Jak napisałem, dla mnie "Bozia" to było zdrobnienie tylko od słowa "Bóg" i niczego innego. Nigdy inaczej nie myślałem, a nie przypominam sobie, by rodzice mi kiedykolwiek tłumaczyli, kim ta Bozia jest. Po prostu wiedziałem, że jest jakiś Bóg, jakiś Jezus, jakiś Duch Święty i jakaś Maryja. Byłem zbyt mały, by zastanawiać się kto z nich z kim jest współistotny itp., ba! nawet nie mogłem sobie wyobrazić kogoś takiego jak Bóg. Ale jak rodzice mi mówili, bym w modlitwie powiedział: "Daj Bozia zdrówko!", to dobrze wiedziałem, że chodzi tu o Boga (nie wnikając, kim i jaki On jest).
I zawsze klękałem wtedy przed krzyżem, ale nigdy mi do tej dziecięcej główki nie przyszło, żeby ten krzyż nazywać "Bozią". Krzyż to był po prostu krzyż. Z tego co pamiętam, to moje pierwsze wyobrażenia o Bogu to jakiś błysk światła zza chmur (bo tak pokazywano na obrazkach z książeczek religijnych dla dzieci). Nie utożsamiałem Boga z krzyżem - bo kiedy babcia pokazywała mi krzyż, mówiła "Krzyż", a rodzice kazali mi się modlić do Boga, a nie do krzyża. Wiedziałem więc od początku, że nie do krzyża adresuję swoją modlitwę, ale z jakiegoś niejasnego wówczas dla mnie powodu musiałem na ten krzyż podczas modlitwy patrzeć. Więc patrzyłem, "bo tak trzeba".
I dlatego "Bozia" to dla mnie zdrobnienie od "Boga". Dopiero teraz, na tym forum, dowiedziałem się, że niektórzy mówili tak o Maryi, krzyżykach i medalikach. Mi nic takiego do głowy nie przyszło, chociaż nikt specjalnie mi tych spraw nie tłumaczył. Dla moich rodziców też było jasne, że "Bozia" to Bóg. I założę się, że dziadkowie im też nic dodatkowo nie tłumaczyli.
Chociaż to może dlatego, że w moim domu nie modlono się przed obrazem Matki Boskiej. Chociaż babcia miała na ścianie krzyż, portret papieża i płaskorzeźbę Maryi, to przy modlitwie zawsze kazała mi patrzeć na krzyż - a nigdy na dwa pozostałe "świątki". Pamiętam, jak pojechałem kiedyś do rodziny, mam się modlić, a tu - nie ma krzyża, tylko sam obraz Matki Boskiej! Nie wiedziałem, co robić, więc mama dopiero wytłumaczyła, że jak nie ma krzyża, to można przed Matką Boską.
Więc może jak ktoś miał w zwyczaju modlić się w dzieciństwie przed wizerunkiem Maryi, to z nim kojarzy mu się słowo "Bozia".
I jeszcze taka mała dygresja: moja babcia miała istną obsesję na temat zdrobnień i uczyła mnie, że mówienie "mamo" i "tato" jest niegrzeczne. Wolno mi było mówić tylko "mamusiu" i "tatusiu". Wiec ta cała "Bozia" wcale mnie nie dziwiła.
Pozdrawiam
Miedziana cyna, żelazny sód, wanadowy skand, berylowy tantal, kadmowy molibden...