Pamiętam, jak jeszcze w szkole na lekcji religii, omawiałem z ksiedzem ten temat. Było to na początku roku szkolnego. Do samego jego końca, religia była już tylko przedmiotem wolnym od zajęć, gdyż owy ksiądz nie pojawił się juz więcej. Później spotkałem go jeszcze okazyjnie na mieście. Obiecał dokończyć rozmowę na lekcji. Tyle że to był juz kolejny rok szkolny...
To w sumie znamienne, że wielu ŚJ lub im podobnych tak lubi się przechwalać, jak to "wygrało" dyskusję z jakimś księdzem, lub go "wystraszyło". Ile razy to słyszałem z ust ŚJ lub okolic. To taka świadkowska tradycja, nawet jeśli ktoś już ŚJ nie jest to mu to często zostaje. Podobny choć oczywiście inaczej objawiający się mechanizm funkcjonuje u kiboli, którzy pakują do upadłego na siłowni i szprycują się sterydami, żeby za pomocą mięśni zaznaczyć swą wyższość wśród podobnych sobie.
Tylko całe to gadanie wcale nie oznacza, że jakiś ŚJ/ŚJpodobny "ma rację", że "wygrał" itp. Do dyskusji z takimi cwaniakami naprawdę trzeba być specjalnie zaprawionym i przygotowanym. Tradycyjne wykształenie teologiczne może być tu tylko podbudową, ale jest za mało ukierunkowane żeby być antidotum samym w sobie, stąd nic dziwnego, że księża zbytnio nie chcą się wdawać w takie przepychanki. Dlatego całe to publiczne prężenie 'religijnych muskułów' w sumie mnie rozbawia.
Niebawem odpowiem...
Wtedy i ja odpowiem, nic nie pozostawiam bez odpowiedzi.
Będzie gorąco i na pewno ciekawie.