Lęk przed chodzeniem od domu do domu.
#81
Napisano 2005-10-01, godz. 14:29
#82
Napisano 2005-10-01, godz. 18:36
Głoszenie na wsi — i oczywiście na ośrodkach pionierskich — będę wspominał najmilej.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#83
Napisano 2005-10-01, godz. 19:55
Napiszę Ci parę słów mojego rozumienia Olo, może się przydadzą. Sam staram się pojąć pewne rzeczy a im dłużej spostrzegam świat… tym więcej miewam umysłowego zamieszania. Jest takie łacińskie powiedzenie: NON EXPEDIT OMNIA VIDERE, OMNIA AUDIRE [nie jest dobrze wszystko widzieć i wszystko słyszeć]. Człowiek nie jest w stanie czasem udźwignąć ciężar wiedzy, nie radzi sobie z nią i czasem dochodzi do błędnych wniosków. I jeśli nie zejdziemy z lewelu bitew wersetowych i zapytań ‘która religia?’, to zawsze będziemy… nawet do końca naszego życia, dusić w środku pewne problemy. To są nasze definicje i fakty na których budujemy sobie świat, a czy jesteśmy w stanie przyjąć myśl że takowe myślenie w ogóle może iść w złą stronę? Na przewertowanie pewnych rzeczy jest zawsze czas, jest tylko jeden problem – nastawienie umysłu, albo jak u mnie się to zwie „wkręcanie sobie bajki”. Co to takiego?
Zacznę od tego że poznałem w swoim życiu trzy osoby, które niestety wylądowały w szpitalu z urazami stanu psychicznego. Jedną z nich znam od paru lat, chodziliśmy do tej samej klasy i razem mieszkamy sąsiadująco. Osoba x, fantastyczna, przyciągająca mową, spokojne życie, dużo uśmiechu, potem znika… szpital, miesiąc na sterydach a na koniec psychotropy. Że co, że jak? Po powrocie absolutnie ta sama osoba, tylko dowiaduję się że jest chora. Te same miny, te same uśmiechy, ta sama gadka… a za plecami podobno myśli samobójcze - co on mi tu za kity wciska? X mówi, że jest chora. Minęły ze 3 lata zanim się do tego przekonałem. W czym stanowił defekt? Brak uczuć, koncepcja miłości i czułości absolutnie nie istnieje.
Jest też i osoba y, jedna z lepszych uczennic liceum, stypendia na studiach, gołębie serce. Całość kończy się szpitalem. Totalny dołek. Problem? Osoba y uważa że jest za słaba i za mało robi, że stać ją na więcej. Jest zła i tyle - myśli samobójcze.
I tak to jest z ludźmi, gdzieś w środku cienka nić pęka. Wiesz, trochę to głupio zabrzmi ale ja osobiście mam czasem taką bajkę – wydaje mi się że gassssss w kuchni jest włączony. Mimo 150 argumentów że rzeczywistość jest zupełnie odwrotna, czasem nie wyrabiam i idę do kuchni sprawdzić. Czasem patrzę na ten gazik, widzę że jest wyłączony…. i autentycznie nie wierzę ! To jest banalnie prosta sprawa i prosta sytuacja, czasem potrafię to opanować. A co dopiero jak komuś nakładają się pewne sytuacje w życiu, ktoś coś powiedział, ktoś coś widział… wiele rzeczy które przez całe życie się nawarstwiają i coś tam pęka. Ktoś „wkręca sobie bajkę” i mimo czasem rzeczowych argumentów że ta osoba nie jest zła, bądź miłość to fakt oczywisty i 'Ty' sam ją odzwierciedlasz… osoby te za 5 minut pozostawione same uważają już co innego za fakt – coś co zakorzenia się w trzewiach i pojawia się nawet po dobrze przespanej nocy jako pierwsza myśl. Taki jest właśnie człowiek. A jak lekarze traktują takich pacjentów? Książkowo, katalogowo. A co mają zrobić? Co ja bym uczynił? 'Temu się zmieni dawkę leków albo wypróbuje inne'. Ale czy ktoś te osoby zna od wewnątrz? Zresztą, lekarz też człowiek, swoje życie ma i swoje nastawienie do ludzi – jeden z większą empatią a drugi z mniejszą, lub z innym nastawieniem.
Osobiście, nie sortuję ludzi na lekarzy i pacjentów w takich wypadkach. Każdy z nas ma jakąś tam bajkę – swoiste nastawienie umysłu. Niektórzy sobie z tym radzą albo zawsze sobie przytoczą słowa innych na ratunek, a niektórzy nie potrafią znieść nadmiaru wiedzy, nie potrafią jej wyselekcjonować i postawić na grunt. Albo, każdy z nas tak ma, tylko każdy ma swoją granicę? Myślę że jakbyśmy prowadzili sobie takie proste życie, bez tej całej beznadziejnej urbanizacji, kolonizacji… komputerów, telewizji…. bylibyśmy zdrowsi. Jeden jest słabszy, drugi silniejszy charakterem… „wiele [też] od Ciebie zależy, nie sto procent, bo może ktoś Ci z nudów na ulicy sprzeda kosę” [Sokół]
>> Nadal uważam, że te chwile spędzone w służbie głoszenia, były dla mnie jednymi z najtrudniejszych przeżyć emocjonalnych. A przecież podobnie jak wtedy tak i teraz mam nieodparte pragnienie dzielenia się i swoją wiarą i rozmawiania o Bogu. Ale potrafię to robić w sposób niezobowiązujący.
Wiesz, to jest tak. Ja Ciebie absolutnie nie znam na żywo, więc na cóż moja ocena końcowa? Wczoraj byłem z koleżanką na jej inauguracji i był tam ciekawy wykład dotyczący PRAWDY. Wykładowca powołując się na myśl Nietzsche powiedział że największym problemem dla ludzi w przekazie prawdy jest właśnie ‘wstyd’. Nietzsche wiedział że ludzie będą się bali mówić prawdę. Chrystus mówił prawdę i go zabili, to też daje do myślenia. Nie mówię, że Twoim problemem są właśnie te powyższe myśli. Po prostu chcę Ci dać wgląd na inne aspekty jakie zaobserwowałem u ludzi. Ja zgadzam się z tym bo widzę to także w swoim życiu, nawet w takich prostych aspektach jak muzyka [mój osobisty wstyd przed prawdziwymi uczuciami w muzyce].
>> Myślę że Zbór Świadków Jehowy ma swoje zalety, ale niestety, to jest jego wielką wadą.
I ponownie: "Takie życie, nie wszyscy tak myślą" [Molesta], na co wskazuje przynajmniej ta powyższa ankieta.
>> Tylko Bóg jeden wie co działo się wtedy w moim umyśle.
Dokładnie tak i tym cytatem należałoby zakończyć ten post.
Pozdrawiam, Paweł
#84
Napisano 2005-10-02, godz. 12:24
W moim wypadku głoszenie było pewnym rodzaju stresem ale raczej przed nieznanym i czy dobrze będe reprezentowac prawdziwa religie itp .Okazywało sie ,że robiłam bardzo dibre wrażenie ,prowadziłam studia itd ,ale w głębi duszy czułam jakiś brak , jakąś sztucznośc ,którą nie potrafiłam nazwać .Nigdy nie mówiłam o czymś gdy nie byłam pewna i nie lubiłam ściemniać .Ale gdy kłamstwa organizacji sobie uświadomiłam w jednej chwili nie mogłam juz głosic ,odrazu odseparowałam się od Ś.J nawet nie chce ,żeby mnie tak nazywano .Nie mogłabym z pełna świadomością kłamstw Strażnicy wciskac ludziom kit.
Jakis czas temu miała miejsce taka sytuacja ,która mnie zaskoczyła .Otóż zmarł kolezanki ktoś bliski i w zalu do mnie zadzwoniła i ja chciałam ja pocieszyc mówiłam rózne rzeczy ,słuchałam ale tez powiedziałam jej o zmartwychwstaniu itp mówiłam zupełnie inaczej niż kiedyś na drugi dzień podziekowała mi za słowa otuchy powiedziała ,ze ją pokrzepiłam bylo to dla mnie dziwnw uczucie po roku nie głoszenia .
Więc , moze nalezy głosic Jezusa wtedy gdy pobudza nas serce bo Biblia mówi,ze z serca dary sie podobaja Bogu teraz tak myślę.
#85
Napisano 2005-11-25, godz. 23:03
Więc rodzi się zapytanie. Co wy na to? Czy w Polsce to się zdaża? Czy jest to dopuszczalne? A może to był przypadek odosobniony?
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#86
Napisano 2005-11-26, godz. 09:54
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#87
Napisano 2005-11-26, godz. 20:52
mi tez źle nie było uwielbiałam pracowac przy domofonie ( bo było krótko szybko i na temat - ludziom łatwiej było odmówić nie paqtrząc w oczy ) i na terenach oddalonych, bo przy mojej miłej aparycji i pogodnym usposobieniu zawsze ludzie mnie częstowali wszystkim co tylko mieli ))))) fajnie było............. jedyny problem który miałam, to taki, że jesli ja w to nie wierze to czy moge komuś ściemniać, że to jedyna droga...... miałam dylematy moralne.......Zeby nie bylo kto to napisal ze sprawialo mu radosc to napisalem to ja ...naprawde bylo fajnie
#88
Napisano 2005-11-28, godz. 20:33
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#89
Napisano 2005-11-28, godz. 21:41
A z bardziej prozaicznych powodów? Może po prostu niektórzy wolą iść i wciskać kit niż spotkać się ze "strasznymi" z powodu miernoty duchowej .
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#90
Napisano 2005-11-29, godz. 14:25
Pozwól że przekształcę Twoje pierwsze zdanie z tego tematu niejako jako pogląd ŚJ na tę sprawęMoże bycie odważnym i zdecydowanym (wręcz bezczelnym) głosicielem, leży w mocy każdego człowieka, tylko ja jestem nienormalny.
"Może bycie odważnym i zdecydowanym (wręcz bezczelnym) głosicielem, leży w mocy każdego człowieka, tylko... ja jestem niemoralny."
Trafiłem?
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#91
Napisano 2005-11-29, godz. 14:28
hehe można by napisać o tym prace socjoliczna bez kituJednak z różnych względów, o których wielokrotnie już mówiliśmy (przyzwyczajenie, towarzystwo, przyjaciele, potrzeba bycia w grupie...), nierzadko można spotkać głosicieli, którzy muszą "odrabiać pańszczyznę", nie identyfikując się z głoszonymi poglądami.
A z bardziej prozaicznych powodów? Może po prostu niektórzy wolą iść i wciskać kit niż spotkać się ze "strasznymi" z powodu miernoty duchowej .
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#92
Napisano 2005-12-05, godz. 08:30
#93
Napisano 2005-12-05, godz. 09:31
Nie znam natomiast przypadku, żeby oficjalnie ostrzegano przed jakimś konkretnym rejonem albo odradzano w nim głoszenie. Wszystkie uwagi miały raczej charakter uogólniony.
Z własnych doświadczeń — miałem na swoim terenie osobistym melinę pijacką. Zawsze było tam gwarno i wesoło. Ale nigdy nie spotkałem się z przemocą czy ubliżaniem. Wręcz przeciwnie, "trunkowi" często proponowali mi kielicha, zachęcając, żebym powiedział, co mam powiedzieć . Z obowiązku tylko dodam, że studiów tam nie założyłem .
Wiem również, że inni braciszkowie mieli mniej różowe doświadczenia, ale może ktoś inny poda przykład...
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#94
Napisano 2006-02-16, godz. 12:10
Olo, kiedy czytam twoje wypowiedzi na tym forum, to wypisz wymaluj jakbym slyszal siebie. Mamy wiele wspolnych pogladow i przemyslen i obaj mam jeszcze jedna wspolna ceche - tak ty jak i ja nie przepadalismy delikatnie mowiac za gloszeniem od domu do domu.
Olo, jezeli jeszcze tu zagladasz, to bardzo prosze Cie zebys szczerze zastanowil sie i odpowiedzial mi na takie pytanie: Czy nie obawiasz sie choc troche, ze twoje watpliwosci sa proba usprawiedliwienia dla zaprzestania gloszenia? Ja sie troche obawiam ze podswiadomie wlasnie tak robie...
#95
Napisano 2006-02-20, godz. 19:12
Pozdrawiam.
Ps. Teraz nie mogę więcej napisać na tym forum.
#96
Napisano 2006-09-28, godz. 12:58
Użytkownik Terebint edytował ten post 2006-09-28, godz. 13:46
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#97
Napisano 2006-09-28, godz. 14:10
Może ktoś z nowych użytkowników forum, którzy doszli później, wypowiedziałby się w tym temacie, lub chociaż oddał by swój głos w ankiecie?
no to oddalam glos...
"Napawa/napawało/napawałoby Cię lękiem"...
pzdr
asia
#98
Napisano 2006-09-28, godz. 14:32
Oddałam swój głos w ankiecie. teraz kilka słów wyjaśnienia.Może ktoś z nowych użytkowników forum, którzy doszli później, wypowiedziałby się w tym temacie, lub chociaż oddał by swój głos w ankiecie?
PANICZNIE bałam się chodzenia od domu do domu. Bo udawać w zborze i przed sobą, że się wierzy we WSZYSTKO, co sie głosi, a wciskanie tego kitu innym - to całkiem inna rzecz.
Uratowała mnie… moja niepełnosprawność. Starsi domyślili się, że nie mam sił na chodzenie, więc byłam zapraszana tylko na studia czy odwiedziny. I tak przez 12 lat świadkowania ominęła mnie ta "przyjemność".
#99
Napisano 2006-09-28, godz. 14:54
przypominam sobie nastepujace zdarzenie:
Byl piekny i sloneczny, wakacyjny dzien, ktory zastal mnie w pewnym niewielkim miasteczku i w dobrym nastroju; kroczylem przy boku pieknej (czy moze ona kroczyla przy moim boku) i mlodej, dopiero co glosicielki (jej pierwszy raz?), i tak kroczylismy alejka w jakims parku, rozgladajac sie, kogo by tu zagadnac. Wtem, zupelnie nieoczekiwanie, zostalismy sami zagadnieci, a wlasciwie zakrzyknieci, przez naszych rowiesnikow ktorzy wyszli na spacer z pieskiem i wlasnie siedzieli, w pelnym tego slowa znaczeniu, na lawce. Pelni ducha i ufni podeszlismy do przystrzyzonych na krotko mlodziencow i kontynuowalismy tak niecodziennie rozpoczeta konwersacje. Najwyrazniej jakos umknela naszej uwadze okolicznosc, ze jeden z mlodziencow dzierzyl wyszczerbiony kij hokejowy. Drugi na masywnej smyczy trzymal wilczura i przedstawil nam sie jako Diabel. My, rozumiejac oczywiscie, ze to taka ksywka, albo zart, wdalismy sie w okolo godzinna dyskusje. Co prawda nie mialem okazji rozedrzec wilczura golymi rekami niczym Samson czy tam Dawid lwa, gdyz nie zaszla taka potrzeba, lecz najwyrazniej albo Duch Jehowy mnie wypelnial, albo pozostawalem w blogiej nieswiadomosci potencjalnego zagrozenia, tak czy owak, dopiero po wszystkim Teresa (tak bowiem piekne dziewcze mialo na imie) uswiadomila mi wszystkie te okolicznosci, ktorych uprzednio sobie nie uswiadamialem.
Jeszcze kiedy indziej, w innym czasie i w innym miejscu bylo ogrodzenie, byl inny szczekajacy wilczur i byl dom, za drzwi ktorych wsadzilem traktat. To akurat byl moment - pies chyba sie zdziwil, ale mnie nie zaatakowal. Po prostu wszedlem, zostawilem i wyszedlem. Nie bylo to madre - i nie polecam takich dzialan nikomu.
Co sie wlasciwie stalo?
To byly dzialania pozbawione adrenaliny, po prostu pozostawalem w specyficznym stanie nieco zmienionej swiadomosci (albo nieswiadomosci), glebokiej wiary, blogiego tu i teraz, narzedzia w rekach Ducha, w rekach Boga.
Przytoczone zdarzenia moglyby sie inaczej potoczyc, gdybym mial swiadomosc ofiary, bal sie, itd. Czlowiek czy zwierze wyczuje podswiadomie lek, obawe, i moze wtedy zaatakowac.
Wydaje mi sie, ze chodzac po ulicy i majac wewnetrzne poczucie bezpieczenstwa znacznie redukuje sie prawdopodobienswo bycia napadnietym. Nawet nie mysli sie o tym. Natomiast osoby, ktore stale sobie wyobrazaja rozmaite niebezpieczentwa, ktore je moga spotkac, wypracowuja sobie zla karme, i nieszczescie moze je spotkac - czy to w postaci fizycznego ataku, czy jako choroby czy schorzenia bedace rezultatem wplywu negatywnych mysli i emocji na cialo. Podobnie moze byc w rodzinie w pracy itd.
Mozna by powiedziec, ze Bog milosciwie daje ci wolna wole stwarzania i doswiadczania warunkow takiej rzeczywistosci jakiej pragniesz, takiej rzeczywistosci jaka pomyslisz - pomyslisz i juz to masz (a co zwiazecie na Ziemi to juz bedzie zwiazane w niebie).
Wracajac do gloszenia - rowniez i w moim przypadku nastal czas, kiedy moj rozwoj duchowo-mentalny przestal sie miescic w nieskomplikowanych ramach teokratycznych oczywistosci, a poglad na rzeczywistosc i wszechswiat zaczal coraz bardziej roznic sie od straznicowego...
Poczatkowo, kiedy stare ja walczylo z nowym ja, w moich myslach i emocjach byl chaos. W tym czasie glosilem bez przekonania, co oczywiscie mialo wplyw na jakosc tego co robilem. Trudno sie spodziewac satysfakcji z dzialania niezgodnego z przekonaniem. I oczywiscie moi rozmowcy na poziomie podswiadomym rowniez odczuwali brak spojnosci i reagowali obojetnoscia i odmowa. W koncu stare ja umarlo i odeszlo, a ja (nie ja - nowe ja) przebudzilem sie do nowego dalszego zycia, i jezeli kiedykolwiek zdarzalo mi sie jeszcze jakies tresci komukolwiek przekazywac, byly to juz zawsze tresci z ktorymi sie utozsamialem i ktorymi w danym momencie zylem.
#100
Napisano 2006-09-28, godz. 15:47
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych