Minął rok od mojego ostatniego postu na tym forum.
Wczoraj obchodziłem ponownie urodziny. Znowu spotkałem się z moim kolegą. Widujemy się systematycznie, mamy dobre relacje. Oczywiście przez cały rok nie usłyszałem od niego, że życzy mi dobrze. Poznałem jego dziewczynę, również należącą do ŚJ. Z nią nie mam już tak dobrych stosunków, ale też mogłaby szepnąć coś miłego do ucha.
Padł tutaj argumenty, że:
Świadkowie Jehowy mogą na to odpowiedzieć, że przecież dobrze życzą innym zawsze, bez specjalnej okazji i przez cały rok, więc nie muszą tego podkreślać w jakimś konkretnym dniu i w szczególnej oprawi
Kolega wraz z dziewczyną mieli cały rok na życzenie mi zdrowia, spełnienia marzeń, wszystkiego najlepszego czy po prostu dobra, wystarczyło by "wszystkiego dobrego", a jednak tego nie zrobili, więc może warto ustalić sobie odgórnie taki jeden dzień, aby Wam Świadkom Jehowy to przypominać? Że czasem, aby nie sprawić komuś przykrości, aby podkreślić dobro wzajemnych relacji warto powiedzieć drugiej osobie coś dobrego, a nie zostawiać wszystko na domysły, bo "życzycie dobrze zawsze i wszystkim". Nie. To nie tak działa. Do budowania więzi są potrzebne czyny, słowa - nie domysły.
A może jest tak jak pisałem, że wcale nie życzycie nam dobrze, a wręcz źle, najgorszego?
Jeżeli ktoś mi składa życzenia, tuż po przekroczenia progu i robi to z okazji jakiegoś "święta", to odbieram to jakoby głównym motywem narzucania był kalendarz i tradycja, która w podtekście ma coś z ukrytego schlebiania. Ja w takich przypadkach czuję się nieswojo i odbieram jako nieautentyczne. No, ale cóż, tradycja zasłoniła taką rzeczywistość i większości chyba z tym dobrze.
Dla mnie wartość życzeń ma większą wartość gdy wypływa spontanicznie. Ta spontaniczność może zrodzić się podczas wyznania pewnych problemów, np.; choroby, kłopotu finansowego, nieporozumień rodzinnych itp., lub dzieleniu się oczekiwaną radością m.in. wyjazdem na wycieczkę, urlop, zjazd rodzinny. Toteż pod wpływem tych wydarzeń, gdy padają życzenia odbieram je jako naturalne współczucie.
No to ja czekam na tę spontaniczność od dawna, a kolega, wręcz mógłbym powiedzieć "przyjaciel domu" miał naprawdę sporo okazji. Więc coś mi tu nie gra.
o urodzinach należy pamiętać przez cały rok, a nie tylko w określonym dniu - czy tak. (spontanicznie ktoś wpada - rok temu skończyłeś pięćdziesiąt lat składam Ci życzenia)
teraz coś z życia. Znajomej dzieci nie zostały świadkami i gdy kończyły osiemnaście lat urządzali uroczystości. W zeszłym roku najmłodszy właśnie skończył osiemnastkę i z tej okazji zaprosił kolegów na manewry "paintball". Tym razem nie potępiła tego lecz nawet zaproponowała urządzenie urodzin w kawiarni. Syn jednak odmówił, na razie nie znam przyczyn odmowy.
Bardzo dziwne bo kilka dni temu potępiała właśnie urodziny jako najgorsze. Pytałem gdzie napisane jest w Biblii, że nie wolno obchodzić, bo zakaz wprowadziła organizacja. Rozmowa skończyła się na tym "nie będę rozmawiała bo szydzisz z Biblii".
I o to mi chodzi. Ja nawet nie chce cytatów z biblii, bo te można interpretować na wiele sposobów, ale o normalne ludzkie zachowanie, życzenie przyjacielowi czegoś dobrego, a skoro ludzie, zwłaszcza ŚJ o tym nie pamiętają to zwyczajowo ustaliliśmy pewną datę, aby wszyscy mogli o tym pamiętać i spokojnie wyznać nam swoje dobre intencje.
Szkoda, bo przez takie drobnostki tracicie w oczach i psujecie sobie reputację.