A po co miały być te "donosy"? Pomyśl przez chwilę. ŚJ wykonywali "dobrą robotę" dla władzy "ludowej" - atakowali jedynego liczącego sie przeciwnika, odciągali ludzi od aktywnosci politycznej. To po co było przeszkadzać? Po okresie zaczadzenia ideologią stalinowską, kiedy faktycznie prześladowania dotknęły również ŚJ, zaczęli być traktowani jako "poputczicy", albo, jak zacytować guru bolszewików, Lenina, "pożyteczni idioci". Bracie, jak sądzisz, ile godzin bezpieka potrzebowałaby, aby wykryc i unieszkodliwić drukarnie ŚJ? 2 czy 3? Ale wtedy KK zostałby na placu boju bez przeciwnika ideologicznego, atakującego go wściekle w oparciu o niby tą samą Biblię. Gdzieniegdzie następowały drobne wpadki, do więzienia trafił od czasu do czasu ktoś, kto odmówił słuzby wojskowej, bo inaczej 70% mężczyzn w wieku poborowym trafiłoby do zborów na okres od 18 do 24 roku życia, ale generalnie władza ludowa tolerowała ŚJ.
Popatrz na to z boku - aparat represji może zlikwidować "nielegalną" organizację, ale ogranicza się do powierzchownego "szarpania", które jedynie uwiarygadnia ją w oczach społeczeństwa.
A wracając do twojego ojca - odpowiedz na jedno pytanie:
czy był wzywany przez "organy" celem złożenia jakichś wyjaśnień?
Bo z doświadczenia wiem, że podobne donosy konczyły sie tzw. kipiszem w domu u katolików.
I to w najlepszym przypadku.
Ktj, chyba nie do końca zrozumiałeś moje intencje
Całkowicie się z Tobą zgadzam: gdyby SB chciało, mogłoby rozbić świadków w pył. A tak - całość ograniczała się do nękania poszczególnych jednostek, zwłaszcza "na przywilejach". Ale, ale... To jeszcze nie oznacza, że zbory były naszpikowane agentami jak sernik rodzynkami
Bo o tym jest temat. Pisząc o donosach, to właśnie miałem na myśli - durnowatych ciemnogrodzian (sąsiadów), w dodatku zawistnych z powodu "paczek z Ameryki" (de facto - z RFN). Ojciec nigdy nie składał wyjaśnień ws. tych donosów, przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Jak widać, nawet SB nie traktowało ich poważnie. Był wzywany z innych powodów albo i zgarniany wprost z ulicy, ale to już inne historie.
Nie zgodzę się tylko w kwestii służby wojskowej i więzień. Otóż więzienie było wpisane w życiorys "urodzonego w prawdzie". Chyba że zdołał się w porę wyłamać i np. pójść na studia. I
czasami się zdarzało, że młody SJ NIE SZEDŁ do więzienia za odmowę służby (kategoria niższa niż A), a nie odwrotnie. Z tego, co piszesz, osoba niezorientowana mogłaby wysnuć wniosek, że SJ mieli pod tym względem luzik, a tak nie było. Odmowa służby była złamaniem przepisów o powszechnym obowiązku obrony i sądowi było już trochę "lotto", jakie są motywacje oskarżonego - wyroki zawsze były podobne (2-3 lata).
Poza tym, zawsze uważałem, że najwięcej dla SJ zrobił... Kościół Katolicki, oczywiście w wymiarze czynnego oporu w realiach PRL. Innymi słowy, KK przecierał szlaki wolności wyznania i sumienia, po których mogli w miarę spokojnie później poruszać się SJ. Nie ma sensu porównywać wpływu i znaczenia KK i SJ w PRL, nie ten kaliber. Tyle tylko, że niewielu świadków potrafi trzeźwo ocenić sytuację, a dostrzec pozytywny wpływ Kościoła - to już naprawdę margines.
Pozdrawiam
Użytkownik brat_jaracz edytował ten post 2009-11-25, godz. 08:45
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"