Na pocieszenie dla wszystkich, którzy "płaczą" bo nie skończyli studiów z powodu nagonki WTS, proponuję, wejdźcie na forum "gazetapraca" gdzie płaczą Ci, którzy z powodu nagonki w szkołach i namów rodziców skończyli studia i siedzą na bezrobociu...bądź zapier...na zmywakach w Anglii.A takich niestety w tym smutnym kraju jest mnóstwo...Nieskończenie studiów to nie tragedia, skończenie- to wcale niekoniecznie sukces.
Sporo racji w tym, co piszesz, ale:
1. często studiuje się dla siebie, nie dla przyszłej pracy. Wiem, że to idealizm, ale cóż, chyba już jestem starej daty;
2. za chwilę wyjdzie, że to SJ mieli rację

Po co się uczyć, skoro i tak to wszystko psu na budę. Armagedonu wprawdzie nie ma, ale dyplomem nie należy się zanadto chwalić;
3. kto potrafi przewidzieć, czy aktualna koniunktura nie odwróci się za kilka lat? Nie każdy może być przedstawicielem handlowym i nie wszystko jest na sprzedaż

4. nie chodzi już nawet o praktyczny wymiar takiego sterowania życiem, jakie fundowali innym "wujkowie" (czyli: "nie studiuj, bo i tak nie będziesz miał lepszej roboty"), ale o paskudną manipulację, której się dopuścili, szczując innych armagedonem;
5. nie zapominajmy, że wiele osób zrezygnowało z wykształcenia i kariery jeszcze w minionym ustroju, gdzie odpowiedni papier otwierał wiele drzwi, a jego brak - skazywał na niskie zaszeregowanie w podrzędnym zakładzie pracy. Zakładów już nie ma, realia się zmieniły, ale na przykład kto dopłaci teraz tym nieszczęśnikom do nich nędznych emerytur? "Wujaszkowie" z Brooklynu? To już prędzej spodziewałbym się armagedonu
Użytkownik brat_jaracz edytował ten post 2009-09-07, godz. 23:12
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"