysł pozwoli Ci tego doświadczyć. Zrobi wszystko aby to na czym się koncentrujesz, o czym ciągle myślisz stało się możliwe do doświadczenia.

#85 Doris

Doris

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 56 Postów

Napisano 2007-11-22, godz. 14:07

Bo taka jest prawda :). Wystarczy być dobrym człowiekiem. Czemu Bóg miałby nie kochać dobrych ludzi tylko za to, że nie znają Biblii?

Nie jest. Podstawą wiary w Boga jest wiara. Sam Jezus mówił, że wiara dziecka jest lepsza od wiary dorosłego, a chyba nie twierdzisz, że dzieci lepiej znają Pismo?


Jak mozna wierzyć w Boga bez Biblii? Tak po prostu??? Intuicyjnie?? W takim razie mogłabym wierzyć w cokolwiek - jest tyle religii.. Na oparciu wiary na samej wierze bez jakiejs wiedzy, logicznych faktów chyba żaden rozumny człowiek nie poprzestanie...?
Dzieci sa naiwne. Uwierza we wszystko i pójdą za każdym. Jakoś mnie to nie przekonuje. Wygladałoby na to żeby oprzeć wiarę na sercu, a w Biblii gdzieś jest, że to rozum ma mieć decydujace zdanie. Rozum u dziecka? Chodzi o pokorę. Tak sądzę. Widać, na jak wiele sposobów można interpretowac każdy z cytatów.

Sebastianie, zauważam u Doris myślenie charakterystyczne dla Świadków. To zapewne efekty studium. Wiem, że osoby z takim podejściem są bardzo bierne i niechętne do brania życia we własne ręce. Co trzeba zrobić, żeby się z'aktywizować?
Moi Świadkowie często powtarzają zdania w stylu "nie warto nic robić, bo będzie Armagedon", "nie warto nic robić, bo Jehowa wszystko załatwi" i podobne. Co ciekawe, uzasadnienie się zmienia, ale pierwszy człon "nie warto" zawsze zostaje. W jaki sposób się go pozbyć?


ja zawsze byłam aktywna, teraz faktycznie mi sie odechciało, takie przekonanie jest w pewnym sensie zgodne z moim lenistwem chyba, ale i tak ide naprzód nieustannie, życie moje mnie satysfakcjonuje w pełni - prócz małżeństwa(paradoks?) Studium przerwałam nawet nie w połowie rok temu. Czasem pójde na zebranie... ale studioum dąło mi odpowiedzi na wiekszośc spraw, wszystko sie wydało nagle logiczne, proste, zaczęłam załowac innych ludzi wręcz, że nie rozumieja tak prostych spraw bo nie znaja Pisma Świętego. Gdyby wszyscy skupili sie na podstawowych prawych wartościach, o ilez świat byłyby piękniejszy..... Tu teraz żyłoby sie duzo łatwiej, ale może przede wszystkim mieliby te szansę na cos wiecej potem....... ?

Użytkownik Doris edytował ten post 2007-11-22, godz. 14:09


#86 haael

haael

    Inkwizytor

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1863 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2007-11-22, godz. 14:37

Jak mozna wierzyć w Boga bez Biblii? Tak po prostu??? Intuicyjnie??

Dokładnie. Tak po prostu. Jak dziecko.

W takim razie mogłabym wierzyć w cokolwiek - jest tyle religii.. Na oparciu wiary na samej wierze bez jakiejs wiedzy, logicznych faktów chyba żaden rozumny człowiek nie poprzestanie...?

Znajomość Biblii jest pożyteczna i to bardzo, ale nie jest wymagana. Gdybyś miała dziecko, to czy wymagałabyś od niego, żeby przeczytało jakąś książkę, zanim Cię pokocha? Pamiętaj, że z Bogiem trzeba rozmawiać bezpośrednio.

Dzieci sa naiwne. Uwierza we wszystko i pójdą za każdym. Jakoś mnie to nie przekonuje.

A jednak Jezus kazał je naśladować.
Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Mt 18:3)

Wygladałoby na to żeby oprzeć wiarę na sercu, a w Biblii gdzieś jest, że to rozum ma mieć decydujace zdanie.

Rozum też, ale serce jest na pierwszym miejscu.
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. (Mk 12:30)
nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce (1Sm 16:7)

Rozum u dziecka? Chodzi o pokorę. Tak sądzę.

Też.

Widać, na jak wiele sposobów można interpretowac każdy z cytatów.

To celowe. Biblia jest specjalnie tak napisana, żeby mieć wiele znaczeń i żeby więcej się w niej "zmieściło:.

ale studioum dąło mi odpowiedzi na wiekszośc spraw, wszystko sie wydało nagle logiczne, proste,

Przerażające.

zaczęłam załowac innych ludzi wręcz, że nie rozumieja tak prostych spraw bo nie znaja Pisma Świętego.

Znają.

Gdyby wszyscy skupili sie na podstawowych prawych wartościach, o ilez świat byłyby piękniejszy..... Tu teraz żyłoby sie duzo łatwie

To jest do zrobienia. Trzeba zacząć od samego siebie, ale zmiana świata na lepsze, choćby odrobinę, to realne zadanie.

ale może przede wszystkim mieliby te szansę na cos wiecej potem....... ?

Każdy ma szansę na życie wieczne, niezależnie, czy zna Biblię, czy nie.

#87 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2007-11-22, godz. 15:20

Prezentacja w załączniku :)

pomóż mi go odnaleźć, bo nie widzę :unsure:
Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#88 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-11-22, godz. 15:31

Jakoś nie dostrzegam ścisłej korelacji (ścisłej zależności, powiązania) między znajomością cytatów z Biblii a prawością lub nieprawością sumienia.
Najszlachetniejsi ludzie których znam w znakomitej wiekszości nie znają treści Biblii.

Owszem, moja Beatka zalicza się osób o ponadprzeciętnej znajomości Biblii (bo ją czyta, a ma na tyle dobrą pamięć, że czasami nawiązuje w codziennych rozmowach do tego, co ostatnio czytała), ale Ona to jest wyjątkowo wyjątkowy wyjątek.

Moja Mama nie wie, na której stronie Biblii jest napisane nie kradnij, ale nie kradnie, może nie pamiętać numerka przy przykazaniu nie cudzołóż, ale nie cudzołoży, itd. itp. Moja babcia też nie znała Biblii a była bardzo szlachetną osobą. Takich osób mogę wymienić z najbliższego otoczenia conajmniej kilkanaście, ale nie chcę odbiegać od tematu. Chodzi mi o wniosek końcowy. Żadnego związku między znajomością tekstu Biblii a szlachetnością nie dostrzegam.

#89 liza

liza

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 515 Postów

Napisano 2007-11-22, godz. 15:34

Jakoś nie dostrzegam ścisłej korelacji (ścisłej zależności, powiązania) między znajomością cytatów z Biblii a prawością lub nieprawością sumienia.
Najszlachetniejsi ludzie których znam w znakomitej wiekszości nie znają treści Biblii.

Owszem, moja Beatka zalicza się osób o ponadprzeciętnej znajomości Biblii (bo ją czyta, a ma na tyle dobrą pamięć, że czasami nawiązuje w codziennych rozmowach do tego, co ostatnio czytała), ale Ona to jest wyjątkowo wyjątkowy wyjątek.

Moja Mama nie wie, na której stronie Biblii jest napisane nie kradnij, ale nie kradnie, może nie pamiętać numerka przy przykazaniu nie cudzołóż, ale nie cudzołoży, itd. itp. Moja babcia też nie znała Biblii a była bardzo szlachetną osobą. Takich osób mogę wymienić z najbliższego otoczenia conajmniej kilkanaście, ale nie chcę odbiegać od tematu. Chodzi mi o wniosek końcowy. Żadnego związku między znajomością tekstu Biblii a szlachetnością nie dostrzegam.

No widzisz trzeba bylo sluchac Babci i Mamy i ile mniej mialbys dzisiaj problemow :P Zartuje :)

#90 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-11-22, godz. 15:37

Mam nadzieję, że to żarty :) bo to zabrzmiało prawie jak słynne pytanie "czy przestałeś bić swoją żonę?" ;)
Jakby kto pytał: nie przestałem, bo nie mam żony, więc nie mogłem zacząć (choćbym chciał ;) )

#91 Adelfos

Adelfos

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2574 Postów
  • Gadu-Gadu:8433368
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Nietutejszy

Napisano 2007-11-22, godz. 16:21

pomóż mi go odnaleźć, bo nie widzę :unsure:

Otwieraj po kolei załączniki. Aż dwa powinny być. Ja w "wysłanych" mam z podaną nazwą, ale dochodzą często bez podpisu. Dlaczego nie odpisawszy do mnie e-mailowo?

Użytkownik Adelfos edytował ten post 2007-11-22, godz. 16:31

Dołączona grafika

#92 pawel r

pawel r

    Niepoprawne stworzenie Boga

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4853 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Scecin City

Napisano 2007-11-22, godz. 16:56

Większość obecnych na tym forum opiera się na indywidualnym odnalezieniu Boga - w swym sercu....

Tez sie przychylam do takiego myslenia, tak czuję. Myslę jednak, że Boga trzeba jeszcze jakos poznawać. Ile jest ludzi, którzy o nim nic nie wiedzą, twierdza, że wtsraczy "byc dobrym człowiekiem", modlic się e.t.c. Bez jakiejkolwiek znajomości Pisam Świetego. Jego uznanie jest zas podstawa wiary w Boga. I tu jest problem, samemu cięzko je zrozumieć. jest tyle rzeczy do sprawdzenia, analizy... tyle faktów z historii... A uciekając sie do "źródeł" zawsze narażeni jestesmy na czyjąś interpretację. Tak samo jest z organizacjami, kościołami e.t.c.

Tak życie z Bogiem jest indywidualną sprawą, ale wspólnota jest ku temu by w niej móc wzrastać i dzielić się tym co się ma. Jak masz wybrać? Trudno mi doradzać - przecież będę subiektywny :P więc tylko mogę prsić Pana by Cię pokierował tak jak On chce. ;)

Jesi chodzi o ŚJ, oni wciąz przepowiadają, że Armagedon jest bliski, bo na naszych oczach zaczyna sie spełniac proroctwo o głoszeniu dobrej nowiny na coraz szerszą skale i jeszcze tylko czeka nas upadek wielkiej religii fałszywej i nastąpi to BUM. I są co do tego tak bardzo przekonani, przytaczają na to wersety. A mi cięzko jakos logicznie zaprzeczyć. (tu wchodzi w gre jeszcze mój pogląd na kosciól katolicki - jego władzę, poglądy po części niewiele majace z Bogiem wspólnego, strukturę i pozycje - możecie się nie zgodzić) Co myślicie?

nie zgadzam się :P I tyle powiem. A co do tego "głoszenia" to sami najpierw stawiają teze i ją dowodzą. Błąd jest już przy samym założeniu. Kościoły miały już upaść dawno przed rokiem 1920... no i do dziś chyba termin bóg świadków przesunął, a może znowu padnie argument "że uwcześni świadkowie doszukiwali się"... ;)

Sebastian Andryszczak - ja nie zauważyłem za bardzo nakłaniania czy zachęcania do rozwodu. To co mi się rzuciło to rady by zostawić faceta który bije i znęca się psychicznie nad kobietą - to jeszcze nie rozwód.

Zaufalas mu jako kobieta, zaufalas ze sie Toba zaopiekuje, ze bedziesz sie czula przy nim bezpieczna, ze bedzie sie o Ciebie troszczyl, wiec masz prawo byc na niego zla i rozgoryczona. Ale z tego co piszesz wynika ze oboje macie MOCNE/TWARDE charaktery a w takim zwiazku zawsze bedzie dochodzilo do spiec - po prostu. WIerze ze wspolna szczera modlitwa, wiele moglaby zmienic...choc nie tylko ona.

Podoba mi się Melchizedek Twoje podejście, ale nie wydaje mi się, że problem tkwi w twardych charakterach (też to zauwazyłem). Raczej tu jest coś innego - brak szczerości i uczciwości juz od samego początku...

Jak postapic. Moja dziewczyna coraz czesciej w zartach pyta o pierscione zareczynowy, a ja sie waham. Boje sie czy czasem po zderzeniu sie z brutlana rzeczywistosica dnia codziennego, te wszystkie piekne chwile po prostu nie wyparuja. I co zostanie? WIeczne klotnie? W kazdym zwiazku sa klotnie, i w kazdym sa spiecia...kwestia jak czesto? TO sa trudne decyzje a Twoj post dal mi wiele do myslenia.

Wiesz Mel możecie jeszcze trochę poczekac by się poobserwować ;) A tak żartem - to czy ona nie może się Tobie oświadczyć? :P A co!

W żartach to mogłoby to być tylko wtedy gdybyście byli niezwiązanie ze sobą emocjonalnie. W przeciwnym przypadku nie ma żartów ;)

A co - w związku dochodzi do kastracji poczucia humoru? :P
Należę do 144...

Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...


#93 Nilrem0

Nilrem0

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 454 Postów
  • Lokalizacja:KIELCE

Napisano 2007-11-22, godz. 17:03

A co - w związku dochodzi do kastracji poczucia humoru? :P

Chodziło mi o to że z jej strony to wcale nie muszą być żarty, tak jak to Melchizedek odbiera ;)
To w co wierzysz nie jest prawdą, jest tylko tym w co wierzysz a umysł pozwoli Ci tego doświadczyć. Zrobi wszystko aby to na czym się koncentrujesz, o czym ciągle myślisz stało się możliwe do doświadczenia.

#94 cara

cara

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1049 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2007-11-22, godz. 17:55

(w kwestii zaręczyn protestuję! jestem kobietą, w żartach mówię o pierścionku, ale żadnych oświadczyn przyjąć nie mam zamiaru, o czym pewno nikt tu nie wątpi :D jeśli żartuje, to żartuje!)
Nie zgadzam się z polityką cichego banowania użytkowników forum.

#95 Doris

Doris

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 56 Postów

Napisano 2007-11-22, godz. 17:59

Dziekuję Ci A_Kloo. .

#96 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2007-11-22, godz. 18:05

Większość obecnych na tym forum opiera się na indywidualnym odnalezieniu Boga - w swym sercu....

Tez sie przychylam do takiego myslenia, tak czuję. Myslę jednak, że Boga trzeba jeszcze jakos poznawać. Ile jest ludzi, którzy o nim nic nie wiedzą, twierdza, że wtsraczy "byc dobrym człowiekiem", modlic się e.t.c. Bez jakiejkolwiek znajomości Pisam Świetego. Jego uznanie jest zas podstawa wiary w Boga. I tu jest problem, samemu cięzko je zrozumieć. jest tyle rzeczy do sprawdzenia, analizy... tyle faktów z historii... A uciekając sie do "źródeł" zawsze narażeni jestesmy na czyjąś interpretację. Tak samo jest z organizacjami, kościołami e.t.c.

Doris
Boga nie trzeba odnajdywać, wystarczy do Niego przyjść w wierze.
Czy wystarczy być dobrym człowiekiem? Ależ nie ma dobrych ludzi w oczach Boga, gdyż daje On takie świadectwo poprzez apostoła Pawła o ludziach:

10. Jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego,
11. Nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga;
12. Wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi,nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego.
(Rzym. 3:10-12 BW)

23. Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej,
(Rzym. 3:23 BW)

Dlatego też Bóg posłał swojego Syna na ofiarę przebłagalną, na okup, aby każdy człowiek niezależnie od tego jak małym, czy jak wielkim jest grzesznikiem mógł dostąpić zbawienia przez wiarę W Pana Jezusa Chrystusa. Dlatego też Bóg z chęcią i w obfitości udziela tym ludziom, którzy do niego przychodzą Ducha Świętego w obfitości, aby zrodzić ich na nowo i aby mogli prowadzić nowe życie w wierze w Pana Jezusa Chrystusa.

Poznać Boga? Tylko wtedy naprawdę poznasz Boga, kiedy pozwolisz aby Duch Święty wprowadził ciebie we wszelką prawdę.

26. Lecz Pocieszyciel Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem.
(Jan. 14:26 BW)



10. Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże.
11. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży.
12. A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył.
(1 Kor. 2:10-12 BW)

Bez Ducha Świętego nie jesteś w stanie poznać Boga. Możesz zdobyć jedynie pewną wiedzę, która i tak niewiele ci pomoże. To tak jak w małżeństwie, kiedy byliście przed ślubem niewiele wiedziałaś jaki jest twój przyszły mąż, a dopiero jak zamieszkaliście razem poznałaś go takim, jakim jest. Bóg objawia się w Biblii, ale dopiero kiedy żyjesz z Nim na codzień możesz poznać w praktyce jakim Jest.

Poznać Biblię? Zrozumieć co Ona naucza? Bóg swoje Słowo kierował przez prostych ludzi i dla prostych ludzi:

25. W tym czasie odezwał się Jezus i rzekł: Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.
26. Zaprawdę, Ojcze, bo tak się tobie upodobało.
(Mat. 11:25-26 BW)

A to oznacza, że prości ludzie są w stanie zrozumieć to co Biblia głosi bez zbędnego komentarza. To ludzie, którym zależy na panowaniu nad innymi wmawiają innym, że bez ich pomocy nie są w stanie poznać Biblii. Jedyną pomoc jaką człowiek potrzebyje, to Duch Święty, którego Bóg udziela tym, którzy chcą być Bogu posłuszni. Jeśli chcesz naprawdę poznać Biblię, to sięgnij po Nią (tylko nie po przekład Nowego Świata, który jest przetłumaczony pod nauczanie "organizacji") i z modlitwą czytaj Pismo Święte.




Jesi chodzi o ŚJ, oni wciąz przepowiadają, że Armagedon jest bliski, bo na naszych oczach zaczyna sie spełniac proroctwo o głoszeniu dobrej nowiny na coraz szerszą skale i jeszcze tylko czeka nas upadek wielkiej religii fałszywej i nastąpi to BUM. I są co do tego tak bardzo przekonani, przytaczają na to wersety. A mi cięzko jakos logicznie zaprzeczyć. (tu wchodzi w gre jeszcze mój pogląd na kosciól katolicki - jego władzę, poglądy po części niewiele majace z Bogiem wspólnego, strukturę i pozycje - możecie się nie zgodzić) Co myślicie?

To co naucza WTS z pozoru jest logiczne, ale jak zaczyna się to dokładnie badać, to okazuje się, że ta nauka jest wewnętrznie sprzeczna z sobą, a do tego jest sprzeczna z nauczaniem Biblii, mimo, że stara się sprawiać wrażenie w pełni opartej na Biblii.
Czesiek

#97 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2007-11-22, godz. 19:05

Dziekuję Ci A_Kloo. .

szczerze Ci współczuję, ale to słowa samego Stwórcy : ..... to co krzywe nie da się już wyprostować...... Jeden z braci mówiąc o komitecie dla Twojego wybranka nie przesadził ani o jotę. Zaden z nas facetów nie był i nie będzie ideałem ale są granice, których nigdy nie wolno nam przekraczać :)
Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#98 liza

liza

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 515 Postów

Napisano 2007-11-22, godz. 20:08

Przeczytalam wszystkie posty dotyczace Twojego "problemu"to moge Ci tylko Dorris poradzic , ( jeszcze jestes bardzo mloda osoba i bez dzieci-Twoje zycie dopiero sie zaczyna :) ) , porozmawiaj ze swoim mezem powaznie , zacisnij zeby zapomnij o swoich zalach i krzywdach i zapytaj sie Go czy jest z Toba szczesliwy w takim zwiazku czy mozna byc szczesliwym i jaki jest sens takiego zwiazku, Ty sama musisz zrewidowac Twoja postawe wedlug religii a szczegolnie SJ, musisz odnalezc swoje Ja w tym wszystkim, kim jestem ,czego oczekuje od malzenstwa , moze to zabrzmi dziwnie ale napisz to na jakiejs kartce ,wypunktuj, za i przeciw temu malzenstwu i najwazniejsze czy jeszcze kochasz Twojego meza , chyba to jest podstawa wszystkiego ,bo czlowiek ktory kocha- wszystko przebaczy, jezeli dojdziesz do wniosku ,ze nie ,ze milosc do tego czlowieka Cie zniszczyla, to nie buduj na tej bazie rodziny i nie uszczesliwiaj dzieci ktore sa najwiekszym dobrem na tym swiecie,rozstan sie w pokojowy sposob , wiem pisze sobie takie bajdy , ale z tego co napisalas wczesniej Twoj maz byl dla Ciebie wzorcem, jezeli stalo sie inaczej nie znizaj sie do jego poziomu, i lepiej sie rozstac a napewno znajdzie sie na Twojej drodze inny pan ktory Cie uszczesliwy tylko nie szukaj w nim wzorca, szukaj raczej przyjaciela i dobrego kompana w tym juz tak ciezkim zyciu :)

#99 Abriella

Abriella

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 427 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2007-11-24, godz. 15:07

Rzeczywiście rozwód to ostateczność - poradnia małżeńska -owszem- tylko w normalnych przypadkach. A przypadek związku z SJ nie jest "normalny", bo w "normalnych" związkach jest mężczyzna i kobieta, i ich problemy - no czasem się jeszcze trafi jakaś nadgorliwa mamusia czy tatuś, którejś ze stron.Natomiast w przypadku zwiazku z SJ, oprócz tych osób jest jeszcze cały zbór, starsi, prześwietna organizacja i cała ideolgia. Owszem, małżenstwo jest wartością nadrzędną- tylko pytanie jakie małżenstwo? Przecież mezczyzna w oragnizacji powinien głosić, najlepiej być na przywileju, zarabiac na zycie, studiowac, itd. dla żony jest niewiele czasu. Co najwyżej ładnie ma wyglądac z dzieciątkami na sali królestwa, jako tło dla sukcesów męża na przywileju . A to, że chce pójsc na imprezkę, potanczyć, odstresować się -to wszystko teoretycznie jest dozwolone... tylko niekoniecznie poprawne WTS-owo.I jest niewłaściwymi "pragnieniami ciała" i uciechami cielsnymi tego świata- tylko te uciechy są potrzebne jak pieprz przy jedzeniu, by utrzymac równwagę w życiu. Dla "higieny umysłu" choć raz w miesiącu powinno sie pójśc potańczyć, wyskakać złe emocje, jeśli sie tego potrzebuje.
Poza tym z doświadczenia wiem, że powiadomienie braci starszych o wybrykach męza niewiele daje, jesli im sie zechce- przyjda trzy krawaty pogadaja i tyle- nic sie nie zmienia - człowiek czuje sie tylko upokorzny, oczekiwał pomocy, a i tak jej nie dostał.
Poza tym, uwazam,ze SJ - wbrew temu co twierdzą- nie zależy na budowaniu szczesliwych, dojrzałych zwiazków, takich gdzie ludzie naprawdę sie szanuja kochają i chcą ze sobą być. Stąd szaleństwo pobierania sie 18-19 latków w prawdzie, wierzących ze ta druga osoba odmieni ich życie, czesto za rok, półtora jest dziecko- bez wykształcenia, bez studiów- nie podskczą. W tym szaleństwie jest metoda.Związani wezłem małzęnskim sie nie rozejdą, a za dużo niech w zwiazek nie inwestują, bo to odwraca uwagę od rzeczy ważniejszych(zebrania , gloszenie itd) jak im bedzie za dobrze w rodzinach to sie rozleniwią... wiem ze trochę przejaskrawiłam, ale trzeba TAM trochę pobyć zeby móc stwierdzić, ze w wielu przypadkach terapia nic nie da- tu konieczny byłby przeszczep mózgu!
Trzeba zrozumieć,ze ci ludzie albo wychowani w prawdzie, albo ją poznali, przez jakiś moment w zyciu mieli wszystko podporzadkowane religii.Stąd trudno oczekiwać ze łatwo przestawią sie na tory budowania zwiążku wg ogólnie przyjętych norm spłecznych. Przecież stworzenie "dobrego związku" to ciężka praca i przyjemność 24 h na dobę.Tylko w organizacji jest konflikt- na pierwszym miejscu organizacja, a potem rdzina. Tylko organizacja jest tak absorbująca, że dla rodziny nie ma już miejsca. Sfrustrowane kobiety najczęściej odpuszczają, przyklejają uśmiech na twarz i biegiem na zebranko! teraz jest Ci ciężko, ugniesz sie pod presją i dołaczysz do SJ- bedziesz tak zyc wcześniej czy później!Wszystko inne bedzie ważniejsze niz Twoje potrzeby.Chcesz tak życ?
Poza tym gniecie mnie jeszcze jedna kwestia- na zimno!!! gdybym podjęła decyzje o złozeniu pozwu rozwodwego, przed wysłaniem czy zaniesieniem go do sądu, zrobiłabym wszystko zeby porozmawaić z jego byłą zoną.Nie potępiam Twojego męża Doris- kazdy popełnia błedy, uważąm ze drugie małżeństwa z wielu względów są lepsze, bardziej udane.Szczególnie dla męzczyzn- pierwsze ich przerosło, wycofują sie. Potem jednak rozumieją ze coś stracili, często w drugim małżeństwie są starsi, bardziej się angażują, nie popełniają tych samych błędów. To bedzie przykre doświadczenie, ale czasem moze warto wiedzieć...
Trudno oczekiwać od tamtej kobiety bezstronności, ale przed podjęciem decyzji o zakonczeniu swojego zwiazku chciałabym z nią porozmawiać...moze warto usłyszec od kogos, ze nasze uczucia i my sami jesteśmy w porzadku, bo ktos przed nami czuł to samo- tak samo był mu źle...Zwłaszcza wtedy gdy zaczynamy mięć wątpliwości, czy z nami wszystko ok? Ale to moje zdanie - TY Doris zrobisz jak uważasz...

Użytkownik Abriella edytował ten post 2007-11-24, godz. 17:29


#100 Doris

Doris

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 56 Postów

Napisano 2007-12-26, godz. 10:24

(...)z doświadczenia wiem, że powiadomienie braci starszych o wybrykach męza niewiele daje, jesli im sie zechce- przyjda trzy krawaty pogadaja i tyle- nic sie nie zmienia - człowiek czuje sie tylko upokorzny, oczekiwał pomocy, a i tak jej nie dostał.
Poza tym, uwazam,ze SJ - wbrew temu co twierdzą- nie zależy na budowaniu szczesliwych, dojrzałych zwiazków, takich gdzie ludzie naprawdę sie szanuja kochają i chcą ze sobą być. Stąd szaleństwo pobierania sie 18-19 latków w prawdzie, wierzących ze ta druga osoba odmieni ich życie, czesto za rok, półtora jest dziecko- bez wykształcenia, bez studiów- nie podskczą. W tym szaleństwie jest metoda.Związani wezłem małzęnskim sie nie rozejdą, a za dużo niech w zwiazek nie inwestują, bo to odwraca uwagę od rzeczy ważniejszych(zebrania , gloszenie itd) jak im bedzie za dobrze w rodzinach to sie rozleniwią... wiem ze trochę przejaskrawiłam, ale trzeba TAM trochę pobyć zeby móc stwierdzić, ze w wielu przypadkach terapia nic nie da- tu konieczny byłby przeszczep mózgu!
Trzeba zrozumieć,ze ci ludzie albo wychowani w prawdzie, albo ją poznali, przez jakiś moment w zyciu mieli wszystko podporzadkowane religii.Stąd trudno oczekiwać ze łatwo przestawią sie na tory budowania zwiążku wg ogólnie przyjętych norm spłecznych. Przecież stworzenie "dobrego związku" to ciężka praca i przyjemność 24 h na dobę.Tylko w organizacji jest konflikt- na pierwszym miejscu organizacja, a potem rdzina. Tylko organizacja jest tak absorbująca, że dla rodziny nie ma już miejsca. Sfrustrowane kobiety najczęściej odpuszczają, przyklejają uśmiech na twarz i biegiem na zebranko! teraz jest Ci ciężko, ugniesz sie pod presją i dołaczysz do SJ- bedziesz tak zyc wcześniej czy później!Wszystko inne bedzie ważniejsze niz Twoje potrzeby.Chcesz tak życ?
Poza tym gniecie mnie jeszcze jedna kwestia- na zimno!!! gdybym podjęła decyzje o złozeniu pozwu rozwodwego, przed wysłaniem czy zaniesieniem go do sądu, zrobiłabym wszystko zeby porozmawaić z jego byłą zoną.Nie potępiam Twojego męża Doris- kazdy popełnia błedy, uważąm ze drugie małżeństwa z wielu względów są lepsze, bardziej udane.Szczególnie dla męzczyzn- pierwsze ich przerosło, wycofują sie. Potem jednak rozumieją ze coś stracili, często w drugim małżeństwie są starsi, bardziej się angażują, nie popełniają tych samych błędów. To bedzie przykre doświadczenie, ale czasem moze warto wiedzieć...
Trudno oczekiwać od tamtej kobiety bezstronności, ale przed podjęciem decyzji o zakonczeniu swojego zwiazku chciałabym z nią porozmawiać...moze warto usłyszec od kogos, ze nasze uczucia i my sami jesteśmy w porzadku, bo ktos przed nami czuł to samo- tak samo był mu źle...Zwłaszcza wtedy gdy zaczynamy mięć wątpliwości, czy z nami wszystko ok? Ale to moje zdanie - TY Doris zrobisz jak uważasz...

"
Nie, nie che tak życ. wzsystko, co napisałaś - o organizacji, o malzenstwach u swiadków, o ich sposobie zycia.... to jest prawda.... święta miałam paskudne, co rusz dowiaduje sie skąds, ile złych rzeczy mąż o mnie mówi- każdemu i wszędzie, bez wględu na to czy ktos chce słuchac nawet...okazuje sie że przez wiele miesięcy ludzie ukrywali przede mną, co mówi... moim pracownikom nawet, nie pojmuje jak można tak źle mówic o żonie ktora sobie wybrał, ktora mu kiedys imponowała wszystkim, tym małżeństwem przeciwstawił sie poniekąd organizacji.. ale mimo, ze to jego drugie, nic nie wyciagnął z poprzedniego.
Jego byla zona - ŚJ jest zajęta teraz swoim szczesliowym związkiem, chetnie bym pogadała, ale nie chce juz zawracac jej głowy, mysle, że może odezwie sie w niej jakas dziwna lojalnośc, w końcu łacza ich dzieci.. a ona została już przywrócona po tm jak odeszła do innego z dziećmi i teraz zgrywa przykładną mądra i szczęsliwą. Nie wierze ze w czym smi pomoze, wiem, ze byli siwbie warci najprawopodobniej. Ta rozmowa chyba moge komus tylko zaszkodzić....a mi naprawde na tym nie zalezy. Wiem tylko ze skoro ze Sj mu nie wyszło, to nie to jest głównym powodem rozpadku naszego malzenstwa.

A mnie nagorzej boli, że ja nigdy nie miałąm złych intencji, a mąż postępuję w mniej wiecej taki sposób - uderzy mnie, ja mu oddam a on dzwoni do swoich , że ja go biję. W sensie przenośnym, ale co zabawne, prawie dosłownym..... nie mam juz sił. sa święta (ktore juz obchodze znów..w zesłym roku jak było miedzy nami cudownie, nie brakowało mi świąt, mogłam z tgeo zrezygmowac, teraz??? ze swiat, z sylwestra, z niczego nie xhce rezygnowac- jego wiara nic dobrego nie wniosła w nasze zycie- wrecz przerciwniewieczne spory i brak czasu. W niczym nie bylo lepiej niz u ateistow, pseudoikatolików etc.. w niczym. I jeszcze wciaz ta obluda- awantura w domuu w krawacie a 5 minut potem modły na zebraniu!!!!!!!!!!!!!!!!!!) więc- sa świtęta, a ja go pakuję i pisze pozew. Chyba umarła we mnie miłośc, po tym jakim obłudnym hipokryta jest ten człowiek.... jak fałszywy, jak kłamie. I te wszuystkie oszczerstwa sa kierowane przeciw mnie... nie mam sił iśc do ludzi i prostowac i sie tłumaczyc po tym co im opowiada. Chyba ŚJ mają to gadanie we krwi. Uwazzam, ze swe problemy powinnam rozwiązywac w domu, a nie słyszec o nich wciaz z innej strony. Ale sama malzenstwa nie umialam naprawiac, a on nie ptrafi sobie z niczym poradzic, chodzi i gada, szukając poparcia i oczerniając mnie, w 90% kłamstwami, poprzekręcanymi historaimi. Mi wystarczy sama swiadomosc prawdy, wiem, jak było, wiem, ze chciałąm dobrze....... mielismy wszystko....
nie wiem tylko jak przetrwam ten rozwód i co bedzie dalej, ale ten człowiek mnie niszczy, fizycznie i psychicznie. To toksyczna milosc, ktora powinnam była zakonczyc juz z pol roku temu conajmniej, ale wciaz mialam nadzieje. na poczatku byl ideałem, a ja w tego wierze pokadałam cała nadzieje ze bedzie madry i gdyby cos miedzy nami było nie tak, to zawsze sobie poradzimy. teraz nienawidzę tej obłudy, tych oslepionych ludzi, kórzy słuchaja tylko jego bo to ich brat. narósło we mnie tyle buntu, że chyba oszaleje


W tych ludziach(przynajmniej w wiekszości tych których poznałam) jest tyle obłudy i ze dewa razy wiecej psychozy i zła niż w ludziach ze świata....

Użytkownik Doris edytował ten post 2007-12-26, godz. 10:32





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych