Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika DOSKONAŁA

Odnotowano 29 pozycji dodanych przez DOSKONAŁA (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-01-15 )



Sort by                Order  

#7047 nakrywanie głowy przez kobiety

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-06-04, godz. 19:38 w Obowiązki teokratyczne

"Trudna sytuacja powstaje, gdy mąż został wykluczony ze społeczności zboru chrześcijańskiego i nadal jest wyłączony. Chociaż żona dalej jest mu podporządkowana jako mężowi, to jednak według Pisma świętego nie może z nim utrzymywać kontaktu duchowego."

to sadyzm, świetny klimat w rodzinie...
ale jazda, dawno juz nie czytałam tych bredni, w szoku jestem, po kilku latach wygląda to inaczej... ;)

"niewieście na pewno sprawia radość, że pełni rolę jego pomocnicy i żony"
jak oni zawsze wiedzą co kto NA PEWNO czuje...

"Niewiasta tylko wtedy może być "chwałą mężczyzny", gdy pozostaje na swoim przez Boga wyznaczonym miejscu wobec mężczyzny, ale nigdy przez bezprawne przywłaszczenie sobie jego przewodnictwa."
szkoda gadać...
:wacko: :wacko: :wacko:



#7046 nakrywanie głowy przez kobiety

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-06-04, godz. 19:15 w Obowiązki teokratyczne

pamiętam takie zbiórki bodajże, kiedy któraś wkładała chustkę - okropne to było, taka mieszanka skrywanego śmiechu z zażenowaniem...
w tej chwili poraża mnie idiotyzm robienia czegoś, co uważa się tak naprawdę za głupie tylko dlatego, że "tak trzeba"... brrrrr... :wacko:



#7044 Donosicielstwo

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-06-04, godz. 18:55 w Zwyczaje Świadków Jehowy

szczęściara... ;)

ja wybrałam nieco inny styl... ;)



#7043 (Z przeniesies) Szukam kontaktu z bylymi ŚJ - potrzebne rady

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-06-04, godz. 18:05 w Szukam kontaktu

pamiętam, jakie miałam uczulenie na słowo "świadek" - jakby oznaczało ono tylko jedno... ;)
nie mówiąc już o "imieniu bożym" - to były już prawie drgawki... ;)
taka jazda, o której piszesz, przeszła mi po jakimś czasie i nie pojawiała się pod warunkiem, że ktoś nie wiedział o mojej "przeszłości" :) bo jeśli wiedział - wyskakiwały takie cenzorujące pomysły.
jak to tak sobie teraz oglądam, myślę że "przeszło mi" głównie dzięki temu, że zajęłam się sobą i tym, co mnie kręci, przestałam się na tym koncentrować i osłabło z czasem - najważniejsze jest teraz dla mnie, żeby zachować się tak, jak naprawdę tego chcę - czczę Spontaniczność :D



#6889 Donosicielstwo

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-31, godz. 14:02 w Zwyczaje Świadków Jehowy

taaa... przez pierwszy czas poza obozem to do mnie nie docieralo - ze wreszcie jestem "tylko" soba i jak cos robie lub nie, to odnosi sie to tylko do mnie...
co za lekkosc... i nowe uczucie, bo cale zycie ten ciezar na karku. :unsure:
teraz nawet trudno mi to sobie wyobrazic - wrocic do tak psychiatrycznego modelu... :blink:
A Ty, Seiko, mieszkasz w wawie?



#6883 Donosicielstwo

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-31, godz. 10:50 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Pamiętam taki przypadek syn pewnego starszego, bardzo skromny, cichy i żyjący na uboczu zborowej społeczności, wtargnął pewnego razu na zebranie w chwili gdy jego ojciec przemawiał i zaczął okrążać salę pozdrawiając wszystkich gestem papieskim.

buuuu.... :( ja przez całe lata miałam natrętne mysli na zebraniach o tym, żeby zrobić coś w ten deseń - coś, co nie zmieści się w ich ciasnych głowach.
najczęściej było to wyobrażenie tego, co się stanie, kiedy się rozbiorę
i wejde sobie na scenię... ;) bynajmniej nie miało to związku z exhibicjonizmem, byłby to raczej taki histeryczny krzyk właśnie o Uwagę.
pewnie też stąd moja jazda w późniejszym czasie na próby udowodnienia, że jestem "zła" - przychodziłam na zebrania w kiecce, jak kazali, ale w glanach :D
i pewnie chodziło mi o to, żeby ktoś dostrzegł, że Ja to Ja, a nie jedna z niewolnic...
pamietam, jak wiele lat temu znajomy powiedzial, że przeraża go moje poczucie odpowiedzialności za stwarzanie dobrego wizerunku "organizacji" - jak ja nienawidziłam tego podkładania się pod wszelkie możliwe gusta i wypierania z własnych - żeby czasem kogoś nie zgorszyć... bllllllllllllllllllllllllleeeeeeeeeee :wacko:
pewnie dlatego tak doceniam teraz WOLNOŚĆ... :D :D :D



#6510 (Z przeniesies) Szukam kontaktu z bylymi ŚJ - potrzebne rady

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-18, godz. 15:44 w Szukam kontaktu

Zgadzam się z Tobą, dopiero po kilku latach poza "obozem" zobaczyłam - mimo że nie wdepnęłam w żadną inną sektę - jak ciągle silna była moja podatność na manipulacje. Nawet w wydaniu 1 osoby, która "wiedziała" wszystko lepiej niż ja, mimo że na świadomym poziomie wydawało mi się, że jestem bardzo nieufna. A jednak co rusz znowu oddawałam kontrolę nad swoim życiem komuś, kto "wiedział lepiej"... Sporo czasu zajęło mi zajarzenie, że jeśli nie zacznę wreszcie Sobie ufać - ciągle znajdzie się ktoś, kto mną pomanipuluje.

"nawet wiele lat po odejściu z Organizacji, niektórzy ludzie nie potrafią przestać o niej myśleć bądź mówić. O czym to świadczy jeśli nie o uzależnieniu?"
też o tym myślałam, kiedy znalazłam forum - że kręci mnie to, bo to dla mnie pierwsze miejsce, w którym mogę mówić i być zrozumiana - ale nie zamierzam zostać tu na wieki ;) moge się troszki poużalać jak to mi było źle ;), pozłościć, ale jest teraz tyle fajnych rzeczy w moim życiu, że wolę się nimi zajmować, nie widzę sensu w ciągłym wracaniu do "obozu" - teraz, kiedy jestem wreszcie wolna :)

:D



#6508 szukam kontaktu

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-18, godz. 15:07 w Szukam kontaktu

Jest to pewnego rodzaju pomost aby zupełnie nie popaść w ateizm. Czy dobry? Nie wiem. Ale z pewnością lepszy niż bycie jednoosobowym kościolem i nie należenie nigdzie.

???!!!!!!
WHY?!
A skąd taki pomysł, mój drogi? ;)
Skąd ta pewność, że dla WSZYSTKICH coś jest "lepsze"? :D :D :D
Rozbawiłeś mnie, bo hmmm... gdzieś się już spotkałam z ludźmi, którzy lepiej ode mnie wiedzieli, co jest dla mnie lepsze, a co gorsze... ;)
Kocham być jednoosobowym kościołem i czuję się szczęśliwa ze swoją wolnością - i nie jestem jedyną taką anomalią ;) bo znam ludzi, którzy w podobny sposób korzystają ze swojej wolności.
pozdrawiam serdecznie!
:rolleyes:



#6130 Lęk przed chodzeniem od domu do domu.

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-09, godz. 15:12 w Obowiązki teokratyczne

jakoś coraz więcej mdłości odczuwam na forum... ;)
może to taki detox...
na samo wspomnienie o pukaniu do drzwi jakichś ludzi mam ściśnięty żołądek - a nie robiłam tego ( :P ) kilka lat. dla mnie - jeden z największych koszmarów. horror, do którego przed nikim - więc i przed sobą, nie wolno mi się było przyznać :unsure: musiałam radośnie głosić z miłości do Boga i do bliźnich i być dumna jak paw, kiedy ktoś mi ubliżał... grrr... :angry: NIENAWIDZIŁAM TEGO!
:wacko:
nienawidzę przekonywać kogokolwiek o czymkolwiek, zwłaszcza jeśli tego nie chce - a kiedy ma się ciągle ten sam "teren" - trzeba zapukać znowu... i znowu...
i choć oczywiste jest, dlaczego tych ludzi szlag trafia - znowu...
z listu do pionierów:
"Niektórzy przeżywają różne nieszczęścia lub stają w obliczu okoliczności, które skłaniają ich do ponownego przeanalizowania dotychczasowego stylu życia.(...) Nie pozwól więc, by panująca wokół obojętność skłaniała cię do wniosku, iż na twoim terenie nie ma już ludzi spragnionych prawdy. Przeciwnie, gdy wyruszasz do służby, szukaj oznak zainteresowania i uważaj każdą napotkana osobę za potencjalnego brata lub siostrę."
Jassssne... często myślałam sobie, że ludzie mają ze mną o tyle dobrze, że wreszcie jakiś ŚJ nie jest namolny i słyszy Nie...
Jeszcze jedno zdanie z listu... Jeśli chodzi o zakładanie studium - ponieważ "trudno jest zastać zainteresowanego w domu, w pełni wykorzystaj już pierwszą wizytę. (...) Nie ma potrzeby od razu wyjaśniać szczegółowo, na czym polega takie studium. Po prostu wspomnij, że chciałbys zwrócić uwagę na coś ciekawego i przystąp do rzeczy."
Nie żeby ktoś nie miał możliwości samodzielnie zdecydować czy chce... Trzeba go złowić, bo co jeśli trudno się będzie z nim spotkać, nawet jeśli będzie chciał...
Obłęd.
Z głoszenia na wsiach w dzieciństwie najgorsze były dla mnie psy, które się zrywały z łańcuchów, albo którymi straszyli ludzie. Taki drobiazg, a po latach powtarzania zostawia dreszcz na widok dużego psa za siatką.
Jaka to była ulga, kiedy "para" nie przyszła na zbiórkę i byłam nie do pary :)
zwolniona ze służby!!! :D
A jaki wstyd, kiedy ktoś z kim głosiłam bredził i był namolny... :blink:

ok, na dziś wystarczy, znowu mi się zaczną śnić koszmary... :unsure:



#6091 ŚJ w obiektywie

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-06, godz. 22:24 w Zwyczaje Świadków Jehowy

:D tylko że, mój drogi, ja mam tak silny odruch wymiotny na ten temat, że się nie pale do wykorzystywania "nabytej" tam wiedzy... :wacko:

a ile na tych budowach wyłazi z braciszków i siostrzyczków... ;)



#6090 Sesja fotograficzna

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-06, godz. 22:20 w Zwyczaje Świadków Jehowy

trzeba być SKROMNĄ NIEWIASTĄ, a najlepiej świecić przykładem!!! ;)

a tekie tam świeckie przedstawienia i jeszcze bardziej świeckie obiektywy mogą - nie daj boże - zarazić świecką postawą...

brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr..... :blink:



#5975 DO BYŁYCH ŚWIADKÓW JEHOWY-POMOCY !!!

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-05, godz. 14:19 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

tak, to jest dla mnie jeden z najciekawszych fenomenów pobytu w obozie - to mistrzostwo w ukrywaniu przed samą sobą wątpliwości i prawdziwych uczuć. teraz jestem w stanie powiedzieć co czułam 15 lat temu, a wtedy nie miałam o tym pojęcia! :o i to jest największa przeszkoda w "wydobywaniu" z obozu kogokolwiek. :unsure:



#5973 ŚJ w obiektywie

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-05, godz. 14:05 w Zwyczaje Świadków Jehowy

blllleeee... spędziłam na tych budowach trochę czasu - z poczucia winy zresztą, wychodziłam z założenia, że pytanie "czy możesz robić więcej?" jest aktualne aż do zgonu... ;) więc zajeżdżałam taczkami kręgosłup... :angry: paranoja.



#5971 Sesja fotograficzna

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-05, godz. 14:01 w Zwyczaje Świadków Jehowy

no bo wiesz, na zimne trzeba dmuchać... ;)
i nie wolno gorszyć innych, a że nigdy nie wiadomo, co kogo zgorszy, to najlepiej nie robić nic poza tym, co każe CK... :rolleyes:
JAK NAJMNIEJ SMODZIELNOŚCI!
JAK NAJMNIEJ WŁASNEJ INWENCJI!
JAK NAJMNIEJ SIEBIE!
cena może być zbyt wielka... utrata (choćby chwilowa) uznania Jehowy (czytaj dozorców...) nie jest warta ani 1 negatywu!!! ;)

tak naprawdę to smutne - takie wydzieranie duszy po skrawku... :mellow:



#5969 DO BYŁYCH ŚWIADKÓW JEHOWY-POMOCY !!!

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-05, godz. 13:52 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Optymista z Ciebie!!! ;););)

pozdrówka!
:)



#5968 Przytłaczająca ilość zebrań.

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-05, godz. 13:50 w Obowiązki teokratyczne

zebrania mogłyby być i 33 razy w tygodniu - jeśli tylko każdy miałby PRAWDZIWY wybór, kiedy chce na nich być. I nikt nie robiłby presji rodzicom, wzbudzając w nich poczucie winy, że ich dziecko nie daje się wytresować tak szybko jak inne...
takie niemiłe wspomnienie z dzieciństwa - dobijające poczucie winy, że jestem chora i nie idę na zebranie... jak mogłam... :unsure:
albo czas, kiedy chodziłam do szkoły na popołudnie i często nie miałam chwili, żeby zjeść obiad, bo nie można się spóźnić... <_<
he, albo taki zabawny moment, kiedy np. "mówca" z innego miasta nie dojechał i nikt go nie zastąpił i była tylko połowa zebrania - i taki specyficzny klimat ukrywanej radości, no bo trzeba choć na chwilę zrobić zawiedzioną smutną minkę, że dziś godzina mniej do odbębnienia... ;)
"klamstwo stale powtarzane staje sie prawda"... no właśnie... to się nazywa "przypomnienia"... i na wszelki wypadek "przypomina się" regularnie, że "ktoś mógłby pomyśleć", że w kółko mówimy o tym samym... a trzeba przypominać, bo świat i diabeł i demony i nasza niedoskonałość wywierają niesłabnącą presję... :ph34r: :ph34r: :ph34r:
;)
tyle teraz pracy, żeby poczuć się wreszcie bezpiecznie...
ciekawy byłby wynik podglądu myśli znudzonych uczestników zebrań... ;)



#5966 DO BYŁYCH ŚWIADKÓW JEHOWY-POMOCY !!!

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-05, godz. 13:10 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Najpierw przemyśl czy możesz tej osobie dać coś w zamian a może potem bierz się za burzenie jej wiary.

Najpierw przemyśl czy możesz tej osobie dać coś w zamian a może potem bierz się za burzenie jej wiary.

mam poważne wątpliwości do słowa "wiary"...

"Trzeba pomoc wyzwolic umysl, a potem decydowac co dalej."
Zgadzam się w 100%.

Może właśnie chodzi o to, żeby niczego poza wsparciem nie oferować, żeby ktoś wreszcie mógł samodzielnie myśleć, wybierać. SJ są w pewnym sensie upośledzeni :P ale nie nieodwracalnie i nie ma innego wyjścia niż zaufać zdolności regeneracji ich zmiętych umysłów... ;) to jedyna droga do pełnego wyzwolenia. bez sensu zmieniać tylko narkotyk, nawet jeśli ten drugi jest mniej toxyczny... ;)

Tak się zastanawiam, w jaki sposób ktoś mnie mógłby kiedyś "wyciągnąć"... nooo, niełatwe by to było - mimo iż nie jestem osobą głupią :P , bardzo możliwe, że wykazanie jakichś luk mogłoby nie zadziałać - miałam 3 lata, kiedy rozpoczęto pranie mojego mózgu i przekonanie, które chroniło zgromadzoną w nim wiedzę, odbijało wszelkie wątpliwości - na tyle skutecznie, że miałam odruch natychmiastowego ich odpychania. Chodzi o takie poczucie, że jest tyle argumentów "za", (głównie to zawężenie świata do organizacji :( ), że nie ma sensu zawracać sobie głowy "pozornymi" nieścisłościami (nie zapominajmy, że naszymi niedoskonałymi umysłami nie możemy wszystkiego ogarnąć ;), poza tym to "świat" potrzebuje ciągłych umysłowych spekulacji - my możemy się troszkę powierzyć - co, nie ufasz Jehowie?!!! ;)), pamiętam taki przykład z puzzlami, nie wyrzucimy całej pięknej układanki tylko dlatego, że kilka z nich trudno dopasować ;) chociaż - czemu nie? ;) Najgorsze było to ciągłe czekanie na "jaśniejsze światło"... :blink: ktoś chyba musiałby rozwalić w mojej głowie ściemę z wszechwiedzącym "niewolnikiem"... Ale i tak... z całym tym poczuciem winy, jakie nosiłam w sobie 24h, każdy najlepszy argument zostałby nim zakrakany, a każdy logiczny wniosek świadczyłby w mojej głowie jak najgorzej o mnie, o mojej "słabej wierze"... To się stało moim odruchem bezwarunkowym - za wszelka cenę "ochraniać" organizację i "prawdę" hehe, a ewentualne niejasności przekierowywać na swoją niekorzyść... Sądzę, że moje uwolnienie było możliwe dzięki temu, że mieszkałam od kilku lat daleko od rodziców, byłam w nowych zborach zupełnie anonimowa, co dało mi możliwość bycia "zwykłym szaraczkiem", bez narażania się na zwracanie na siebie uwagi zdziwionej tym, że "kiedyś to coś tam" i mogłam sobie powolutku "oddryfowywać" ;) Do tego byłam w związku z człowiekiem, który miał masę wątpliwości i o nich mówił, więc mimo że mnie wykręcało, kiedy próbowałam to wszystko jakoś łatać, zaczęłam się oswajać z tym, że pozwalam komuś bliskiemu mieć krytyczne do tego podejście. Na szczęście w to nie wszedł, mimo że został zbałamucony na tyle, że uważał to za wynik braku swojej gotowości ;)
Ostatni etap, w którym już dawałam sobie prawo do krytycznej oceny, był związany z emocjami - coraz bardziej trafiało mnie, że dzieci SJ są traktowane tak, jak są traktowane. Że zabija się ich spontaniczność, mówi co mają czuć, zaprzecza ich naturalnym odruchom, oddala od samych siebie, szantażuje, "kocha" bardzo "warunkowo", odrzuca, upokarza, bije w WC kiedy nie siedzą "grzecznie" na zebraniach... :angry:
Wywalało coraz więcej moich własnych uczuć, powracało pytanie "DLACZEGO - JEŚLI TO ORG. BOŻA - BÓG, KTÓRY JEST MIŁOŚCIĄ, POZWALA NA TAKIE TRAKTOWANIE TYSIĘCY DZIECI?!!!" Na to, żeby potem latami niosły to w sobie... W tym czasie odwiedziłam rodziców i poszłam z nimi na zebranie. Przed byłam świadkiem, jak ojciec bił synka w wc i wyrzuciłam trochę tej wściekłości. Zapytałam go też, w jaki sposób to dziecko ma kiedykolwiek poczuć, że Bóg je kocha, jeśli w jego "domu" jest bite i płacze.... Gość był w szoku, bo wszyscy ignorowali jego systematyczne ubijanie synka - taki dobry tatuś, bo "wychowuje" i "karci"... :angry:
Mam wrażenie, że moje odejście na początku traktowałam jako wynik tego, że ja nie dam rady dłużej znosić tego klimatu, że wyzwala we mnie takie pokłady wściekłości, że lepiej odpuścić. A że był to też czas, w którym traktowałam siebie coraz lepiej, po prostu pozwoliłam sobie opuścić bajkę, która źle na mnie działa. Wiele miesięcy miałam "teokratyczne koszmary", aż w którymś śnie obroniłam się.
Dopiero potem, z dystansu widziałam i widzę coraz więcej koszmarnych absurdów tej sekty.
Dziękuję więc mojemu zaufaniu do własnych emocji... :rolleyes:



#5964 Odwiedzanie wykluczonych

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-05, godz. 12:12 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Ale czy wyobrazacie sobie  zycie , w panstwie rzadzonym przez tych ludzi?

Czym jest przy nich ZUS?

rekin

Uwielbiam Pana, Panie Rekinie... ;)

bosh... też mi się niedobrze zrobiło... "kochajcie ale nie za bardzo"...
tacy miłosierni starsi przychodzący do ex powinni miec na uszach specjalne filtry zaprojektowane przez Towarzystwo... ;)

"nie będziecie musieli rozmawiać o nikim, kto według Waszego rozeznania nie zasługuje na odwiedziny"?!!!! :o
jasssne, jak ktoś się tapla w bagnie, to po co ryzykować pobrudzenie nieskalanej przez świat marynarki... <_<
no ale w końcu oni są LEPSI... ;) to była dla mnie jedna z największych tortur - wewnątrz tony wstydu, upokorzenia i chęć zapadnięcia sie pod ziemię, ale nie mogłam się do tego przyznać, bo przecież miałam być DUMNA... :wacko:

"Nie będziemy nadstawiać uszu na gładkie słówka osoby, która chce się usprawiedliwiać lub zmierza do wprowadzenia drugich w błąd"
Taaaa, czyli jak zwykle - żadnych dyskusji, kupujesz nasza wersję albo marsz do Gehenny! ;)



#5895 Zatrudnienie SJ jako niańki do dziecka

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-03, godz. 13:40 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

dreszcz mnie przebiegł... brrrrrr... :wacko:
pewnie, że to zależy od kobiety, ale... osobiście nigdy w życiu nie zostawiłabym dziecka ze SJ (nawet gdybym je miała ;)) ona mogłaby dotrzymać uczciwie :) umowy i nic nie mówić - ale nie chciałabym, żeby cokolwiek z jej "filozofii" życiowej, patrzenia na świat , z jej stosunku do własnych emocji, z całej tej sterty zakłamań, które musi w sobie uskuteczniać, żeby "żyć" - żeby choć w małym procencie miało wpływ na moje dziecko. ona jest tym przesiąknięta, myślę że byłoby sto takich sytuacji, w których ja nie robiłabym problemu, a ona mogłaby palnąć coś w stylu "tak nie wolno, bo to jest złe", grrrr... :angry: a dziecko nie wie, że to "tylko" opiekunka i można mieć gdzieś jej chore "zasady"...
życzę dobrej decyzji i pozdrawiam dzieciaczki! :)



#5890 O co chodzi???

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-03, godz. 12:04 w Zwyczaje Świadków Jehowy

;)

może niektórzy przeczuwają to na dnie dna duszy... ale "sumienie" nie pozwala nawet pomyśleć o przyznaniu się przed sobą do owych przeczuć... ;)
chociaż... ja tam zawsze miałam poczucie, że się marnuję... ;););)
taki Dar Boży i nieużywany - Grzech! ;) więc odeszłam... ;)



#5875 Hugo - Dojrzały Brat Starszy

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-02, godz. 19:09 w Zwyczaje Świadków Jehowy

taka jest właśnie rozmowa z klapkami na oczach...
poraża mnie to, bo ja w tych textach funkcjonowałam wiele lat. kiedy już nie mogłam nie zauważać "cieni", tłumaczyłam sobie, że taki świat, tacy niedoskonali ludzie... żal mi siebie.

a historia Hugo... smutno mi, bo do pewnego stopnia przypomina historię mojego ojca - nie zakończyła się (niestety?) tak jak w tej opowieści, bo moja mama z nim jest, a on nadal tkwi w galerach organizacji, ale te lata, kiedy pasienie zboru było ważniejsze od rodziny, kiedy nie miałam ojca, bo "trzeba pomóc braciom"... :( wypłakałam już ten smutek i złość, że organizacja zabrała mi ojca, ale czytając tę historię poczułam żal, że on przejrzał na oczy w połowie - zobaczył to wreszcie, tyle że w sensie własnego błędu, a nie dostrzeżenia, że tysiące dzieci pozbawianych jest ojców przy wtórze dopingującej do pracy na rzecz Jehowy organizacji... :( to typ takiego reformatora, który próbuje otworzyć innym oczy na ile to jest możliwe, ale sam ciągle NIE WIDZI... :(



#5872 O co chodzi???

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-02, godz. 18:39 w Zwyczaje Świadków Jehowy

„Por-nei'a” to niemoralne użycie narządów płciowych przynajmniej jednej osoby (w sposób naturalny lub wynaturzony) przy współudziale kogoś drugiego — mężczyzny, kobiety lub dziecka, a nawet zwierzęcia; dobrowolne uczestniczenie w tym obciąża winą i wymaga podjęcia kroków sądowniczych. Nie jest to przygodne dotknięcie cudzych narządów płciowych, lecz wiąże się z manipulowaniem tymi narządami (w84/2, ss. 21-24; w84/7, ss. 26-28 ).

Są to stosunki oralne i analne lub wzajemne drażnienie narządów płciowych przez osoby nie związane małżeństwem, homoseksualizm, miłość lesbijska, rozpusta, cudzołóstwo, kazirodztwo i spółkowanie ze zwierzętami (3 Mojż. 20:10, 13, 15, 16; Rzym. 1:24, 26, 27, 32; 1 Kor. 6:9, 10). "

jeśli "przez osoby nie związane małżeństwem", to znaczy, że jeśli są związane to jest oki.



#5871 Donosicielstwo

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-02, godz. 18:08 w Zwyczaje Świadków Jehowy

"A jeśli nie: to dlaczego starsi nie nacierają grzesznika podczas komitetu sądowego?"

Bo nacierają NA niego... ;)
Przede wszystkim rzadko można spotkać starszego, który jest Człowiekiem podczas komitetu - a nie funkcją. A żeby już 3 w 1 komitecie to byłby cud... Więc kiedy jest funkcją, uzbrojoną w "stosowne" wersety, zaprogramowaną na wyłapanie symptomów skruchy lub ich braku - nie widzi człowieka ani jego prawdziwych problemów. To norma, że ściga młodą siostrę, która np. "nieskromnie się ubiera", a nie zastanowi się nawet dlaczego to robi. Pomijając fakt, że być może przypomina mu o jego stłumionej sexualności... Był taki obwodnik kawaler, z którego się śmiano, że to z powodu pewnych braków ściga "krótko się noszące" siostry...

"tak wlasnie religia niszczy najlepsze wartosci, i jeszcze wmawia sie nam ze to dla naszego dobra"
tak, to bardzo sprytny myk, "nie masz czego żałować, niczego nie tracisz, a jesteś chroniona"... przed doświadczaniem, życiem... i tyle młodych ludzi chce w to wierzyć, trzeba mieć jakieś lekarstwo na ból uwięzienia. trzeba sobie powtórzyć, że serce jest głupie i człowiek sam to zejdzie na manowce... i oddać władzę nad swoim życiem ludziom, którzy sami nie żyją... bllllleeeee...
a potem nadrabiać zaległości w rozwoju... ;)

przez kilka lat miałam spokój z absurdalnymi wizytami starszych i napomnieniami, jako że wszyscy donosicie przychodzili do mojego ojca i starszego w 1 osobie, a on jakoś ich spławiał. miałam to szczęście, że on ma duszę i nawet w tym kieracie zachował zdolność do wczucia się w czyjeś klimaty. więc w ten sposób mnie chronił, zreszta z 50% tych doniesień to były plotki, które urosły z faktów.
kiedy sie wyprowadziłam, strasznie mnie stresowało to ich "zainteresowanie" moją osobą, serdeczny wywiad w klimacie "i tak wiemy, że coś z tobą nie tak". ponieważ było to inne miasto, nie mieli o mnie pojęcia - z jednej strony ulga, bo wreszcie byłam sobą, a nie "córką brata Xa", a z drugiej to ich nie obchodziłam, poza regulaminowymi wizytami. no i komitetem sądowniczym, który zakończył się dość tragicznie, ale to inna historia. (a jednak mam lekką jazdę, że "oni" tu są ;) choć co za różnica, może chodzi mi o rodziców - żeby nie robić im qq...) Ale kiedy napisałam, że odchodzę i zostawiłam kopertę w skrzynce sekretarza - mieszkałam znowu w innym mieście - przypomnieli sobie o mnie, zadzwonili do tamtego mieszkania z pytaniem o kontakt do mnie, "no bo jak to tak, tylko list i to bez żadnego wytłumaczenia"... jaka to ulga, że nie muszę się już przed nikim z niczego tłumaczyć, że nie mogą mi już nic zrobić... :rolleyes:

mówię tyle, bo wiecie, po tylu latach MOGĘ MÓWIĆ... :)

lęk przed donosicielstwem ma też drugą stronę - ponieważ byłam "córką starszego", trzeba było na mnie uważać - i to bynajmniej nie z powodu moich skłonności do tegoż procederu, ale tak na wszelki wypadek. wynik - podwójna izolacja - od "świata" i od "normalniejszych" ludzi ze zboru. koszmar. czyli tęsknota za nieosiągalną akceptacją w niewypowiedzianych rozmiarach. i nie zaspakajało jej nawet bycie pionierką, bo tu drążył klasyczny robal pt." pewnie i tak robię za mało"... i dokarmianie robala artykułem pt. "czy możesz robić więcej?" ;)
jak sobie oglądam to wszystko, to jestem pełna podziwu dla mechanizmów obronnych człowieka... dziwne, że do psychiatryka trafiłam tylko z ciężką depresją i myślami samobójczymi i uzależnieniami (wszystko przez ten trudny czas dorastania...) a nie z nieodwołalną chorobą psychiczną... ciekawe jaka bym była, gdyby nie ten koszmar, gdybym trafiła do ludzi, którzy wspieraliby mój potencjał. ciekawe, co robiłby mój ojciec, który jest wspaniałym człowiekiem... ale wygląda na to, że on ma tam "misję" ;) bardzo poprawia los młodych ludzi, bo po hardcorach córek stał się ludzki, przestał być funkcją i broni dzieci przed fanatycznymi rodzicami i starszymi... eh. jest cholernie inteligentny i czuje ludzi, więc nie mogą mu nic zrobić. nie potrafię tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to się stało, że taki facet wdepnął w to g... i tkwi w nim ponad 20 lat...
buuu :(



#5870 Pamiętnik ocalałego w Armagedonie

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-02, godz. 17:07 w Wizja Raju

WOW! WOW! WOW!
zgadzam się z przedmówcą!!! ;)
uchachałam się że hej! miałam nawet olbrzymią chęć przesłać to rodzicom, ale chyba nie doczytaliby do końca... ;)
dzięki!



#5869 Z archiwum Księgi Gości Brooklynu

Napisano przez DOSKONAŁA on 2005-05-02, godz. 16:44 w Humor

:):):):):)
:D :D :D

wśrod "braci & sióstr" krążą kserówki pomyłek i przejęzyczeń, ale nie takich... ;)
pewnie potrzebują ich, żeby nie zwariować do końca - a przy okazji udowodnić sobie, że nawet w obozie koncentracyjnym można się "rozerwać"... to tak jak robienie "imprez zborowych" ;) nic, że "nadzorca" stoi z batem i spontaniczność trzeba zostawić w domu - można przynajmniej powiedzieć, że "nie potrzebujemy" tych w świecie, bo mamy swoje... ;) poraziło mnie kilka lat temu oczywiste skojarzenie z komunizmem...
przepraszam, to w końcu rubryka humor... ;)
byłam kiedyś "w służbie" (jak niewola to niewola...) z żoną nadzorcy obwodu, opowiedziała mi, że kiedy "głosiła" ze swoim przyszłym mężem, potknęła się na schodach i spadła z nich, bo on nie podtrzymał jej, bo nie chciał jej dotknąć przed ślubem... :D i mówiła o tym zupełnie poważnie jako o dowodzie na ich prawość... to było a propos kostki, która ja od tamtego zwichnięcia od czasu do czasu bolała - nie ma to jak cierpienie sprawiedliwej... eh.