a jeżeli on odpowie mi czymś w stylu ' a może to Bóg stawia te bariery, żeby sprawdzić, jak bardzo jesteśmy wierzący? Jak ważna jest dla nas wiara? '
Może on w ten sposób to rozumie? Może ktoś narzucił mu taki tok myślenia? Może rozmawiał z kimś ze zboru na temat całej sytuacji?
Samo to,że na początku nie powiedział mi, jakiego jest wyznania nadal mnie zastanawia, ale właściwie nie wiem, czy zdecydowałabym się na bliższą znajomość, gdybym wiedziała, że jest śJ.
Myślę, że wyczuł to.
taka odpowiedz rzeczywiscie jest mozliwa i zawsze bedzie sie sprowadzac do dyskusji religijnej. nie wciagaj sie w to, naprawde.
nie wiem czy potrafisz sie wczuc w myslenie SJ. tam jest mnostwo emocjonalnych sprzecznosci. z jednej strony kocha, z drugiej jestes filistynką i kananejką, z jednej strony bogobojni rodzice pomagajacy w duchowym zyciu, z drugiej straszna trauma, ponizenie i poczucie sterowania, bezradnosci. pytania, pytania i sluchanie, jak sie z tym czujesz, co o tym sadzisz, dlaczego tak sie dzieje?
gdy pada pytanie o Boga ty mow o czlowieku. zapytaj czy w jego oczach jestes gorsza. zaprzeczy, pomilcz chwile, niech sie zastanowi i wtedy powiedz, ze jest ci przykro, ze ktos wymysla taki system, w ktorym musisz sie czuc tak źle.
musisz te pytania zadawac rowniez sobie, bo tez siedzisz w jakims sytsemie wierzen i tradycji. musi byc was stac dwoje na wyjscie po za pewne ramki.
nie przyznal sie? to dobry znak. ma poczucie wstydu, a jednoczesnie wyrzuty, ze mam byc odwazny jak bohaterowie w babilonskim piecu. tylko z takich sprzecznych uczuc mozna cos wykrzesac. dobry znak.
zapytaj go dlaczego sie nie przyznal co nim kierowalo? czy uwaza to za normalne, zeby ludzie nakladali sobie na usta psychologiczne kneble?
daj sobie na to jakis rozsadny czas, potem... podejmij decyzje