Temat kierowałam głównie do osób wierzących w Boga, choć niekoniecznie praktykujących( a myślę, że stanowią oni zdecydowaną większość tego forum). Stąd użycie przeze mnie nieco archaicznego"przebaczenia", nawiązującego do miłosiernego przebaczania nam naszych win przez niebiańskiego Ojca. Bo czymże jest nasza gotowość do odpuszczania grzechów Organizacji lub ludzi związanych z WTS w porównaniu z bezmiarem Bozej łaskawości do zakrywania naszych grzechów. Jeśli my nie wybaczymy innym, czy Bóg znajdzie podstawę aby nam miłościwie przebaczyć?
Uważam zatem, jako osoba deklarująca przynależność do Chrystusa, że potrzebą mojego serca powinno być i jest faktycznie przebaczenie tym, którzy wobec mnie zawinili. Nie czuję żalu do Organizacji, ani do nierozumnych i bezdusznych zwolenników związku wyznaniowego śJ. Staram się też nie oceniać prawdziwości formy wielbienia Boga praktykowanego przez Organizację. Ostateczny osąd należy do Boga. Mnie się w pewnych kwestiach tylko wydaje, pewnosci nie mam. No więc, wydaje mi się, że Bóg nie będzie rozliczał nas z poprawności naszych wierzeń, ze zgodności naszych poglądów religijnych z PŚ, toteż różnice interpretacyjne Słowa Bożego mogą zdarzać się wśród "dzieci Bożych". Fundamentem naszego wyznania Boga jest stosunek do Syna Bożego, Pełnomocnika naszego zbawienia, i skorzystanie z drogocennej ofiary Chrystusa.
Dostrzegam dobre rzeczy w Organizacji. Takiej gorliwości i ofiarności, jaką przejawiają śJ, a także organizacyjnego porządku, czasami napiętnowanego przez nas, mogą pozazdrościć członkowie innych wyznań. Również biegłość w posługiwaniu się Słowem Bożym nie należy do rzeczy powszechnych u chrześcijan.
W Organizacji na przestrzeni kilkudziesięciu lat też zaszły zmiany. Inaczej ten związek wyznaniowy wyglądał wtedy, gdy moi rodzice wstępowali w szeregi śJ. Więcej było braterskiej miłości, więcej zrozumienia wsród braci, powszechna była wzajemna pomoc i wspieranie nie tylko w służbie dla Pana. Mniej było świadków, czasy były trudne - działalność religijna nielegalna. Ja niewiele pamiętam z tych lat, ale wspomnienia rodziców są nadal we mnie żywe. Nie mam powodu nie wierzyć w autentyczność ich przeżyć i cudownych rzeczy, w których widać było rękę Boga( przez około 2 lata w obejściach moich rodziców działał powielacz i szła produkcja niektórych publikacji). Jeśli Bóg nie błogosławił Organizacji, to na pewno obdarzał łaskawością poszczególnych swoich sług, których ochraniał i kierował odpowiednim biegiem wydarzeń. Myślę, że Bóg działa w podobny sposób obecnie. Łaska Pana spływa na tych, którzy mu ufają i zawierzają swoje życie. A przynależność religijna, mimo , że dla nas często najistotniejsza, jest sprawą uboczną.
Jeśli komuś obce jest chrześcijańskie podejście do wybaczenia, też powinien zastanowić się nad gotowością przebolenia strat, jakie stały się jego udziałem dzięki przynależności do WTS. Nienawiść potrafi skutecznie pozbawić nas radości życia, wprowadza destrukcję w nasze relacje z bliskimi i innymi ludźmi. Zatem po tym pierwszym "świętym oburzeniu", kiedy opadną emocje , warto nie żywić urazy i nie pielęgnować w swym sercu nienawiści. Kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Oby tych "burz" było najmniej w naszym życiu, a najwięcej słonecznych, ciepłych dni. Tego Wam życzę
.