Jak widzę to zrobisz wszystko, aby z Boga uczynić jedynie koncepcję, którą będzie można porzucić aby nie zaprzątać nią sobie głowy i będziesz wzywał innych, aby w tym poszli za tobą. A do tego tych, którzy za tobą nie pójdą będziesz utożsamiał z zaślepionymi ludźmi, którzy są niewolnikami swoich koncepcji.
Ale co, jeśli jednak masz do czynienia z Osobą a nie z koncepcją? A doświadczenie jest jednak udziałem nie tylko nielicznych, ale tych, którzy przychodzą do Boga jako osoby? Czy im też będziesz nadal wmawiał, ze to jedynie ich koncepcja, aby w ten sposób nie musieć się zmierzyć z osobowym Bogiem?
Mógłbym napisać tak:
Jak widzę to zrobisz wszystko, aby z koncepcji uczynić Boga, którego nie będzie można porzucić i którym będzie trzeba sobie zaprzątać głowę i będziesz wzywał innych, aby poszli za tobą. A do tego tych, którzy za tobą i za twoim Bogiem nie pójdą będziesz utożsamiał z zaślepionymi ludźmi, którzy są niewolnikami fałszywych bogów.
A co jeśli masz do czynienia z koncepcją a nie z Osobą?
Jednak widzę że ty jako jedyny dzielnie mi dotrzymujesz pola w tej dyskusji więc napiszę nieco bardziej produktywnie - a wiąże się to z pytaniem jakie postawiłem na końcu mojego poprzedniego posta.
Otóż... tylko od czego zacząć?
Otóż... potrzebujemy koncepcji. Potrzebujemy myśleć o życiu, o rzeczywistości, o świecie, o naszym miejscu w życiu.
Ponieważ jako ludzie jesteśmy cząstką większej całości, większego systemu, więc - chociaż na co dzień myślimy po ludzku - mamy perspektywę małej śrubki, to jednak zdarza się, że doświadczamy... Boga.
Nasza perspektywa rozszerza się, czujemy miłość, czujemy, że jesteśmy częścią czegoś większego, że jest Bóg nad nami.
(Oczywiście można też doświadczać zjednoczenia z przyrodą, z kosmosem, stanu samadhi, satori, nirvany itd ale nie chcę tutaj zanadto mieszać).
Przez chwilę intuicyjnie czujemy jak to jest być całą lodówką, a nie tylko śrubką.
Mamy umysł chrystusowy, albo odczuwamy jedność z Bogiem itd.
Właśnie po to, aby doświadczać takich stanów, właśnie po to wymyślono modlitwy kontemplacyjne, medytacje, i inne praktyki.
Napisałem, że potrzbujemy koncepcji.
Gdyż jak powiada pismo: częściowa nasza wiara i częsciowe poznanie (cytuję z pamięci, może coś przekręciłem ale chyba wszyscy kojarzą werset) a dalej mówi że gdy przyjdzie to co doskonałe, to zniknie to co częsciowe.
Otóż ci, co doświadczyli doświadczeń szczytowych (nie o seksie piszę tylko o doświadczeniach transpersonalnych, o doświadczeniu Boga
ci już nie potrzebują wspierać się dogmatami i koncepcjami, gdyż mają DOŚWIADCZENIE.
Oczywiście zwykli ludzie ich nie rozumieją i mówią: pokaż nam Boga.
Prorocy, Jezus pokazywali palcem na księżyc, a ludzie widzieli tylko palec.
Gdyż zbyt byli przywiązani do swoich koncepcji Boga.
Bali się stracić Boga, podczas gdy tak naprawdę bali się stracić swoje na jego temat wyobrażenia i przekonania.
Gdyż, jak powszechnie wiadomo, ludzie mają oczy, a nie widzą, mają uszy, a nie słyszą. I dlatego potrzebują KONCEPCJI.
Ponieważ NIE WIDZĄ RZECZYWISTOŚCI tylko JEJ ODWZOROWANIA czyli MAPY.
Jeszcze zajmijmy się Biblią i koncepcją Boga w Biblii. (Biblia to też taka mapa)
Otóż jak zaczniesz czytać i analizować Biblię, to zauważysz, że koncepcja Boga zmieniała się z czasem.
Od zazdrosnego, wojowniczego i mściwego Boga koczowniczo-pasterskich plemion izraelskich w pismach hebrajskich po Boga miłości, Boga pism greckich. Jeszcze po drodze tam znajdzesz ślady kultu miedzianego węża i innych rzeczy.
Prawo Mojzeszowe i 10 przykazań dotyczyło tylko żydów więc dla żyda tylko żyd był bliźni - oto ciekawa koncepcja - i dlatego nic nie stało na przeszkodzie aby zabijać innych, gdyż zakaz "nie zabijaj" dotyczył żydów.
Koncepcja kim jest "bliźni" zmieniła się w czasach Jezusa i później wraz z koncepcją dla kogo jest Bóg (czyli smieniła się koncepcja Boga). Otóż Bóg przestał być bogiem tylko żydów i tych co się do nich przyłączyli, stał się on Bogiem wszystkich, a wszyscy ludzie stali się bliźnimi.
Oczywiście wprowadzenie tej idei w życie trwa wciąż do naszych czasów, ale odnieśliśmy niewątpliwy postęp.
Pora na zmiany.
W dziedzinie techniki jest to proste. Pojawiły się pagery - ludzie zaczęli je nosić. Pojawiły się telefony komórkowe, ludzie pozbyli się przestarzałych pagerów i używają komórek.
Niestety, to proste i oczywiste w świecie techniki użytkowej, natomiast w dziedzinie koncepcji i w dziedzinie wyobrażeń religijnych wielu z nas zatrzymało się na poziomie sprzed dwóch tysięcy lat albo na średniowieczu.
Już pomijam, że Biblia mówi o nowych zwojach.
Jednak chcę powiedzieć coś innego.
To nie człowiek jest dla religii, tylko religia dla człowieka.
Przy czym należy pamiętać, że czas wielkich religii w zasadzie się skończył.
Wiąże się to z tym, że żyjemy w społeczeństwie informacyjnym, informatycznym, wielokulturowym, gdzie panuje wolność sumienia i wyznania, gdzie istnieją najrozmaitsze style życia. Stajemy się obywatelami całego globu. Mamy dostęp do tego, do czego w sferze ducha doszły inne kultury, inne religie niechrześcijańskie. Oni wypracowali sobie własne spojrzenie na świat i okazuje się że nawzajem możemy się od siebie wiele nauczyć. Jednak jeśli będziemy kurczowo trzymać się tego, co było prawdziwą nowinką parę tysięcy lat temu to będziemy zostawać na marginesie. Oprócz innych kultur jest jeszcze nauka która stała się również rodzajem religii. A nauka i rozwój techniki wnoszą olbrzymi wkład w nasze życie.
Co się dzieje, gdy ktoś ślepo trzyma się tego co było normą parę tysięcy lat temu? Na przykład niektórzy ortodoksyjni Żydzi nie zapalą światła w sabat gdyż to oznaczałoby pracę. Jeśli wydaje się wam to śmieszne, to popatrzcie na siebie, na swoją belkę we własnym oku.
A zatem zaktualizowanie koncepcji nie oznacza pozbycia się Boga czy Prawdy, tylko jeszcze lepsze jego zrozumienie, i otwarcie się na Boga, na życie, gdyż życie to rozwój, to przemiany, to stawianie sobie pytań i odpowiadanie na nie z pokorną świadomością, że to co dzisiaj wydaje nam się prawdą jutro już nią nie będzie. Tak było za czasów Kopernika i tak jest też dzisiaj.
Użytkownik mihau edytował ten post 2009-06-22, godz. 21:16