Skocz do zawartości


Zdjęcie

Lęk przed chodzeniem od domu do domu.


  • Please log in to reply
129 replies to this topic

Ankieta: Czy głoszenie od domu do domu:.......

Czy głoszenie od domu do domu:.......

Nie możesz zobaczyć wyników tej ankiety dopóki nie oddasz głosu. Proszę zaloguj się i oddaj głos by zobaczyć wyniki.
Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#101 gwiazdka

gwiazdka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 111 Postów
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano 2006-09-28, godz. 17:20

Każdy z nas na pewno inaczej to przeżywał. Inaczej osoba, która od dziecka towarzyszyła dorosłym w odwiedzaniu ludzi od domu do domu, a inaczej osoby, które później, już jako dorosłe dołączały do orszaku głosicieli i dla których stanięcie przed drzwami obcych ludzi było nie lada wyzwaniem. Często właśnie wśród zainteresowanych, potencjalnych braci i sióstr dały się słyszeć głosy, że zrobią wszystko by być w organizacji, oprócz głoszenia i że nie wyobrażają sobie siebie w tej roli.
Jeśli chodzi o mnie, to głoszenie nie było dla mnie tak wielkim problemem. Owszem przeżywałam chwile stresujące, kiedy np. otwierał mi ktoś znajomy, ale cóż - taka mała adrenalinka. ;)
Generalnie lubiałam to robić, zwłaszcza, jeśli trafiała się interesująca rozmowa. Spotykało się ciekawych ludzi, którzy niejednokrotnie wnieśli jakieś cenne uwagi i dzielili się poglądami.
Oczywiście najczęstszy odzew wśród spotykanych ludzi, to obojętność i brak zainteresowania, dlatego bardzo lubiałam ośrodki pionierskie i wypady na tereny wiejskie, bo tam można było spotkać "ciekawych" rozmówców i porozmawiać o Bogu.
Ekstremalne sytuacje również przeżyłam, kiedy jako 5-letnia dziewczynka zostałam, razem z resztą grupy, osadzona w areszcie, przez ówczesną Milicję Obywatelską.

Ciekawa jestem tylko teraz tego, jak bardzo czuliby się zażenowani moi znajomi ŚJ, gdyby nie znając mojego aktualnego adresu, zapukali do drzwi, które bym im otworzyła. :lol:
Cóż za konsternacja :o

Pozdrawiam :)

#102 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2006-09-28, godz. 19:24

generalnie, nie było w Karpaczu ani w Kowarach takich miejsc, gdzie głosiłoby się z narażeniem życia.
Przez kilkanaście lat nikt nigdy nie zrzucił mnie ze schodów, nie dźgnął nożem (ani się nie zamierzył).

Byłem ostrożny i zawsze stukałem furtką, czekałem kilkadziesiąt sekund czy nie wyskoczy jakieś psisko i dopiero wtedy wchodziłem na czyjeś podwórko.

Parę razy słyszałem groźbę poszczucia psem. Wtedy odwracałem się na pięcie i wychodziłem, a udając się do wyjścia rzucałem uwagę że "Jezus kazał bliźniego miłować i nie pochwala szczucia drugiego człowieka psem"... Licząc na to, że rozmówcy byłoby głupio wyjść samemu przed sobą na takiego, który nie słucha Jezusa. No i nigdy żaden pies portek mi nie poszarpał...

Głoszenie od domu do domu bywało stresujące, ale bez przesady... są bardziej stresujące zajęcia w życiu...

#103 kardynał

kardynał

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 2 Postów

Napisano 2006-09-29, godz. 16:20

Ja też miałem ten problem i zrezygnowałem.

#104 aurora

aurora

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 116 Postów
  • Lokalizacja:poznan - czerwonak

Napisano 2006-10-10, godz. 13:48

oczywistym jest ze lęk prze gloszeniem nie dotyczy wszystkich- ALE!!!
wszyscy musza glosic .
stad rodzi sie problem bo sa tacy dla ktorych to jest tortura przed ktora nie moga sie usprawiedliwic.
bo niewolnik KAZE !
to podwojna tortura ,a ze ktos wrazliwy i delikatny ...kogo [niewolika?] to obchodzi...?
z glupawym usmieszkiem gadaja ze jakos sobie dasz rade, ze bracia tez mieli problemy ,nawet oni sami na poczatku .
a co z ludzmi ktorzy wpadaja przez lęk w schizofrenie???
oczywiscie nie ma problemu w organizacji bozej..

Użytkownik aurora edytował ten post 2006-10-10, godz. 13:49


#105 jojo_goldap

jojo_goldap

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 43 Postów

Napisano 2006-10-10, godz. 21:13

Głoszenie od domu do domu bywało stresujące, ale bez przesady... są bardziej stresujące zajęcia w życiu...


Wiecie co wam powiem, że dla mnie jako dla młodej osoby bo 14-16 lat maiłem jak głosiołem to był jeden z większych stresów, ja tozawsze chodziłm z jakimis starszymi albo innymi spec pionierami boto młody boto zawsze moj starszy co maiłe zemna studium to mnie z kims tam umawiał to pwoiem, wam że strasznie sie tego bałem a tezsie wstydziłem jak raz w słyżbie spotkałem swojego nauczyciala ze skzoły toprzez 3 dni na jego lekcje nie chodizłm byomi głupio "pomimo głoszenia nauki religi prawdziwej" :P

#106 Terebint

Terebint

    Taoista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4710 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-10-10, godz. 21:39

strasznie sie tego bałem a tezsie wstydziłem jak raz w słyżbie spotkałem swojego nauczyciala ze skzoły toprzez 3 dni na jego lekcje nie chodizłm byomi głupio "pomimo głoszenia nauki religi prawdziwej" :P

Jojo, Ty to mocny jesteś. :P Ale ja też miałem ciężkiego stresa. ;)

"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc


#107 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2006-10-10, godz. 21:53

Ja w sumie bardzo miło wspominam chodzenie od domu do domu...
Dużo ciekawych rozmów z ludźmi... Różne reakcje... Dzisiaj umiem reagować, gdy ktoś mnie nie lubi...
Dzisiaj przydaje mi się nauczony wtedy upór, nieugiętość, radzenie sobie ze stresem, przydaje się...
Każdy student ekonomii powinien pójść od drzwi do drzwi jako akwizytor...
Byłby w przyszłości lepszym ekonomistą... Poważnie...

#108 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2006-10-10, godz. 21:58

niekiedy gloszenie to samotortura, nawet dla tych, z ktorymi pod wzgledem duchowym wszystko w porzadku. Znam naprawde niewiele osob, o ktorych mozna by powiedziec, ze lubia to robic. A wsrod tych, ktorzy lubia duzo glosic, dziwnie sporo osob niezrownowazonych, z problemami (gloszenie forma ucieczki?) czy wrecz z odchylami psychicznymi. A potem taka osobe oficjalnie chwali sie w zborze za gorliwosc, a tak miedzy soba bracia opowiadaja anegdotki z pionierka "w roli glownej" na przyklad.

Dodam jeszcze, ze duzo tez zalezy od terenu... sporo od nastawienia...

#109 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2006-10-10, godz. 22:14

Ja obracałem się w środowisku młodych pionierów i pionierek.
A jak szedłem na głoszenie z jedną z nich, która mi się szczególnie podobała, to w ogóle byłem cały heppy.
Zawsze zabierałem ją na odległe tereny i obowiązkowo takie, gdzie autobus nie dojeżdżał. Miałem taki fajny teren na który się szło 4km drogą przez las... I szliśmy sobie a ona mi coś opowiadała albo sobie podśpiewywała albo uczyła mnie zasłyszanych gdzieś wierszy i piosenek. Była to osoba nieco zakręcona, ale pozytywnie. No i... nie ukrywam... podobała mi się... a w snach wyobrażałem sobie, ze w raju będziemy małżeństwem...

Oczywiście nie wiedziałem wtedy, że spotkam w swoim życiu kobietę 1000x wspanialszą...

#110 stamaim

stamaim

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 246 Postów

Napisano 2006-10-10, godz. 22:23

Mnie tam zdarzały się radosne wyjścia do służby - szczególnie na ośrodkach pionierskich, bo miałem pewność, że nikt znajomy się nie napatoczy.
W rodzinnym mieście głosić nie cierpiałem. Dlatego wziąłem sobie ulicę, która właściwie była już na wsi i jednocześnie można było do niej dojść poza głównymi szlakami komunikacyjnymi :)

No i zawsze, wszędzie nienawidziłem obowiązkowego wdzianka - spodni nieoddychających w kancik (na szczęście miałem liberalny zbór i przeszedłem na sztruksy :)), krawatu szczelnie pod szyją zawiązanego (luzowałem) i bucików eleganckich.
"Jeżeli Boga nie ma,
to nie wszystko człowiekowi wolno.
Jest stróżem brata swego
i nie wolno mu brata swego zasmucać,
opowiadając, że Boga nie ma."

#111 Emka

Emka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 164 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano 2008-02-05, godz. 11:15

Widzę, że nie jestem odosobniona w swoim poglądzie. Zmuszanie do głoszenia wszystkich bez wyjątku to niesprawiedliwa praktyka. Coś, co dla pięćdziesięcioletniego nadzorcy nie jest żadnym problemem, dla zakompleksionej nastolatki bywa czasem ogromnym wyzwaniem i koszmarem. Kiedy ma się czternaście lat, ma się inne problemy, na wszystko patrzy się z własnej perspektywy - ktoś trzasnął drzwiami i nie chciał mnie słuchać, dlatego, że jestem beznadziejnym, pryszczatym beztalenciem w niemodnej sukience i sandałkach rzymiankach. Ciężko oczekiwać od kogoś takiego, że będzie chodził do służby z radością i pozytywnym nastawieniem. Nie każdy jest Tymoteuszem.

Przypomniał mi się moje pierwsze podejście do głoszenia. Miałam sześć lat i mama wzięła mnie ze sobą.

Próbowałam wręczyć jakiemuś gburowatemu panu traktat (nie pamiętam tytułu, ten z mężczyzną czytającym Biblię), a on tylko na nas nawrzeszczał i trzasnął drzwiami. Strasznie się wtedy rozpłakałam i był spokój z głoszeniem na trzy lata. Ale później w końcu znowu mnie zaczęli męczyć :P A ile było wstydu, jak akurat ktoś ze szkoły mnie przyuważył...
"When the war of the beasts brings about the world’s end
The goddess descends from the sky."

#112 edd

edd

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2081 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:localhost

Napisano 2008-02-05, godz. 11:45

[...]

Przypomniał mi się moje pierwsze podejście do głoszenia. Miałam sześć lat i mama wzięła mnie ze sobą.

Próbowałam wręczyć jakiemuś gburowatemu panu traktat (nie pamiętam tytułu, ten z mężczyzną czytającym Biblię), a on tylko na nas nawrzeszczał i trzasnął drzwiami. Strasznie się wtedy rozpłakałam i był spokój z głoszeniem na trzy lata. Ale później w końcu znowu mnie zaczęli męczyć :P A ile było wstydu, jak akurat ktoś ze szkoły mnie przyuważył...

Widze ze Emka na dobre zagoscila na forum - zatem WITAMY WITAMY! :)

Mysle ze chyba kazde dziecko SJ ma takie same problemy w dziecinstwie jesli chodzi o gloszenie juz od najmlodszych lat i potem spotkanie kogos ze znajomych w trakcie gloszenia w tym uniformie straznicowym :P obciach jak sie masz
Fryderyk Nietzsche
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"

#113 Emka

Emka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 164 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano 2008-02-05, godz. 12:54

Dzięki za przywitanie, na razie się tu nieśmiało rozglądam, ale moje wrodzone gadulstwo raduje się z faktu, że mogę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami :)

Zauważyłam, że chomikujesz różne ciekawe rzeczy :) Można się poczęstować?
"When the war of the beasts brings about the world’s end
The goddess descends from the sky."

#114 edd

edd

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2081 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:localhost

Napisano 2008-02-05, godz. 13:07

Dzięki za przywitanie, na razie się tu nieśmiało rozglądam, ale moje wrodzone gadulstwo raduje się z faktu, że mogę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami :)

Zauważyłam, że chomikujesz różne ciekawe rzeczy :) Można się poczęstować?

Pewnie ze mozna po to ten chomik jest ;)
Fryderyk Nietzsche
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"

#115 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2008-06-08, godz. 19:33

Po przeczytaniu całego wątku jakoś dziwnie zaczął boleć mnie żołądek ;) , trochę tak jak kiedyś, kiedy głosiłam od drzwi do drzwi i próbowałam wmówić sobie, że mnie to "raduje". Na szczęście ominęło mnie głoszenie w wieku dziecięcym i "nastolatkowym". Zaczęłam chyba kiedy miałam ok. 19 lat. Teraz mogę napisać, że nienawidziłam tego robić, ale wszyscy ważni dla mnie ludzie mówili mi wtedy,że powinnam "czerpać z tego radość", że to służba dla Jehowy itd., więc..Przed każdym głoszeniem czułam lęk, podczas głoszenia stres i wstyd. Wcale nie dlatego,że nie wierzyłam w to, o czym chciałam mówić, nie dlatego,że byłam nieśmiała i bałam się ludzi, wręcz przeciwnie. Uważana byłam za osobę "wygadaną", z dużą wiedzą, z umiejętnością wysławiania się itd. Nie bałam się mówić co myślę, nawet gdy moi rozmówcy nie zgadzali się ze mną. Jednak podczas głoszenia czułam,że to wymuszone, sztuczne, że idę tam , gdzie mnie nie chcą, jestem nie proszonym gościem, akwizytorem próbującym sprzedać swój towar. Brrr! :( Starałam się być , najbardziej jak się dało, taktowna i nienachalna, ale jeśli miało się wciąż ten sam teren to bywało trudne. Albo kiedy się szło z jakimś niestrudzonym głosicielem, który potrafił odwiedzać ludzi na swoim terenie raz w tygodniu , bez względu na to jak bardzo tego nie chcieli... :o Najgorsze,że nikt NIGDY (przynajmniej w zborach, do których należałam) nie poruszał tych kwestii. Żaden głosiciel nie przyznałby się za nic, że wstydzi, boi się głosić, albo, że tego nie lubi, czuje się poddany presji itd. Czasem mówiło się o takich zahamowaniach, strachu przed ludźmi, ale tylko odnośnie nowych głosicieli - pozostałym głoszenie sprawiało wyłącznie radość. Poza tym czułam się jakoś tak groteskowo, kiedy na przykład w gorący letni dzień kroczyłam z jakimś bratem: on w garniturze, ja też w czymś w rodzaju mundurku, z tymi ohydnymi teczkami, spoceni ;) Wśród lekko i swobodnie ubranych ludzi wyróżnialiśmy się znacznie :lol:
Bywały też miłe spotkania, czasem ciekawi ludzie,zabawne sytuacje, ale rzadziej. Pamiętam, że często wracałam z głoszenia zmęczona psychicznie i bez energii.Myślałam wtedy,że coś ze mną nie tak,że moja wiara jest słaba i takie tam



Dodam jeszcze,że bardzo lubiłam rozmawiać o Biblii, Jezusie i Jehowie nieoficjalnie, z kimś, kto naprawdę chciał posłuchać, w jakiejś naturalnej, niewymuszonej sytuacji. Wtedy wychodziło to jakoś tak naturalnie, z serca :) .Oczywiście dopóki wierzyłam w nauki WTS.

Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2008-06-08, godz. 19:35


#116 Olo.

Olo.

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1937 Postów

Napisano 2008-06-08, godz. 19:46

Czyli rzeczywiście jest nas wielu. Dziękuję Ci za tak szczere uzewnętrznienie swoich odczuć.

Pozdrawiam.

Użytkownik Olo. edytował ten post 2008-06-08, godz. 19:46

Patrzeć na świat przez google, czy własnymi oczami? Oto jest pytanie.

#117 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2008-06-08, godz. 19:52

Czyli rzeczywiście jest nas wielu. Dziękuję Ci za tak szczere uzewnętrznienie swoich odczuć.

Pozdrawiam.


Ja poznałam zaskakująco wielu ŚJ, którzy naprawdę nie lubili głosić oficjalnie, czyli od drzwi do drzwi :). Do dziś szkoda mi mojego taty. Wiem,że to dla niego męka.Strasznie się denerwuje kiedy musi iść do służby, ale wychodzi (prawie zawsze z moją mamą, żeby nie musiał zbyt wiele mówić), bo trzeba coś zaraportować. U niego to 1-2 godz. w miesiącu. Poza tym nie opuszcza zebrań i jest dość przykładnym ŚJ (no może czasem po kryjomu gra w totolotka, ale to chyba już mu Bóg wybaczy ;) ).

Pozdrawiam Cię Olo.

#118 Olo.

Olo.

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1937 Postów

Napisano 2008-06-09, godz. 13:56

No i na chwile obecną ponad 67 procent głosujących ma podobne do nas odczucia. Części jest to obojętne. I tylko niewielka część to lubiła, lub by polubiła. Mimo iż wielu lubi dzielić się swoją wiarą na swobodnym gruncie. Jednak wizerunek natrętnego, umundurowanego akwizytora wymaga żelaznej psychiki. Niestety rzeczywistość o psychice ludzkiej jest inna. Kiedy WTS to zrozumie i wycofie się z takiej praktyki szeregi ŚJ po kilku latach wzrosną, zamiast stać w stagnacji około wzrostu populacyjnego.

Użytkownik Olo. edytował ten post 2008-06-09, godz. 13:59

Patrzeć na świat przez google, czy własnymi oczami? Oto jest pytanie.

#119 Terebint

Terebint

    Taoista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4710 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-08-14, godz. 21:11

Ankieta pokazuje, jak naprawdę czują się świadkowie podczas głoszenia, jaka wojna toczy się w ich wnętrzach...

Z zewnątrz to wygląda zupełnie inaczej... Często się słyszy, że śJ są tacy asertywni, odważni... albo nachalni, że nachodzą na siłę, wpychają się do domu. W rzeczywistości większość w momencie rozpoczęcia służby pewnie chciałaby, aby się ona skończyła.

Ja pamiętam, jak nie mogłem się doczekać czasów, aż Jehowa zakończy głoszenie... tak tego nienawidziłem... choć zaraz z drugiej strony się bałem, że będę prześladowany w okresie "Wielkiego Ucisku"....

Uff...

"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc


#120 Agape

Agape

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 882 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2008-08-15, godz. 00:01

Pamietam swoj pierwszy dzien w sluzbie, czulam sie jakby mnie ktos goraca woda oblal.
Na poczatku balam sie. Najtrudniej bylo zaczac, zadzwonic do pierwszych drzwi, potem juz jakos szlo. Pomagalo towarzystwo braci, wydawali sie tacy pewni siebie i weseli, chyba dzieki temu przezylam. Sama nie wyglosilabym ani godzinki. Byl tez czas, kiedy gloszenie sprawialo mi radosc.
Dołączona grafika




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych