
Stało się!
#61
Napisano 2007-11-21, godz. 07:28
Tak, chyba wołam o pomoc...... nie wiem, jak dalej będe żyła, o ile uda mi sie beziinwazyjknie doprowadzic do rozwodu. Wniosek juz mam. Mało jest ludzi ktorzy mnie teraz tak naprawdę zrozumieją, niestety. I takie dylematy. Ktos kiedys powiedział, że każdy rozumny człowiek jest blisko szaleństwa... A ja? Chyba typowa intelektualistka... i nie wiem, czy za duzo mysle, niepotrzebnie, może to mi w życiu przeszkadza...... to samo (a właściwie chyba - głównie, ostatnio) w kwestiach duchowych, sa sprawy które nie daja mi wprost spokoju..... Zawsze brałam wszystko na intuicję podparta wiedzą. A jesli czegos brakuje, mam w głowie istna burzę myśli. Do tego chciałam miłości romantycznej, podpartej prawdziwymi zasadami..... Myślałam, że znalazłam ideał w 199%......
ale, jak widac - nie.
#62
Napisano 2007-11-21, godz. 08:27
O Doris ja Ciebie bardzo dobrze rozumie i naprawde Ci wspolczuje.....
#63
Napisano 2007-11-21, godz. 11:11
Dziękuję za odpowiedź.Sport chyba w każdym mozliwym wydaniu. W tym skłonnośc do rękoczynów i demolka. Fajnie, co?? Oczywiście wszytko jest moja winą, bo albo marudze albo prowkuję. Świadek-macho...?
#64
Napisano 2007-11-21, godz. 11:44
Dziękuję za odpowiedź.
Wiem, to było celowe.
Przepraszam.
Powiem tylko, ze zajmuje go głownie narty, pływanie, piłka nozna, koszykówka i siłownia też.
#65
Napisano 2007-11-21, godz. 13:00
Złóz pozew- nie macie dzieci- powinno pójść sprawnie. Rozwód to nie koniec świata! jeśli umotywujesz to jeszcze różnicami religijnymi,dla sądu moze to być dodatkowy argument. SJ sa znani z tego że zazwyczaj " nie piją nie biją,a krew wypiją"- Trzymam kciuki!!!
Użytkownik Abriella edytował ten post 2007-11-21, godz. 13:01
#66
Napisano 2007-11-21, godz. 13:44
Za uzupełniającą odpowiedź również dziękuję. Pragnę zapytać - jeśli będzie to w miarę OK oczywiście - której z tych czynności najwięcej czasu potrafi poświęcić i czy umie grać w tenisa stołowego?Wiem, to było celowe.
Przepraszam.
Powiem tylko, ze zajmuje go głownie narty, pływanie, piłka nozna, koszykówka i siłownia też.
#67
Napisano 2007-11-21, godz. 14:07
Napisze wam, jak to wygląda u mnie. Nie jestem ŚJ, mam 28 lat, jestem załamana, u kresu wytrzymałości psychicznej i w trakcie zastanawiania się nad rozwodem. Choć zaczęło sie cudnie.... (poczytajcie moje poprzednie posty sprzed ok 1,5 roku... sprzed ślubu...
)
Cześć Doris
Współczuję tobie, bo nie ma nic gorszego niż zdeptane uczucie.
Jest mi też ciężko cokolwiek Tobie poradzić, szczególnie, że już raczej jesteś zdecydowana na rozwód.
Mimo to, zapytam, czy szukałaś porady w jakiejś poradni dla małżeństw, albo u starszych w jego zborze? Co Jego rodzice na jego zachowanie, czy rozmawiałaś z nimi?
Rozwód to ostateczność, a jednocześnie ciężko się to czyta co napisałaś, szczególnie jak cofnie się do twoich postów sprzed 1,5 roku.
#68
Napisano 2007-11-21, godz. 14:23
Dobrze powiedziane: nie pija nie bija, ja bym powiedziala a krew zepsujaDziewczyno - przychylam sie do wcześniejszych wypowiedzi- bierz nogi za pas i wiej! Rozwód i to jak najszybciej bo Cie wykończy psychicznie i fizycznie. To małżeństwo okazało sie -jak juz wcześniej napisano- wyprawą na wojne, a gdy wojna jest nierówna- A jEST!!!!(za nim stoi cała machina prześwietnej organizacj-to trzeba ją przerwac, skończyc! Wtedy bitwy mogą okazać sie przegranane ale wojna o siebie nigdy!!!
Złóz pozew- nie macie dzieci- powinno pójść sprawnie. Rozwód to nie koniec świata! jeśli umotywujesz to jeszcze różnicami religijnymi,dla sądu moze to być dodatkowy argument. SJ sa znani z tego że zazwyczaj " nie piją nie biją,a krew wypiją"- Trzymam kciuki!!!

#69
Napisano 2007-11-21, godz. 14:34

Użytkownik Doris edytował ten post 2007-11-21, godz. 14:38
#70
Napisano 2007-11-21, godz. 15:22
Nie wyczytałam tu, żebyście porozmawiali ze sobą o przyszłości Waszego związku. Może zanim złożysz wniosek, wyjaśnijcie sobie wszystko?
#71
Napisano 2007-11-21, godz. 16:04
Dobrze powiedziane: nie pija nie bija, ja bym powiedziala a krew zepsuja
Taaaa, pija i bija też.
Ale abstrachując - opowiesz mi o swojej historii...?
#72
Napisano 2007-11-21, godz. 16:08
Nie po-traktuj tego jako recepty ale może jako coś do przemyśleń czy nie warto...:
- Tak jak już radzono - poradnia małżeńska,
- Jak niszczy sprzęty i bije bezwzględnie wezwij POLICJĘ!!!
- Zwiększ kontak z dawnymi przyjaciółmi (kawka, herbatka, pub, babskie pogaduchy) by wrócić do równowagi psychicznej - nie ma to jak w 3D.
- Proponuję wpaść na zlot forumowiczów na późną wiosnę (teraz mnie nie było ale następnego chyba nie przepuszczę)

- Nie skreślać marzeń.
- Nie myśleć tylko o jednym co może pomóc zdystansowac się do sprawy.
- Przestać traktować się jako winna - do tanga trzeba dwojga.
- Dla odprężenia (bezwzględnie zalecane) iść na basen, do masażysty i się odpicować - a co!

- Jeśli czujesz w powietrzu zbierające chmury na kłutnie o ile to możliwe wyjść i olać faceta.
- A wiara - Bóg? Stań w Prawdzie a Prawda Cię wyzwoli - Marana-Tha.
Doris proszę - nie pekaj!

Użytkownik pawel r edytował ten post 2007-11-21, godz. 16:09
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#73
Napisano 2007-11-21, godz. 17:48
Właściwie nie wiem co można tu poradzić, ale żem mądrala (nie mylić z mędrcem) to chciałbym coś poradzić... Rozpad małżeństwa to w moich oczach wielka tragedia, tragedia miłości, wiary, nadziei i marzeń... ale jeszcze większa tragedią jest sadysta współmałżonek(nka)...
Nie po-traktuj tego jako recepty ale może jako coś do przemyśleń czy nie warto...:
- Tak jak już radzono - poradnia małżeńska,
- Jak niszczy sprzęty i bije bezwzględnie wezwij POLICJĘ!!!
- Zwiększ kontak z dawnymi przyjaciółmi (kawka, herbatka, pub, babskie pogaduchy) by wrócić do równowagi psychicznej - nie ma to jak w 3D.
- Proponuję wpaść na zlot forumowiczów na późną wiosnę (teraz mnie nie było ale następnego chyba nie przepuszczę)![]()
- Nie skreślać marzeń.
- Nie myśleć tylko o jednym co może pomóc zdystansowac się do sprawy.
- Przestać traktować się jako winna - do tanga trzeba dwojga.
- Dla odprężenia (bezwzględnie zalecane) iść na basen, do masażysty i się odpicować - a co!
- Jeśli czujesz w powietrzu zbierające chmury na kłutnie o ile to możliwe wyjść i olać faceta.
- A wiara - Bóg? Stań w Prawdzie a Prawda Cię wyzwoli - Marana-Tha.
Doris proszę - nie pekaj!
Jesteście kochani

#74
Napisano 2007-11-21, godz. 20:31

Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziestodolarowy banknot.
Do dwustu osób na sali skierował pytanie: - Kto chciałby dostać ten banknot ??. Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział ... Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie , że coś zrobię?!.... i zaczął miąć banknot.
Pokazał zgnieciony banknot i spytał: - Kto w dalszym ciągu go chce? Ręce znowu się podniosły... - A gdybym zrobił to?? - spytał mówca.... i rzucił banknot na ziemię. Podeptał go butami i podniósł, był pomięty i brudny .... - A teraz kto chce te pieniądze ?? - ręce podniosły się po raz trzeci !!!. –
Moi przyjaciele odebraliście, bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 20 $ . !!!.
Wiele razy w życiu jesteśmy powalani na ziemie, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Czujemy się przez to mniej wartościowi. Ale to nie ma znaczenia co się stało i co jeszcze się stanie...
Ty nigdy dla mnie nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy Cię kochają. Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy kogo znamy, lecz kim jesteśmy !.
Jesteś wyjątkowa! Nigdy o tym nie zapominaj !
#76
Napisano 2007-11-22, godz. 07:50
Doris(...)
wyobrażam sobie nawet tez czasem, że Boga nie ma..... a przynajmniej nie tu, nie w nim...... Tylko gdzie??
(...)
Może to we mnie w środku siedzi problem, bo nie umiem od zawarcia tego małżeństwa prawie o niczym innym mysleć, tylko w co ja weszłam, jak bede zyc stylem życia świadków, czy powinnam sie okreslić na tak, co na to znajomi, rodzina, jak z dziećmi... a co, jesli to prawda, jesli zostałam wybrana a ja sie swiadomie przeciwstawiam zamiast bezkrytycznie zaufać?? jednak wciąz mi coś przeszkadza w tym.. może to xzwykłe niezdecydowanie, a może intuicyjny strach przed oddaniuem życia na cos czego nie ma lub na co nie trzeba, bo Bóg inaczej wszystko oceni potem, jeśli istnieje...
(...)
Siedzę przed klawiszami od dłuższego czasu i nie wiem co napisać. Szkoda, że nie porozmawiałaś ze starszymi czy rodzicami twojego męża i nie wyjaśniłaś im, że powodem tego, że nie możesz uwierzyć ich nauce jest zachowanie twojego męża. Może to spowodowałoby, że zajęliby się nim i chociaż nieco naprostowali jego zachowanie. Bo nawet jeśli i twój charakter nie jest łatwy, to nie upoważnia go to do takiego traktowania ciebie i twojej własności. A i wasze życie może by wam było łatwiej układać.
Doris
Bóg jest i to wcale nie gdzieś daleko od ciebie. Nie znajdziesz go w jakiejś organizacji, kościele, czy innej instytucji. Jeśli chcesz go znaleźć, to jest koło ciebie i czeka na ciebie aż odwrócisz się do niego i przyjdziesz z tym wszystkim co masz w sercu i w modlitwie wypłaczesz się Jemu. On dał swojego Syna na krzyż, aby każdy mógł do Niego przyjść i prosić o ratunek (zbawienie) w sytuacji w jakiej się znalazł. Bóg nie tylko jest zainteresowany tym, aby przebaczyć ci grzechy, ale On chce także odnowić ciebie i Twoje życie.
Nie chcę Tobie też dawać złudnych nadziei, chociaż znam świadectwa ludzi, którzy praktycznie zniszczyli swoje życie i swojej rodziny przez "patologię", lecz Bóg pozwolił im to odbudować i dziś tworzą szczęśliwą rodzinę i potrafią wspólnie rozwiązywać problemy jakie się w ich rodzinie pojawiają. Ale wiem też, że są tacy, których rodziny mimo wszystko się rozpadły, ale mimo to Tylko dzięki Bogu udało im się przetrwać ten okres i dalej żyć. Bóg może zmienić ciebie i twojego męża i pomóc wam odbudować wasze małżeństwo. Może też tylko ciebie zmienić i wtedy różnie może być z waszym małżeństwem, ale On zatroszczy się o ciebie i pomoże przetrwać tobie to, co nadejdzie.
Doris
Nie obwiniaj siebie za to, że nie możesz przyjąć nauczania WTS-u. Twój mąż to naprawdę najmniejszy problem z przyjęciem tej nauki jako "prawdy". Bóg nie oczekuje od ludzi, że przyjmą bezkrytycznie jakiś system religijny. Bóg oczekuje, że ludzie przyjdą do Niego i zaufają Jemu i temu, że w Jego Synu Jezusie Chrystusie mamy zbawienie i bezpośredni dostęp do Boga i Jego łaski.
#77
Napisano 2007-11-22, godz. 09:17
Tez sie przychylam do takiego myslenia, tak czuję. Myslę jednak, że Boga trzeba jeszcze jakos poznawać. Ile jest ludzi, którzy o nim nic nie wiedzą, twierdza, że wtsraczy "byc dobrym człowiekiem", modlic się e.t.c. Bez jakiejkolwiek znajomości Pisam Świetego. Jego uznanie jest zas podstawa wiary w Boga. I tu jest problem, samemu cięzko je zrozumieć. jest tyle rzeczy do sprawdzenia, analizy... tyle faktów z historii... A uciekając sie do "źródeł" zawsze narażeni jestesmy na czyjąś interpretację. Tak samo jest z organizacjami, kościołami e.t.c.
Jesi chodzi o ŚJ, oni wciąz przepowiadają, że Armagedon jest bliski, bo na naszych oczach zaczyna sie spełniac proroctwo o głoszeniu dobrej nowiny na coraz szerszą skale i jeszcze tylko czeka nas upadek wielkiej religii fałszywej i nastąpi to BUM. I są co do tego tak bardzo przekonani, przytaczają na to wersety. A mi cięzko jakos logicznie zaprzeczyć. (tu wchodzi w gre jeszcze mój pogląd na kosciól katolicki - jego władzę, poglądy po części niewiele majace z Bogiem wspólnego, strukturę i pozycje - możecie się nie zgodzić) Co myślicie?
#78
Napisano 2007-11-22, godz. 10:12
Takie problemy zachodzą w wielu związkach, także jednomyślnych religijnie. Ogólnie każda religia judeochrześcijańska nakazuje życie w prawdzie, mówienie prawdy, zakaz kłamstwa, krętactwa, itd. Oczywiście im ktoś bardziej obnosi się ze swoją religijnościa, tym bardziej naraża się na zarzuty ("jesteś ŚJ, a robisz to i to", "jesteś członkiem kółka różańcowego, a robisz to i to". "jesteś lektorem w zborze protestanckim, a robisz to i to").
Dziwi mnie, że tak lekko wszyscy doradzają rozwód. Moim zdaniem, trzeba zrobić co się tylko da, dla ratowania tego związku, a potem ew. rozważyć separację, na rozwód zawsze będzie czas. I proszę mi tutaj nie pisać, że jestem fundamentalistą katolickim. Ja wiem dobrze, że związek Doris jest tylko cywilny i kościół katolicki nie zaprotestuje przeciwko jego rozwiązaniu. Ja tylko wyrażam wątpliwość, czy można przekreślić związek bez walki.
Oczywiście ocena tego czy walczyła do końca, należy do Doris, bo to jej życie i jej decyzje.
Chciałbym tylko zauważyć, że pośpiech jest złym doradcą (co sama przyznała, w kontekście ślubu).
#79
Napisano 2007-11-22, godz. 11:03
Bo taka jest prawdaIle jest ludzi, którzy o nim nic nie wiedzą, twierdza, że wtsraczy "byc dobrym człowiekiem", modlic się e.t.c.

Nie jest. Podstawą wiary w Boga jest wiara. Sam Jezus mówił, że wiara dziecka jest lepsza od wiary dorosłego, a chyba nie twierdzisz, że dzieci lepiej znają Pismo?Bez jakiejkolwiek znajomości Pisam Świetego. Jego uznanie jest zas podstawa wiary w Boga.
Wręcz przeciwnie, dość łatwo. Różne szczegóły i niuanse mogą być ciężkie, ale ogólny przekaz - to, co najważniejsze - jest łatwy do zrozumienia.I tu jest problem, samemu cięzko je zrozumieć.
Nie ma powodu, żeby cokolwiek sprawdzać, chyba, że wątpisz w Biblię i chcesz ją zweryfikować.jest tyle rzeczy do sprawdzenia, analizy... tyle faktów z historii...
Zaprzeczyć bardzo łatwo. Przede wszystkim - wcale nie jest tak, że świat staje się coraz gorszy, co jest głównym dogmatem Świadków i adwentystów w ogólności. Świat jest wręcz coraz lepszy.bo na naszych oczach zaczyna sie spełniac proroctwo o głoszeniu dobrej nowiny na coraz szerszą skale i jeszcze tylko czeka nas upadek wielkiej religii fałszywej i nastąpi to BUM. I są co do tego tak bardzo przekonani, przytaczają na to wersety. A mi cięzko jakos logicznie zaprzeczyć.
To przekonanie jest podstawą wiary wszystkich Świadków, jakich znam. Na próby jego negowania reagują znacznie aktywniej, niż np. na przypominanie im o niespełnionych proroctwach.
Doris, nie daj sobie wmówić, że świat jest coraz gorszy. Jeżeli będziesz wierzyć, że jest lepszy (co skądinąd jest prawdą), to nie dasz się wciągnąć do Organizacji i będziesz miała siły na naprawę swojego życia.
Zacznij od zachwycania się przyrodą

Bóg sam da Ci się poznać.Myslę jednak, że Boga trzeba jeszcze jakos poznawać.
Sebastianie, zauważam u Doris myślenie charakterystyczne dla Świadków. To zapewne efekty studium. Wiem, że osoby z takim podejściem są bardzo bierne i niechętne do brania życia we własne ręce. Co trzeba zrobić, żeby się z'aktywizować?
Moi Świadkowie często powtarzają zdania w stylu "nie warto nic robić, bo będzie Armagedon", "nie warto nic robić, bo Jehowa wszystko załatwi" i podobne. Co ciekawe, uzasadnienie się zmienia, ale pierwszy człon "nie warto" zawsze zostaje. W jaki sposób się go pozbyć?
#80
Napisano 2007-11-22, godz. 11:36
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych