Napisano 2005-08-21, godz. 19:30
Mysle, ze bardo trafnie odpowiedzial na te pytania James F. McGrath w artykule: Czy Chrześcijanie są monoteistami? Odpowiedź na podstawie Ewangelii Św. Jana. Nie ze wszystkim sie z nim zgadzam, ale z ta czescia artykulu w wiekszosci tak. Zamieszczam fragment, choc dlugi warty przeczytania:
Drugi fragment, mający fundamentalne znaczenie dla zrozumienia tego, kim jest Jezus w Czwartej Ewangelii i w jaki sposób Jan rozumiał relację między Nim a Bogiem, to piąty rozdział tej Ewangelii. Opisano tam Jezusa uzdrawiającego sparaliżowanego człowieka w sabat. Hierarchia żydowska była temu przeciwna, na co Jezus usprawiedliwia swe działanie tymi słowami: "Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam" (Jana 5:17). By zrozumieć tę odpowiedź, musimy wiedzieć, że tradycja żydowska głosiła, iż Bóg kontynuował pracę także w sabat, ponieważ jest oczywiste, że nawet w soboty ktoś musi podtrzymywać istnienie świata. Filon i inni późniejsi rabini wyjaśniali to na wiele sposobów, ale pewne jest, iż już w pierwszym wieku uczono, że Bóg pracuje w sabat i że jest to przywilej tylko i wyłącznie Boga. Dlatego stwierdzenie Jezusa, że On czyni to, co mógł tylko sam Bóg czynić, było postrzegane jako czynienie się "równym Bogu".
Czytając rozważany fragment, moglibyśmy odczuwać pokusę ponownej rewizji wniosków, do jakich doszliśmy analizując pierwszy rozdział Ewangelii Jana: w końcu, jeśli Jan nie odrzucił monoteizmu, to co ma znaczyć to całe zamieszanie i spór, o którym czytamy w piątym rozdziale Ew. Jana? Jeśli Jan wierzył w jednego Boga, dlaczego uważał za konieczne odrzucenie zarzutów, że Jezus "czynił się równym Bogu"?
By to zrozumieć, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Jezus - a także niebiańskie Słowo - był postrzegany w kategoriach, które możemy nazwać "pośrednik ", przedstawiciel": takie postaci, jak starotestamentowi prorocy, aniołowie i inni byli "pośrednikami" - "przedstawicielami" Boga. Używając tego słowa, nie mamy na myśli tego, że sprzedawali oni domy, mieszkania dla Boga lub załatwiali bilety dla Boga na sobotnie przedstawienia. Gdy mówimy o funkcji "pośrednika" czy "przedstawiciela", mamy na myśli to, co w języku greckim nazywano "apostolstwem" - sytuację, w której ktoś jest posłany, by reprezentować kogoś innego. W czasach, gdy nie było jeszcze telefonów komórkowych, faksów, internetu i telekomunikacji, "apostolstwo" było istotną częścią życia społecznego. Jeśli król chciał zawrzeć pokój z innym narodem, nie jechał osobiście negocjować - przynajmniej nie na początku - ale wysyłał swoich ambasadorów. Jeśli zamożna osoba chciała przeprowadzić kupno lub sprzedaż majątku w innym regionie, wysyłała swojego przedstawiciela. Kiedy Bóg chciał się zwrócić do swego ludu, posyłał proroka lub anioła. Pośrednictwo było ważną częścią codziennego życia w antycznym świecie.
Istniały pewne podstawowe zasady, założenia dotyczące instytucji pośrednictwa w świecie antycznym. Najbardziej podstawowym ze wszystkich było to, że - używając słów późniejszych rabinów żydowskich - "posłany jest jakby osobą posyłającą". Lub, w słowach prawdopodobnie lepiej znanym osobom czytającym Nowy Testament - "kto przyjmuje tego, kogo poślę, mnie przyjmuje; a kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, kto mnie posłał." Są to słowa Jezusa skierowane do jego apostołów, a jak już wspomniałem, "apostoł" jest greckim słowem oznaczającym "tego, kto jest posłany", "pośrednika-przedstawiciela". Gdy ktoś posyłał pośrednika, udzielał mu pełnej władzy przemawiania i działania w jego imieniu. Jeśli pośrednik doprowadził do zawarcia porozumienia, było ono całkowicie wiążące; było ono tak ważne, jak gdyby zawarła je osoba, która go posłała. Pośrednik był więc w sensie pełnionych funkcji równy osobie posyłającej go, a to dlatego, że był on podporządkowany i posłuszny, wypełniał wolę tego, kto go posłał.
Świadomość tego pomoże nam zrozumieć istotę sporu opisanego w 5 rozdziale Ew. Jana. Problem nie dotyczył kwestii, czy rzeczywiście istnieje tylko jeden Bóg - Jan otwarcie wyznaje wiarę, że jest tylko jeden prawdziwy Bóg. Spór toczy się raczej wokół związku Jezusa z jedynym Bogiem. Jezus twierdzi, że czyni to, co Bóg czyni. Jeśli jest on rzeczywiście powołanym przez Boga pośrednikiem, to nie ma żadnego powodu, by uważać go za kogoś, kto działa bezprawnie: nie pierwszy raz bowiem Bóg powołał jednego ze swoich pośredników-przedstawicieli, by mówili lub działali w jego imieniu, by ogłaszali jego przesłanie i wykonywali jego dzieło. Jednak "Żydzi", jak ich opisano w Ewangelii Jana, nie rozpoznali Jezusa jako kogoś powołanego przez Boga. Oskarżyli go o to, że "czyni się równy Bogu". Mówiąc inaczej, zarzut nie dotyczył "równości z Bogiem" w absolutnym sensie, ale tego, że Jezus działa w taki sposób, jakby był pośrednikiem-przedstawicielem Boga. Spór dotyczył tego, czy Jezus był posłany przez Boga i posłuszny Bogu, czy też był buntowniczym, szukającym chwały parweniuszem, który przypisuje sobie boskie prerogatywy. "Żydzi" oskarżyli Jezusa o czynienie się równym Bogu - to znaczy, oskarżyli go o postawienie siebie na poziomie Boga przez twierdzenie, że czyni on to, co Bóg czyni, chociaż w rzeczywistości Bóg go nie powołał. Uważali oni, że Jezus dopuścił się bluźnierstwa: wierzyli, że swoimi twierdzeniami Jezus znieważa Boga.
W jaki sposób zrelacjonowano odpowiedź na te zarzuty? Jezus stanowczo im zaprzecza. Zwróćcie uwagę na słowa jakimi Jan zapisał to, co Jezus mówi: "nie może Syn sam od siebie nic czynić, tylko to, co widzi, że Ojciec czyni... Nie mogę sam z siebie nic uczynić.... bo staram się pełnić nie moją wolę, lecz wolę tego, który mnie posłał" (Jan 5:19,30). W relacji Jana Jezus zdecydowanie podkreśla, że jest posłusznym Synem Boga i Jego pośrednikiem-przedstawicielem. W kulturze antycznego Bliskiego Wschodu najstarszy syn był zazwyczaj głównym pośrednikiem-przedstawicielem swojego ojca. Oczekiwano także, że syn będzie się uczył zawodu ojca, uważnie przypatrywał się jego czynnościom, by być w nich biegły i godnie ojca naśladować. To wszystko miał na uwadze Jan, stosując ten właśnie rodzaj języka w celu usprawiedliwienia działań i twierdzeń Jezusa: Jezus czyni to, co Bóg czyni i po kimś, kto jest w relacji Ojciec-Syn z Bogiem, tego właśnie należy się spodziewać. Gdyby nie naśladował swego Ojca w tym, co widzi, że Ojciec czyni, byłby nieposłusznym synem. Dlatego w Ew. Jana 5 rozdz. nie dotyczy problemu monoteizmu. Problem dotyczy tego, czy Jezus stawia się na równi z Bogiem, szukając dla siebie chwały w sposób, który umniejszałby chwałę i cześć należną tylko samemu Bogu. Jan podkreśla, że Jezus jest rzeczywiście przez Boga powołanym przedstawicielem-pośrednikiem i dlatego w jego zachowaniu nie ma nic niezgodnego z prawem: czyni to, co Bóg czyni nie jako drugi współ-równy Bóg, ale jako posłuszny Syn Boga i pośrednik, którego Bóg posłał na ten świat.
To samo dotyczy Ew. Jana 10:33, gdzie spotykamy ten sam rodzaj języka: Jezus jest oskarżony o to, że "czyni się Bogiem". W oczach swoich przeciwników jest on bluźniercą, dokładnie dlatego, że postrzegali go raczej jako buntowniczego parweniusza niż powołanego przez Boga przedstawiciela-pośrednika. W tamtych czasach także innym postaciom zarzucano, że przypisywali sobie boskie prerogatywy, choć nie byli powołani przez Boga: Adam porwał się na to, by być równym Bogu, za czasów Izajasza króla Babilonu oskarżano o bluźnierstwo wywyższania się. Prawdopodobnie najbardziej znaczącą postacią dla zrozumienia dziesiątego rozdz. Ew. Jana jest Antioch Epifanes. Antioch Epifanes był królem Syrii w okresie dominacji Syrii nad Izraelem - był to tak zwany "okres międzytestamentowy". Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś na temat Antiocha, to mówi o nim trochę druga część Księgi Daniela, zwłaszcza 11 rozdział, chociaż nie wspomina go z imienia. Antioch Epifanes twierdził, że był "manifestacją boga" i z różnych przyczyn, w które teraz nie możemy się wgłębiać, zakazał przestrzegania żydowskiego prawa oraz rozpoczął surowe prześladowania narodu żydowskiego. Dialog zapisany w 10 rozdziale Ew. Jana umieszczono w czasie uroczystości poświęcenia świątyni, czyli świąt Chanuka, które obchodzono na cześć ponownego poświęcenia świątyni, po tym, jak została zbezczeszczona przez Antiocha. Warto zwrócić uwagę na to, że Księgi Machabejskie, opisujące zbezczeszczenie świątyni przez Antiocha, a następnie jej ponowne poświęcenie, zawierają więcej niż jedną trzecią wszystkich wystąpień słowa "bluźnierstwo" w Starym Testamencie. Księgi Machabejskie były także częścią Biblii Jana, a to dlatego, że używał on greckiej wersji Biblii, zwanej dzisiaj Septuagintą. Najbardziej uderzającym fragmentem jest 2 Machabejska 9:12, w którym opisano Antiocha żałującego ze swe grzechy na łożu śmierci, stwierdzając, że: "kto jest śmiertelny, nie powinien się uważać za równego Bogu" - zwrot bardzo przypominający język omawianego fragmentu Ew. Jana 10 rozdz., jak i wersetu Ew. Jana 5:18. Znowu więc problem dotyczy tego, czy Jezus jest szukającym własnej chwały buntownikiem występującym przeciw Bogu, takim jak Antioch, czy też raczej posłusznym przedstawicielem-pośrednikiem, który czyni wolę tego, który go posłał.
Na koniec rozpatrzmy rozmowę Jezusa z żydowskimi oponentami zapisaną w Ew. Jana w rozdziale 8. Ten fragment z Ew. Jana jest bardzo słynny, ponieważ przedstawia Jezusa używającego zwrotu "Jam jest" w sensie absolutnym. Tu (oraz w jeszcze jednym lub dwóch miejscach Ew. Jana) Jezus nie mówi "Ja jestem taki, a taki" (na przykład "ja jestem dobrym pasterzem" lub "ja jestem światłem świata"), ale mówi po prostu "Ja jestem". Większość uczonych uważa, że takie użycie zwrotu "Ja jestem" nawiązuje do takiego samego zwrotu występującego w Septuagincie w księdze Izajasza, a oznaczającego imię Boga, które z kolei bazuje na interpretacji imienia "Jahwe" objawionego Mojżeszowi w księdze Wyjścia 3:14-15. Tak więc, jeśli jest to prawdą, ktoś mógłby zapytać: czy Jezus mówiący o sobie "Jam jest", co oznacza "Ja jestem Jahwe", nie dowodzi, że jest on niczym innym jak tylko Bogiem objawionym w Starym Testamencie, a zatem czyż nie zmienia on pojęcia monoteizmu?
Takie logiczne dowodzenie byłoby przekonywujące, gdyby nie jeden zasadniczy problem. Jak C.K. Barrett słusznie zauważył, jest nie do przyjęcia sugestia, że Jan przedstawił Jezusa jako mówiącego o sobie "Ja jestem Jahwe, Bóg Starego Testamentu i dlatego robię dokładnie to, co chcę". Przeciwnie, Janowy Jezus w Ew. Jana 8:28 stwierdza: "Gdy wywyższycie (to znaczy, "gdy ukrzyżujecie") Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że nic nie czynię sam z siebie, lecz tak mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył". Podczas gdy król Babilonu jest oskarżony w Izaj. 47:8 o bluźnierstwo, bo stwierdza: "Ja jestem i nie ma żadnej innej", Jezus mówi coś zupełnie innego: "Ja jestem i nie czynię nic sam z siebie, ale tylko wolę tego, kto mnie posłał". Zatem okazuje się, że stwierdzenie Jezusa "Ja jestem" ma ścisły związek z nim, jako posłanym przez Boga przedstawicielem-pośrednikiem. Mamy do dyspozycji pewne współczesne Janowi pisma żydowskie, które pomogą nam lepiej zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
W żydowskiej "Apokalipsie Abrahama", napisanej w pierwszym wieku, przedstawiono Abrahama, któremu dana była możliwość wizyty w niebie, mniej więcej w ten sam sposób, jak miało to miejsce w przypadku Jana w nowotestamentowej "Apokalipsie" - "Księdze Objawienia". Anioł posłany, by go oprowadzać po tej niebiańskiej krainie, nosił imię "Jaoel". Imię Jaoel powstało ze złożenia dwóch głównych imion Boga Starego Testamentu: "Jah" lub "Jahwe" (tłumaczone w niektórych angielskich przekładach na "Jehovah") oraz "El". Anioł miał zatem to samo imię co Bóg. I to nie dlatego, że anioł był w rzeczywistości samym Bogiem lub że go pomylono z Bogiem. Nie. Stało się tak dlatego, ponieważ Bóg dał swoje imię aniołowi na znak swojego upoważnienia. Jest to wyraźnie stwierdzone w tej księdze. To tylko jeden z wielu przykładów żydowskich poglądów na temat Boskich przedstawicieli-pośredników, którzy nosili imiona Boga jako świadectwo Boskiego upoważnienia ich misji. W późniejszym czasie tego samego rodzaju tytuły stosowano w stosunku do Mojżesza. Wcześni chrześcijanie te same idee zastosowali do Jezusa. Najwyraźniejszy przykład tego rodzaju praktyki znajdziemy w jednym z najwcześniejszych chrześcijańskich hymnów, zapisanym w liście Pawła do Filipian (2:6-11), w którym wielbi się Jezusa za to, że "uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią, i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca". W tym hymnie tytuł Pan był postrzegany jako imię Boga, odkąd imię "Jahwe" nie było wymawiane przez większą część Żydów, a w Septuagincie przetłumaczono to hebrajskie imię Boga właśnie na słowo Pan. Praktykę tę przyjęło także wielu współczesnych tłumaczy Biblii zastępując imię "Jahwe", tak często występujące w żydowskim Piśmie Świętym, nie znajdującym się tam tytułem PAN, pisanym dużymi literami. W każdym razie, widzimy tutaj znowu Jezusa wstępującego do nieba, gdzie ma zająć tylko drugie miejsce po samym Bogu, choć sam odziedziczył imię własne Boga. W tamtym okresie żydowskiej historii wierzono, że Bóg w ten sposób nadaje autorytet i upoważnia swoich przedstawicieli-pośredników, a kontynuację i rozwój tej idei znajdujemy u Św. Jana. Widać to szczególnie wyraźnie w 17 rozdziale Ew. Jana, gdzie Jezus, modląc się za swoich uczniów, mówi: "Ojcze Święty, strzeż ich mocą Twojego imienia, tego imienia, które i Mnie dałeś, aby tak jak My stanowili jedno" (Romaniuk). Imię "Jam jest", które Jezus nosi, jest imieniem jego Ojca i Ojciec dał mu je ponieważ jest przedstawicielem-pośrednikiem Ojca. Wiedząc jak bardzo taki zwyczaj był rozpowszechniony w judaiźmie pierwszego wieku, nie ma żadnego powodu, by uważać, że monoteizm Św. Jana w jakimkolwiek stopniu różnił się od monoteizmu jemu współczesnych Żydów.
Sz'ma Israel, JHWH eloheinu, JHWH echad. Dewarim 6:4
www.Jeszua.pl - serwis monoteistyczny