Skocz do zawartości


Zdjęcie

Otwieranie zamkniętych umysłów...


  • Please log in to reply
65 replies to this topic

Ankieta: Czy istnieją skuteczne metody otwierania zamkniętych umysłów?

Czy wierzysz, że można pomóc otworzyć zamknięty umysł?

Nie możesz zobaczyć wyników tej ankiety dopóki nie oddasz głosu. Proszę zaloguj się i oddaj głos by zobaczyć wyniki.
Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#61 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2010-02-24, godz. 17:58

Dołączona grafika

ot.

oj gambit gambit. 6 dni lezy i kto chciał, ten zobaczył.

tanie filozofowanie ;)

#62 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2010-02-24, godz. 18:43

Mily AndreaZZ! Podaj temat, a chetnie z Toba porozmawiam. Znam Cie od samego poczatku pojawienia sie na forum. Jestem tu od ponad roku, znam Twoj tok myslenia. pojawilam sie popiero wczoraj,ale troche znam forumowiczow, czytam Was dosc dlugo. Jestes dosc trudnym rozmowca- ale ciekawym!!!
Masz otwarty umysl, i to bardzo dobrze!



Cieszę się, że lubisz wyzwania. Zatem jaki jest Twoim zdaniem mój tok myślenia? Jeżeli starczy mi życia, to chciałbym zgłębić wszelkie moje wątpliwości i znaleźć odpowiedzi na moje pytania. Jeżeli się nie uda, to przynajmniej spróbuję. To co nurtuje mnie, nie musi nurtować innych. Wybrałem taką drogę, by zweryfikować wszystko, co do pewnego okresu mojego życia było fundamentem moich (czy też narzuconych mi) przekonań. Wszystko. Zatem konsekwencją jest odrzucenie wszelkich niezbadanych dotąd "pewników". Życie jest ciekawe:-)

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#63 hadassa

hadassa

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 34 Postów
  • Gadu-Gadu:21794430
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Holandia

Napisano 2010-02-24, godz. 19:39

NIe wiem, czy lubie wyzwania- lubie interesujacych ludzi majacych cos do powiedzenia,poszukiwaczy,otwartych.
Szukasz swojej drogi,jak kazdy po opuszczeniu Organizacji,ja szukam rowniez -to normalne.
Otwieramy sie na nowe doznania, prawdy, szukamy zrodelek nowych prawd, zeby sie w nich odnalesc,mamy nowe pragnienia, otaczaja nas nieznane zmysly,dlatego wszystko na nowo badamy.Otwieranie umyslu to nasze nowe zycie,wiec uczmy sie na nowo zyc, pomagajac sobie.

#64 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-03-01, godz. 19:06

Sporo porad dotyczących wychodzenia z sekt ukierunkowanych jest na osoby, które zostały zwerbowane. Mnie wciąż nurtuje ten sam problem w odniesieniu do osób "urodzonych" w tychże grupach. Myślę, że to proces trudniejszy. Wszystko należy zbudować od nowa. Steven Hassan radzi, aby w procesie otwierania zamkniętego umysłu "wywołać przedkultowe Ja"

Wywołanie Ja przedkultowego. Spróbuj dowiedzieć się, kim była dana osoba, zanim wstąpiła do Organizacji. O wiele bardziej zależeć powinno nam na rozmowach z autentyczną osobowością niż z kultową. Próbujemy dowiedzieć się jakie były marzenia, dążenia, przeżycia, lęki etc. tej osoby zanim została Świadkiem Jehowy. W ten sposób damy szansę autentycznej osobowości dojść do głosu

Zastanawiałem się przez jakiś czas, jak zastosować ten element u osób urodzonych jako śJ? Myślałem o moich losach. Doszedłem do wniosku ( nie wiem, czy prawidłowego ), że chociaż urodziłem się jako śJ, to tak naprawdę mentalnie byłem w WTS-ie tylko pomiędzy 20-25 rokiem życia. Okres do 7 lat można pominąć, jako okres w zasadzie nieświadomy. Począwszy od szkoły podstawowej, to życie w rozdarciu, odwieczne lawirowanie jak być "tu" i "tam" Normalny dziecięcy czas. Czas zabaw ale i smutku. U źródeł tego smutku leżała właśnie religia. Okres szkoły średniej to chłonięcie wiedzy, fascynacja zawodem, plany na przyszłość, marzenia, pierwsze miłostki. Wszystko to niezwiązane z WTS-em. No i coraz lepsza umiejętność życia "tu" i "tam" . Coraz lepsze przystosowanie do radzenia sobie z dysonansem poznawczym. Przez cały okres szkoły średniej nie ujawniłem swojej tożsamości wyznaniowej. Zapewne bałem się odrzucenia. Także wstydziłem się swojego systemu wierzeń.

Dopiero, gdy na kongresie w 1986 roku poznałem moją przyszłą żonę, zaangażowałem się na dobre. Można powiedzieć, że byłem wtedy "gorliwym śJ" Podobnie moja żona. Uczciwie przyznaje, że pierwotnym przyczynkiem większego zaangażowania mogła leżeć chęć zaimponowania mojej żonie. Życie mogło potoczyć się przecież inaczej.

Dlatego mogę stwierdzić, że chociaż urodziłem się jako śJ, to istniało we mnie coś takiego, jak "przedkultowe Ja"

Czy Ci z Was, którzy urodzili się jako śJ mają podobne wrażenie? czy od urodzenia wasze Ja, wasze plany i marzenia były związane tylko z WTS-em? czy jednak szkoła, nieświadkowska rodzina, rówieśnicy sprawili, że nie do końca oszaleliśmy?

#65 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-03-01, godz. 19:30

PS. takie "przedkultowe Ja" budował we mnie w pewnym sensie mój dziadek, z który mieszkaliśmy na jednej posesji. Wzorowy człowiek i katolik. To bohater mojego dzieciństwa. Chciałem być taki jak dziadek, a nie taki, jak te sztuczne wzorce ze Strażnic.

Doradzam, aby wszyscy Ci, którzy mogą, budowali w swoich dzieciach, wnukach, bliskich będących wychowywanych przez innych członków rodziny należących do śJ takie "przedkultowe Ja". Aby pokazywali normalny świat, aby silnie motywowali do normalnego życia. To może się okazać w przyszłości zbawienne.

Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2010-03-01, godz. 20:04


#66 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-03-02, godz. 14:43

Dlatego mogę stwierdzić, że chociaż urodziłem się jako śJ, to istniało we mnie coś takiego, jak "przedkultowe Ja"

Czy Ci z Was, którzy urodzili się jako śJ mają podobne wrażenie? czy od urodzenia wasze Ja, wasze plany i marzenia były związane tylko z WTS-em? czy jednak szkoła, nieświadkowska rodzina, rówieśnicy sprawili, że nie do końca oszaleliśmy?


Nie mogę powiedzieć o sobie, że istniało przedkultowe JA. Urodziłam się w rodzinie zaangażowanych śJ, a okres mojego dzieciństwa przypadł na szczytową formę świadkowizmu moich rodziców. To musiało mieć wymierne przełożenie na mój rozwój "duchowy". Dzieciństwo i wczesnoszkolne lata były skutecznym kształtowaniem przyszłego chwalca Boga Jehowy. O stopniu mojej indoktynacji świadczyły szczere modlitwy o nawrócenie mojej szkolnej koleżanki na właściwą drogę i szkolne wypracowania. Cały mój świat to była Organizacja, postrzegana jako rodzina duchowych cioteczek i wujków. Nie utrzymywaliśmy zażyłych kontaktów ze świecką rodziną. Również kontakty z rówieśnikami należały do przesadnie kontrolowanych i na ogół nie wybiegały poza szkołę. Przełom nastąpił późno...dopiero w liceum. Młodzieńczy bunt przybrał najgorszą z form, zwróciłam go przeciwko sobie samej i kwestionowaniu sensu swojej dalszej egzystencji. To był również okres mojego duchowego rozdwojenia - rozmodlenia i poszukiwania Boga w swoim życiu oraz negacji wartości duchowych i zachowań destruktywnych. Ocalenie przyniosło samo życie, które postawiło mnie przed poważnymi wyzwaniami. Musiałam szybko wydorośleć i chyba rzeczywiście dojrzałam.
Przyjęcie chrztu w wieku 21 lat uważam za bardzo dojrzałą decyzję - to było szczere wyznanie mojej wiary w Boga, podjęte bez jakiegokolwiek przymusu. Chciałam być chrześcijanką. Nieoczekiwanie zbiegło się to z wykluczeniem mojego ojca ze społeczności śJ.
Uważam, że byłam bardzo krótko śJ z przekonania. Sprowadzałabym ten okres do około 2-3 lat. Wątpliwości zwłaszcza natury doktrynalnej szybko osiagnęły apogeum i spowodowały powolny proces oddalania się z Organizacji. Na pewno olbrzymi wpływ wywarła atmosfera sceptyzmu i krytyki, w której dorastałam. Początkowy religijny beton rodziców, zwłaszcza ojca, zaczął krusieć. Chłonęłam ducha odstępstwa.
Sporą rolę we właściwym wytyczaniu celów życiowych odegrali rodzice, którzy posiadali prawie protestanckie, zdrowe podejście do pracy i nauki. Szacunek do tych wartości spowodował, że przedłożyłam je nad zaangażowanie w działalność religijną. To w gruncie rzeczy przyniosło mi szeroko pojętą wolność, pozwoliło mi się świadomie rozwijać i kształtować silną osobowość. Zawsze mi imponowali ludzie silni, zdecydowani, bezkompromisowi, niewzruszeni w obliczu dramatycznych przeżyć, przekraczający własne lęki i kompleksy. Takich postawiłam sobie za wzór do naśladowania i chyba takich nie znalazłam w zborze śJ.

Nie było żadnego przekultowego Ja. Powrót do normalności jest efektem pracy nad sobą i świadomym kształtowaniem swojego życia. Nie jestem z tych, co się łatwo poddają.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych