Dobra żona i matka
Barbara, Warszawa: Pamiętam jak w 1984 do kin weszło „Inne spojrzenie” z Szapołowską. Kiedy zobaczyłam ten film, to się przestraszyłam. „Nie chcę taka być” – myślałam. – „Nie chcę tego wszystkiego przeżywać.” Postanowiłam się wyleczyć z homoseksualizmu. Miałam męża i dzieci. Zdecydowałam wszystko poświęcić rodzinie.
Razem z mężem wybraliśmy się do seksuologa, pojechaliśmy do Warszawy, do docenta. Zaczął nam tłumaczyć, że homoseksualizm to nie choroba, że ludzie się tacy rodzą, tak jak się rodzą z blond włosami albo z niebieskimi oczami i że on nie widzi sposobu, żeby mnie można było z tego leczyć.
Nie uwierzyłam mu. Nie uwierzyłam mu, że nad tym nie da się panować. Tak strasznie chciałam się zmienić; pomyślałam, że facet gada bzdury, że kto jak kto, ale ja na pewno sobie z tym poradzę. Nie takie rzeczy się robiło. I tak zaczęłam autoterapię.
Przede wszystkim odcięłam seks – sobie i mojemu mężowi. Żyliśmy jak białe małżeństwo. Wierzyłam, że jeśli się nie myśli o seksie, to można sobie z tym poradzić. W 1986 wstąpiłam do Świadków Jehowy. Potrzebowałam wsparcia w moim „leczeniu”, a oni mi je dali.
Chciałam być dobrą żoną, matką, gospodynią, bardzo się starałam, a oni byli ze mnie zadowoleni. Pracowałam też na rzecz zboru – 1000 godzin rocznie, za darmo, jako wolontariuszka. Oczywiście nie powiedziałam im o sobie – Świadkowie Jehowy za homoseksualizm wykluczają ze zboru.
To było jak wejście w sektę. Po kilku latach takiego życia wpadł mi w ręce artykuł na temat ludzkiej seksualności, który na nowo obudził we mnie wszystko, o czym chciałam zapomnieć. Wiedziałam już, że muszę iść do psychologa.
Nie wiedziałam gdzie, więc znalazłam Poradnię Wychowawczo-Zawodową dla Młodzieży. Pani psycholog nie czuła się na siłach rozmawiać ze mną o moich problemach i poleciła mi inną terapeutkę. Trafiłam do siostry zakonnej, która leczyła mnie za pomocą wchodzenia w trans. Leżałam na tapczanie otulona kocem, rozluźniałam całe ciało i wchodziłam w stan relaksu. Dzięki temu znikły moje problemy z bezsennością. Kiedy jednak doszłyśmy do najważniejszego problemu, siostra powiedziała, że nie może ze mną prowadzić dalej terapii, bo na nią oddziałuję seksualnie. Ja oczywiście odczytałam to tak, że jestem zła, popsuta i trzeba mnie leczyć.
Trafiłam do następnej terapeutki, ale z nią w ogóle nie rozmawiałam o seksie. Bałam się. Po półtora roku zostałam skierowana na grupę, ale tam zupełnie nie było warunków, aby mówić o sobie. Przestałam więc kontaktować się z psychologami. Musiałam poradzić sobie sama.
Po 30 latach małżeństwa postanowiłam odejść od męża. W 2001 roku odeszłam też od Świadków. Przeprowadziłam się do Warszawy. I tak powolutku zaczęłam stawać na nogi. Godzić się ze sobą, akceptować siebie - jako kobietę i jako lesbijkę. Bardzo pomogła mi w tym moja aktualna partnerka.
--
źródło
"Leczenie z homoseksualizmu", historia ex-ŚJ
#1
Napisano 2008-02-03, godz. 23:23
#2
Napisano 2008-02-13, godz. 23:23
#3
Napisano 2008-02-14, godz. 07:05
Po czwarte: Zwierz się komuś ze swoich myśli (Przysłów 23:26; 31:26; 2 Tymoteusza 1:1, 2; 3:10). Olef, który zwrócił się o pomoc do starszego w zborze chrześcijańskim, wspomina: ?Jego sugestie były bardzo praktyczne. Żałuję, że nie porozmawiałem z nim dużo wcześniej?.
Trochę z tym tematem miałem styczność i nawet katolikom borykającym się z problemem pociągu homoseksualnego jest trudno o tym rozmawiać z drugim człowiekiem, a co dopiero w organizacji która za takie rzeczy grozi wykluczeniem? Tak wiem wiem za czyny się wyklucza, ale ile to razy ludzi wykluczano za pytania, za choroby psychiczne etc? Kto ze świadków odważyłby się na coś takiego? Wątpię by świadkowie byli skłonni ku temu właśnie ze względu na tą miłość panująca w zborach...
Użytkownik pawel r edytował ten post 2008-02-14, godz. 07:05
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#4
Napisano 2008-05-08, godz. 14:01
W serwisie MultiKulti.org.pl, w artykule "Leczenie z homoseksualizmu", opowiedziano między innymi historię Barbary, obecnie byłej ŚJ – przytaczam ten fragment poniżej:
Z całą pewnością życie młodego Świadka Jehowy nie jest łatwe a tym bardziej jeśli uświadamia sobie swoje skłonności homoseksualne.
Pamiętam jak dziś, kiedy odkryłem je w sobie i stosowałem przeróżne metody żeby sie zmienić. Ci w zborze, którym powierzyłem swoje odczucia nie potrafili mi pomóc (wtedy myślałem że potrzebuje pomocy), posługiwali się wyłącznie schematami myślowymi ale przecież doskonale wiedziałem że i tak nie wiedzą co na prawdę czuje.
Postanowiłem że moim celem będzie zwiększenie czasu poświęcanego na studium osobiste, głoszenie.Zostałem pionierem stałym i wyjechałem na teren innego miasta żeby bez reszty oddać się tym zadaniom, które pomogły by mi sie zmienić. Od bliskich, którzy wiedzieli o moich odczuciach słyszałem że powinienem więcej sie modlić, więcej studiować itp. ale czułem głęboko w środku że to kwestia czasu bo postępuje może według większość moralnie, ale nie jestem do końca sobą. Stałem sie tymś kim inni chcieli we mnie widzieć.
Na terenie w trakcie głoszenia poznałem chłopaka w swoim wieku, który bardzo mi sie spodobał. To uczucie od początku było bardzo mocne. Po jakimś czasie postanowiliśmy powiedzieć sobie nawzajem co do siebie czujemy, i choć byliśmy tym bardzo skrępowani pamiętam jak dziś że odczułem pierwszy raz w życiu ulgę wiedząc że jest ktoś o kim mogę śmiało powiedzieć że jest moja druga połową. Jednak dylematy dopiero sie zaczęły.Ja - od dziecka wychowywany "w prawdzie", pionier i sługa pomocniczy w terenie miałbym przekreślić te wszystkie wartości? W gruncie rzeczy wszyscy moi znajomi, przyjaciele, bliska i daleka rodzina z wyjątkiem ojca byli świadkami. Wszystkich mogłem stracić w jednej chwili.
Zawsze tez uczono mnie jak okropny jest ten świat, jak niewłaściwe jest zawieranie przyjaźni ze "Światusami". Słyszałem że myslą tylko o sobie, że nie są skłonni do wyższych uczuć, że prawdziwa przyjaźń to tylko w organizacji a nie poza nią.
Zdecydowałem sie na szczerą rozmowę z mamą która na początku oczywiście nie mogla uwierzyć w to co mówię. Sporo płakała bo była święcie przekonana że jeśli na prawdę będę chciał to uda mi sie wygrać z homoseksualizmem. Ja jednak czułem że choćby cały świat mówił mi że postępuje źle- nie chce do końca życia męczyć się ze świadomością że nie żyje tak jak czuję. Oczywiście można dywagować i mówić że jeśli ktoś mocno kocha Boga to na pewno da radę. Myśle jednak że czas wiele uczy. Po wykluczeniu otrzymałem list od swojej ciotki ( śJ) która wyraźnie napisała jaka hańbą okryłem całą rodzinę , że powinienem przyczepić sobie koło młyńskie do szyi i rzucić sie z mostu.Było w nim mnóstwo goryczy ale co bardzo mocno czułem -ogromnej nienawiści.
Mija 5 lat od kiedy jestem ze swoim partnerem. Mamy swoje mieszkanie, dobrą pracę. Choć wiem że dużo osób może nas potępiać - o dziwo mogę śmiało powiedzieć że jesteśmy bardzo szczęśliwi. Z czasem miałem okazje dokładniej przyjrzeć sie wielu naukom ŚJ i z przerażeniem stwierdzić że wiele z tych w które nie do końca wierzyłem było faktycznym kłamstwem. Jak wielu byłych ŚJ przeczytałem książkę "Kryzys sumienia" Franza , która niezwykle mnie wzruszyła. W "świecie" znalazłem mnóstwo przyjaciół, którzy pomagali mi dojść do "normalności" ( nie w sensie moralnym -tylko zwykłym- życiowym).
Kiedyś w trakcie rozmowy z osoba, która nadal jest ŚJ usłyszałem- "Wiesz to takie dziwne- ciągle słyszę odpowiedzi na pytanie czy mogę to czy tamto... Tak, ale....". Sporo spraw jest kwestią sumienia ...ale... zawsze jest ale- pełna kontrola choć uświadomiona po tym jak sie odchodzi.
Tak czy inaczej czuje sie wolny choć sporo osób mogłoby mówić że sie oszukuję.
Nie wiem co przyniesie kolejne 5 lat ale ...niczego nie żałuję. Po raz pierwszy w życiu mogę powiedzieć że jestem na prawdę szczęśliwy i tego tez wszystkim życzę.
nickolas81
#5
Napisano 2008-05-08, godz. 21:03
Ale sory, jakbym spotkał dwóch całujących się facetów odrzuciło by mnie to. Poprostu wewnętrznie nie mogę się z czymś takim pogodzić.
#6
Napisano 2008-05-08, godz. 23:42
Ale sory, jakbym spotkał dwóch całujących się facetów odrzuciło by mnie to. Poprostu wewnętrznie nie mogę się z czymś takim pogodzić.
Co to zdanie wnosi do dyskusji? Mnie odrzuca np. widok skaleczonego palca i końskich odchodów...
#7
Napisano 2008-05-13, godz. 21:46
Jeśli o Jezusie mówiono przyjaciel prostytutek, to ja nie wstydzę się być uważany za przyjaciela gejów! Pozdrawiam Was wszystkich. Jesteście ludźmi takimi samymi jak ja. I macie te same prawa, co inni. Skoro nie znaleźliście szczęścia z przeciwną płacią, cieszcie się życiem takim, jakie macie!
Użytkownik bury edytował ten post 2008-05-13, godz. 21:50
#8
Napisano 2008-07-02, godz. 11:10
W zborach w których pochodzę wśród sióstr jest wiele mniej lub bardziej skrywanych "przyjaźni". Własciwie dopiero jak odeszłam to wiele osób odkryło przede mna na czym te przyjaźnie polegają.
Wiele osób odeszło od zboru własnie odkrywająć, że sa orientacji homoseksualnej i nie potrafią tego zmienić.
Znam ciagle osoby które udają kogoś kim nie sa i to swiadectwo w pierwszym poście tego wątku to jak pisane przez niektóre osoby które znam...sa też takie które zmiany na siłe przypłaciły pobytami na oddziałach zamknietych, zniszczonym zyciem swoim i mężów którzy mniej lub bardziej swiadomie wchodzili w rolę "leku dającego normalność"....smutne to wszystko.
#9
Napisano 2008-07-02, godz. 15:14
Nie bardzo mogę sobie wyobrazić w jaki sposób mogłaś poznać "wiele" osób homoseksualnych, skoro ilość osób tej orientacji szacuje się od 1% (dane na które powołuje się LPR) do 11% (na te dane powołują się stowarzyszenia geyowskie) a prawdopodobna ich ilość wynosi ok. 4% (tak twierdzi wielu seksuologów). Zbory są z reguły kilkudziesięcio lub stuosobowe. Osoby homoseksualne ze świata z reguły nie przyjmują chrztu ŚJ, nawet jeśli się interesują. Może być u ŚJ jakaś tam część homoseksualistów i będą to głównie osoby "wychowane w prawdzie". Nawet z nich jakaś część napewno walczy z tymi skłonnościami a przynajmniej skrywa swe skłonności w sposób skuteczny. Z tego wynikałoby że mogłaś poznać jedną, góra dwie pary lesbijskie. Chyba, że Twój zbór był wyjątkowym skupiskiem lesbijek. Ale to jest mało prawdopodobne.
#10
Napisano 2008-07-03, godz. 11:59
Tylko, że zbory to takie babińce narażone dość mocno na niedostatek facetów (chyba do tej pory tak jest?), może stąd homoseksualizm sióstr nie jest tak rzadko spotykany....jak w zakonie :-)))
Poza tym należałam do 3 zborów w Olsztynie. W okresie gdy byłam czynnym SJ zbory bardzo intensywnie się rozrastały. Pamietam że były dwa jak zaczęlam mieć kontakt z organizacją, a gdy odchodziłam było ich chyba z sześć.
Nie mam powodu nie wierzyć osobom, które z tego powodu odeszły ze zboru i zyją w tej chwili w zgodzie ze swoja orientacją a w zborach zostawiły swoich partnerów (partnerki)
Sebastian,
przeczytałam swój poprzedni post jeszcze raz i rzeczywiście biję się w piersi, mogło z niego wynikać, że takich par znam bez liku. Określenie "wiele" pozostawia dużą dozę swobody interpretacji.
Z par "czynnych" poznałam dwie. O kolejnych trzech parach wiem...w sumie daje to 10 osób o których wiem...czy to dużo? Dla mnie gdy się dowiedziałam to było baaaardzoo duzo bo ja zbory uwazałam za wolne od cudzołóstwa, seksu przedmałżeńskiego, homoseksualizmu, oszustw podatkowych, przemocy domowej (o w tym temacie to też się działo), materializmu itd. itp . :-)))))
Użytkownik Kaśka edytował ten post 2008-07-03, godz. 12:09
#11
Napisano 2008-07-03, godz. 12:10
#12
Napisano 2008-07-03, godz. 12:15
#13
Napisano 2008-07-03, godz. 12:17
Pamietam taka imprezę, gdy zaproszona do mnie do domu została siostra która była świezo po rozstaniu ze swoją przyjaciółką. Ja naprawdę wtedy wierzyłam, że to była przyjaźń i nie rozumiałam po pierwsze dlaczego musiała sie skończyć jak druga siostra postanowiła wyjść za mąż i dlaczego ta zostawiona tak to przezywa że się pocięła i o mały włos nie zrobiłaby sobie krzywdy.
Impreza była próba pocieszenia ale ta siostra była w tak wielkiej rozpaczy, że słabo nam wychodziły próby postawienia jej na nogi (zreszta po dużej dawce alkoholu mało kto był w stanie ustac na nogach:-P).
Dopiero po kilku latach od tej siostry co wyszła za mąż i odeszła z organizacji dowiedziałam się na czym polegała przyjaźń. I to był pierwszy szok i pierwsza taka informacja jaka do mnie dotarła.
Sebastian,
prezydentowi Olsztyna mozna zarzucić sporo....ale nie homoseksualizm
Użytkownik Kaśka edytował ten post 2008-07-03, godz. 12:18
#14
Napisano 2008-07-03, godz. 12:29
#15
Napisano 2008-07-06, godz. 09:08
Dodatkowo rewelacyjnie jest też opisane środowisko i problematyka Świadków Jehowy. Polecam - moim zdaniem warto przeczytać choćby ze względu na to, że nie znam polskiej książki, która lepiej by opisywała nasze środowisko ( ŚJ ). Chętnie poznałbym opinię na temat tej pozycji kogoś, kto również czytał.
Link do strony autorki:Magdalena Okoniewska
Fragment dziennika
Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2008-07-06, godz. 09:13
#16
Napisano 2008-07-06, godz. 18:11
mam propozycję. W związku z tym że nie raz na tym forum otwarcie przyznawałem się do tego że jestem gejem chciałem zaproponować wszystkim aktualnym ŚJ i byłym ŚJ , którzy również są gejami do kontaktu na mój adres @. Chodzi mi szczególnie o osoby które mają wątpliwości, chciałyby o coś zapytać, wygadać się. Służę pomocą. Nie chcę za nikogo podejmować jakichkolwiek decyzji życiowych ale jestem gotów wysłuchać i doradzić.
Mój adres to:
[email protected]
#17
Napisano 2008-07-06, godz. 19:30
Rozbawił mnie chłopak do łez.Witam,
mam propozycję. W związku z tym że nie raz na tym forum otwarcie przyznawałem się do tego że jestem gejem chciałem zaproponować wszystkim aktualnym ŚJ i byłym ŚJ , którzy również są gejami do kontaktu na mój adres @. Chodzi mi szczególnie o osoby które mają wątpliwości, chciałyby o coś zapytać, wygadać się. Służę pomocą. Nie chcę za nikogo podejmować jakichkolwiek decyzji życiowych ale jestem gotów wysłuchać i doradzić.
Mój adres to:
[email protected]
Pozdrawiam cieplutko
Dosia
#18
Napisano 2008-07-06, godz. 20:29
Dlaczego Dosiu? Nie do końca rozumiem, co w propozycji Nickolasa było tak zabawnego? Ich świat i nie do końca my go musimy rozumieć.Rozbawił mnie chłopak do łez.
#19
Napisano 2008-07-06, godz. 21:08
nawiasem mówiąc, pani opisana w artykule wydaje mi się chyba jakaś mocno pokręcona. A "autoterapię" to już wymyśliła sobie zupełnie bezsensowną. Jeśli dobrze zrozumiałem ona nie była homo ale biseksualna (skoro miała nie tylko męża ale i dzieci). Jeśli więc mogła zaspokoić popęd na dwa sposoby, z kobietą lub z mężczyzną, to dlaczego nie kontynuowała akceptowanych przez każdą religię chrześcijańską stosunków z własnym mężem?!
#20
Napisano 2008-07-06, godz. 22:02
Artykuł przedstawiający stanowisko świadków Jehowy znajdziemy na łamach ich oficjalnego serwisu: "Jak się ustrzec homoseksualizmu?"
Ciekawostka z tego artykułu
Unikaj pornografii i materiałów propagujących homoseksualizm, bo podsycają one niestosowne myśli (Psalm 119:37; Kolosan 3:5, 6).#
przypis do powyższego zdania:
# Do zatarcia różnic między osobami homoseksualnymi i heteroseksualnymi bardzo przyczynił się „metroseksualizm”*. Mężczyźni hołdujący temu stylowi życia przesadnie dbają o siebie, szczególnie o swój wygląd. Według publicysty, który podobno ukuł ten termin, mężczyzna metroseksualny „może być znany jako homoseksualista, heteroseksualista, bądź biseksualista; ale nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ obiektem jego miłości jest on sam, a jego preferencją seksualną — przyjemność sama w sobie”. Jak podaje pewna encyklopedia, słowo to zyskało popularność, gdy „homoseksualiści zaczęli się integrować ze społeczeństwem, w wyniku czego homoseksualizm przestał być tematem tabu i zmieniło się pojęcie męskości”.
*dla mnie to zdanie brzmi komicznie, co o tym sądzicie?
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych