Użytkownik ble edytował ten post 2010-04-29, godz. 18:54
Gabinet zwierzeń
#101
Napisano 2010-04-29, godz. 18:54
#102
Napisano 2010-05-09, godz. 08:47
#103
Napisano 2010-06-17, godz. 18:26
#104
Napisano 2010-06-18, godz. 00:07
Nie widze, a trw to juz ok 3 lata by pijawialy sie jakiekolwiek negatywy w zmianie na ktora sie zdecydowalem.
chce wychowac kulturalnych, inteligentnych i tolerancyjnych mlodych ludzi i wydaje mi sie ze robie to z powodzeniem.
Jakiekolwiek wypowiedzi obrazliwe bez wzgledu czy chodzi o religie, stan majatkowy, preferencje sexualne koryguje na od razu. to byloby chyba na tyle. a wiec glowa do gory....
#105
Napisano 2010-06-18, godz. 22:41
skoro oracasz się w społeczeństwie muzułmanów to zapewne nie w Polsce wychowujesz dzieci, tutaj jest ciut trudniej, pamiętam jak odwiedzaliśmy braci w Szwecji, byłam nawet w tamtejszej szkole i faktycznie mieszanina wyznań i kultur daje spore pole do manewrowania wiarą co w praktyce oznacza, że nie jesteś tam jedynym, który nie chodzi na religię, nie obchodzi w ten czy inny sposób świąt wraz ze wszystkimi. W polsce niestety kultura i obycie w kwestii wiary jest 100 lat za murzynami a większość dzieci nie uczęszczających na religię ma krórko mówiąc "przes.rane". Choć moje dziecko jakoś sie od tego broni chociażby poprzez moje wyłamania się pod kontem różnego rodzaju uroczystości. Zastanawiam się tylko kiedy zostanę zaocznie wykluczona z jakiegoś tam powodu np. dnia mamy czy gólnie z "gorszenia" innych w zborze - jak mam gorszyć jak mnie nie ma na zebraniach????
Nie chciałabym jedynie moim dzieciom wmawiać czegoś w co sama do końca nie wierzę, nie chcę aby miały klapki ale za choinkę nie potrafię tego jakoś logicznie poukładać a do tego przekazać to ośmiolatce i sześciolatkowi, to chyba gorsze dla mnie niż rozmowa o sexie czy menstuacji... help
#106
Napisano 2010-08-07, godz. 20:01
Czytam Ciebie Lamie i az sie we mnie gotuje.
Mam brata ,ktory od lat nie chodzil na zebrania i nie uczestniczyl w zyciu zborowym.Jego sposob zycia nie pasowal do tego, jaki przedstawia straznica.W obawie przed wykluczeniem unikal braci jak ognia.Wciagnal w to mame (sj),ktora klamala twierdzac ,ze nie wie gdzie mieszka i nie ma kontaktu z synem.Jako swiadek jehowy w ciagu tych lat niezle nabroil.Ma za soba rozwod (brak podstaw biblijnych),niemoralne prowadzenie,rozne przekrety w biznesie.Ale coz pojawila sie nowa zona i dzieci,skonczyly sie imprezki do rana,wiec pora przypomnic sobie o jehowie.
Powrot okazal sie niezmiernie prosty.A za okazanie skruchy ,jedynie zostal ograniczony.Teraz to dopiero jest swiadek pelna klasa.Pod krawatami na zebranka maszeruja co niedziela.A i mamie upomnien nie szczedzi co do swej corki odstepczyni,aby zbyt czesto nie odwiedzala,bo bracia nie zalecaja.
Moze nie bardzo w temacie, ale niech tam.
#107
Napisano 2010-08-07, godz. 20:10
[Może i dobrze że osoby, które nie nawiązały osobistej więzi ze stwórcą i nie widzą działania jego ducha są poza zborem. Na szczęście niektórzy wracają mimo że jest to bardzo trudne, może nawet trudniejsze niż poprzednie "nawrócenie".
Czytam Ciebie Lamie i az sie we mnie gotuje.
Mam brata ,ktory od lat nie chodzil na zebrania i nie uczestniczyl w zyciu zborowym.Jego sposob zycia nie pasowal do tego, jaki przedstawia straznica.W obawie przed wykluczeniem unikal braci jak ognia.Wciagnal w to mame (sj),ktora klamala twierdzac ,ze nie wie gdzie mieszka i nie ma kontaktu z synem.Jako swiadek jehowy w ciagu tych lat niezle nabroil.Ma za soba rozwod (brak podstaw biblijnych),niemoralne prowadzenie,rozne przekrety w biznesie.Ale coz pojawila sie nowa zona i dzieci,skonczyly sie imprezki do rana,wiec pora przypomnic sobie o jehowie.
Powrot okazal sie niezmiernie prosty.A za okazanie skruchy ,jedynie zostal ograniczony.Teraz to dopiero jest swiadek pelna klasa.Pod krawatami na zebranka maszeruja co niedziela.A i mamie upomnien nie szczedzi co do swej corki odstepczyni,aby zbyt czesto nie odwiedzala,bo bracia nie zalecaja.
Moze nie bardzo w temacie, ale niech tam.
Nie gotuj się tak, to może być szkodliwe.
A czy on zna taki fragment pism?
Hbr 13:4 NS "Małżeństwo niech będzie w poszanowaniu u wszystkich, a łoże małżeńskie niczym nie skalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg."
Poruszyłaś trudny temat bo z drugiej strony.
Dz 10:42 NS "Rozkazał nam też głosić ludowi i dawać dokładne świadectwo, że to on jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych."
Mamy prawo go osądzać?
Użytkownik jb edytował ten post 2010-08-07, godz. 22:02
#108
Napisano 2010-08-07, godz. 20:45
Hbr 13:4 NS "Małżeństwo niech będzie w poszanowaniu u wszystkich, a łoże małżeńskie niczym nie skalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg."
Poruszyłaś trudny temat bo z drugiej strony.
Dz 10:42 NS "Rozkazał nam też głosić ludowi i dawać dokładne świadectwo, że to on jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych."
Mamy prawo go osądzać
znajomosc wersetow nie zapewnia moralnego prowadzenia sie.Chcialam tylko zaprzeczyc Twemu twierdzeniu,ze tak trudno wrocic do organizacji.
Użytkownik Elunia edytował ten post 2010-08-07, godz. 20:47
#109
Napisano 2010-08-18, godz. 20:46
Desperacko szukam na forum wszystkiego co mogłoby potwierdzic słuszność mojego odtępstwa,ale coraz częściej dostrzegam brak dobitnych dowodów na to że nauki ŚJ są nieprawdziwe (prawie wszystkie tematy dotyczące zagadnień biblijnych są nierozstrzygnięte).Może to szatan wykonał dobrą robotę tzn że dałam się zwieść.
A może te moje myśli z powodu moich dzieci,myślałam że pogodziły sie z moim odejściem,ale niedawno córka uświadomiła mi jak bardzo cierpią z tego powodu,widzimy się niemalże codziennie,jest dla mnie taka serdeczna i czuła,gdybym wróciła sprawiłabym im wielką radość.
Jakie to wszystko trudne,nie wiem co się ze mną dzieje,czy to normalne?
Ciężko...
#110
Napisano 2010-08-18, godz. 21:17
Wydaje mi się, że to wszystko liznęłaś po łebkach.
I albo sobie zrób sobie na jakiś czas by odpocząć urlop od religii i wiary, albo zacznij od razu gruntownie i dokładnie sprawdzać tematy.
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#111
Napisano 2010-08-19, godz. 06:52
Dobrze cię rozumiem kremówko, mam to samo, cyklicznie Taka wątpliwość w wątpliwości pojawia się zawsze wtedy, gdy dochodzę do muru - kiedy przypominam sobie, że jeśli się ujawnię, stracę bliskich! Niestety, perspektywa utraty rodziny potrafi zagłuszyć we mnie wszelkie przejawy zdrowego rozsądku. Wszystkie argumenty stają się nieznaczące w zestawieniu z tęsknotą za akceptacją. Nie widzę wyjścia z tej patowej sytuacji. Czasem myślę, żeby zrobić reset i o wszystkim zapomnieć... ale czy dałbym radę tak żyć? za jaką cenę? Może podobnie jest z Tobą, dla dzieci byłabyś w stanie zapomnieć o wszystkim co już wiesz?Postanowiłam wstąpić do gabinetu zwierzeń bo mi zle i smutno:(.Nie wiem może przechodzę jakiś kryzys odstępcy.Prześladuje mnie myśl,że być może mogłam się pomylic,może "prawda"to prawda.Dlaczego przestałam wierzyć w Boga,a teraz tęsknie do Biblii?
Desperacko szukam na forum wszystkiego co mogłoby potwierdzic słuszność mojego odtępstwa,ale coraz częściej dostrzegam brak dobitnych dowodów na to że nauki ŚJ są nieprawdziwe (prawie wszystkie tematy dotyczące zagadnień biblijnych są nierozstrzygnięte).Może to szatan wykonał dobrą robotę tzn że dałam się zwieść.
A może te moje myśli z powodu moich dzieci,myślałam że pogodziły sie z moim odejściem,ale niedawno córka uświadomiła mi jak bardzo cierpią z tego powodu,widzimy się niemalże codziennie,jest dla mnie taka serdeczna i czuła,gdybym wróciła sprawiłabym im wielką radość.
Jakie to wszystko trudne,nie wiem co się ze mną dzieje,czy to normalne?
Ciężko...
Wtedy robię szybko powtórkę w swojej głowie:
1799,1874,1878,1914,1925,1975 - na pewno sie mylono, więc jakie skutki przyniosło?
nowe światła, piramidy, pokolenie 1914 - na pewno sie mylono, więc czy światło pochodzi z góry?
przyjscie Chrystusa - na pewno nie zauważono w 1914
imię Boże - na pewno nie ma w manuskryptach NT, więc skąd pewność gdzie powinno być?
itd.
Użytkownik ws2005 edytował ten post 2010-08-19, godz. 09:25
#112
Napisano 2010-08-19, godz. 09:51
Popatrz na to inaczej. Nie zastanawiaj się nad interpretacją Biblijną Bo rzeczywiście są kwestie sporne w tej mierze jeśli chodzi o chrzescijaństwo i tak już pewnie zostanie do samego końca. Pomyśl raczej o sprawach prostych
1. Dlaczego masz wracać pod rządy jakiegoś anonimowego CK, które swoją władzę nad Świadkami uzasadnia tym ,że tekst Biblijny dotyczy właśnie ich. Ja tez mogę powiedzieć: JA jestem niewolnikiem wiernym i roztropnym. Od dzisiaj wszyscy macie MNIE słuchać. I bez gadania, bo Biblia wam tak mówi!. I co? Jakoś tłumu wyznawców nie widać - a szkoda.
2.Każdy może coś takiego powiedzieć. Gorzej z udowodnieniem. No bo jakie dowody ma CK poza swoją interpretacją? Żadnych. Ani nie robią cudów ani znaków, nikt im fromalnie nie przekazał ducha świętego, ba nawet nie wiadomo kim ci ludzie tak naprawdę są, bo pozostają anonimowi. Nic o nich nie wiadomo, ani o szkołach ani o źródłach ich wiedzy, doświadczeniu życiowym - po prostu nic. ich życiorysy przypominają legendy hagiograficzne z czasów średniowiecza - urodził się, szukał prawdy, niekompetentny (co ciekawe z reguły jeden) ksiądz/pastor nie umiał mu wytłumaczyć dogmatu o Trójcy lub duszy (a do Biblioteki już sie d...y ruszyć nie chciało czy poszukać kogoś kto by mu wytłumaczył), poznał ŚJ, poznał prawdę - robili mu trudności - zawsze są jakieś trudności - pionierka, misja (im dalej tym lepiej), praca w Centrali i zaproszenie do CK a po drodze dwie rozmowy z jakąś siostrą i propozycja ślubu (tak opisywała to żona Knorka).
3. Jakby tego było mało ci uzurpatorzy publicznie ogłosili - ,że pójdą do nieba po to by tam rządzić. A cała reszta, poza garstkę (co dziwnie coraz większą) będzie tu na Ziemi i będzie wykonywać ich rozkazy. Skąd oni to wiedzą? Mieli objawienie? Jak dwóch uczniów Jezusa sie pchało do władzy (jeden na prawicy drugi na lewicy) to usłyszeli ,że to nie oni będą o tym decydować.A tymczasem Ck już wie. Skąd? I kto im pozwolił dzielić ludzi na dwie nadzieje? Po 1900 latach chrześcijaństwa? to co przez 1900 lat ludzie chcący iśc do nieba byli robieni w wała? Miejsca się w niebie skończyły? Jezus powiedział proste zdanie: W domu mojego Ojca jest mieszkań wiele, gdyby tak nie było to bym wam powiedział. A potem co:
Janek, Janek!
Tak Panie
Pamiętasz jak mówiłem ,że jest mieszkań wiele?
Pamiętam
Żartowałem. Jest tylko 144 tysiące.
Ale.....
Spoko, ty masz miejsce zaklepane - tylko ja będziesz o tym pisał to tak zagmatwaj, żeby dopiero po 1900 latach, mała grupka to prawidłowo odczytała.
Naprawdę chcesz wracać do takiej parodii.....
Wpadnij do mnie na Facebooku!
#113
Napisano 2010-08-19, godz. 10:06
A może te moje myśli z powodu moich dzieci,myślałam że pogodziły sie z moim odejściem,ale niedawno córka uświadomiła mi jak bardzo cierpią z tego powodu,widzimy się niemalże codziennie,jest dla mnie taka serdeczna i czuła,gdybym wróciła sprawiłabym im wielką radość.
to warunkiem milosci dziecka jest przynaleznosc do zboru? w milosci nie ma miejsca na szantaż.
#114
Napisano 2010-08-19, godz. 10:17
Nie mów tak rhundz, oni też kochają, ale są wewnętrznie rozdarci. Inna sprawa, że matczyna miłość wszystko wybaczyto warunkiem milosci dziecka jest przynaleznosc do zboru? w milosci nie ma miejsca na szantaż.
#115
Napisano 2010-08-19, godz. 10:24
moze krotkie wytlumaczenie: widze w tym po prostu strasznie totalitarny system, przypominajacy mi historie z przedwiosnia albo powstanie i dzialalnosc NKWD oraz NSDAP, gdzie dzieci chodzily przeciw rodzicom, widze po prostu wspolny mechanizm dzialania WTS i tych dwoch systemow i jest to dla mnie ogromnie chore jak mozna w imie jakiegos systemu doprowadzac siebie badz rodzica przed taka sytuacje, gdzie staje sie wazniejszy ten system niz rodzina (warunek: rodzina tez w systemie).
jest to jedna z najbardziej razacych dla mnie rzeczy w WTS jaka znam i strasznie mnie ona irytuje
Użytkownik rhundz edytował ten post 2010-08-19, godz. 10:30
#116
Napisano 2010-08-19, godz. 10:54
czy tylko w WTS? a co się dzieje w islamie, hinduizmie czy małych wspólnotach religijnych? odstępca, heretyk, murtadd, itd.jest mi, nawet po tylu przeczytanych doswiadczeniach, wciaz trudno to zrozumiec po prostu
moze krotkie wytlumaczenie: widze w tym po prostu strasznie totalitarny system, przypominajacy mi historie z przedwiosnia albo powstanie i dzialalnosc NKWD oraz NSDAP, gdzie dzieci chodzily przeciw rodzicom, widze po prostu wspolny mechanizm dzialania WTS i tych dwoch systemow i jest to dla mnie ogromnie chore jak mozna w imie jakiegos systemu doprowadzac siebie badz rodzica przed taka sytuacje, gdzie staje sie wazniejszy ten system niz rodzina (warunek: rodzina tez w systemie).
jest to jedna z najbardziej razacych dla mnie rzeczy w WTS jaka znam i strasznie mnie ona irytuje
Użytkownik ws2005 edytował ten post 2010-08-19, godz. 10:59
#117
Napisano 2010-08-19, godz. 11:12
To nie tak.Postaraj się zrozumiec,dla dzieci,rodziców,małzonków itd przynależnośc do organizacji ich bliskich równa się życie,a bycie poza nią to w ich świadomości śmierc,więc jest dokładnie odwrotnie niż piszesz,gdyby moje dzieci mnie nie kochały,nie zależałoby im czy jestem w organizacji,czy poza nią.To straszne uczucie miec świadomośc że (w moim przypadku dzieci)cierpią myśląc że zginę.to warunkiem milosci dziecka jest przynaleznosc do zboru? w milosci nie ma miejsca na szantaż.
Dzięki wszystkim,za trzezwiące posty:)to co zawsze stawia mnie do pionu to między innymi kwestia krwi,żaden Bóg miłości nie potrzebuje ofiar,i tego myślenia będę sie kurczowo trzymac.
#118
Napisano 2010-08-19, godz. 11:25
Dzięki wszystkim,za trzezwiące posty:)to co zawsze stawia mnie do pionu to między innymi kwestia krwi,żaden Bóg miłości nie potrzebuje ofiar,i tego myślenia będę sie kurczowo trzymac.
to moze jeszcze ja od siebie wrzuce kilka slów.
kremowka i ws pewnie nie na miejscu jest udzielanie rad w tak delikatnej materii, jaką są uczucia rodzinne i pewnego rodzaju stan zagubienia towarzyszacy naszej sytuacji.
dlatego bede pisal o sobie. moze sie przyda.
swego czasu mialem podobne fazy, cykle zdezorientowania, szczegolnie gdy bliscy wspominaja jaki byles w kontekscie religii jaka wyznają. gdy wspomina sie jakim byles glosicielem, mowcą, gdy zachecaja cie abys przyszedl przynajmniej na jedno zebranie w miesiacu, zdawal jedna godzinke w raporcie ze sluzby i choc o kroczek w ten sposob przyblizyl sie do organizacji, sercem zaczynaja targac przerozne uczucia. jednak trwalo to jakis czas, potem sie zmienilo. jak?
proces jest powolny, przewartosciowanie swiatopogladu, zmiana w stosunku do ludzi do postrzegania rzeczywstosci, ktora w istocie jest lepsza niz sie ja przedstawia przez pryzmat szczegolnie religii czy postaw jedynozbawczych. zaczalem od czytania ksiazek "innych" zajalem sie soba i zacząłem budowac powolutku fortecę i na poczatku rzeczywiscie byla to forteca (prawdopodobnie potrzebna) i zrozumialem, ze moze nie do konca o to chodzi, bo fortece ma rowniez dany czlonek mojej rodziny i fakt ten nie doprowadzi do niczego.
z ksiazek nie zrezygnowalem, ale zmienilem nastawienie, przyznalem, ze ból nie moze byc przyczyna do nienawisci, uszczypliwosci czy walki i potraktowalem go wlasnie jak - ból.
obserwujac ludzi w organizacji czy po za zauwazylem ze laczy ich jedno w wypadku gdy przezwyciezaja jakikolwiek ból - zazwyczaj fizyczny. łączy ich postanowienie nie poddania sie, zlozenia sobie obietnicy, ze musze z nim zyc, bo nie wynika i nie zalezy on ode mnie. tak potraktowalem swoj ból. postanowilem, ze bede z nim zyc, potraktuje go jak uczuciowego raka, ktory daje o sobie czasami znac, jednak ja wciaz bede go zatruwal. pojalem, ze to nie zaden szatan na mnie odzialuje tylko toksyczny bol niewlasciwych relacji opartych przez stworzony system religijny, ktory nakazuje warunkowac milosc do drugich ludzi.
po tym trudnym procesie i uznaniu tej prawdy doznalem niejako nowonarodzenia, zrozumialem, ze bol, ktory w sobie nosze stał sie skarbem. pokochalem siebie z tym kolcem i uznalem, ze nie jestem niczemu winien, ze on we mnie tkwi, to dodalo mi sił, uwrazliwilo mnie, stalem sie lepszym czlowiekiem, takim ktory odczuwa jakby wyzszy poziom odbioru relacji ludzkich, stalem sie bardziej otwarty i radosny w stosunku do osob, ktore kiedys budzily moja podejrzliwsc (sa ze swiata), stalem sie takze mocniej wyczulony na toksykologie uczuc, na zaleznosc, manipulacje, hipokryzje. zaczalem nazywac rzeczy po imieniu i one rzeczywiscie zaczely sie zmieniac, w ludziach widze ludzi, a nie grzesznikow, w ich pragnieniach, rzadzach, marzeniach widze ludzki wymiar, a nie jakąś zepsutą, opetaną maszynerię nad ktora wlada jakis szatan, to dopiero pozwolilo mi na wnikliwosc i przenikliwosc i niesamowity kontakt z tymi, z ktorymi bym nigdy nie zamienil slowa, zrzoumialem, ze swiat nie jest prosty, bo buduje go ludzkie wysoce skomplikowane czlowiecze doswiadczenie.
jak to wszystko przeklada sie na realcje z moimi bliskimi? zaczynam glosno mowic im o moim doswiadczeniu wewnetrznym, jak sie z tym czuje i co ono ze mną zrobilo. i wiecie co? jestem bardzo zdziwiony, bo wiele osob ustepuje, przestaje agitowac czy warunkowac milosc, mowia nawet ze podobnie czuja, ale nie moga tego uzewnetrznic, obudzic. ja wiem czego nie moga obudzic - siebie.
zaczynaja rozumiec, ze indywidualizm wewnetrzny jest tym co jest dla nas najbardziej wartosciowe. fakt, moge sie poswiecic, aby im sprawic radosc, ale czy tego w istocie oczekują?
takie pytanie pozwala zrozumiec bliskim, ze sam postepowalbym toskycznie.
co do ujawniania sie.
naprawde nie widze potrzeby ujawniania sie w sytuacji, ktora nazwalbym nieprzygotowana. zamknijmy ten swoj skarb wiedzy w sercu i emanujmy nim w stosunku do naszych bliskich tak, jakbysmy byli poziom wyzej, czyli delikatnie i stosownie do ich wiedzy i wszystko powinno byc dobrze.
ps.
kazdy z nas ma indywidualna sytuacje, napisalem tyle slow, bo byc moze niektore beda inspiracja.
serdecznie pozdrawiam i sciskam wszystkich w bólu.
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-08-19, godz. 11:26
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#119
Napisano 2010-08-19, godz. 12:16
U siebie dostrzegłem podobna zmianę i jestem z tego bardzo zadowolony. Widzę postęp i myślę, że to trwała przemianaw ludziach widze ludzi, a nie grzesznikow, w ich pragnieniach, rzadzach, marzeniach widze ludzki wymiar, a nie jakąś zepsutą, opetaną maszynerię nad ktora wlada jakis szatan, to dopiero pozwolilo mi na wnikliwosc i przenikliwosc i niesamowity kontakt z tymi, z ktorymi bym nigdy nie zamienil slowa, zrzoumialem, ze swiat nie jest prosty, bo buduje go ludzkie wysoce skomplikowane czlowiecze doswiadczenie.
Poświęcenie jest bez sensu, sam to sobie powtarzam.fakt, moge sie poswiecic, aby im sprawic radosc, ale czy tego w istocie oczekują?
Życzę nam powodzenia, będzie potrzebne
Użytkownik ws2005 edytował ten post 2010-08-19, godz. 12:22
#120
Napisano 2010-08-19, godz. 12:34
no ale to forum jest o WTS'ie... ograniczam sie do forumowej tematykiczy tylko w WTS? a co się dzieje w islamie, hinduizmie czy małych wspólnotach religijnych? odstępca, heretyk, murtadd, itd.
no tego wlasnie nie rozumiem i nie zrozumiem zapewne nigdy, ze milosc implikuje to, ze sie chce wrocic kogos do organizacji.To nie tak.Postaraj się zrozumiec,dla dzieci,rodziców,małzonków itd przynależnośc do organizacji ich bliskich równa się życie,a bycie poza nią to w ich świadomości śmierc,więc jest dokładnie odwrotnie niż piszesz,gdyby moje dzieci mnie nie kochały,nie zależałoby im czy jestem w organizacji,czy poza nią.To straszne uczucie miec świadomośc że (w moim przypadku dzieci)cierpią myśląc że zginę.
z automatu zadaje pytanie: a co jesli to sie nigdy nie stanie? dalej beda kochac, czy machna reka? nie chce nikogo straszyc ani zle wrozyc, ale po prostu opieram sie na przytaczanych licznych swiadectwach jak to z tym bylo
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych