Mój drogi przyjaciel, który jest misjonarzem śJ za granicą, odpisał mi właśnie na kilka moich listów w których próbowałem go obudzić. Ostatnią deską ratunku będzie chyba w tej sytuacji wysłanie mu "Kryzysu Sumienia". Oto fragmenty jego listu. Boże! Człowiek mega inteligentny i po studiach, a pranie mózgu zrobiło z niego..............:
[...]
Dzięki wielkie za twoje listy i różne materiały,które ostatnio mi przysłałeś. Wszystkie przeczytałem i przemyślałem a niektóre przeanalizowałem trochę głębiej. Co do twojej szczerości pobudek nie musisz mnie przekonywać. Co prawda nie znam cię do końca do końca ale co do twej lojalności zdążyłem się już przekonać. I dlatego jestem pewien, że ze szczerego serca działasz i właśnie wiedząc o tym, tylko dlatego zgodziem się przeanalizować argumenty, które mi podałeś.przykro mi tylko, że powiedziałeś mi o tym wszystkim dopiero teraz. Wspomniałeś mi raz, że z takimi materiałami zetknełeś się dużo wcześniej, jak dobrze pamiętam to kilka lat wcześniej. Przykro mi bardzo i czyję się zraniony w serce, że nie ujawniłeś mi tego procesu w twoim sercu i umyśle a przedstawiłeś mi tylko owoce twych jakże samotnych(przysłów18:1) przemyśleń. Ukrywałeś to wszystko przede mną aż do krokodylich łez.Myślę, że nie jestem dla ciebie aż tak ważny jak mnie o tym wcześniej zapewniałeś. Cofając się myślą do przeszłych naszych wspólnych lat czuję się teraz bardziej jak przedmiot, który się skrzętnie chowa tylko i wyłącznie do swojej własnej przyjemności niż bym się miał czuć jak przyjaciel, z którym się dzieli i ziarnko grochu i najsktytsze myśli. Niestety to nie pierwszy zawód w moim życiu. Jednak trza przyznać, że dotknełeś sprawy wielkiej wagi.Krew. W swej obiektywności podejścia do sprawy z całą pewnością przeanalizowałeś też drugą stronę medalu. Jakby co to dorzucam link do strony z artykułem na temat krwi:
http://www.eioba.pl/..._skutki_uboczne Jeżeli o mnie chodzi to ten temat krwi jest zamknięty od jakichś ośmiu lat. Bo właśnie w ten czas miałem ostatnie wątpliwości i przysiadłem grubo i wygodnie by rozważyć o co tak na prawdę chodzi. Patrzyłem też w słownik języka polskiego, który nie pozostawił mi wątpliwości co to znaczy „powstrzymywać się” czy „ wstrzymywać się” urzyte w bibli w stosunku co do zakazu używania krwi(największe zaufanie mam do s.j.p z PWN). I różne przekłady bibli urzywają tych terminów zamiennie. Swoje przekonanie co do trzymania się z dala od krwi zbudowałem też na nakazie by wylać krew na ziemię, co daje mi jasny obraz, bo nie można ani jeść ani wstrzykiwać sobie krwi, która wsiąkła w ziemię. A to że organizacja „ dała przyzwolenie” na urzywanie frakcji krwi rozumiem jako ustępstwo jakie miało też miejsce gdy Jehowa ustąpił Izraelitom i pozwolił im mieć więcej niż jedną żonę. Oczywiście są to dwie różne rzeczy to widać tylko zasada jest ta sama. Poza tym mam podstawy by twierdzić, że Jehowa pozwala na samodzielne postępowanie tych którzy przewodzą ludowi, bo i np. Mojżesz dawał polecenia narodowi Izraelskiemu bez wcześniejszej konsultacji z Jehową i On na to pozwalał. Nawet więcej, bo jest napisane, że Jehowa robił jak Mojżesz mówił. To brzmi wielko.
Drugim argumentem dla mnie co do tego, że nakaz Jehowy by trzymać się z dala od krwi, czyli ani jej nie spożywać ani w żaden inny sposób nie przyjmować jej do organizmu był dekret Boży z k.Kapłańskiej 17:11 gdzie czytamy, że krew Bóg dał do urzytku na ołtarz. Niektóre przekłady bibli w tym miejscu dodają nawet słowo ‘tylko na ołtarz’(np. biblia Tysiąclecia czy Warszawsko Praska). Jehowa powiedział do człowieka pierwszego dnia, że jeżeli zgrzeszy to do prochu wróci więc gdy czytamy, że dusza ciała jest we krwi to lepiej rozumiemy wylanie krwi na ziemię, do prochu wraca. Tak ja sobie rozumuję. I jeszcze, jeżeli życie ciała jest we krwi to znaczy, że krew stanowi człowieka i jest unikatowa, niepowtarzalna jak linie papilarne czy budowa tęczówki oka a to z kolei prowadzi do zrozumienia drugiego powodu, dla którego Jehowa zabronił przyjmować do organizmu krwi. Bo to było by jak kanibalizm, jeśli chodzi o spożywanie krwi a jeśli chodzi o transfuzję to było by jak połączenie dwóch różnych osób w jedną. Przykładem może być jak elektronik bierze części z dwóch różnych telewizorów i składa z nich jeden. Czyli jakbyś przyjoł moją krew to byś był w części sobą i w części mną. Potwierdzają taki tok myśli przeżycia tach co przyjeli transfuzję krwi. Zdaża się że ludzie czują pewne zmiany w zachowaniu swoim. Mianowicie że po transfuzji czują skłonności do rzeczy, których nigdy wcześniej nie mieli. Inną rzeczą jest fakt, o którym czytałem w Świecie Nauki a mianowicie, że naukowcy odkryli, iż krwinki czerwone mają swój swoisty genom to z kolei przywodzi mi na myśl stare powiedzenia jak np. „robiłeś to tak długo aż weszło ci to w krew” albo „zachowujesz się tak bo masz to już we krwi” itp. Połączenie tych faktów między innymi, daje mi obraz czym krew tak naprawdę jest i co ważniejsze, jak patrzy na nią Jehowa Bóg. To bym napisał tyle na temat dogmatyczny i jeszcze chwilkę czasu poświęcę pozwól Anzeju, podejściu moralnemu i etycznemu do krwi. Gdyż co najmiej nieracjonalnym wydaje mi się podjście społeczeństwa do walki o transfuzję. Biją się wszyscy ze Świadkami Jehowy w domach, na ulicach w gazetach, televizji i sądach o to by ratować życie za wszelką cenę a z drugiej strony gdy ich własny naród nakazuje im posłuszeństwo by iść i ewentualnie oddać życie na wojnie to „Tak”, a potem już nic nie są w stanie zrobić oprócz godnego pochówku. Ale gdy Bóg nakazuje posłuszeństwo i ewentualnie umrzeć gdy zakłopotani lekarze odmową transfuzji zapomną jak ratować człowieka to „Nie”!! gdy tym czasem to Bóg ma moc i chęć by przywrócić do życia Jemu posłusznych.
Nieprawdaż Anzeju, że irracjonalne zachowanie!?
Także Azeju widzisz... myślę, że jasno wyraziłem ci moje przekonanie.
Życie , kocham bardzo i staram się prowadzić je zdrowo a jak coś szfankuje to szukam jak najlepszej pomocy na jaką mnie stać, ale nie będę walczył o życie za
wszelką cenę.
Gdyż posłuszeństwo wobec nakazów Jehowy jest dla mnie ważniejsze niż moje życie. A oto co mnie w tym wspiera: Hiob2:4, Dzieje20:24, Objawienie12:11, Łukasza22:42, 14:26, Jana3:36, Mateusza16:24-27, ...
Czy jesteś pewien, że ludzie, którym zaufałeś rzeczywiście chcą twojego dobra?
[...]
W Tybecie mawiają: „jeżeli jakiś problem ma rozwiązanie, na nic się zda zamartwianie, jeśli jednak nie da się go rozwiązać, zamartwianie w niczym ci nie pomoże”.
Ciągłe rozdrapywanie rany nieustannym rozmyślaniem nad tym do nieczego nie prowadzi. To tylko przeszkadza ci cieszyć się życiem i żyć i czy będziesz w jakiejś organizacji czy poza nią w tym wypadku nie ma znaczenia, bo wszędzie dokąd pójdziesz zaniesiesz ze sobą ten ból we własnym sercu. Ból, który traktujesz dla siebie jak śniadanie pierwsze i drugie, jak obiad podwieczorek i kolacje. Wszędzie będzie ci źle, właśnie dlatego tak lubisz cmentarze bo ludzie którzy tam mieszkają są wolni również od takich cierpień sciąganych na siebie przez samych siebie. Czy niewystarcza ci to co wycierpiałeś w swoim życiu? Dlaczego nie zostwisz tego, nie porzucisz i nie idziesz dalej swoją drogą? Jest tylko jedna droga, na której znajdziesz ukojenie, dobrą radę, dobre życie ale pod warunkiem, że będziesz nią kroczył a nie tylko o niej marzył. To Jehowa jest NAJLEPSZYM przyjacielem. Tak, najlepszym,
ale pod warunkiem...(1Jan5:3;Jan3:36,15:14) kiedy już uspokoisz swoje serce, przemyśl jeszcze raz wszystko z modlitwą do Jehowy i wróć do zboru Anzeju, proszę.
Boże! Czy nie widzisz, że Twoja owca błądzi?! Proszę, pociągnij go do siebie! Może ja zasługuję na śmierć- ale on jest szczery w oddaniu dla Ciebie. Nie daj mu zmarnować sobie życia!