O ile pamiętam (z lekcji religii) doktryna katolicka w definiowaniu życia szczególnie akcentuje związek duszy i ciała. Tak więc dla egzystencji samej duszy w kontekście całego planu zbawienia nie ma raczej miejsca. Stąd dusza oczekuje połączenia się z odkupionym ciałem przy zmartwychwstaniu. W tym kontekście łatwo wytłumaczyć twoje wątpliwości. Myślę, że o życiu w pełnym sensie można mówić jedynie w kontekście tej syntezy. Więc nie dusza osiąga życie wieczne ale byt który stanowi połączenie duszy i ciała. Dla takich specjalistów w tej tematyce jak chociażby Jan Lewandowski odpowiedzi na tego typu argumentację to przysłowiowa bułka z masłem tylko trzeba mieć czas i chęć żeby ją zjeść.Czyli słowo "nefesz" (dusza), może być rozumiane jako życie, warto wziąć i taką ewentualność pod uwagę. No bo jeśli nie. To warto sobie zadać pytania: Jak człowiek może stracić swą duszę, a potem ją odzyskać skoro podobno cały czas jego świadomość przebywa właśnie w niej? To jak może ją stracić i odzyskać? Co Jezus złożył na ofierze, skoro dusza i tak nie poniosła żadnego uszczerbku podczas jego śmierci, bo podobno jest nieśmiertelna? I co to za ofiarność oddać za kogoś duszę, skoro podobno dusza tak dobrego człowieka i tak idzie natychmiast do lepszego niż ten świata?
Ale się tu duszno zrobiło.![]()
Chyba się zbliża Wszystkich Świętych.
„Dusza ludzka jest nie tylko elementem życia w ciele, ale również jego formą. Takie określenie duszy podał Sobór w Vienne w 1312 roku: "Jedność ciała i duszy jest tak głęboka, że można uważać duszę za "formę" ciała (DS 902)" (KKK 365). Dzięki temu życie duszy ujawnia się w ciele, albo inaczej mówiąc sama dusza się w nim ujawnia: "oznacza to, że dzięki duszy duchowej ciało utworzone z materii jest ciałem żywym i ludzkim; duch i materia w człowieku nie są dwiema połączonymi naturami, ale ich zjednoczenie tworzy jedną naturę." (KKK 365)”