Skocz do zawartości


Dreamer

Rejestracja: 2006-04-02
Poza forum Ostatnio: 2009-10-31, 23:24

Moje posty

W temacie: "nadzieja zmartwychwstania" - materialistyczny redukcjonizm

2009-10-31, godz. 23:18

wciąż mam tę tendencję do wciągania się w jakieś dyskusje, więc nie będę tego ciągnął
to będzie mój ostatni post w tej dyspucie, a tym bardziej powinien być ostatni, bo jest nie na temat

nie wiem o co w tym wszystkim chodzi (z całym tym dobrem i złem, szczęściem i cierpieniem itepe) i mam to w d u p i e
(użytkownik Dreamer edytował ten post, bo mu jakiś automat d u p ę wykropkował, ale nie z użytkownikiem Dreamerem te numery, wystarczyło dać parę spacji, i automat usuwający brzydkie wyrazy nie dał rady;
a użytkownik Dreamer lubi czytać to, co sam pisze i nadal ma tę chorobę poprawiania 5 razy po sobie, żeby było jak najlepiej)

co będzie, to będzie

mam dość przejmowania się całym światem i tym, że ktoś może być z mojego powodu nieszczęśliwy
skoro Bóg sam nie naprawia świata, dlaczego ja mam to robić?
będę naśladował Jego Doskonałą Obojętność, na tyle, na ile potrafię
jeśli będę kochał, to tylko dlatego, że to uczucie sprawia mi samemu przyjemność

każdy powinien budować swoje szczęście w oparciu o samego siebie, a nie uzależniać go od rzeczy na które nie ma wpływu
uznałem, że rozsądniej jest przestawić swój odbiornik, niż próbować zmieniać wokół siebie świat - co zresztą nie jest możliwe

zatem - jedyną powinnością człowieka jest żyć i wyciskać z życia jak najwięcej
i nie dać z siebie zrobić komukolwiek niewolnika, nie pozwolić nikomu na dyktowanie jak myśleć, co mówić, w co wierzyć, jak żyć

ten De Mello nie jest żadnym mistrzem
niektóre rzeczy trafiły mi do przekonania, inne niekoniecznie
facet często dorabiał sobie filozofię do swojego sposobu życia
do tego na przykład, że dał się zniewolić jakimiś ślubami czystości

ok, kończę, bawcie się dobrze...
...jeśli sprawia wam przyjemność takie dyskutowanie

gorzej, jeśli to jest sposób na zabijanie lęków
a trudną sztuką jest do tych lęków się przyznać

a, walić to pisanie
idę sobie zrobić dobrą herbatę

W temacie: "nadzieja zmartwychwstania" - materialistyczny redukcjonizm

2009-10-30, godz. 19:42

Wiesz, z tą książką to zupełnie przypadkiem - kolega ze studiów kupił mi tę książkę w prezencie.
Nie było to żadnym duchowym poszukiwaniem. Po prostu dużo gadamy i gość stara się mi pomóc, bo poznał mnie już i wie, że jestem raczej niewesołym koleżką, że się wieloma rzeczami niepotrzebnie przejmuję, że mam myślenie ograniczające (w sensie ograniczające moje działania, możliwości) i takie tam.

Myślę, że "szukanie ducha" jest jak gonienie za wiatrem i zwyczajnie nie ma sensu ponieważ - patrz niżej.

Brakuje nam zmysłu, którym moglibyśmy "widzieć" ducha.
Wiesz, można mówić, że tym zmysłem jest wiara, że jest nim miłość itp. Ale to można obalać materialistycznie - to, o czym pisał Fly - uszkodzenie mózgu i człowiek przestaje odczuwać emocje, przestaje kochać, albo robi się bardzo miły, albo bardzo złośliwy.

Wiara znów nie jest prawdopodobnie niczym więcej jak tylko zestawem zaakceptowanych myśli, wytworzonych samodzielnie lub przekazanych nam przez innych ludzi, zbiorem twierdzeń uznanych przez nas za prawdziwe. Myśl nie jest zmysłem. Jest produktem naszego analizowania docierających do nas informacji. Odkładamy w pamięci myśli, które uznajemy za cenne, za sensowne lub które po prostu lubimy.

Wyobraźnia też nie jest tym "szóstym zmysłem", za pomocą którego możemy zobaczyć Boga. Za jej pomocą możemy również zobaczyć Latającego Potwora Spaghetti. I nie jest to żadnym dowodem na to, że jeden i drugi istnieją.

Nasze ciało po prostu nie posiada zmysłu, którym można zobaczyć Boga, Ducha, czwarty wymiar itd. itp.

A "śpiąca dusza" - żaden problem. Człowiek pozbawiony ciała nie widzi, nie słyszy, nie czuje, nie myśli, więc - jakby twardo spał. O ile wtedy jeszcze "człowiek" istnieje. O tym możemy się przekonać tylko w jeden sposób - umierając. Wszystkie "dowody" które dostarcza się nam za życia można poddać w wątpliwość, a wersji wytłumaczeń na kontakty żywych z umarłymi jest jak wiemy naprawdę dużo.

Nie powróciłem do poszukiwań duchowych. Można powiedzieć nawet, że staram się od nich trzymać z daleka.

Maglowanie tego we wszystkie strony nigdy nie doprowadzi do ułożenia świata w zgadzające się równanie.

A kosztuje mnóstwo czasu i energii, których zwyczajnie szkoda mi tracić na do niczego nie prowadzące wysiłki.

Jest tyle przyjemności życia, które w tym czasie mogą uciec koło nosa.

Myślę, że niewidzialny i nieodzywający się do nas Bóg swoim nieodzywaniem się i swoją niewidzialnością mówi:

"zostaw mnie w spokoju, cielesny człowieku, bo i tak niczego się o mnie teraz nie dowiesz; żyjesz tu i teraz, więc żyj, a nie udawaj, że żyjesz; nie przemieniaj prawdziwego życia które otrzymałeś w życie urojone, w błądzenie w labiryncie przypuszczeń i tak zwanej wiary; PO PROSTU ŻYJ !"

W temacie: przywitanie i trochę o mnie

2009-10-29, godz. 12:38

Hej, Kasztanowa, a Ty to kto? :)

pozdr

N.

W temacie: "nadzieja zmartwychwstania" - materialistyczny redukcjonizm

2009-10-29, godz. 12:26

O! moje konto jeszcze działa :) nie spodziewałem się :)

no, ciekawy wątek, przyznaję

chociaż w sumie już ze 2 lata temu gadaliśmy z "Burym" (który to już nick? :) ) o kwestii nieśmiertelności - o tym "ziarenku" zapewniającym ciągłość, o "przyoblekaniu" go w nowe ciało itd.

Fly też niestety może mieć rację - a jeśli tak => jedzmy, pijmy i bzykajmy, bo jutro pomrzemy

osobiście liczę na coś więcej niż piach i robaki po śmierci, ale po przeczytaniu książki pewnego Jezuity zgadzam się z poglądem, że człowiek powinien przede wszystkim zajmować się życiem teraźniejszym
bo po pierwsze - na temat tego przyszłego nic pewnego powiedzieć nie można, po drugie - na temat tego przyszłego nic pewnego powiedzieć nie można, po trzecie ...

(książka "Przebudzenie", Anthony De Mello - polecam)

a po czwarte, skoro tu się urodziliśmy i w takim ciele, to widocznie po to, żeby to życie tak a nie inaczej przeżyć
nabrałem sporego dystansu do tej kwestii i dzięki temu czuję się spokojniejszy
bardziej stresuje mnie teraz walka o byt i o ułożenie sobie szczęśliwego życia tu i teraz

ale fajnie zobaczyć, że żyjecie, że ciągle dyskutujecie

wrażenie mam takie, że wszyscy powoli, powoli doroślejemy i coraz szerzej patrzymy i przełamujemy kolejne i kolejne kręgi umysłowej ciasnoty
przynajmniej ja tak się czuję

pozdrawiam

M.

W temacie: Co w zamian

2006-05-15, godz. 17:43

A może to nia on?

On, on:

P.K.Dick/DiKey/White Death, czemu zmieniłeś nick?
Czy to ma związek z Twoją przemianą z wątpiącego "prawie odstępcy" na "prawomyślnego" Świadka Jehowy?

Rzeczywiście, to już teraz będzie inna historia. Z tego typu przejść jest kilka dróg wyjścia.
Odpadnięcie w skrajną negację, kult stworzenia, ateizm albo powrót.
Poznanie drugiej strony medalu w gruncie rzeczy mnie umocniło i zahartowało. W efekcie końcowym nawet odniosłem z tego korzyść.
Jak po chorobie


Nie rozumiem Marcinie skąd u ciebie tyle emocji. Czyż Pan nie kocha nas wszystkich ? Mi nie przeszkadza że tak glęboko kochasz Jezusa. Dlaczego dziwisz się mojej miłości ku Ojcu ?

Nie przeszkadza mi, że kochasz Ojca. Dziwię się Twojej nagłej miłości do Organizacji, miłości, która odrodziła się niczym Feniks z popiołów.

Dziwię się, że tak bardzo przeszkadza Ci fakt, że inni bardziej uczuciowo podchodzą do osoby Chrystusa, że czują się z nim silnie związani emocjonalnie i duchowo. Ponieważ najwyraźniej taka miłość do Syna Bożego nie mieści się w Twoim sercu, bo jest według Ciebie "za duża", deprecjonujesz ją swoimi tekstami o "bałwochwalczym kulcie stworzenia-Jezusa".

A moje emocje... dobrze mi z nimi. Kiedy takie coś płonie w człowieku, wtedy się czuje życie w sobie. Powinieneś też kiedyś spróbować.

Ten wątek, jak i wiele tutejszych, powolutku przeistacza się w poszturchiwanie rozmówców. Bardzo Was proszę, piszcie po przemyśleniu, merytorycznie i troszkę dłużej. Zamiast się dalej przepychać, napiszcie coś w temacie. Na pewno macie głębsze przemyślenia niż "a właśnie że to ja mam rację".