No dobrze, powiedzmy, że istnieje "krzywa potomstwa". Ile dzieci spłodziłeś i ile dożyło parunastu lat. Na początku ten wykres jest liniowy (płodzisz trójkę dzieci - masz trójkę dzieci), później zaczyna się załamywać (niektóre dzieci umierają) a potem zaczyna wręcz spadać. Jeżeli człowiek (kobieta) spłodzi sobie 20 dzieci, to przy dwudziestym umrze i jej pozostała dziewiętnastka zejdzie z głodu. Czyli bardziej opłacałoby się jej spłodzić 19, wtedy może przeżyłoby jedno.Zbytnie uproszczenie. Chodzi o przetrwanie gatunku
Nie wiem, gdzie jest maksimum tego wykresu, ale podejrzewam, że gdzieś w okolicach 12 do 14. To jest optymalna ilość potomstwa jeśli chodzi o ewolucję.
Ale ludzie inteligentni mają znacznie mniej dzieci. Często mają jedno dziecko albo nawet zero. Jest to skrajnie nieoptymalne. Ludzie głupi, nie uwłaczając, miewają znacznie więcej dzieci. To oni wygrywają w wyścigu ewolucyjnym. Ewolucja nie promuje inteligencji - promuje głupotę, bo dzięki niej ilość płodzonych dzieci bliższa jest optimum.
Dlatego nie widzę, w jaki sposób inteligencja mogła się wykształcić na drodze ewolucji. Być może kiedyś nie było tej zależności: mądry = bezdzietny. Może powstała (ewolucyjnie) niedawno. Ale bardziej bym sądził, że inteligencja po prostu nie jest dziedziczna.
Padre Antonio:
Nie wiem, czym jest świadomość, ale znam sposób, jak ją wykryć. Istoty świadome umieją (potencjalnie) rozwiązywać tzw. problemy nierozstrzygalne. Żaden inny organizm, maszyna ani znany proces fizyczny tego nie potrafi, zatem jest to dobry wyznacznik świadomości. Nie wiem, po co ewolucja miałaby nam dać tego rodzaju zdolność.A czym jest świadomość jeśłi nie jednym z "organów" organizmu bardziej złożonego, którego prostrzy pierwowzór nie posiadał?
Między człowiekiem a małpą jest znacznie większa przepaść, niż między małpą a karaluchem. Ani małpy ani karaluchy nie rozwiązują problemów nierozstrzygalnych, a człowiek tak (chociaż niektórzy w to wątpią).Małpa jest sprytniejsza od karalucha, ale ta różnica wytworzyła się na drodze ewolucji. Zgadzasz się?
Natomiast różnica między małpą i człowiekiem to już wg Ciebie "palec Boży", tak? Gdzie tu logika?
Tak, pod warunkiem, że ilość tego potomstwa jest więsza niż zero. Co nie zawsze jest prawdą w przypadku ludzi inteligentnych.Mylisz się. Im bardziej inteligentne organizmy tym mniejszą ilość potomstwa potrzebują do zachowania gatunku i tym więcej czasu poświęcają na wychowanie swoich latorośli.
Nie wiem, czy wiesz, ale właśnie tak jest. Bakterie stanowią większość masy żywych stworzeń. To owady opanowały większość środowisk. Człowiek to raczej marna kruszyna w przyrodzie. Wystarczy, że zabraknie tlenu w atmosferze, woda wyschnie czy coś, i już go nie ma. Bakterie i owady przeżyją. Ewolucja promuje silniejszych .Ewolucja to nie tylko promowanie najpłodniejszych, bo idąc tym tokiem rozumowania naziemi powinny królować bakterie albo owady
Dobre porównanie. Tylko ewolucja nie przejmuje się tym, że ktoś "później wymiata". Liczy się tu i teraz. Jak barbarzyńca przyjdzie Ci dokopać, to nie przekonasz go, że "na dwudziestym poziomie będziesz wypaśny". Zginiesz na pierwszym poziomie. Life is brutal.Ewolucja promuje najlepiej przystosowanych. Nasz broń, czyli mózg jest narazie najskuteczniejszym wytworem natury.
To tak jak granie w Diablo barbarzyńcą i Magiem. Temu drugiemu potrzeba więcej czasu na doskonalenie, ale później wymiata
A jeszcze przed chwilą pisałeś:Ja wogóle nie widzę żadnego sensu ani skutków ofiary okupu.
Dlaczego teoria ewolucji "tym bardziej" czyni bezsensowną ofiarę okupu?Odpowiadając na pytanie Sebastiana, wg mnie historia ofiary okupu jest bezsensowna wogóle. Tym bardziej jeśłi przyjmiemy dowolną przyczynę powstania życia poza ściśle kreacjonistyczną.
Sebastian:
Moje poglądy można określić jako niesprecyzowane.Haelu, czy wierzysz w utratę doskonałości pierwszych ludzi?
A jeśli nie, to na czym polegał wg Ciebie grzech pierworodny, o ile był wg Ciebie faktem?
I jak odpowiedź na te pytania wpływa na Twoje rozumienie nauki o okupie Jezusa?
Wierzę w teorię ewolucji. Wierzę, że w pewnym momencie zaingerował Bóg i dał ludziom dusze. Wierzę, że człowiek się "zepsuł" i nie jest tym, kim miał być w założeniu Boga. Ale więcej nie wiem.
Nie wiem, czy Adam to populacja małp, czy raczej jedna małpa. Raczej to drugie. Nie wiem, czy popełnienie grzechu odbyło się "normalnie", tak jak my grzeszymy, czy jakoś nadnaturalnie, np. poza ziemskim czasem. Nie wierzę w dosłowność Drzewa Życia oraz Mądrości. Nie istnieje roślina, której owoc po zjedzeniu zapewnia nieśmiertelność lub rozjaśnia umysł.
Nie wierzę w świadkowską naukę o genetycznym dziedziczeniu grzechu. Że Adam zgrzeszył i automatycznie jego dzieci są grzeszne. Jest to bez sensu i zaprzecza sprawiedliwości bożej. Dlaczego cierpimy za grzechy kogoś innego? Czy jeżeli ja zgrzeszę, to dodatkowo obciążam moje dzieci, obok grzechu Adama? Dlaczego nasze zbawienie nie zlikwidowało dziedziczności grzechu? Dlaczego bezgrzeszni ludzie dalej płodzą od urodzenia grzeszne dzieci? Czyżby ofiara Jezusa była niewystarczająca?
Raczej szukałbym tu jakiejś symboliki. Np. Adam = cała ludzkość i początek Księgi Rodzaju mówi, że każdy z nas zgrzeszył. Tak to rozumiem na chwilę obecną. Nie zaprzecza to temu, że wierzę w "realne" istnienie Adama, czyli jakiś nadprzyrodzony początek ludzkości na Ziemi.
Podsumowując: nie mam zdania .