Zbory same w sobie nie są powołane do istnienia po to, żeby dofinansowywać głosicieli, chociaż wszelkie prywatne inicjatywy bardziej zamożnych braci sa mile widziane.
Jeżeli tak bardzo leży Ci na sercu wspieranie przez zbór poszczególnych osób w dokształcaniu lud dofinansowywaniu to może znasz jakieś kościoły lub związki wyznaniowe, które to robią? Bo mi jakoś żadne do głowy nie przychodzą.
Wiem, wiem... zaraz napiszesz, że to forum tylko o ŚJ i inne kościoły nie mają tu nic do rzeczy. No, ale myślę, że jednak jakiś obiektywizm należy zachować.
A co do organizowania różnych kursów i finansowania ich przez WTS to tak się akurat składa, że WTS inwestuje w swoich pracowników (np. tłumaczy), sponsorując im wielotygodniowe szkolenia za granicą. Oczywiście, że jest to kropla w morzu potrzeb. Jednak nawet w naszym kraju jest tak, że stypendia dostają uczniowie z najlepszymi notami.
Nie mam zamiaru się tu rozwodzić nad słusznością lub brakiem podstaw do wspierania w edukacji biedniejszych ŚJ, jednak zbory w swoim założeniu nie służą promowaniu wykształcenia ale tzw. "biblijnemu programowi wychowawczemu", cokolwiek miałoby to znaczyć.
Co do wspierania osób ze skromnymi dochodami to nie jest tajemnicą, że ŚJ potrafią się wzajemnie wspierać (np. w znaleziemiu komuś pracy - ja jestem tego dowodem), a nawet organizować zbiórki pieniędzy dla osób w ciężkim położeniu (np. w moim zborze zebraliśmy pieniądze dla siostry na operację stawu biodrowego oraz przekazalismy sporo pieniędzy i darów materialnych dla poszkodowanych w powodzi).
Tylko, że prawda jest jak d...a - każdy ma swoją... A punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia
Pzdr.
Właśnie o tym samym pisałam do jb na privie: zbory nigdy nie organizowały podobnej pomocy, bo po co? Były przecież od teokratycznego szkolenia, a nie od pomagania. Za to chętnie radziły, by o pomoc zwracać sie do Cezara no i oczywiście do rodziny (oficjalna nauka sJ brzmi tak, ze jeśli ktoś nie jest "wdową" tzn. osobą samotną to na pomoc zboru nie ma co liczyć. Ale nawet jeśli jest "wdową", która ma jakąś rodzinę - dzeci, wnuki, to wg WTS do tej rodziny należy zwracać się w pierwszj kolejności).
Czyli sytuacja wygląda tak: tego szatańskiego świata nie należy popierać, od rodziny "nie w prawdzie" raczej się odizolować, ale jak przychodzi co do czego - po pomoc zwracać się do "tego świata" i rodziny
Owszem, u mnie w zborze chyba też z raz się zdarzyło, ze zebraliśmy pieniądze dla chorego brata czy siostry, ale to są bardzo nieliczne wyjątki - takie akcje.
Przyznaję też, że kiedyś bracia sobie nawzajem pomagali, tylko jak się zostawało bez pracy to i na pomoc poszczególnych głosicieli nie było co liczyć. I nawet nie mam im tego za złe, bo przecież nikogo nie stać, żeby non stop kogoś utrzymywać.
Jedyne co mam im za złe, to fakt, że te same osoby mówią: "nie ucz się", "rzuć pracę" (bo przeszkadza w wywiązywaniu się z "obowiązków teokratycznych"), a potem: "leń", "rzucił pracę", "rzucił szkołę" itp.
Szkolenia dla tłumaczy? A owszem - każde szkolenie WTS chętnie finansuje, o ile służy to ich własnemu interesowi - czyli "wyprodukowaniu" ludzi, którzy pojadą za granicę, żeby głosić, będą tłumaczyć "literaturę" itp.
Mam wrażenie, że jb pytała jednak o szeregowych głosicieli (którym WTS tak chętnie robi z mózgu wodę, żeby się nie uczyć, nie pracować, szkolić "teokratycznie" - cokolwiek to oznacza ).
I na koniec rada ode mnie: wybierać zawód, który interesuje daną osobę; jeśli studia wyższe - to wybierać kierunki na renomowanych uczelniach publicznych (gdzie zawsze można się starać o różnego rodzaju stypendia), bo po prywatnych uczelniach co najwyżej będzie się miało piękny tytuł i nic poza tym. Przy wyborze zawodu, oprócz własnych zainteresowań, kierować się zdrowym rozsądkiem i zadać sobie pytanie: czy ja po tym kierunku znajdę pracę?
Pozdr;