Odeszliśmy od śJ. Pojawiamy się czasem na świadkowskich zebraniach lub nie bywamy tam zupełnie. Oddaliliśmy się od organizacji dobrowolnie lub wykluczono nas w bardziej lub mniej sprzyjających nam okolicznościach. Bolesnie nas zraniono, z premedytacją ograbiono z dobrego imienia, pozostawiono samych sobie, czasem wzięto na przeczekanie, licząc, że się opamietamy i jak marnotrawny syn, wrócimy do zboru śJ.
Pan Jezus swego czasu powiedział: " Temu, kto cię uderzy w policzek, nadstaw i drugi, a temu, kto ci zabiera płaszcz, i sukni nie odmawiaj. Każdemu, kto cię prosi, daj, a od tego, kto bierze, co twoje, nie żądaj zwrotu." (Łuk.6:29,30)
Czy jesteśmy gotowi nadstawić drugi policzek, czy jesteśmy gotowi oddać suknię? Jeżeli naszą duchową stratą jest dobre imię, z którego brutalnie nas obdarto, gdy wyszliśmy z organizacji, to ... czy szukamy zadośćuczynienia lub odwetu? Czy kolekcjonujemy łzy rozgoryczenia, czy nie dopuszczamy do zabliźnienia się ran odniesionych dzięki przynależności do WTS? Przecież nie chodzi o to, aby zapomnieć lub zaprzeczać winom organizacji wobec nas. Cała rzecz w tym, by nienawiść do organizacji nie stała się dominującym uczuciem, kierującym naszym poświadkowskim życiem, abyśmy ciągle nie obracali się wokół rozdrapywania razów odniesionych w organizacji , aby organizacja nie stała się w naszym duchowym życiu przysłowiowym kamieniem potknięcia. O to też chodzi, aby " nie dać się zwyciężyć złu, ale aby zło dobrem zwyciężąć"( Rzym. 12:21).Czy wierzymy, że " Bóg jest większy niż serce nasze i wie wszystko"(1Jan 3:20)? Czy ufamy w Bożą sprawiedliwość, wiedząc, że " pomsta należy do Pana"? Czy szukamy własnej sprawiedliwości? Czy Bóg będzie bez końca tolerował drwinę z własnych świętych zasad? Miłosiernemu Bóg okarze miłosierdzie, a niemiłosiernemu stosownie do jego " zmiłowania". Stąd moje pytanie o gotowość do przebaczenia organizacji, członkom organizacji, naszym byłym współbraciom.
Użytkownik Ida edytował ten post 2009-06-23, godz. 11:30