O ludzie ale wlazłem w g.... , jak to teraz z tego wyleźć i jeszcze rodzinkę wyciągnąćRok 1984 Orwella polecam Ci serdecznie jeśli jeszcze go nie czytałeś :
Reed określa to zjawisko mianem „double- think” (podwójne myślenie), nawiązując przy tym do głośnej książki Orwella pt. 1984. Jak wiadomo książki Orwella są współcześnie uważane za najgenialniejsze literackie opisy systemów totalitarnych i wszelkich systemów manipulujących ludzką świadomością. Reed odnosząc technikę „double think” do wyżej omawianych technik stosowanych przez Towarzystwa Strażnica cytuje zdanie z wspomnianej książki Orwella, jak ulał pasujące do naszej kwestii, bowiem Orwell wspomina właśnie o propagandowych systemach manipulacji, z pełną premedytacją wpajających ludziom z powodu określonych celów wzajemnie wykluczające się twierdzenia. Reed konkluduje:
„Technika „doble-think” pozwala Świadkom Jehowy z całą siłą wierzyć w to, że Towarzystwo Strażnica jest Bożym prorokiem, przy jednoczesnym uzdalnianiu ich do twierdzenia, że nim nie jest, kiedy pojawi się zarzut >>fałszywego prorokowania<<”
Tak samo Robercie sprawa wygląda z naszymi SK są nasze i my je dla nas zbudowaliśmy, ale to ONI widnieją w księdze wieczystej. Niby taki drobiazg a pomnóż to przez ilość SK na globie, które można jednym ruchem zastawić bądź sprzedać
http://www.brooklyn..../omylnanieo.htm
http://www.brooklyn....iazkionline.htm
Czy świadków Jehowy trzeba "ratować"?
#81
Napisano 2009-04-30, godz. 20:57
#82
Napisano 2009-04-30, godz. 21:27
O ludzie ale wlazłem w g.... , jak to teraz z tego wyleźć i jeszcze rodzinkę wyciągnąć
wlasnie, przepraszam, ze wyrwe temat - ale jaka jest Twoja historia ze Swiadkami?
#83
Napisano 2009-05-01, godz. 04:42
Jedziemy na tym samym wózku, z tą różnicą , że ja za chwilę wysiadam ( chyba maj będzie miesiącem przełomowym, zamierzam sformalizować odejście od śJ).w chwili obecnej jestem zaliczany jako Świadek Jehowy
Olśnienia doznałem gdy podjąłem studium książki "Czego naprawdę uczy Biblia " ale od tyłu i zacząłem analizowac rok 607.pne , przy uzyciu "narzędzia szatana" ( www.google.pl ) trafiłem na inną chronologię niż ta wyuczona , zacząłem sprawdzać , porównywać i wyszlo szydło z worka . Jednym slowem jestem do odratowania . Problem jest znacznie trudniejszy jesli chodzi o moją żonę , gdy juz wszystko dokladnie przeanalizowałem ( 3 razy ) powiedziałem jej o tym , oczywiscie nie uwierzyła mi i stwierdziła że musi być jakies rozsadne ( czyt. nieoskarżajace wytłumaczenie ) , ja wiem ze muszę ją ratować , dlatego uważam trzeba a nawet trza , to nasz obowiazek
Odnośnie roku 607 przypomina mi się pewna historia z odwiedzin ponownych. Razem z pionierką stała, wieloletnią i umiejętnie posługującą się Pismem Swiętym, biegłą w naukach brooklyńskich, udałyśmy się do pewnej rodziny wyjaśnić w jakim okresie czasu żyjemy. Argumentowała przede wszystkim pionierka i czyniła to dosyć składnie, logicznie, elokwentnie jak w książce "Będziesz mógł żyć wieczne". Wróciwszy do domu zastanawiałam się, jakim to ja jestem "tępakiem", że ta nauka i wywody prowadzące nas do roku 1914 nie przemawia do mnie, nie mogę tego w pełni przyjąć i zaakceptować, nie mówiąc o rzeczowym przekonaniu kogokolwiek do tej doktryny. Wersety potwierdzające tą naukę wcale ją nie potwierdzały, były mocno naginane, a data 607 , tylko jedną z kilku historycznych do wybrania. Z tym, że książki historyczne pisze konkretna osoba i podpisuje swoje wnioski swoim nazwiskiem, a nowości z WTS to anonimy, brak odpowiedzialności za słowo. Albo jak ktoś woli odpowiedzialność jest zbiorowa czyli żadna.
Minęło wiele lat od pierwszych wątpliwości dotyczących spraw doktrynalnych. Nigdy nie wychodziłam z założenia, że świadkowie głoszą nieprawdę lub celowo kłamią. Wierzyłam , że prawda obroni się sama i o tą prawdę uniwersalną mi chodziło. W moim przypadku były to długoletnie poszukiwania. Zaczęłam od dokładniejszego wczytywania się w Słowo Boże, od dochodzenia, co Bóg chce nam powiedzieć. Później dopiero trafiłam na odpowiednie strony internetowe i okazało się, że podobnie myślą inni. Szczególnie pokrzepiający był dla mnie fakt, że niektórzy odchodząc od nauk śJ umocnili się w wierze w Boga i praktykują bardziej świadomie życie osoby wierzącej.
#84
Napisano 2009-05-01, godz. 05:15
istnieje prawdziwa wiara w Boga i Jego Syna bez konieczności wiary w wymysły jakiejkolwiek organizacji.
To byłby cud gospodarczy gdyby pomyślcie kochani Bracia tylko przez chwilę :
pracownicy mojej fabryki pracowali rzetelnie, co miesiąc płacili mi datki a nie ja im pensję, pobudowali kolejne hale produkcyjne i kupili maszyny do produkcji a potem z pompa przekazali by je mi w obecności notariusza a ja pokrzykiwałbym na nich , że jeszcze za słabo się starają bo konkurencja nas dogania i to oni a nie my mogą wygrać zawody w walce o miejsce na rynku
#85
Napisano 2009-05-01, godz. 05:25
Całkowicie się z Tobą zgadzam w 100% i z całą Twoją wypowiedzią. W końcu sam Pan Jezus powiedział: ''Wielu jest powołanych, ale niewielu wybranych".ale są to nieliczni IDO, niestety 70% odchodzących ma serdecznie wszystko w nosie i o takich tu walka idzie, aby nie dać organizacji argumentów pt. a nie mówiliśmy
istnieje prawdziwa wiara w Boga i Jego Syna bez konieczności wiary w wymysły jakiejkolwiek organizacji.
#86
Napisano 2009-05-06, godz. 15:39
Moja historia jest w sumie zwyczajna , juz w szkole podstawowej zraziłem się do Katolicyzmu i zaczałem interesować sie innymi religiami . Bardzo interesowałem sie Buddyzmem i tego typu systemem myślenia , potem skupiłem sie na rzeczach typowo "świeckich " tj. praca , imprezki itd... poznałem moją żonkę ,wiadkiem założyłem rodzinę , ona ma w rodzinie babcie która jest Świadkiem ( a raczej była bo odłączyła się ) po pewnym czasie to wlasnie ona pierwsza zaczęla interesować sie biblią i trafiła na "życzliwą" osóbkę która zachęciła ja do studium bibli przy pomocy ksiażki Wiedza....... .Z czasem ja dołączyłem i tak się zaczęła ta przygoda pełna "braterskiej" miłości , zaszczytnych przywilejów . W pewnym momencie dostrzegłem że ta cukierowatość ma miejsce tylko na zebraniach i zgromadzeniach a poza nimi to wiekszość braci to czyste Hieny pożerajace siebie nawzajem , do tego doszły własne wątpliwości w caiło kierownicze , ale najbradziej to żałuję że nie przykładałem się do dokładnego studium tych wszystkich ksiazek i publikacji , tylko je czytałem na odwalwlasnie, przepraszam, ze wyrwe temat - ale jaka jest Twoja historia ze Swiadkami?
#87
Napisano 2009-05-23, godz. 17:51
[...]
Dzięki wielkie za twoje listy i różne materiały,które ostatnio mi przysłałeś. Wszystkie przeczytałem i przemyślałem a niektóre przeanalizowałem trochę głębiej. Co do twojej szczerości pobudek nie musisz mnie przekonywać. Co prawda nie znam cię do końca do końca ale co do twej lojalności zdążyłem się już przekonać. I dlatego jestem pewien, że ze szczerego serca działasz i właśnie wiedząc o tym, tylko dlatego zgodziem się przeanalizować argumenty, które mi podałeś.przykro mi tylko, że powiedziałeś mi o tym wszystkim dopiero teraz. Wspomniałeś mi raz, że z takimi materiałami zetknełeś się dużo wcześniej, jak dobrze pamiętam to kilka lat wcześniej. Przykro mi bardzo i czyję się zraniony w serce, że nie ujawniłeś mi tego procesu w twoim sercu i umyśle a przedstawiłeś mi tylko owoce twych jakże samotnych(przysłów18:1) przemyśleń. Ukrywałeś to wszystko przede mną aż do krokodylich łez.Myślę, że nie jestem dla ciebie aż tak ważny jak mnie o tym wcześniej zapewniałeś. Cofając się myślą do przeszłych naszych wspólnych lat czuję się teraz bardziej jak przedmiot, który się skrzętnie chowa tylko i wyłącznie do swojej własnej przyjemności niż bym się miał czuć jak przyjaciel, z którym się dzieli i ziarnko grochu i najsktytsze myśli. Niestety to nie pierwszy zawód w moim życiu. Jednak trza przyznać, że dotknełeś sprawy wielkiej wagi.Krew. W swej obiektywności podejścia do sprawy z całą pewnością przeanalizowałeś też drugą stronę medalu. Jakby co to dorzucam link do strony z artykułem na temat krwi:
http://www.eioba.pl/..._skutki_uboczne
Jeżeli o mnie chodzi to ten temat krwi jest zamknięty od jakichś ośmiu lat. Bo właśnie w ten czas miałem ostatnie wątpliwości i przysiadłem grubo i wygodnie by rozważyć o co tak na prawdę chodzi. Patrzyłem też w słownik języka polskiego, który nie pozostawił mi wątpliwości co to znaczy „powstrzymywać się” czy „ wstrzymywać się” urzyte w bibli w stosunku co do zakazu używania krwi(największe zaufanie mam do s.j.p z PWN). I różne przekłady bibli urzywają tych terminów zamiennie. Swoje przekonanie co do trzymania się z dala od krwi zbudowałem też na nakazie by wylać krew na ziemię, co daje mi jasny obraz, bo nie można ani jeść ani wstrzykiwać sobie krwi, która wsiąkła w ziemię. A to że organizacja „ dała przyzwolenie” na urzywanie frakcji krwi rozumiem jako ustępstwo jakie miało też miejsce gdy Jehowa ustąpił Izraelitom i pozwolił im mieć więcej niż jedną żonę. Oczywiście są to dwie różne rzeczy to widać tylko zasada jest ta sama. Poza tym mam podstawy by twierdzić, że Jehowa pozwala na samodzielne postępowanie tych którzy przewodzą ludowi, bo i np. Mojżesz dawał polecenia narodowi Izraelskiemu bez wcześniejszej konsultacji z Jehową i On na to pozwalał. Nawet więcej, bo jest napisane, że Jehowa robił jak Mojżesz mówił. To brzmi wielko.
Drugim argumentem dla mnie co do tego, że nakaz Jehowy by trzymać się z dala od krwi, czyli ani jej nie spożywać ani w żaden inny sposób nie przyjmować jej do organizmu był dekret Boży z k.Kapłańskiej 17:11 gdzie czytamy, że krew Bóg dał do urzytku na ołtarz. Niektóre przekłady bibli w tym miejscu dodają nawet słowo ‘tylko na ołtarz’(np. biblia Tysiąclecia czy Warszawsko Praska). Jehowa powiedział do człowieka pierwszego dnia, że jeżeli zgrzeszy to do prochu wróci więc gdy czytamy, że dusza ciała jest we krwi to lepiej rozumiemy wylanie krwi na ziemię, do prochu wraca. Tak ja sobie rozumuję. I jeszcze, jeżeli życie ciała jest we krwi to znaczy, że krew stanowi człowieka i jest unikatowa, niepowtarzalna jak linie papilarne czy budowa tęczówki oka a to z kolei prowadzi do zrozumienia drugiego powodu, dla którego Jehowa zabronił przyjmować do organizmu krwi. Bo to było by jak kanibalizm, jeśli chodzi o spożywanie krwi a jeśli chodzi o transfuzję to było by jak połączenie dwóch różnych osób w jedną. Przykładem może być jak elektronik bierze części z dwóch różnych telewizorów i składa z nich jeden. Czyli jakbyś przyjoł moją krew to byś był w części sobą i w części mną. Potwierdzają taki tok myśli przeżycia tach co przyjeli transfuzję krwi. Zdaża się że ludzie czują pewne zmiany w zachowaniu swoim. Mianowicie że po transfuzji czują skłonności do rzeczy, których nigdy wcześniej nie mieli. Inną rzeczą jest fakt, o którym czytałem w Świecie Nauki a mianowicie, że naukowcy odkryli, iż krwinki czerwone mają swój swoisty genom to z kolei przywodzi mi na myśl stare powiedzenia jak np. „robiłeś to tak długo aż weszło ci to w krew” albo „zachowujesz się tak bo masz to już we krwi” itp. Połączenie tych faktów między innymi, daje mi obraz czym krew tak naprawdę jest i co ważniejsze, jak patrzy na nią Jehowa Bóg. To bym napisał tyle na temat dogmatyczny i jeszcze chwilkę czasu poświęcę pozwól Anzeju, podejściu moralnemu i etycznemu do krwi. Gdyż co najmiej nieracjonalnym wydaje mi się podjście społeczeństwa do walki o transfuzję. Biją się wszyscy ze Świadkami Jehowy w domach, na ulicach w gazetach, televizji i sądach o to by ratować życie za wszelką cenę a z drugiej strony gdy ich własny naród nakazuje im posłuszeństwo by iść i ewentualnie oddać życie na wojnie to „Tak”, a potem już nic nie są w stanie zrobić oprócz godnego pochówku. Ale gdy Bóg nakazuje posłuszeństwo i ewentualnie umrzeć gdy zakłopotani lekarze odmową transfuzji zapomną jak ratować człowieka to „Nie”!! gdy tym czasem to Bóg ma moc i chęć by przywrócić do życia Jemu posłusznych.
Nieprawdaż Anzeju, że irracjonalne zachowanie!?
Także Azeju widzisz... myślę, że jasno wyraziłem ci moje przekonanie.
Życie , kocham bardzo i staram się prowadzić je zdrowo a jak coś szfankuje to szukam jak najlepszej pomocy na jaką mnie stać, ale nie będę walczył o życie za wszelką cenę.
Gdyż posłuszeństwo wobec nakazów Jehowy jest dla mnie ważniejsze niż moje życie. A oto co mnie w tym wspiera: Hiob2:4, Dzieje20:24, Objawienie12:11, Łukasza22:42, 14:26, Jana3:36, Mateusza16:24-27, ...
Czy jesteś pewien, że ludzie, którym zaufałeś rzeczywiście chcą twojego dobra?
[...]
W Tybecie mawiają: „jeżeli jakiś problem ma rozwiązanie, na nic się zda zamartwianie, jeśli jednak nie da się go rozwiązać, zamartwianie w niczym ci nie pomoże”.
Ciągłe rozdrapywanie rany nieustannym rozmyślaniem nad tym do nieczego nie prowadzi. To tylko przeszkadza ci cieszyć się życiem i żyć i czy będziesz w jakiejś organizacji czy poza nią w tym wypadku nie ma znaczenia, bo wszędzie dokąd pójdziesz zaniesiesz ze sobą ten ból we własnym sercu. Ból, który traktujesz dla siebie jak śniadanie pierwsze i drugie, jak obiad podwieczorek i kolacje. Wszędzie będzie ci źle, właśnie dlatego tak lubisz cmentarze bo ludzie którzy tam mieszkają są wolni również od takich cierpień sciąganych na siebie przez samych siebie. Czy niewystarcza ci to co wycierpiałeś w swoim życiu? Dlaczego nie zostwisz tego, nie porzucisz i nie idziesz dalej swoją drogą? Jest tylko jedna droga, na której znajdziesz ukojenie, dobrą radę, dobre życie ale pod warunkiem, że będziesz nią kroczył a nie tylko o niej marzył. To Jehowa jest NAJLEPSZYM przyjacielem. Tak, najlepszym, ale pod warunkiem...(1Jan5:3;Jan3:36,15:14) kiedy już uspokoisz swoje serce, przemyśl jeszcze raz wszystko z modlitwą do Jehowy i wróć do zboru Anzeju, proszę.
Boże! Czy nie widzisz, że Twoja owca błądzi?! Proszę, pociągnij go do siebie! Może ja zasługuję na śmierć- ale on jest szczery w oddaniu dla Ciebie. Nie daj mu zmarnować sobie życia!
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#88
Napisano 2009-05-28, godz. 12:57
Przykro mi, że tyle się rozpisałem, a odpowiedź z Twojej strony okazała się tak powierzchowna, ale mam nadzieję, że chociaż dla siebie wyniosłeś jakieś wnioski z tego, co napisałem.
Widzisz, to nie do końca jest tak, że ukrywałem przed Tobą cały proces zmian w moim sposobie postrzegania spraw najistotniejszych. Cenię Cię bardzo, ale ostatnio jak u mnie byłeś po raz pierwszy mogłem z Tobą o tym zacząć rozmawiać. I to tylko zacząć, a nie skończyć.
Wielokrotnie w przeszłości próbowałem z tobą o tym rozmawiać, ale byłeś zamknięty na wszystkie tematy, które wydawały Ci się niebezpieczne. Tak mój drogi, nie mogłem przebić się przez mur, który wokół siebie zbudowałeś. Ile to razy słyszałem od Ciebie, że „nie widzisz sensu takiej dyskusji”. …
Jak widzisz, dla mnie taka dyskusja miała OLBRZYMI SENS, SENS ŻYCIA. Bo moje życie się potoczyło w temacie, który był dla Ciebie tabu.
To odnośnie tego, że nie wiedziałeś. Nie jest to wyrzut, tylko usprawiedliwienie. Bo to moje życie i to ja i tak podjąłbym decyzję, co z nim zrobię.
Nie podałeś mi ani jednego racjonalnego powodu, dlaczego mam wrócić do organizacji. Do organizacji, która po 15 latach członkostwa w niej, a stawania w jej obronie od dziecka, potraktowała mnie jak śmiecia.
To jakie pożegnanie mi zgotowano, jak oszukano na koniec finansowo po raz kolejny, świadczy o prawdziwym jej obliczu.
Nie chcę z tym systemem, który mnie niedawno niemal kosztował samobójczą śmierć, mieć nic wspólnego!!!
Musiałem zmienić nr telefonu, bo już nie mogłem znieść obelg i gróźb, jakie przysyłali mi byli współbracia. Tak, Paweł, mnie też nie chce się w to wierzyć, ale ja to przeżyłem na własnej skórze.
Oszczędzę Ci szczegółów tego wszystkiego, bo nie chcę Cię ranić, ale ostatni okres był najgorszym w moim życiu. Ale zyskałem coś cennego. Siebie. Powstaję niczym Feniks z popiołów. Nie zabiło mnie to wszystko jednak, ale wzmocniło bardziej, niż mógłbym to sobie wyobrazić.
Nie żałuję tych lat, bo gdybym tyle nie stracił, nie zyskałbym prawdopodobnie na tyle sił, by przeżyć swoje życie do końca.
Nie poznałbym też tylu wspaniałych osób, które na zawsze pozostaną w moim sercu, choć ja w większości ich nie…
A jaka jest Twoja decyzja Paweł? Odnośnie nas?
Ściskam serdecznie i czekam na odpowiedź!!!!
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#89
Napisano 2009-06-07, godz. 08:06
#90
Napisano 2009-06-07, godz. 21:25
Czasami "ratowanie" kogoś na siłę kończy się ostatecznie uśmierceniem i nie tylko o duchowy aspekt tegoż uśmiercenia mi chodzi. Dlatego ze sporą ostrożnością i rozwagą, podchodzę do działań uświadamiających, podejmowanych w stosunku do lojalnych organizacji śJ. Bo coż to byloby za osiągnięcie z mojej strony, jeśli pokazałabym komuś prawdziwe oblicze WTS i ten ktoś odszedłszy od organizacji poszerzyłby grupę niewierzących w Boga. " Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza" Mat 18: 6. Nie chcę być dla nikogo inicjującą przyczyną czyjegoś oddalenia od Boga.Zostałam "uratowana" na siłe,i chociaz teraz jest mi dobrze to uważam że nie trzeba tak robić.Jak ktoś zacznie się gotować we własnym sosie wtedy sam zacznie szukać i znajdzie kontakt z rzeczywistością, każdy musi iść swoją drogą,przechodzi nią setki razy i dopiero za sto pierwszym potyka się o kamień ktorego wcześniej nie widział!!!
Kremówka, co dla Ciebie było tym sto pierwszym kamieniem potknięcia?... Oczywiście jeśli masz ochotę o tym powiedzieć.
#91
Napisano 2009-06-08, godz. 16:41
Przez ostatnie dwa lata w "prawdzie" czułam sie jak ostatnie zero,każdy przeczytany numer strażnicy to był koszmar,te szczegółowe instrukcje na życie,nie grzesz to mało,bo jeszcze można niestosownie myślec,marzyć,pragnąć,wszystko jest złe i niestosowne (jak ja nienawidze tego słowa),kamyczkiem przeważającym szalę była książka Trwaj w miłości Bożej, ona mnie dobiła,odarła z reszty szacunku do siebie, autorów przyrównałam do faryzeuszy.Kiedy poznawałam prawdę przyjażń ze światem to było mieszanie się do polityki,a teraz wypić drinka z kolęgą w barze oznacza skrajną nielojalność wobec Boga,od takich ilustracji roją sie wts-sowskie czasopisma.Ja po prostu miałam już dość..depresja itp.I wtedy na mojej drodze zjawił się ktoś kto nie mógł znieść tego jak mieszam się z błotem,wywalił mi nagą prawde,wiem że chciał dobrze,ale ja wtedy straciłam sens życia,tyle lat czekałam na raj,a tu nagle ktoś ci to zabiera to był naprawde koszmar,ale jestem pewna,że gdybym choć jeszcze kilka miesięcy tkwiła w organizacji,skończyło by sie to psychiatrykiem.Kremówka, co dla Ciebie było tym sto pierwszym kamieniem potknięcia?
Stało się tak jak powiedziałaś moja wiara w Boga została mocno zachwiana,z jednej strony nie wyobrażam sobie rzeczywistości bez Boga,a z drugiej wydaje mi sie teraz jakiś nierealny albo dla mnie niedostępny,nie wiem jak to wytłumaczyć,jakbym nie miała do niego praw,ale jak pisałam w innym poście mam teraz o nim inne wyobrażenie,że kocha miłością absolutną,to znaczy chciałabym żeby taki był.Teraz żyję jakby w jakiejś próżni...nie wiem co dalej.
#92
Napisano 2009-06-08, godz. 17:42
Przez ostatnie dwa lata w "prawdzie" czułam sie jak ostatnie zero,każdy przeczytany numer strażnicy to był koszmar,te szczegółowe instrukcje na życie,nie grzesz to mało,bo jeszcze można niestosownie myślec,marzyć,pragnąć,wszystko jest złe i niestosowne (jak ja nienawidze tego słowa),kamyczkiem przeważającym szalę była książka Trwaj w miłości Bożej, ona mnie dobiła,odarła z reszty szacunku do siebie, autorów przyrównałam do faryzeuszy.Kiedy poznawałam prawdę przyjażń ze światem to było mieszanie się do polityki,a teraz wypić drinka z kolęgą w barze oznacza skrajną nielojalność wobec Boga,od takich ilustracji roją sie wts-sowskie czasopisma.Ja po prostu miałam już dość..depresja itp.I wtedy na mojej drodze zjawił się ktoś kto nie mógł znieść tego jak mieszam się z błotem,wywalił mi nagą prawde,wiem że chciał dobrze,ale ja wtedy straciłam sens życia,tyle lat czekałam na raj,a tu nagle ktoś ci to zabiera to był naprawde koszmar,ale jestem pewna,że gdybym choć jeszcze kilka miesięcy tkwiła w organizacji,skończyło by sie to psychiatrykiem.
Stało się tak jak powiedziałaś moja wiara w Boga została mocno zachwiana,z jednej strony nie wyobrażam sobie rzeczywistości bez Boga,a z drugiej wydaje mi sie teraz jakiś nierealny albo dla mnie niedostępny,nie wiem jak to wytłumaczyć,jakbym nie miała do niego praw,ale jak pisałam w innym poście mam teraz o nim inne wyobrażenie,że kocha miłością absolutną,to znaczy chciałabym żeby taki był.Teraz żyję jakby w jakiejś próżni...nie wiem co dalej.
Bo ze SJ to jest tak, i bede to do mojego albo ich upadku powtarzał, ze oni nie wierza w Boga Prawdziwego, bo tam bogiem jest Ciało Kierownicze, a wyznawane zasady sa ludzkimi wymyslami. Bycie w tej sekce to swoisty proces odsuwania od Boga i zaciemniania jego wizerunku, łączone z kontrolą poprzez strach. Pozniej wlasnie ludzie zamiast mózgu i wolnej woli mają istny kwasoryt ich myśli wypełniony ich krzywymi zasadami, słowami i wymysłami. Totalitaryzm, wyniszczanie człowieka. Presja z każdej strony. Wypełnianie czasu. Recytowanie "prawd" raz za razem raz po raz. Nie myśl, działaj jak cie nauczono. A raczej, jak Ci wmowiono. Boga nie mozna poznac poprzez slepe posłuszenstwo. Ono prowadzi jedynie do przyjecia cudzych mysli a odrzucenia wlasnych. A to z kolei predzej lub pozniej prowadzi do konfliktu wewnetrznego, poniewaz te zasady sa czesto nienaturalne lub sprzeczne. Człowieka tam przyzwyczaja sie do działania automatycznego, a gdy tylko wystapi jakas sytuacja nie pasujaca z definicji, jest klops, koniec, niewiedza, zagubienie, rodzi sie konflikt wewnetrzny, pytania, ktore tłamsi sie słowami czesto nie majacymi zadnej wartosi merytorycznej, człowiek meczy sie wewnetrznie i zaluje tego, poniewaz nauczono go posluszenstwa wobec Boga i kazda mysl przeciw zasadom lub odbiegajaca od nich nie podoba sie tej wielkiej machinie stworzonej przez CK, a nazwanej "Jehowa Bóg ktory patrzy i ma niedosyt oraz Cie zje jak bedziesz niegrzeczny".
Dosc apokaliptycznie to przedstawiam. Wyrównywać jesli sie pomylilem.
#93
Napisano 2009-06-11, godz. 07:49
Domyslam się, że nie jest Ci łatwo. No cóż, organizacja nie wzmacnia poczucia własnej wartości, pokazuje za to, ile ciągle brakuje nam do wizerunku sługi Bożego wg WTS. Tylko, że obraz wymagań stawianych przez Boga nie jest tak wygórowany. Wczytując się w słowa niewolnika nietrudno popaść w rozgoryczenie i poczuć się "analfabetą" moralnym, który potrzebuje bezustannego kierowania pobudkami jego serca. Zawsze mnie śmieszyły szczegółowe instrukcje jak należy postępować w konkretnych sytuacjach, podawane na łamach Strażnicy czy Naszej Służby Królestwa. A jeszcze większe zdumienie wzbudzali we mnie pośpieszni wykonawcy brooklińskich poleceń. Wyglądało to tak, jakby nowości ( dla mnie nic nowego nie było, tylko ubrane w nowe szaty) przekazywane na zebraniach nie przechodziły przez rozum, tylko automatycznie znajdowały wypełnienie w życiu, jakby lojalni śJ byli zahipnotyzowani przez WTS. Cieszę się, że ktoś zrobił pstryk i z tej hipnozy się obudziłaś. Jawa niekoniecznie jest piękniejsza, ale napewno jest prawdziwa. Im dłużej działa hipnoza tym trudniej się z niej wybudzić, więc chyba dobrze się stało, że ktoś przerwał ten nienaturalny sen.Przez ostatnie dwa lata w "prawdzie" czułam sie jak ostatnie zero (...)Stało się tak jak powiedziałaś moja wiara w Boga została mocno zachwiana,z jednej strony nie wyobrażam sobie rzeczywistości bez Boga,a z drugiej wydaje mi sie teraz jakiś nierealny albo dla mnie niedostępny,nie wiem jak to wytłumaczyć,jakbym nie miała do niego praw,ale jak pisałam w innym poście mam teraz o nim inne wyobrażenie,że kocha miłością absolutną,to znaczy chciałabym żeby taki był.Teraz żyję jakby w jakiejś próżni...nie wiem co dalej.
Bóg wie, że jest Ci ciężko i jakie dylematy targają Twą duszę, wie co leży Ci na sercu i tylko On jest w stanie pokazać Ci wyjście z sytuacji. Tylko, czy Ty wierzysz w takiego dobrotliwego Boga, który czeka na ciebie z otwartymi ramionami i pragnie Cię przytulić i pocieszyć? Czy ciągle nasz w umyśle wymagającego, malkontentnego Stwórcę, którego trudno zaspokoić? Wychodzenie z organizacji to także odkrywanie na nowo Boga, to często zmiana wizerunku Boga, to również korekta naszego spojrzenia na siebie, jako godnych Bożego bezwarunkowego uznania. To nie jest łatwe, ale nie niemożliwe do zrealizowania.
#94
Napisano 2009-06-11, godz. 11:49
Cóż sie dziwić przez tyle wmawiania że Bóg uznaje tylko Swiadków.Wiem że Bóg jest dobry i żywie do Niego ciepłe uczucia i na razie jestem zadowolona z takiego stanu rzeczy i będe pielegnowac tę myśl,a co przyniesie przyszłość zobaczymy.. To nie jest łatwe, ale nie niemożliwe do zrealizowania.
Na jednym z zebrań brat podróżujący wygłosił opinię swoją rzecz jasna,jakoby logowanie sie w portalu "nasza klasa" oznaczało przyjażń ze światem,na drugi dzień sprawdziłam liste znajomych,prawie wszyscy świadkowie,których miałam na liście skasowali swoje konta,po prostu zero samodzielnego myślenia i to przez jedną wypowiedz fanatycznego brata,to było moje ostatnie zebranie.A jeszcze większe zdumienie wzbudzali we mnie pośpieszni wykonawcy brooklińskich poleceń. Wyglądało to tak, jakby nowości ( dla mnie nic nowego nie było, tylko ubrane w nowe szaty) przekazywane na zebraniach nie przechodziły przez rozum, tylko automatycznie znajdowały wypełnienie w życiu, jakby lojalni śJ byli zahipnotyzowani przez WTS .
#95
Napisano 2009-06-11, godz. 12:00
Ponieważ udzielam się też trochę na 'N-K' na świadkowskich forach, to akurat coś o tym wiemNa jednym z zebrań brat podróżujący wygłosił opinię swoją rzecz jasna,jakoby logowanie sie w portalu "nasza klasa" oznaczało przyjażń ze światem,na drugi dzień sprawdziłam liste znajomych,prawie wszyscy świadkowie,których miałam na liście skasowali swoje konta,po prostu zero samodzielnego myślenia i to przez jedną wypowiedz fanatycznego brata,to było moje ostatnie zebranie.
Wielu zrezygnowało, inni pozmieniali konta na fikcyjne, a znam też takich, którzy mieli poważne rozmowy ze starszymi i problemy w zborze za zadawanie się ze świeckim i odstępczym towarzystwem.
Przykre to, ale pamiętam jakieś 6-7 lat temu jak ja sam miałem rozmowę z nadzorcą obwodu w obecności starszych za pisanie na takich jak to forach. Jak widać, nic się nie zmieniło w kontrolowaniu umysłów i prywatnego życia braciszków.
A member of AJWRB group
#96
Napisano 2009-06-13, godz. 21:30
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#97
Napisano 2009-06-14, godz. 16:45
#98
Napisano 2009-06-17, godz. 07:07
Dziś przyszła odpowiedź:Witaj Przyjacielu!!!
Przykro mi, że tyle się rozpisałem, a odpowiedź z Twojej strony okazała się tak powierzchowna, ale mam nadzieję, że chociaż dla siebie wyniosłeś jakieś wnioski z tego, co napisałem.
Widzisz, to nie do końca jest tak, że ukrywałem przed Tobą cały proces zmian w moim sposobie postrzegania spraw najistotniejszych. Cenię Cię bardzo, ale ostatnio jak u mnie byłeś po raz pierwszy mogłem z Tobą o tym zacząć rozmawiać. I to tylko zacząć, a nie skończyć.
Wielokrotnie w przeszłości próbowałem z tobą o tym rozmawiać, ale byłeś zamknięty na wszystkie tematy, które wydawały Ci się niebezpieczne. Tak mój drogi, nie mogłem przebić się przez mur, który wokół siebie zbudowałeś. Ile to razy słyszałem od Ciebie, że „nie widzisz sensu takiej dyskusji”. …
Jak widzisz, dla mnie taka dyskusja miała OLBRZYMI SENS, SENS ŻYCIA. Bo moje życie się potoczyło w temacie, który był dla Ciebie tabu.
To odnośnie tego, że nie wiedziałeś. Nie jest to wyrzut, tylko usprawiedliwienie. Bo to moje życie i to ja i tak podjąłbym decyzję, co z nim zrobię.
Nie podałeś mi ani jednego racjonalnego powodu, dlaczego mam wrócić do organizacji. Do organizacji, która po 15 latach członkostwa w niej, a stawania w jej obronie od dziecka, potraktowała mnie jak śmiecia.
To jakie pożegnanie mi zgotowano, jak oszukano na koniec finansowo po raz kolejny, świadczy o prawdziwym jej obliczu.
Nie chcę z tym systemem, który mnie niedawno niemal kosztował samobójczą śmierć, mieć nic wspólnego!!!
Musiałem zmienić nr telefonu, bo już nie mogłem znieść obelg i gróźb, jakie przysyłali mi byli współbracia. Tak, Paweł, mnie też nie chce się w to wierzyć, ale ja to przeżyłem na własnej skórze.
Oszczędzę Ci szczegółów tego wszystkiego, bo nie chcę Cię ranić, ale ostatni okres był najgorszym w moim życiu. Ale zyskałem coś cennego. Siebie. Powstaję niczym Feniks z popiołów. Nie zabiło mnie to wszystko jednak, ale wzmocniło bardziej, niż mógłbym to sobie wyobrazić.
Nie żałuję tych lat, bo gdybym tyle nie stracił, nie zyskałbym prawdopodobnie na tyle sił, by przeżyć swoje życie do końca.
Nie poznałbym też tylu wspaniałych osób, które na zawsze pozostaną w moim sercu, choć ja w większości ich nie…
A jaka jest Twoja decyzja Paweł? Odnośnie nas?
Ściskam serdecznie i czekam na odpowiedź!!!!
"Żeby żyć pełnią życia potrzeba być dojrzałym, a ja nawet nie wiem na
którym etapie rozwoju jestem. wiem jednak że te rozmowy, dyskusje które
kwitowałem "nie widzę sensu takich rozmów" miały swój określony koniec
ja go znałem wiedziałem dokąd one prowadzą i dlatego nie chciałem
prowadzić takich rozmow bo naprawdę nie widziałem sensu. teraz wiem, że to był
bład mej niedojrzałości. bo dojrzałość to przejęcie całkowitej
kotroli i panowania nad autoegoizmem. powinienem raczej pójść z tobą i pokazać
ci dokąd to prowadzi byś sam w bezpiecznym, sprawdzonym i zaufanym
rowarzystwie przyjaciela przekonał się gdzie prowadzi ta droga. proszę wybacz mi
Andrzeju.
mleko się rozlało... wiem o twoim odłączeniu się od zboru ŚJ. ja
pozostanę wierny tej organizacji.
jak kiedyś się pogodzisz z życiem i naprawdę znajdziesz prawdę to mnie
poszukaj a niechybnie mnie znajdziesz
_Pawel"
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#99
Napisano 2009-06-17, godz. 08:53
ja pozostanę wierny tej organizacji.
#100
Napisano 2009-06-17, godz. 08:58
Dasz rade, prawda ?
Użytkownik rhundz edytował ten post 2009-06-17, godz. 08:59
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych