Pomyślałem sobie, że być może cała ta dziwno-śmieszna wizja raju oraz poświęcanie jej mimo wszystko marginalnego miejsca w literaturze WTS bierze się z tego, że tak naprawdę to świadkom Jehowy chodzi o to, żeby nie zginąć w Armagedonie niż o to, żeby żyć w Raju. Raj, to tylko taka dostawka w stylu : "jak zjesz obiadek córeczko, to dostaniesz coś w nagrodę"
Nie na darmo moja mama, gdy wypowiada to słynne zdanie do mnie, to mówi:
"Jeszcze masz czas.... i kończy....żeby nie zginąć w Armagedonie" Nie mówi: "żeby żyć w Raju"
Być może wszyscy myślą: grunt, żeby przeżyć - potem na pewno będzie fajnie! i zasuwają w "prace pańską"
A WTS ( tak, jak napisał Padre ) oferuje wszystkim to co tylko sobie zamażą*!
Czy WTS nie pozyskuje członków głównie straszeniem Armagedonem a dopiero później kusi kolorowym rajem?
* zamażą "zaczarowanym ołówkiem"
trafne. dlatego obok obrazków raju jest tekst-asekuracja: "Jehowa jako nasz ojciec lepiej wie, czego nam potrzeba i czego chcemy".
My wiemy za to, czego nie chcemy - nie chcemy być pokarmem sępa, kondora, lwa.....
Użytkownik kantata edytował ten post 2008-04-08, godz. 15:39