Skocz do zawartości


Zdjęcie

moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ


  • Please log in to reply
1302 replies to this topic

#1101 anonim1234

anonim1234

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 2 Postów

Napisano 2010-03-29, godz. 20:52

Sorki że się wtrącam. Ale czytają wypowiedzi mam wrażenie że każdy mówi to samo: "Zakończ to bo to nie ma sensu!!!" Myślę że czytając to jakieś 4 lata temu bym był bardzo oburzony. Jednak jest mi bardzo ciężko to przyznać ale większość z Was ma zupełną racje.
Dziś sięgając pamięcią wstecz mogę uznać że czas spędzony z nią był jednym z lepszych okresów w życiu (nie chodzi o finanse a o zadowolenie z życia). Niestety pozostała po niej ogromna pustka. Czas zaraz po rozstaniu wypełniałem alkoholem i innymi używkami. Jak wiadomo nic to nie dało. Po prawie roku trzeba było powrócić do życia bo mój dotychczasowy świat zaczął się walić, niestety nie potrafiłem sobie sam z tym poradzić wiec musiałem skorzystać z pomocy specjalistów. Ona w tym czasie zdążyła już wyjść za mąż za ŚJ.
Mija już ponad 2 lata od rozstania i zaczynam zadawać sobie pytanie: Czy dla tych 2 lat było warto tyle Cierpieć?? Niestety każdy na to pytanie sam powinien sobie odpowiedzieć i zastanowić się przed podjęciem decyzji czy warto jest podjąć takie ryzyko i spróbować. Niestety ja podjąłem i się nie udało.

Chciałbym na koniec przestrzec wszystkich zainteresowanych: Mimo wielu słów jakie wypowiadają świadkowie na temat wierności, szczerości, zaufaniu do partnera. NIE NALEŻY IM WIERZYĆ.
Ich uczucia i mogą się taka samo szybko zmienić jak i ich nauki. Należny przy tym pamiętać że rodzina i bracia zrobią wszystko aby związek nie przetrwał.

Pozdrawiam i życzę wielu sił

Użytkownik anonim1234 edytował ten post 2010-03-29, godz. 21:45


#1102 Unpredictable

Unpredictable

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 49 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-03-30, godz. 13:48

ja dokładnie wiem, co powinnam zrobić,zgodnie ze swoimi zasadami i Waszymi radami, ale to nie jest takie proste.
Te wszystkie obietnice, piękne słowa, że jest wyjście, że on chce wziąć ze mną ślub (nigdy nie pytam, jaki. Boję się odpowiedzi.) Ciężko nie wierzyć komuś, kto mówiąc o tym rzeczywiście w to wierzy i... mimo wszystko, jest ważny.

To jednak gdzieś tam oddziałuje, ciężko jest podjąć nieodwołalną decyzję- decyzję o definitywnym rozstaniu, a szczególnie w sytuacji, gdy jest to nie do końca zgodne z uczuciami...

#1103 prosta

prosta

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów

Napisano 2010-03-30, godz. 19:23

bardzo trudno, tym bardziej, że wciąż gdzieś tam masz nadzieje że to moze sie udać, że on rzeczywiście sie zmieni, że będziecie razem...i co tu kryć Ty wciąż masz nadzieje że będziecie razem na Twoich zasadach, prawda?
karmisz się ta nadzieją, karmisz i karmisz...oddalajac moment decyzji bo wciąz myślisz że coś lub ktoś ją za Ciebie podejmie albo ze życie ułoży się tak, ze nie bezie trzeba wogóle jej podejmować...że wszystko sie jakoś ułoży...tak zwyczajnie :-)
życzę tego i Tobie i sobie :-)
(choć mało to prawdopodobne...chyba)

#1104 Unpredictable

Unpredictable

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 49 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-03-30, godz. 20:13

bardzo trudno, tym bardziej, że wciąż gdzieś tam masz nadzieje że to moze sie udać, że on rzeczywiście sie zmieni, że będziecie razem...i co tu kryć Ty wciąż masz nadzieje że będziecie razem na Twoich zasadach, prawda?
karmisz się ta nadzieją, karmisz i karmisz...oddalajac moment decyzji bo wciąz myślisz że coś lub ktoś ją za Ciebie podejmie albo ze życie ułoży się tak, ze nie bezie trzeba wogóle jej podejmować...że wszystko sie jakoś ułoży...tak zwyczajnie :-)
życzę tego i Tobie i sobie :-)
(choć mało to prawdopodobne...chyba)


U mnie jest o tyle dziwnie,że zdarza mu się mówić dwuznacznie, tzn. tak,że mam prawo pomyśleć,że zgadza się być ze mną nawet biorąc ślub w kościele. Może robi to podświadomie? Może to ja źle interpretuję? Ciężko stwierdzić.

Tak, to zdecydowanie mało prawdopodobne, ale dziękuję i wzajemnie : )

#1105 prosta

prosta

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów

Napisano 2010-03-30, godz. 20:51

a najgorsze jest to, że teraz kiedy wiesz, ze on jest świadkiem i jakie zasady wyznaje, kiedy czytasz o manipulacji, którą świadkowie stosują, to w każdym jego geście, słowie, stwierdzeniu, doszukujesz sie drugiego dna..."a co jeśli on chce zmylić moją czujność? a co jesli sie okaże że teraz mówi/twierdzi/robi to albo tamto, żebym uległa i poszła za nim, a potem zmieni zdanie i stanie się zwykłym, normalnym świadkiem ze swoimi zasadami i poglądami strażnicowymi?a co jeśli tylko teraz na początku wydaje sie być liberalny, moze to tylko po to żebym uwierzyła i stała sie jedną z "nich"?"
ja wiem ze nie mozna sie tak szamotać, ja to wszystko wiem...

#1106 [db]

[db]

    oświecony

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2827 Postów

Napisano 2010-03-31, godz. 07:43

U mnie jest o tyle dziwnie,że zdarza mu się mówić dwuznacznie, tzn. tak,że mam prawo pomyśleć,że zgadza się być ze mną nawet biorąc ślub w kościele.

Wiesz, to nie jest tak, że nie ma żadnej nadziei. Moja obecna żona była kiedyś w takiej sytuacji jak Ty. I skończyło się happy endem. Ale kosztowało to i mnie i ją wiele. Szanse są małe. Ale są.

Co do ślubu kościelnego - ja bym się nie zgodził i wydaje mi się, że większości byłych śJ pozostaje jednak uraz do katolicyzmu. U mnie w domu katolickich świąt się nie celebruje, choć żona oficjalnie pozostaje katoliczką.
[db]

#1107 Unpredictable

Unpredictable

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 49 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-03-31, godz. 14:25

a najgorsze jest to, że teraz kiedy wiesz, ze on jest świadkiem i jakie zasady wyznaje, kiedy czytasz o manipulacji, którą świadkowie stosują, to w każdym jego geście, słowie, stwierdzeniu, doszukujesz sie drugiego dna..."a co jeśli on chce zmylić moją czujność? a co jesli sie okaże że teraz mówi/twierdzi/robi to albo tamto, żebym uległa i poszła za nim, a potem zmieni zdanie i stanie się zwykłym, normalnym świadkiem ze swoimi zasadami i poglądami strażnicowymi?a co jeśli tylko teraz na początku wydaje sie być liberalny, moze to tylko po to żebym uwierzyła i stała sie jedną z "nich"?"
ja wiem ze nie mozna sie tak szamotać, ja to wszystko wiem...



Właśnie...
Jestem w bardzo podobnej sytuacji. Powiedziałam mu, że chciałabym z ciekawości własnej zobaczyć, jak wygląda zebranie, ale bez niego, pokłóciliśmy się o to, ale w końcu zrozumiał. Nie rozmawiamy o dogmatach wiary, naszych poglądach, bo to się zawsze kończy kłótnią.
Ciężko jest wierzyć,że tak naprawdę on nie chce ze mnie zrobić jednej z nich i być tego stuprocentowo pewną.

Trzymaj się, bo nie jesteś jedyną w takiej sytuacji, jestem z Tobą.

#1108 anonim1234

anonim1234

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 2 Postów

Napisano 2010-03-31, godz. 15:07

Unpredictable żadna poważniejsza decyzja nie jest prosta a tym bardziej jeżeli w grę wchodzą uczucia to decyzja jest naprawdę trudna. Myślę że chyba na tym forum rozumie Twoje rozterki dlatego każdy chciałby Ci doradzić jak najlepiej.
Jednak jeżeli wasze rozmowy na temat wiary kończą się już kłótniami myślę ze powinnaś gębko się zastanowić nad dalszym losem waszego związku.

Pamiętaj że uczucia kiedyś osłabną ( jak to bywa w każdym związku) i kolejnej takiej kłótni możne nie przetrwać.
Niemniej znam kilka przypadków gdzie pary są bardzo szczęśliwe jednak wymaga to od nich dużo zrozumienia dla drugiego człowieka i siły aby o związek walczyć.

Nie zapominaj ze każda decyzja która podejmiesz będzie Twoją decyzją i konsekwencje które przyniesie będą dotyczyły Ciebie.

Pozdrawiam i i życzę dobrego wyboru

#1109 prosta

prosta

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów

Napisano 2010-03-31, godz. 15:58

obojętnie co tutaj powiemy albo co sobie nawzajem doradzimy to i tak każdy przypadek jest indywidualny każdy człowiek inny i kazdy związek również
jeden ma szanse przetrwać a inny nie mimo ze sytuacja i jej części składowe mogą być bardzo podobne
Unpredictable, Ty go chyba kochasz, co? a w tej sytuacji nikt z nas Ci nie pomoże ani mnie, bo gdy myślimy sercem to rozum śpi :-)

#1110 Unpredictable

Unpredictable

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 49 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-03-31, godz. 18:11

Unpredictable żadna poważniejsza decyzja nie jest prosta a tym bardziej jeżeli w grę wchodzą uczucia to decyzja jest naprawdę trudna. Myślę że chyba na tym forum rozumie Twoje rozterki dlatego każdy chciałby Ci doradzić jak najlepiej.
Jednak jeżeli wasze rozmowy na temat wiary kończą się już kłótniami myślę ze powinnaś gębko się zastanowić nad dalszym losem waszego związku.

Pamiętaj że uczucia kiedyś osłabną ( jak to bywa w każdym związku) i kolejnej takiej kłótni możne nie przetrwać.
Niemniej znam kilka przypadków gdzie pary są bardzo szczęśliwe jednak wymaga to od nich dużo zrozumienia dla drugiego człowieka i siły aby o związek walczyć.

Nie zapominaj ze każda decyzja która podejmiesz będzie Twoją decyzją i konsekwencje które przyniesie będą dotyczyły Ciebie.

Pozdrawiam i i życzę dobrego wyboru



Może źle napisałam,że kończą się kłótniami. Po prostu zaczynamy dyskutować i wtedy wiadomo,że ani ja, ani on mnie nie chcemy przyznać racji. Każdy ma swoją rację. To dość naturalne, trudno przyznawać rację drugiemu, a szczególnie komuś, kto wierzy w coś, z czym nie do końca się zgadzamy.

Dziękuję bardzo.

obojętnie co tutaj powiemy albo co sobie nawzajem doradzimy to i tak każdy przypadek jest indywidualny każdy człowiek inny i kazdy związek również
jeden ma szanse przetrwać a inny nie mimo ze sytuacja i jej części składowe mogą być bardzo podobne
Unpredictable, Ty go chyba kochasz, co? a w tej sytuacji nikt z nas Ci nie pomoże ani mnie, bo gdy myślimy sercem to rozum śpi :-)



Prosta, ja nawet nie wiem, co do niego czuję. Boję się nazywać to, jakim uczuciem go darzę. Chciałabym mieć go obok, może nawet na zawsze, ale czy jestem w stanie zrezygnować ze ślubu, świąt i innych ważnych dla mnie spraw dla akurat tego człowieka? Jaką mam pewność,że on mimo mojego poświęcenia nie będzie chciał mnie zupełnie zmienić, 'uczynić mnie lepszą'? Ciężki orzech do zgryzienia.

#1111 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-03-31, godz. 18:51

Prosta, ja nawet nie wiem, co do niego czuję. Boję się nazywać to, jakim uczuciem go darzę. Chciałabym mieć go obok, może nawet na zawsze, ale czy jestem w stanie zrezygnować ze ślubu, świąt i innych ważnych dla mnie spraw dla akurat tego człowieka? Jaką mam pewność,że on mimo mojego poświęcenia nie będzie chciał mnie zupełnie zmienić, 'uczynić mnie lepszą'? Ciężki orzech do zgryzienia.

W miłości nie ma pewności:)
Jesli włączasz kalkulator to nie kochasz :)
Nie jesteście dla siebie stworzeni :)
Gdybyś naprawdę kochała..... nie miałabyś takich rozterek.
Stara już jestem i wiem co mówię..... wiele razy zdawało mi się że kocham..... z kalkulatorem...... aż tu nagle :) I wszystko stało się jasne obojetnie gdzie, obojetnie za co, byle z nim...
nie potrafiłam uwierzyć.......

#1112 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2010-03-31, godz. 18:56

Powiedziałam mu, że chciałabym z ciekawości własnej zobaczyć, jak wygląda zebranie, ale bez niego, pokłóciliśmy się o to, ale w końcu zrozumiał.


Moja dziewczyna też chciała zobaczyć. Jednak gdy starsi zaczęli się mnie czepiać zrezygnowała. A ja zrozumiałem, że nie warto zapraszać ukochanej osoby na zebranie na którym są obecni ludzie którzy mnie oczerniają.

Jesli włączasz kalkulator to nie kochasz :)
Gdybyś naprawdę kochała..... nie miałabyś takich rozterek.


Podpisuję się pod tym. Gdy jest tzw. chemia to kochamy swoją drugą połówkę i akceptujemy ją nawet pomimo wad w jej charakterze, wyglądzie czy pewnej różnicy zdań. Wiemy, że ta osoba nie jest naszym ideałem a mimo to ją kochamy i uwielbiamy z nią przebywać. Trzeba trafić na siebie. To jest właśnie miłość, chemia, partnerstwo. Zgodność wyznania i jego wspólne praktykowanie ma moim zdaniem niewielki wpływ na udany związek, wbrew temu co od wielu lat głosi organizacja.

Najgorzej jak człowiek zaczyna się za dużo zastanawiać i/lub marudzić. Wtedy trudno mówić o jakimkolwiek uczuciu. Już lepiej pozostać w układzie typu kolega-koleżanka albo w ogóle dać sobie spokój, żeby komuś nie robić nadziei.

Użytkownik ble edytował ten post 2010-03-31, godz. 19:12


#1113 prosta

prosta

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów

Napisano 2010-03-31, godz. 19:06

z punktu widzenia Twojej dziewczyny ble stało sie chyba dobrze, jeśli dobrze rozumiem zrezygnowałeś i nie było potrzeby poznawania przez nią zwyczajów ŚJ:-)
ja kocham i chce zrozumieć dlaczego możliwe jest że nie bedziemy razem, dlaczego oni się tak izolują
przecież nawet z punktu widzenia genetyki świadkowie prędzej czy później zkazani są na wymarcie, kiedyś zabraknie im nowej krwi a wolni bracia i siostry w końcu tez sie skończa w zborach ;-) i co wtedy, z kim będa sie wiązać?czy wtedy tez będa sie tak zamykac przed swiatem?
może to zbyt daleko wysunięta teoria ale sami przyznacie że kiedyś w bardzo odległej przyszłości może sie sprawdzić
ble zgodnośc wyznania zdaje sie ma bardzo sliny wpływ na zwiazek, zwłaszcza jeśli jest to związek ze świadkiem ;-)

Użytkownik prosta edytował ten post 2010-03-31, godz. 19:08


#1114 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2010-03-31, godz. 21:46

z punktu widzenia Twojej dziewczyny ble stało sie chyba dobrze, jeśli dobrze rozumiem zrezygnowałeś i nie było potrzeby poznawania przez nią zwyczajów ŚJ:-)


Chodziło o jej rezygnację z pójścia ze mną na zebranie. Oczywiście nadal jesteśmy razem :)

przecież nawet z punktu widzenia genetyki świadkowie prędzej czy później zkazani są na wymarcie, kiedyś zabraknie im nowej krwi a wolni bracia i siostry w końcu tez sie skończa w zborach ;-) i co wtedy, z kim będa sie wiązać?czy wtedy tez będa sie tak zamykac przed swiatem?
może to zbyt daleko wysunięta teoria ale sami przyznacie że kiedyś w bardzo odległej przyszłości może sie sprawdzić


No co ty. Do tego czasu wg organizacji ma przyjść Armagedon. A tak na serio, to ciekawa by była taka sytuacja. Nie należy jednak zapominać o tym, że ŚJ mają dzieci które też powiększają grono wyznawców.

ble zgodnośc wyznania zdaje sie ma bardzo sliny wpływ na zwiazek, zwłaszcza jeśli jest to związek ze świadkiem ;-)


Raczej nie zauważyłem szczególnego związku. Wg mnie ważniejsza jest właśnie ta "chemia" o której pisałem. Bo co po zgodności wyznania skoro do siebie nie pasują? A jeśli pasują, to zgodność wyznania wg mnie jest tylko czynnikiem ulepszającym związek. Jednak podstawa udanego związku to nadal "chemia", miłość. Nie religia, tylko miłość.

#1115 prosta

prosta

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów

Napisano 2010-04-01, godz. 07:09

czyli jednak może sie udac skoro wciaz jesteście razem :-)mimo ze zstało jej darowane zaznajomianie sie ze strażnicowymi ideałami ;-)
co do mojej teorii to pamiętaj że te świadkowskie dzieci też będą raczej tworzyły zwiazki wew. ogranizacyjne, a bardzo czesto moze sie darzyć tak ze wewnątrzzborowskie nawet, to tez geny osłabia...no ale skoro i tak do tego czasu armagedon nadejdzie to po problemie rzeczywiscie
zgadzam sie ze zgodnośc wyznania moze być czynnikiem ulepszajacym zwiazek i za tak własnie powinna być brana, ale co jeśli niezgodność wyznania, dla świadka to ogromny problem przecież, już na początku z definicji stanie sie barierą, której świadek czynnie wspierany przez braci, nie pokona?

#1116 Unpredictable

Unpredictable

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 49 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-04-01, godz. 07:29

Podpisuję się pod tym. Gdy jest tzw. chemia to kochamy swoją drugą połówkę i akceptujemy ją nawet pomimo wad w jej charakterze, wyglądzie czy pewnej różnicy zdań. Wiemy, że ta osoba nie jest naszym ideałem a mimo to ją kochamy i uwielbiamy z nią przebywać. Trzeba trafić na siebie. To jest właśnie miłość, chemia, partnerstwo. Zgodność wyznania i jego wspólne praktykowanie ma moim zdaniem niewielki wpływ na udany związek, wbrew temu co od wielu lat głosi organizacja.

Najgorzej jak człowiek zaczyna się za dużo zastanawiać i/lub marudzić. Wtedy trudno mówić o jakimkolwiek uczuciu. Już lepiej pozostać w układzie typu kolega-koleżanka albo w ogóle dać sobie spokój, żeby komuś nie robić nadziei.


Ble, qwerty
Strasznie ciężko jest mi uwierzyć w to, co tu piszecie. Czy wiara jest dla Was naprawdę tak błahą sprawą, że jeżeli się kogoś kocha, to nie jest problemem?
A co, jeżeli wszystkie wszystkie warunki ' chemii ' są spełnione, a jego odmienna wiara mimo wszystko boli? Może człowiek dopiero z czasem jest w stanie się przełamać i pogodzić się z odmiennością wiary ewentualnej drugiej połowy? Czy taka akceptacja powinna przychodzić z dnia na dzień? Wszystkie dawne wyobrażenia powinny się zmienić z dnia na dzień bez żadnego cierpienia, zastanowienia i żalu?

#1117 prosta

prosta

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów

Napisano 2010-04-01, godz. 10:59

alez masz rację Unpredictable
dlaczego to od nas sie wymaga żeby porzucić swoje przyzwyczajenia, zeby wyrzec się wszystkiego, w czym i z czym żyjemy od lat, naszych zwyczajów i wiary, naszych rodzin i tradycji (nie dyskutuje tu na temat czy wszystkie ww. czynniki sa w porządku) od zaraz...żebyśmy przyjęły naszego oblubieńca z dobrodziejstwem inwentarza? Dlaczego tego od oblubieńca nie można wymagać?z czego on zrezygnuje, w którym momencie to on wyłaczy swój kalkulator?
a to dlatego że on nie! i już, bo jego wiara i tradycje są ok nasze sa be!bo tylko "oni" znają prawdę, reszta do piachu!to my z ciekawości i chęci poznania chodzimy na ich zebrania (albo chociaz wyrażamy taką chęć), to my staramy sie zrowumiec i znaleźć jakieś polubowne wyjście z tego cholernego impasu, oni nawet na krzyż patrzec nie mogą a przechodząc chociażby koło kościoła dostają wysypki, i wciąż słyszę w swojej głowie to pogardliwe stwierdzenie: "te WASZE święta/urodziny"dlaczego z innym (prócz moze islamu) innowierca można żyć na zasadzie symbiozy a ze ŚJ nie bardzo, dlaczego tak mało w nich tolerancji?
bez sensu te pytania...bo odpowiedź jest jedna: Bo to nie wyznanie a sekta!
czasem budzi sie we mnie własnie taka chęć buntu, przepraszam pofolgowałam sobie;-)

#1118 Unpredictable

Unpredictable

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 49 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-04-01, godz. 13:57

alez masz rację Unpredictable
dlaczego to od nas sie wymaga żeby porzucić swoje przyzwyczajenia, zeby wyrzec się wszystkiego, w czym i z czym żyjemy od lat, naszych zwyczajów i wiary, naszych rodzin i tradycji (nie dyskutuje tu na temat czy wszystkie ww. czynniki sa w porządku) od zaraz...żebyśmy przyjęły naszego oblubieńca z dobrodziejstwem inwentarza? Dlaczego tego od oblubieńca nie można wymagać?z czego on zrezygnuje, w którym momencie to on wyłaczy swój kalkulator?
a to dlatego że on nie! i już, bo jego wiara i tradycje są ok nasze sa be!bo tylko "oni" znają prawdę, reszta do piachu!to my z ciekawości i chęci poznania chodzimy na ich zebrania (albo chociaz wyrażamy taką chęć), to my staramy sie zrowumiec i znaleźć jakieś polubowne wyjście z tego cholernego impasu, oni nawet na krzyż patrzec nie mogą a przechodząc chociażby koło kościoła dostają wysypki, i wciąż słyszę w swojej głowie to pogardliwe stwierdzenie: "te WASZE święta/urodziny"dlaczego z innym (prócz moze islamu) innowierca można żyć na zasadzie symbiozy a ze ŚJ nie bardzo, dlaczego tak mało w nich tolerancji?
bez sensu te pytania...bo odpowiedź jest jedna: Bo to nie wyznanie a sekta!
czasem budzi sie we mnie własnie taka chęć buntu, przepraszam pofolgowałam sobie;-)



Widzę,że nie ja jedna przeżywam coś takiego. Też mam mnóstwo wątpliwości i pytań, na które nikt nie potrafi mi odpowiedzieć tak,żebym w końcu zrozumiała, dlaczego tak musi być?!
My, kobiety - porzućmy dla miłości (?) dotychczasowe życie, weźmy cywilny ślub, nie chrzcijmy dzieci, żeby być z nimi... Nawet robiąc coś takiego, nie mamy gwarancji,że nie będą chcieli nas do końca zmienić. Mamy rezygnować z wszystkiego, a oni z niczego?

Ja chyba nie jestem w stanie zgadzać się na takie ' kompromisy ', nie ten charakter, nie ta łatwość rezygnacji. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.

#1119 malutka

malutka

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 16 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Śląsk

Napisano 2010-04-01, godz. 14:21

My, kobiety - porzućmy dla miłości (?) dotychczasowe życie, weźmy cywilny ślub, nie chrzcijmy dzieci, żeby być z nimi... Nawet robiąc coś takiego, nie mamy gwarancji,że nie będą chcieli nas do końca zmienić. Mamy rezygnować z wszystkiego, a oni z niczego?

Ja chyba nie jestem w stanie zgadzać się na takie ' kompromisy ', nie ten charakter, nie ta łatwość rezygnacji. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.

Śledząc ten temat od pewnego czasu mogę stwierdzić raczej że to Ty, Unpredictable, oczekujesz od swego chłopaka calkowitej zmiany postępowania i przejęcia praktyk, które uważasz za słuszne. Nie chcesz 'kompromisu', ani nawet kompromisu. Ma być po Twojemu...Ok. Skoro tak poważnie traktujesz swoją wiarę to się nie wahaj. Wyraźnie każde z was ciągnie w inną stronę.

#1120 Unpredictable

Unpredictable

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 49 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-04-01, godz. 14:40

Śledząc ten temat od pewnego czasu mogę stwierdzić raczej że to Ty, Unpredictable, oczekujesz od swego chłopaka calkowitej zmiany postępowania i przejęcia praktyk, które uważasz za słuszne. Nie chcesz 'kompromisu', ani nawet kompromisu. Ma być po Twojemu...Ok. Skoro tak poważnie traktujesz swoją wiarę to się nie wahaj. Wyraźnie każde z was ciągnie w inną stronę.


Nie, malutka, to nie do końca tak.
Ja po prostu obawiam się, że jak pójdę na jeden kompromis, to zaczną się kolejne, większe, tylko z mojej strony, a dlaczego tylko ja mam iść na kompromis, skoro związek, to dwie osoby... ?




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych