Strażnica nr1 z 1970, s.25 "Pytania czytelników"
Trzeba posiadać niezbite dowody cudzołóstwa; można do nich zaliczyć także przyznanie się partnera małżeńskiego lub potwierdzony fakt, że w niestosownych okolicznościach spędził noc u osobnika płci odmiennej
Przyznanie się jest niezbitym dowodem cudzołóstwa? Niech mnie nawet nie rozśmieszają. Moja była żona się mi przyznała a i tak rozwodu biblijnego nie dostałem. Nawet Nadarzyn olał ten niezbity dowód. Potwierdzony fakt? Oczywiście wiemy na czym ten "potwierdzony fakt" polega. Mogli nazwać rzeczy po imieniu. Chyba że światło jeszcze było niezbyt jasne.
Strażnica nr21 z 1976, ss.23,24 "Pytania czytelników"
Tu nic nie ma na poruszony przeze mnie temat. Jest tylko napisane że gdy po rozwodzie wyjdzie na jaw (czyli dwóch świadków itd.) cudzołóstwo pierwotne lub wtórne które miało miejsce przed rozwodem to można się rozwieść "biblijnie" (czyli w łasce starszych zboru). Ale kobieta o której pisałem nie rozwiodła się z powodu cudzołóstwa czy zdrady tylko z powodu różnicy charakterów. Nie było cudzołóstwa.
Strażnica nr15 z 1978, ss.23,24 "Pytania czytelnkików"
Chrześcijańskie Pisma Greckie podtrzymują zasadę, iż sedna sprawy dochodzi się przez dwóch lub trzech świadków, jak tego wymaga zrównoważone poczucie sprawiedliwości (Jana 8:17, 18; 1 Tym. 5:19; Hebr. 10:28)
Niech więc Ciało Kierownicze mi wyjaśni gdzie jest w tych wersetach mowa o tym że musi być dwóch świadków cudzołóstwa męża czy żony skoro ten sam artykuł wcześniej przyznaje, że Prawo Mojżeszowe mówiło o dwóch świadkach w sprawach wykroczeń za które groziła kara śmierci a nie w sprawach rozwodowych? Sami sobie zaprzeczają.
Przedstawiona sytuacja to zupełnie co innego niż gdyby utrzymywał, że jest niewinny, i stanowczo zaprzeczał dopuszczeniu się cudzołóstwa. Tutaj przyznał się przed nią, chociaż ze względu na swoją opinię nie zechce może potwierdzić tego wobec innych osób bądź na rozprawie w sądzie. Co pozostaje żonie?
Skoro należy do czystego zboru chrześcijańskiego, powinna zdawać sobie sprawę z tego, jak ważne jest właściwe załatwienie sprawy, aby po przeprowadzeniu rozwodu i ewentualnym ponownym zawarciu małżeństwa nie ulegało wątpliwości, że ze swej strony zachowała „łoże nieskalane” (Hebr. 13:4). W tym celu może starszym reprezentującym zbór przekazać list, w którym przedstawi swoją sytuację wraz z oświadczeniem, iż jej niewierzący mąż wyznał przed nią, że się dopuścił niemoralności. Może dalej oświadczyć, że zgodnie z treścią Ewangelii według Mateusza 19:9 chce odejść od niego, uzyskać rozwód sądowy i w ten sposób rozwiązać małżeństwo zarówno w sensie biblijnym, jak i prawnym.
Tak tak... Listy, oświadczenia, srenia. "Obiecanki cacanki" a głupiemu radość (patrz pierwszy komentarz).
Starsi rozważą, czy znany jest jakikolwiek powód do innego wniosku niż ten, że niewierzący partner naruszył wierność małżeńską. Jeżeli nie, powinni zaakceptować podpisane przez nią oświadczenie.
Rozważali krótko i nic im z tego im wyszło. Wyszło na to, że mój list i oświadczenie w nim zawarte jest warte tyle co papier toaletowy (żeby było czym pupę wytrzeć jak go zabraknie).
Zatem skoro nie ma powodu, by wątpić o prawdziwości oświadczenia żony
Powód zawsze się znajdzie. Co by KS mógł się wykazać umiejętnością wielokrotnej ochrony czystości zboru.
Strażnica z 15 grudnia 2000, ss.28,29 "Pytania czytelników"
Większość sąsiadów i braci w zborze nie zna szczegółów, na przykład nie wie, czy były biblijne podstawy do rozwodu. Zanim więc sprawy zajdą tak daleko, byłoby dobrze, gdyby żona poinformowała o faktach (najlepiej na piśmie) nadzorcę przewodniczącego i innego starszego w zborze. Pozwoli to rozwiać wszelkie istniejące lub wyłaniające się z czasem wątpliwości.
Tak, niech poinformuje starszych. Szybciej ją naznaczą za "niebiblijny" rozwód.
Na podstawie tych informacji i moich wcześniejszych doświadczeń, nie sądzę, żeby brak odpowiedniej regulacji "prawno-biblijnej" przed chrztem mógł rzutować na dopuszczenie do chrztu.
A ja sądzę. Skoro brak odpowiedniej regulacji "prawno-biblijnej" przed chrztem nie mógł rzutować na dopuszczenie do chrztu to dlaczego starszy się o to ją pytał? Myślę że ten starszy by jej nie popuścił tym bardziej że go znam. Koleś ma jakąś manię stania na straży czystości zboru. A sam ma tyle za uszami że nie wiem jak on do dzisiejszego dnia uchował się jako starszy.
Strażnica nr22 z 1977, ss.12,13
28 Załóżmy, że ktoś wyjechał do innego kraju, tam poznał prawdę i zgłasza się do chrztu. Do zalegalizowania związku, w którym aktualnie żyje, potrzebny jest rozwód z poprzednim partnerem małżeńskim. W kraju obecnego osiedlenia wprawdzie istnieją przepisy o rozwodach, ale nie dotyczą cudzoziemców. Wiele ludzi z różnych państw europejskich przybyło na przykład do Niemiec w poszukiwaniu pracy. Chociaż ustawodawstwo niemieckie dopuszcza rozwody, to jednak nie obejmuje ono większości obcych obywateli. W takiej sytuacji osoby pragnące być ochrzczone i starające się dowieść czcigodności oraz trwałości istniejącego związku również podpiszą oświadczenie, w którym przyrzekną sobie wierność.
Organizacja próbuje tu naginać Biblię oraz własne przepisy. Skoro do całkowitego rozwiązania małżeństwa konieczne jest prawne orzeczenie instytucji państwowej to cudzoziemiec przebywający w innym kraju nadal jest związany prawnie ze swoją żoną z którą wziął ślub w swoim kraju. W swoim kraju nadal ma prawnie zalegalizowany związek małżeński. Zatem Bóg nie uzna jego nowej żony. Innymi słowy będzie uprawiał cudzołóstwo, gdyż papier zborowy nie jest papierem dokumentującym prawny rozwód a zatem rozwodu nie ma. Cudzoziemiec powinien wrócić do swego kraju, tam się rozwieść ze swoją żoną-zdrajczynią i dopiero wtedy może zawrzeć kolejny prawny związek małżeński. Opisana wyżej sytuacja jest w gruncie rzeczy łamaniem prawa Bożego. Może Organizacja powinna wprowadzić tylko śluby i rozwody "teokratyczne"?
I chociaż nie ma jednoznacznych wytycznych co do udzielenia (lub odmówienia) chrztu osobom mającym "niebiblijne" rozwody, to niekiedy pojawiają się "doświadczenia" o "wielkiej dojrzałości duchowej" osób, które albo doprowadziły swoje sprawy rozwodowe do finału zgodnego z polityką Strażnicy albo rozeszły się z dotychczasowymi partnerami, z którymi nie "mieli prawa być" (zob. Strażnica nr9 z 1974, s.20).
W której publikacji to było napisane? Bo chyba jednak nie w tej Strażnicy co podajesz.
Niewieście, która pierwsza zaczęła studiować, jeden z jej „przyjaciół” zaproponował małżeństwo; wzięliby ślub, gdy tylko przeprowadzi rozwód z dotychczasową żoną. Wyjaśniła mu jednak, że nie może wyjść za niego, gdyż chce kierować się Biblią, a ta nie pozwala na tego rodzaju rozwód, o jakim myślał.
Chyba że to znowu jakaś teokratyczna ściema.
Niemniej sytuacja kontrowersyjna.
Wg nauczania Strażnicy żeby żyć z kimś jak mąż i żona musisz mieć potwierdzenie z USC, natomiast w "szczególnych" okolicznościach rozwodzić się nie musisz, możesz sobie żyć z drugą żoną pod warunkiem napisania oświadczenia na papierku w zaciszu domowym
Bo dla Organizacji rozwód cywilny to tylko taka jakby formalność. W końcu to Organizacja decyduje o możliwości rozwodu a nie jakaś instytucja państwowa Instytucja państwowa wystawia tylko papier dopełniający uczucie wolności lub szczęścia z przyszłym nowym partnerem
Coraz lepsze artykuły się wygrzebuje. Dzięki Liberal Czekam z niecierpliwością na następne udokumentowane ściemy Organizacji.
Użytkownik ble edytował ten post 2009-10-06, godz. 20:12