to był(a) transwestyta hehehePojawiamsieiznikam, Nosferatu już się tu na forum nie pojawi, a ja już sam nie kumam, czy to był facet czy kobieta.
Użytkownik sebol edytował ten post 2008-04-16, godz. 17:04
Napisano 2008-04-16, godz. 17:03
to był(a) transwestyta hehehePojawiamsieiznikam, Nosferatu już się tu na forum nie pojawi, a ja już sam nie kumam, czy to był facet czy kobieta.
Użytkownik sebol edytował ten post 2008-04-16, godz. 17:04
Napisano 2008-07-11, godz. 10:33
Też kiedyś tak miałam, dwa życia..... ale w pewnym momencie zaczęło mnie to męczyć i teraz mam wręcz odwrotnie, zawsze na poczatku znajomości z kims.... mówię że byłam świadkiem i że cała moja rodzina to świadkowie. W jakiś sposób mnie to uwalnia, oczyszcza nie umiem dobrac odpowiedniego słowa.dlaczego dopiero po kilku latach powiedziała mi, że byla świadkiem (po butelce whisky wymsknęło jej się )?
Hehe, skąd ja to znam Miałem dokładnie to samo, a wielu moich znajomych do dziś nie wie, że byłem świadkiem. Po prostu od dziecka starałem się skrzętnie skrywać ten fakt i tak już pozostało. Teraz jest mi już wszystko jedno, ale jakieś tam zahamowania zostają...
Napisano 2008-07-11, godz. 12:42
Napisano 2008-07-11, godz. 13:11
Każda z odpowiedzi może być prawdziwa, szczególnie pierwsza i trzecia.1. Czy u świadków to typowe, że zrywają kontakty ze swoimi dziećmi, które porzucają ich religię? Czy bardziej prawdopodobne jest to, że to ona się mści na rodzicach za to, że miała przes***e dzieciństwo?
2. czy byli świadkowie maja jakies typowe cechy jak np tzreźwiejący alkoholicy? czy jezeli ona jest skrajnym outsiderem to wina wychowania się w sekcie?
Mam wrażenie, że przyswajaliśmy inny pokarm na czas słuszny. A może coś istotnego zmieniło sie od 1998? Nakaz ograniczenia kontaktu do niezbędnego minimum to stare światło, czy w Twoim zborze jest ono nieco przyprószone?Ogólnie rzecz biorąc organizacja nie nakazuje zerwać kontaktu z członkiem najbliższej rodziny, który został wykluczony bądź się odłączył.
Napisano 2008-07-11, godz. 13:59
Ja też ukrywałam to że jestem świadkiem. W liceum wiedzieli o tym wszyscy, bo nie chodziłam na religię, ale na studiach nie wiedział o tym zupełnie nikt. Sama nie wiem z czego to wynikało, w końcu nigdy nie miałam z tego powodu żadnych nieprzyjemności, mimo to starałam się to ukryć. Teraz sądzę że łatwej byłoby mi powiedzieć komuś że byłam świadkiem, niż kiedyś przyznać się ze nim jestem. Chyba nie wierzyłam wystarczająco mocno.
Napisano 2008-07-11, godz. 14:28
Identyczna sytuacja jak u mnie. Gimnazjum, liceum - wiedzieli wszyscy. Teraz na studiach nie wie nikt i staram się to ukryć. Jeżeli rozmowa schodzi na temat o świadkach, to po prostu nie zabieram głosu. Fakt faktem i tak boję się, że to kiedyś wyjdzie.
Świadkiem nigdy nie byłem - byłem tylko wychowywany " w prawdzie", jednak zawsze było wiadomo, że jestem ŚJ. Od roku nie chodzę na żadne spotkania ŚJ, ale sam po sobie widzę, że moja psychika została niestety skrzywiona i to dość mocno. Efekt uboczny wychowania daje o sobie znac - niestety. Idzie jakoś temu zaradzić?
Nadal mieszkam w domu, moja rodzina jest " w prawdzie" ; jakichś specjalnych nieprzyjemności z tego powodu, iż nie zostałem świadkiem nie mam, ale od czasu do czasu słyszę różne żale i pretensje - ale od tego chyba nigdy się nie uwolnię.
Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2008-07-11, godz. 14:34
Napisano 2008-07-11, godz. 14:42
Napisano 2008-07-11, godz. 15:05
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
Napisano 2008-07-11, godz. 15:13
Napisano 2008-07-11, godz. 15:14
Czuję, że miałem zmarnowane najlepsze lata mojego życia - nigdy nie było mi nic wolno, bo to przecież "świat". Wszystko mnie omijało, nie miałem zbyt wielu kolegów, bo przecież nie wolno bratać się z tym światem.
Naprawdę współczuję wszystkim młodym ludziom, którzy byli wychowywani od urodzenia na ŚJ - wiem jak to wszystko wygląda i mam poczucie naprawdę straconych lat. Najlepsze znajomości i przyjaźnie zawiera się będac w gimnazjum i liceum - ja niestety takiej przyjemności nie miałem. Staram się to wszystko teraz nadrobić, ale widzę, że to już nie to - utraconego czasu nie da się nadrobić niestety.
Napisano 2008-07-11, godz. 15:18
Najgorsze jest to poczucie zmarnowanego czasu, którego nie da się cofnąć Mnie ominął półmetek, studniówka, nie poszłam na dzienne studia, na wymarzony kierunek i wiele jeszcze rzeczy...Chyba najlepiej o tym nie myśleć, na przeszłość nie mamy już wpływu. Ja kiedy się odłączyłam, byłam tylko trzy lata starsza od Ciebie i uwierz mi,że wiele jeszcze rzeczy udało mi się "nadrobić " .
Napisano 2008-07-11, godz. 15:22
Ja niestety nie mogę się całkowicie odizolować od tego środowiska - wiadomo, względy rodzinne. Co do wychowania "w prawdzie", to do tej pory nie mogę uwolnić się od pewnych nawyków i przyzwyczajeń. Wydaje mi się, iż nigdy nie uda mi się tego całkowicie wyzbyć, zawsze będzie "to" - chcąc nie chcąc - we mnie siedziało.
Także mam poczucie, że nikt nie rozumie mojej obecnej sytuacji. Staram się żyć po swojemu, ale prawie 20 lat wpajania we mnie prawdy odbija się dużą czkawką na moje obecne decyzje i poczynania.
Czuję, że miałem zmarnowane najlepsze lata mojego życia - nigdy nie było mi nic wolno, bo to przecież "świat". Wszystko mnie omijało, nie miałem zbyt wielu kolegów, bo przecież nie wolno bratać się z tym światem.
Naprawdę współczuję wszystkim młodym ludziom, którzy byli wychowywani od urodzenia na ŚJ - wiem jak to wszystko wygląda i mam poczucie naprawdę straconych lat. Najlepsze znajomości i przyjaźnie zawiera się będac w gimnazjum i liceum - ja niestety takiej przyjemności nie miałem. Staram się to wszystko teraz nadrobić, ale widzę, że to już nie to - utraconego czasu nie da się nadrobić niestety.
Napisano 2008-07-12, godz. 08:50
Napisano 2008-07-12, godz. 09:48
Napisano 2008-07-12, godz. 09:53
Niestety tego Ci nikt nie obieca...... zawsze bedzie to kawałkiem Twojego życia.......Mam też nadzieję że wkrótce będę mogła otrząsnąć się ze złych wspomnień i żyć tak jakby tego epizodu w moim życiu nigdy nie było...
Napisano 2008-07-12, godz. 11:52
Niestety tego Ci nikt nie obieca...... zawsze bedzie to kawałkiem Twojego życia.......
Napisano 2008-07-12, godz. 13:28
W domu mialam internet dopiero w 1998 roku, a strony odstepcow zaczelam odwiedzac duzo, duzo pozniej(praktycznie mniej niz rok temu). W organizacji przedstawiano mi taki wizerunek odstepcy, ze nawet nie mialam ochoty szukac. Przez dlugie lata mialam wrazenie ze tacy ludzie jak ja nie istnieja. Czyli normalny czlowiek ktory po prostu nie chce juz byc SJ i wcale nie jest opetany przez diabla ani chory psychicznie. Niby obiecalam sobie, ze nie bede odgrzebywac tamtych wspomnien, jednak odkad tutaj pisze, czuje sie lepiej.mi tez to forum pomogło w jakis sposób sie odbudowac, znalezc swoja droge i wiele spraw zrozumiec. Odnaleźć ludzi w podobnej sytuacji, bo WTS zrobił wszystko aby mnie osaczyć i zniszczyć psychicznie Więc ppoczucie przynależnosci do grupy podobnych osób jest bardzo cenna No i niemała liczba "nas", czyli potwierdzenie, że nie dokońca zwariowaliśmy
Napisano 2008-07-14, godz. 11:41
(...) Mam też nadzieję że wkrótce będę mogła otrząsnąć się ze złych wspomnień i żyć tak jakby tego epizodu w moim życiu nigdy nie było...
Napisano 2008-07-14, godz. 13:35
Odkąd znalazłam to forum zrozumiałam, że nie jestem sama z moimi wątpliwościami, spostrzeżeniami i poglądami na temat ŚJ. Dzięki niemu czuję się silniejsza, wiem że teraz mogę SAMA kierować własnym życiem i żyć tak jak JA chcę. Mam też nadzieję że wkrótce będę mogła otrząsnąć się ze złych wspomnień i żyć tak jakby tego epizodu w moim życiu nigdy nie było...
Napisano 2008-07-15, godz. 15:16
nie wierzę że się uda, to za długi okres czasu by wymazać z pamięci...
Nigdy do końca nie będziesz sama kierowała własnym życiem i żyła tak jak Ty chcesz. Tak się tylko mówi, ale w praktyce jest to cięzkie do zrealizowania.
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych