drogi padre. mam juz ladnie pod 40. nie mam nawet sredniego wyksztalcenia. sam nauczylem sie jezyka i nie narzekam. nawet gdybym dzisiaj przestal robic to co robie (praca w mediach, na swoim), to od jutra dalej sobie poradze.
Jeśli jesteś specjalistą w jakieś dziedzinie, to fakt, zawsze znajdziesz pracę. Król Salomon już o tym pisał i jest to prawda niepodważalna. Też wychodzę z takiego założenia. Ja też jestem specjalistą w dwóch różnych dziedzinach, a wykształcenie kierunkowe zrobiłem na prośbę pracodawcy, oraz z powodów czysto formalnych.
powiem tak: mozesz konczyc "madre szkoły" i głownie po to, żeby później wziąć udział w "wyścigu szczurów" w walce o posadę w uznanym koncernie za mega kasę. myślę, że w dobie obecnej po maturze, znając język mając prawo jazdy i smykałakę do czegoś można znaleźć przyzwoitą pracę za przyzwoite pieniądze. ale jak zapewne wiesz ci wszyscy, którzy mają mega kasę w mega koncernach nie mają też prywatnego życia. coś za coś
Wiesz co, egzystencja to coś innego niż wiedza którą można wykożystać dla konkretnego celu - innego niż zarabianie pieniędzy.
Czy chętnie skożystasz z opieki "lekarza" po podstawówce, który sam się nauczył ciąć skalpelem, a szycie praktykował tylko na wieprzowych nogach? Domorosły "architekt" zaprojektuje Ci bezpieczny dom, albo biurowiec. Porady prawnika amatora też są niezwykle "cenne" na sali sądowej.
Tylko, że ŚJ-wy chętnie kożystają z rad ludzi wykształconych, a sami mają dla siebie wyższe cele. Jednak bez takich ludzi jeździli byśmy cały czas na osiołku lub chodzili pieszo po nieutwardzonych drogach (bo Rzymianie byli niezłymi inżynierami, ale zajeli by się głoszeniem) i przykładali pijawki.
Tak. Wiem, że nie ma nic za darmo. Albo robisz jedno, albo drugie. Tylko ja nie potępiam ludzi, którzy poświęcają się by innym żyło się lepiej - lub poprostu się żyło (lekarze, policja, wojsko).
z drugiej strony jak pamietamy uczniowie Chrystusa byli gotowi dla niego porzucać swoje ówczesne życie zawodowe. czy jest zatem coś złego w tym, że zachęca się głosicieli, aby najpierw "szukali Królestwa Bożego"?
Że się zachęca, to nic złego ale wątpliwe jest dla mnie zniechęcanie do innej działalności poza niezbędnym odpoczynkiem i rozrywką.
a co to znaczy "niedomagać duchowo" ? słyszałeś może o tzw. głosicielach nieczynnych ? czy to właśnie oni nie są niedomagający duchowo, a jednak pozostają członkami wspólnoty ?
Niedomaganie duchowe ma wiele odmian. Twoje porównanie jest mniej więcej takie. Mówimy o tym, że ludzie chorują, a Ty mówisz tylko o raku. Bo osoby nieczynne to już są ciężko chore duchowo, a niedomaganie ma o wiele subtelniejsze symptomy - oczywiście wg braci starszych.
Użytkownik Padre Antonio edytował ten post 2006-11-09, godz. 12:16
"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson