Nie zaobserwowałam natomiast piętnowania zbyt ostrego karania dzieci przez rodziców czy specyjalnego uwrażliwiania na stosowanie łagodniejszych metod wychowawczych, choć PŚ wyraźnie zaleca nie drażnijcie swych dzieci, a w innym miejscu nie rozgoryczajcie swych dzieci, aby nie upadały na duchu.
Jeżeli się weźmie pod uwagę skład osobowy „niewolnika”, to są to ludzie bezdzietni (z dziećmi nie dostanie się przecież wolnego pokoju do zamieszkania w Brooklynie), i są to nauczyciele, którym wcześniej dzieci najwidoczniej przeszkadzały, podczas udzielanego „poradnictwa” w zborach, z których później „namaszczeni” trafiali do Nowego Jorku.
Nikt mi tutaj nie zaprzeczy chyba, że polityka WTS w latach 60-90 była wyraźnie niechętna zakładaniu rodziny, a jeżeli już to doradzano bezdzietność. Nie wspomnę już o stosunku do wyższych uczelni. Dzisiaj się próbuje ten wstydliwy obraz nieco wyklepywać i zmieniać obraz karoserii. Kiedy zagaduję głosicieli, stojących z publikacjami WTS, na ulicach Wiednia i pytam o pokolenie i rok 1914 - reakcja jest przerażająca! Większość potraciła nagle pamięć i próbują mi tłumaczyć - że to „tylko niektórzy prywatnie czegoś takiego uczyli”.